Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Sa­mot­ność, praw­dzi­wa sa­mot­ność bez złudzeń, to stan pop­rzedzający obłęd lub samobójstwo.

 

Zgadzacie się z tym cytatem?

Moim zdaniem zależy od człowieka,czasem są i tacy otoczeni gronem dobrych przyjaciół,rodziny,czy mają dobrego/dobrą partnera/partnerkę a i tak grają,udają aż wreszcie decydują się na taki krok..ostatni w życiu.

Jednak może to być przyczyna,lub jedna z przyczyn samobójstwa..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kestrel,

Zgadzam się z Tobą. Są tacy, jak na przykład mój sąsiad. Niby normalny, pracę miał, żonę (z tego co słyszałem to układało się im), córkę prawie dorosłą, zdrowy (fizycznie) był i się wyhuśtał pewnego pięknego dnia, w lesie ze 200 metrów od domu. Nikt nie wiedział dlaczego, tym bardziej, że facet nie zostawił żadnego listu. Choć tak jak mówisz, to może być tylko jedna z przyczyn.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już od jakiegoś czasu chciałem coś napisać w tym wątku, ale ciągle to odkładałem.

Po wielu, wielu latach, gdy doświadczyłem samotności (z przerwami) zaczynam myśleć, że samotność jest swego rodzaju "przekleństwem". Teoretycznie posiadam cechy i umiejętności, dzięki którym mógłbym być naprawdę maksymalnie uspołecznionym gościem, otoczonym gronem świetnych znajomych, kolegów, adoratorek :smile: (zdaniem niektórych przynajmniej tak powinno być). No, ale tak nie jest i nie do końca potrafię zrozumieć dlaczego. Nie wiem, nie pamiętam już przez co i od kiedy zacząłem się izolować... Może to przez ogólne nasilenie lęków i fobię szkolną, która w wieku 16 lat wyautowała mnie z naturalnego środowiska rówieśniczego i towarzyskiego (9 miesięcy praktycznie tylko w domu) i przez późniejsze nauczanie indywidualne, a może zaczęło się to już wcześniej, w wieku 13 lat, gdy zdiagnozowano u mnie zaburzenia lękowe i depresyjne.

 

Czy ja w ogóle się wyizolowałem czy po prostu zostałem sam ze swoimi problemami, bo nikt nie chciał i nie miał ochoty do mnie wyciągnąć ręki?.. Do dzisiaj właściwie nie wiem. W sumie zawsze ceniłem mniejsze grupy towarzyskie to znaczy mniej kontaktów, ale "żywszych", bo zawsze uważałem, że liczy się jakość, a nie ich ilość. Poza tym przez te kilka lat życia ciągle coś robiłem, gdzieś byłem, kogoś poznawałem, ale było to najczęściej bardzo powierzchowne i mało owocne. Chociaż jak raz opowiadałem pewnej osobie o swoim życiu, to ta osoba była pod autentycznym wrażeniem wszystkiego co przeżyłem. "Miałeś barwne życie, będziesz miał co wspominać na starość" (!) :D Poważnie. Ciekawe tylko jak w tym "bajzlu" można dopatrzyć się czegoś barwnego i interesującego.

 

Po dziesiątkach prób wyjścia z tego samotniczego stanu, które czasami na krótszą lub dłuższą metę były udane, a czasami okazywały się tylko zamkami z piasku mogę powiedzieć, że od pewnego czasu zacząłem godzić się ze swoim losem. Czyli z takim społecznym półtrwaniem. Moja najnowsza próba zahaczenia się o coś trwałego (trwała kilka miesięcy, prawie rok) powoli dobiega końca i muszę powiedzieć, że niewiele osiągnąłem. Z postawionych sobie celów zrealizowałem może 20%. W każdym razie zawsze coś :smile:

 

Rzadko kto rozpisuje się w tym wątku, więc sorry za długi post, ale... musiałem to wyrzucić ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to lubię przebywać wśród ludzi, lubię rozmawiać.

 

Nienawidzę izolacji i swojej samotności. Mnie by męczyło, ciągłe siedzenie w domu i nie mogąc nigdzie pójść, wyjechać.

 

Nigdy bym nie chciał takiego życia i zmarnowania sobie w ten sposób życia.

Ale w niektórych sytuacjach, nie ma możliwości czegoś zrobić i coś zmienić, choć bardzo się chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna
Ja to lubię przebywać wśród ludzi, lubię rozmawiać.

 

Nienawidzę izolacji i swojej samotności. Mnie by męczyło, ciągłe siedzenie w domu i nie mogąc nigdzie pójść, wyjechać.

 

 

Ja też. Dla mnie to ucieczka na chwilę od samotności. Ale często sama się odizolowuję, bo ludzie mnie drażnią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po dziesiątkach prób wyjścia z tego samotniczego stanu, które czasami na krótszą lub dłuższą metę były udane, a czasami okazywały się tylko zamkami z piasku mogę powiedzieć, że od pewnego czasu zacząłem godzić się ze swoim losem.

W jakim wieku jesteś jeśli można wiedzieć? Nie będziesz już próbował? Bo wiesz z tym godzeniem się z losem, jest zajebiście ciężko. Ja się z tym nie pogodzę nigdy, bo nie ma we mnie akceptacji czegoś, czego nienawidzę. Czas tu nie pomoże, wręcz przeciwnie, działa na moją niekorzyść, bo co roku coraz bardziej mnie to męczy, przeszkadza i wyniszcza.

Moja najnowsza próba zahaczenia się o coś trwałego (trwała kilka miesięcy, prawie rok) powoli dobiega końca i muszę powiedzieć, że niewiele osiągnąłem.

Coś trwałego? Co przez to rozumiesz? Mógłbyś nieco rozwinąć, wiesz chodzi mi o konkrety. Przykro mi to czytać, gdyż sam dopiero, zacząłem coś robić w tym kierunku, a Tu większość ludzi pisze o niewypałach i powrocie do punktu wyjścia. W sumie też się spodziewam spektakularnej porażki, ale wiem, że każdy w depresji tak postrzega życie i podchodzi pesymistycznie do wszelkich planów. Tak więc cisnę na razie do przodu jak mogę. Pytanie tylko jak długo mnie będzie na to stać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W jakim wieku jesteś jeśli można wiedzieć? Nie będziesz już próbował? Bo wiesz z tym godzeniem się z losem, jest zajebiście ciężko. Ja się z tym nie pogodzę nigdy, bo nie ma we mnie akceptacji czegoś, czego nienawidzę. Czas tu nie pomoże, wręcz przeciwnie, działa na moją niekorzyść, bo co roku coraz bardziej mnie to męczy, przeszkadza i wyniszcza.

 

Niedawno skończyłem 24. Będę próbował dalej, żyć trzeba. Widzisz, ja porażki umiem znosić (praktyka czyni mistrza ;) ) i nawet coś z nich wyciągnąć. Problem leży w czym innym. Próbowałem w ciągu roku nadrobić kilka lat zaległości i to niemal każdej dziedzinie życia jaka istnieje. Nie ustawiłem sobie deadline, ale miałem ogromną nadzieję, że uda mi się coś uszczknąć :) Młodnieć nie będę przecież. Czas, kuźwa, goni. Ta "próba", o której pisałem to raczej rodzaj motywacyjnego kopa, zrywu, pospolitego ruszenia - starałem się działać i nie zastanawiać się za bardzo, iść do przodu nie oglądając się wstecz. Nie żyję jednakże od zrywu do zrywu. Od kilku lat działam, ale słabo to wychodzi ;)

Najgorzej działa na mnie brak sensownej pracy, wiesz, prawdziwej roboty od 7 do 15, karty na zakładzie itd. Najśmieszniejsze jest to, że ja imam się każdego zajęcia jakie tylko wpadnie od 15 roku życia, kiedy większość siedziała na dupach i grała w gry, to ja ciężko harowałem ( a i tak nawet nie czuło się tych groszy...). Obecnie też łapię się czego się da. Niestety moje cv nie jest zbyt imponujące i też większość "doświadczenia" mam nie w mojej wymarzonej branży...

 

Coś trwałego? Co przez to rozumiesz? Mógłbyś nieco rozwinąć, wiesz chodzi mi o konkrety.

 

Prawdziwa robota, dokończona szkoła, uporządkowanie spraw "sercowych", odbudowanie jakiegokolwiek życia towarzyskiego, naprawienie relacji z bliskimi, obranie drogi ku normalnemu życiu. Dwa z wymienionych punktów udało mi się zrealizować, ale też tak nie do końca.

 

Ty Rotten nie przejmuj się, nie patrz na nas, na nasze porażki i działaj dalej. Tobie może się uda :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

koszykova, A co inni mieliby powiedzieć? "Będzie dobrze", "Weź się w garść"? Wiesz jeśli ktoś nie ma styczności z problemami, z jakimi tu się ludzie borykają, to ciężko jest coś doradzić. Ale też nie warto się zamykać całkowicie, czasem wygadanie się pomaga, ale by to zrobić, trzeba mieć wokół siebie odpowiednich ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najsmieszniejsze :?: jest to, ze czasem czlowiek sie izoluje, ukrywa, a w glebi duszy chcialby zeby ktos do niego podszedl i sie spytal 'co sie dzieje' (znaczy to moje zdanie, mysl konkretnie)

U mnie jest to trochę skomplikowane. Wygląda to tak, że w świecie rzeczywistym izoluję się od kontaktów oraz nie czuje potrzeby, by ktoś tak mnie spytał.

Natomiast w świecie fantazji, fikcyjnym nie izoluję się od kontaktów z fikcyjnymi ludźmi, ale zazwyczaj to ja zadaję komuś tego typu pytanie i czasem też potrzebuję, by mi zadano, ale trochę rzadziej, a czasami to w ogóle olewam wszystko, idę się gdzieś zabawić i bywam duszą towarzystwa.

W świecie rzeczywistym nie czuję nawet wewnętrznej potrzeby tego, co robię w świecie fantazji. Tak jakby moje potrzeby ulegały nagłej zmianie, gdy zaczynam fantazjować i wracały na swoje miejsce, gdy przestaję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

koszykova, abstrakcyjna, mark123

Mam bardzo podobne odczucia jak Wasz trójka. Wszystko do mnie pasuje jak ulał. Pieprzone sprzeczności. Skąd to się bierze w człowieku :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty Rotten nie przejmuj się, nie patrz na nas, na nasze porażki i działaj dalej. Tobie może się uda :)

Nie umiem się nie przejmować, czymś co mnie dotyczy. A patrząc na Was widzę siebie, bo chcąc nie chcąc jesteśmy dość mocno podobni. Po to (między innymi) czytam Wasze posty, żeby się dowiedzieć jak sobie z problemami, chorobami w życiu radzicie i automatycznie analizuję to i wyciągam wnioski. Nie jestem jakiś wyjątkowy, więc skoro spora większość forumowiczów, nie daje sobie rady ze sobą i z trudnościami, to prawdopodobnie u mnie będzie tak samo. Pewne to nie jest, ale wysoce możliwe :( .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty Rotten nie przejmuj się, nie patrz na nas, na nasze porażki i działaj dalej. Tobie może się uda :)

. Nie jestem jakiś wyjątkowy, więc skoro spora większość forumowiczów, nie daje sobie rady ze sobą i z trudnościami, to prawdopodobnie u mnie będzie tak samo. Pewne to nie jest, ale wysoce możliwe :( .

Popatrz i czytaj tez tych którym się udało albo udaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mi się wydawało, że nauczyłem się z nią żyć.. ale to nie prawda. Wciąż ciężko się z nią żyje i mam wrażenie, że niszczy mnie coraz bardziej .. :( Połowa mnie chce to zmienić, zacząć żyć i spotkać tą, której mi brakuje.. ale druga połowa chce się poddać ..

 

Jeszcze raz mógłbym zmienić kształt

Rozpiąć skrzydła i frunąć nie zważając na strach

Jeszcze raz, przecież sposób znam

Tylko nie mam już siły

Tylko nie wiem jak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby samotność wygląda podobnie...ale u pewnych grup ludzi, inaczej ona się przedstawia. Chociaż, całkowita samotność, czy też osamotnienie, podobnie może wyglądać u bardzo wielu ludzi.

 

To dotyczy, poszczególnych grup ludzi w społeczeństwie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Bonus, Jedni są samotni, bo nie mają swojej drugiej połówki. Inni są samotni w związku. A jeszcze inni, bo nie mają znajomych. Każdy inaczej to widzi, przynajmniej tak mi się wydaję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×