Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

oskaka, Ja tez zadnych lekarstw nie biore , antydepresiaki tylko moj stan pogarszaly wiec przeszlam ich kilkanascie i dalam sobie spokoj. Jestem od ponad roku na terapii.

 

Muszę przynajmniej do mirtagenu się przekonać ale to nie teraz :D pomagał na spanie. Psychologa też muszę ogarnąć bo lepiej się czuje (chyba poświęce godzinę bez ataku już poza sferą "bezpieczeństa" w samotności). Jak leci terapia? Pomaga coś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oskaka, wiesz u mnie terapia sie sprawdza w jakis tam sposob , jestem bardziej swiadoma choroby , umiem sobie radzic z lękami , ale wiesz nie minely mi one calkowicie i sadze ze chyba nie jest to mozliwe tak do konca.

Mysle ze jak sie trafi na dobrego terapeute oraz jak sie sporo pracuje to jest szansa na duzo lepsze zycie z choroba .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

platek rozy, Masz rację. Jak trafi się na odpowiedniego terapeute to da radę wyjść z nerwicy :) gratulację, że dajesz radę opanować lęki :great: oby tak dalej ale jednak nigdy nie znikną to w końcu jeden z elementów naszej natury :smile: W poniedziałek ide do lekarza po skierowanie i poszukam dobrego psychologa na NFZ ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oskaka, ja w poniedziałek startuje z mirtagenem i panikuję jak nie wiem - boję się leków, nigdy nic nie brałam, ale tak bardzo liczę na uspokojenie i poprawę apetytu, że chyba nie mam wyjścia .. :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, Ja tak żauję, że przestałem brać mirtagen jak byłem na dawce 30mg. Powinienem przejść znowu na 15 i powolutku zwiększać... Chyba jedyny lek, który dobrze wspominam na dawce 15. Po miesiącu dobrze zaczoł działać ale zeszło działanie uspiające ale wtedy jeszcze nie miałem ataków paniki :D więc o właściwościach uspakajających niewiele powiem ;) tak samo więcej nie jadłem ani nie tyłem. Pod tym wzglęcem to mianseryna wygrywała (pobudzała osrto apetyt). Na panikę też Ci nic nie napiszę bo sam panikuję ale powoli lęk słabnie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oskaka, ja wlaśnie liczę na poprawę apetytu, bo przy mojej emetofobii mogę nic nie jeść całymi dniami, jestem już bardzo chuda, jedzenie mnie nie cieszy, bo kojarzy mi się z rzyganiem. Właściwie to od dłuższego czasu jem tylko i wyłącznie z rozsądku. Przydałyby mi się dodatkowe kilogramy, tak z 5 :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trafiłem na to forum już jakiś czas temu, poczytałem o tym, z czym borykają się inni i postanowiłem podzielić się moimi doświadczeniami.

 

Zacznę od tego, że nerwicę lękową zdiagnozowano u mnie całkiem niedawno (oficjalnie ok. miesiąca temu, nieoficjalnie podejrzewałem ją dodatkowe 2 miesiące).

Pierwszy "atak" lęku pojawił się u mnie na początku tego roku. W sytuacji bardzo stresowej nagle poczułem się słabo, musiałem usiąść. A że to nie pomogło, przewróciłem się, zaczęło mi się robić jasno przed oczami - ostatkiem sił udało mi się zawołać żonę, która przerażona (myślała, ja z resztą też, że umieram) przesiedziała przy mnie leżącym dobre 10 minut zanim mi się poprawiło na tyle, by móc usiąść.

Pierwszy atak, na razie najgorszy, tak mnie zaskoczył i przeraził, że zacząłem szybko oddychać - efekt: hiperwentylacja, przez co oprócz silnego lęku doszło silne drętwienie rąk i nóg, drżenie kończyn, mrowienie całej skóry (włącznie z brzuchem i wrażenie drżenia mięśni rąk i brzucha). Atak potrwał w praktyce chwilę, ale dopiero po paru godzinach czułem się lepiej.

 

Za pierwszym razem żona wezwała karetkę, na SORze spędziłem 8h czekając na wszystkie badania - oczywiście wszytko w normie, TK ok, echo serca i EKG ok, badania krwi (morfologia, cukier, THC, lipidogram i parę innych rzeczy - ok).

 

Już wtedy zorientowałem się, że wyzwalaczem takiego silnego lęku było kilka sytuacji stresowych - a podczas samego ataku natrętne myśli związane z samym lękiem (czyli samonapędzające się objawy). Po kilku tygodniach od pierwszego wydarzenia, po wizycie u psychiatry, przepisano mi parę leków (Rexetin + objawowo Xanax, w razie wystąpienia kolejnego ataku).

 

Szczerze mówiąc taka diagnoza początkowo ulżyła mi, bo dobrze wreszcie wiedzieć, co mi jest i móc wyeliminować wszystkie "poważne" tj. zagrażające zdrowiu/życiu choroby somatyczne, ale teraz zaczynam myśleć, że wcale tak lekko nie będzie.

Wczoraj, po prawie miesiącu bez żadnych objawów, miałem kolejny "atak" - pomogło dopiero przyjęcie Xanaxu. Dzisiaj rano to samo (i też Xanax - po parunastu minutach po przyjeciu wszystkie objawy znikły jak ręką odjął).

 

I teraz zastanawiam się - czy mój organizm JESZCZE nie zareagował po paru tygodniach od pierwszej tabelki na Rexetin, czy może już się przyzwyczaił do tego specyfiku? Dodam, że biorę absolutnie minimalne dawki (rexetin 20mg, a objawowo Xanax 0.25mg - i dotychczas pomagały).

 

Zastanawiam się, czy z Waszych doświadczeń warto rozważać na tym etapie zmiany leków albo pójście na psychoterapię? Psychiatra stwierdziła, że w pierwszej kolejności poleca typową farmakoterapię, bo psycholog zajmuje czas, a żyjemy w takich czasach, że nikt czasu nie ma, więc nie chce mi reorganizować życia. Ale z drugiej strony - jeśli komuś to naprawdę pomogło, to może warto rozważyć taką opcję?

 

Wiem, że choruję bardzo krótko a tych ataków lęku miałem dopiero raptem kilka (w sumie w okresie ostatnich 4 miesięcy z 5-6 razy) - same ataki jednak są na tyle przerażające, że boję się oczekiwania na każdy kolejny.

Mam obawy przed wyjściem z domu, bo a nóż coś się stanie właśnie wtedy (boję się zasłabnięcia).

Wczorajszy atak miał dodatkowo miejsce podczas jazdy samochodem, więc gdy tylko poczułem, że coś się "zbliża" (natrętne myśli o tym, że coś się zaraz stanie zasugerowały mi, że to pewnie nadchodzący atak lęku), zjechałem na pobocze i - oczywiście - atak przyszedł, potrwał parę sekund i po chwili przeszedł...

 

Dodam, że nie zdiagnozowano u mnie żadnej padaczki, nigdy nie straciłem przytomności, na nic innego nie choruję a psychiatra była dość jednoznaczna w diagnozie - nerwica lękowa na podstawie badań wykluczających inne choroby i opisanych objawów. Czy ktoś może podpowiedzieć, co zrobiłby na moim miejscu? Pytać lekarza o inne leki, czy na razie brać, co mam i liczyć, że objawy ustąpią?

A terapie behawioralne? Miał z tym ktoś kiedykolwiek do czynienia i czy to pomaga?

 

Dzięki z góry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fatix, Co do leków skonsultuj się z lekarzem specjalistą (psychiatrą), zwiększy dawkę/zmieni lek jak źle się czujesz to zasugeruj zmianę. Jak długo nie ma efektu to też bym zmienił na inny. Na psychoterapię na pewno warto się zapisać. Ja dzisiaj załatwiałem ale nikt nie odbiera ale nie poddaje się :D Widzę, że Ciebie też siekło na nowy rok ;) nie dobrze ale trzeba sobie radzić. W czasie czekania do lekarza i terapeuty polecam poczytać jakieś poradniki o lęku oraz atakach paniki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fatix, jak bym widział siebie... Na psychoterapię warto pójść leki nie rozwiążą problemu i uważaj z Xanaxem bo uzależnia bierz tylko w sytuacjach awaryjnych fakt dawka 0,25 jest mała.

Ja na początku swojej nerwicy brałem 0,50 Xanax przez dwa tygodnie na wieczór by wyciszyć się i normalnie spać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Dostownie jak bym siebie pisywal fatix, mnie przycielo w powrocie do domu z pracy..

Siedzialem w tramwaju bol w klatce problem z oddechem i zaraz hiperwentylacja zawroty glowy..

Do tego awantura z operatorem telefonicznym karetki ktory nie chcial wyslac jej do mnie bo mi nic nie jest i mam sie uspokoic..

A bylem juz w takim stanie ze tak szybko oddychalem ze zdretwialem caly twarz rece nogi jezyk doslownie niewiele brakowalo do utraty przytomnosc..

Sor badania krwi wykazaly podniesiony emzym sercowy ckmb(a przed atakiem odbylem ciezki trening na silowni) i dlatei podniesione ale pani dr stwierdzial zapalenie miesnia sercowego wiec tak mi dolozyla ze ja juz schodzilem tam.

Oczywiscie po badaniach ekg,echo serca, tg glowy, usg jamy brzusznej traczycy(badnia tez pod katem choroby) odcinka szyjnego nic nie wykazaly..

Zdrowy mlody czlowiek z pana tak wszedzie slyszalem.

Pozniej dowiedzialem sie ze to nerwica ale tak mnie boli czasem serce okolice wiencowe ze moja pierwsza mysl sami macie nerwice a mi cos powaznegi jest..

Aktualnie dostalem sie na psychoterapie gdzie pan wyjal madra ksiazke i przeczytal objawy i niby sie zgadzaja ale mnie bol wyprowadza z rownowagi,przeciez boli w powaznym miejscu...

Wiec jest nerwica lekowa z zaburzeniami depresyjnymi( oczywiscie kazdy bol sprawia ze nie wierze w to) ale biore coaxil pol tabletki rano od 3 dni i w poniedzialek druga wizyta u psychologa, mam nadzieje ze czlowiek mi cos wytlumaczy zeby mogl jakos walczyc z tym bo jak narazie mam problem z postawieniu sie temu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez po drzemce - dlatego nigdy nie spie w dzien. Dlugo mi potem zajmuje dojscie do siebie, bo serce mi wali, mam ogolne roztrzesienie, i jakos tak naprawde fatalnie sie czuje.

Ale z kolei jak w nocy zasne i sie obudze (nawe tpo krotkim czasie) to raczej tak nie mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez po drzemce - dlatego nigdy nie spie w dzien. Dlugo mi potem zajmuje dojscie do siebie, bo serce mi wali, mam ogolne roztrzesienie, i jakos tak naprawde fatalnie sie czuje.

Ale z kolei jak w nocy zasne i sie obudze (nawe tpo krotkim czasie) to raczej tak nie mam.

mam dokładnie to samo dlatego nie odważyłabym się nawet na krótko zdrzemnąć w dzień bo inaczej panika na całego :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dziś pierwszy raz miałam coś dziwnego w nocy. Położyłam się koło 24 i się zaczęło. Jakby w środku wszystko się trzeslo.ale to nie było serce bo ono sobie biło normalnie tylko jakby w środku energia się kotłowala. Do tego oczywiście jakby nie moja głowa i lewa ręka jakby słabsza była .Wzięłam afobam jakoś zasnęłam ale w miedzy czasie obudziłam się i jakby to samo. Matko powiedzcie czy ktoś miał uczucie jakby od środka was coś próbowało rozniesc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malenstwo31, Tak, ja najbardziej to znam, niestety kolejna odsłona lęków. Ileż to wersji one posiadają...

ja coś takiego miałam po raz pierwszy żeby mnie to doprowadziło do braku snu. Dziś tez się średnio czuje a jutro taki dzień że brak emocji nie braknie.

Kilka postów wyżej ktoś pytał o terapię behawioralna. Ja ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć że bardzo mi pomogło. Ataki jak mam to teraz wiem ze to nerwica i wiem co jest przyczyną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kilka lat temu walczyłam z nerwicą lękową...najpierw psychiatra faszerował mnie jakimiś pigułami ale znajomi odradzili mi zażywanie ich ...Tak też zrobiłam wyrzuciłam wszystko co miałam....Bałam się wchodzić do autobusów,tramwajów,nie wspomnę o robieniu zakupów w nawet najmniejszym sklepie to był koszmar, nie mogłam usiedzieć w miejscu pociłam się denerwowałam. bałam się że sama sobie zrobię krzywdę, kąpiąc się bałam się że się położę i się utopię czy nawet depilując nogi zastanawiałam się czy zaraz nie podetnę sobie żył...spałam na materacu na podłodze bo bałam się spać na łóżku, nie wspomnę o wychodzeniu na balkon a mieszkałam na 9 piętrze, w nocy jedyną rzeczą jaka mi pomagała był sex z moim partnerem, szybko potem zasypiałam starając się myśleć o przyjemnym momencie nie o tym z czym się borykam...postanowiłam z tym wszystkim zawalczyć sama bez piguł i psychiatry który wydawał mi się bardziej stuknięty ode mnie....Zaczęłam wbrew sobie jeździć komunikacją, chodzić do supermarketów kiedy robiło mi się duszno, i czułam że zaraz zwariuję powtarzałam sobie że muszę wytrzymać muszę sobie z tym poradzić, jestem silna,słuchałam polskiej muzyki wsłuchując się w słowa myśląc nad ich sensem, czytałam książki skupiałam się na wszystkim innym niż na moich lękach.I Pokonałam je trwało to bardzo długo ale teraz jeżdżę komunikacja, chodzę na zakupy wszystko robię jak kiedyś...Jedyne co mi zostało to lęk wysokości aczkolwiek nad nim też zaczęłam pracować..wczoraj wsiadłam z córką do karuzeli która kręciła się dość wysoko i dałam rade powtarzałam sobie że muszę dla siebie i dla córki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja od 2 dni sam w domu. Łapie wieczorami uczucie przygnębienia. Znowu wraca strach, głupie myśli, wrażenie, że ten świat jest nieprawdziwy, lęk przed demonami . Jak zwykle moje napady lęku i doły depresyjne mają odcień psychotyczny. Nie mogę się doczekać aż w końcu ta się wenlafaksyna rozkręci...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×