Skocz do zawartości
Nerwica.com

vikingowaM

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia vikingowaM

  1. Kilka lat temu walczyłam z nerwicą lękową...najpierw psychiatra faszerował mnie jakimiś pigułami ale znajomi odradzili mi zażywanie ich ...Tak też zrobiłam wyrzuciłam wszystko co miałam....Bałam się wchodzić do autobusów,tramwajów,nie wspomnę o robieniu zakupów w nawet najmniejszym sklepie to był koszmar, nie mogłam usiedzieć w miejscu pociłam się denerwowałam. bałam się że sama sobie zrobię krzywdę, kąpiąc się bałam się że się położę i się utopię czy nawet depilując nogi zastanawiałam się czy zaraz nie podetnę sobie żył...spałam na materacu na podłodze bo bałam się spać na łóżku, nie wspomnę o wychodzeniu na balkon a mieszkałam na 9 piętrze, w nocy jedyną rzeczą jaka mi pomagała był sex z moim partnerem, szybko potem zasypiałam starając się myśleć o przyjemnym momencie nie o tym z czym się borykam...postanowiłam z tym wszystkim zawalczyć sama bez piguł i psychiatry który wydawał mi się bardziej stuknięty ode mnie....Zaczęłam wbrew sobie jeździć komunikacją, chodzić do supermarketów kiedy robiło mi się duszno, i czułam że zaraz zwariuję powtarzałam sobie że muszę wytrzymać muszę sobie z tym poradzić, jestem silna,słuchałam polskiej muzyki wsłuchując się w słowa myśląc nad ich sensem, czytałam książki skupiałam się na wszystkim innym niż na moich lękach.I Pokonałam je trwało to bardzo długo ale teraz jeżdżę komunikacja, chodzę na zakupy wszystko robię jak kiedyś...Jedyne co mi zostało to lęk wysokości aczkolwiek nad nim też zaczęłam pracować..wczoraj wsiadłam z córką do karuzeli która kręciła się dość wysoko i dałam rade powtarzałam sobie że muszę dla siebie i dla córki...
  2. A mi radość sprawiła moja córeczka która wręczyła mi śliczny rysunek NA DZIEŃ MAMY :-)
  3. Jest tego tyle że nie wiem od czego zacząć, dlatego myślę że opisanie wszystkiego od początku będzie najlepszym rozwiązaniem....Z dzieciństwa jedyne co pamiętam to mały ciasny dom , a w nim 6 osób. W tym 3 alkoholików..i własnie tu się wszystko zaczyna, zamiast bawić się, szaleć jako dziecko ja mam w głowie obraz wiecznych awantur, widok pijanego codziennie ojca , zdenerwowanej matki martwiącej się o to by ojciec się nie powiesił jak kilkakrotnie zapowiadał. My (ja i siostra) z matka chodziłyśmy po barach szukałyśmy ojca jak długo nie wracał...i tak przeminęło moje dzieciństwo w wieku 9 lat przeprowadziliśmy się do babci(matki ojca) dom większy wszystko super ale kolejny problem dziadek-alkoholik ;-) Nie wiem dlaczego ale obrał sobie mnie za punkt nienawiści...co dzień byłam dla niego kurwą, szmatą, szelmą, śmieciem....przeszkadzało mu nawet to że chodzę po domu, kąpię się(potrafił wybić mi szybę w drzwiach tylko dlatego że się kapałam) kilka razy mnie uderzył....matka zajęta pracą , ojciec bez zmian wiecznie pijany nie zwracali uwagi na to co się dzieję matka kazała być grzeczną w stosunku do dziadka bo przecież dał nam dom.....ale jak można kogoś tak poniżać,szmacić w dodatku dziecko...Bardzo cierpiałam wewnątrz, morze wylanych łez. Po jakimś czasie cierpliwości zaczęłam pyskować dziadkowi przy każdym jego wyzywaniu mnie.I zaczęło się ze strony matki kolejne poniżanie że jak ja mogę tak do starszej osoby mówić itd.itd zamiast wstawić się za mną ona gnębiła mnie z drugiej strony razem z dziadkiem i ojcem po prostu zadeptali moje uczucia, moją psychikę.....Siostra zawsze była idealna a ja byłam tą zła szmatą. Czarną owcą. I tak było dokąd nie skończyłam 18 lat.Postanowiłam iść do pracy by zarobić pieniądze i wyprowadzić się przy okazji poznałam faceta J.który mnie wspierał,ale mieszkał za granicą, byliśmy razem rok po czym poinformował mnie tzn jego kochanica że mnie zdradzał cały czas... poznałam kolejnego faceta...Ł...postanowiłam się w końcu wyprowadzić z domu wariatów bo tam nadal zmian nie było..kłótnie,alkohol, ja czarna owca już dla wszystkich łącznie z rodzicami... Zamieszkałam z ..Ł.. pracowałam olałam szkołę..Byłam w końcu szczęśliwa że mam spokój nikt mnie nie wyzywa, dla nikogo nie jestem szmata....Matka zrozumiała chyba że przez to co było w domu odwróciłam się od nich....jeździłam tam raz na jakiś czas, było normalnie nikomu już nie przeszkadzało moje towarzystwo a powiem nawet że moje relacje z matką były lepsze niż do tej pory...w tym czasie dziadek zmarł.......Z Ł byłam ok 2 lat zostawiłam go ponieważ nie miałam zamiaru go ciągle utrzymywać a co znalazł pracę to ją olał...więc ja olałam jego....chciałam normalnego domu, rodziny jakiej nie miałam ale z jego zapędem do obowiązków było kiepsko...Po jakimś czasie poznałam kolesia S. wiem też że ta zmiana partnerów jest wynikiem tego że marzyłam o rodzinie jakiej nie miałam dążyłam do tego by ją stworzyć i szukałam potencjalnego męża, ojca moich dzieci...wydawało mi się że S. Własnie taki jest po pół roku zdecydowaliśmy się na dziecko...udało się. Zaszłam w ciążę. Po czym informując S. oznajmił że to nie jego dziecko ;-) , odeszłam od niego,chciał zrobić mi krzywdę bym poroniła,odgrażał się,mówił że zabije mnie i dziecko... długo ukrywałam ciążę przed matką miałam zamiar ją usunąć ale moje sumienie mi nie pozwoliło....postanowiłam powiedzieć matce ...wróciłam do domu...dziadka nie było już więc w końcu było normalnie poza ojcem który ciągle pił....Zakochałam się w facecie który pokochał mnie w ciąży, cieszył się jakby to miało być jego dziecko.Nazwę go D. byliśmy ze sobą 8miesięcy zostawił mnie kilka tyg przed porodem, przeżyłam kolejne rozczarowanie, zostawił mnie dla innej......w końcu urodziłam córkę..matka pomagała...ale co jakiś czas pojawiały się teksty że jak można tak żyć że zmieniałam facetów jak rękawiczki..że mam dziecko że najpierw ucieka,m z domu a teraz wracam...itp. nie rozumiała chyba tego wszystkiego, tego co ja czułam..zawsze chciałam mieć matkę która będzie mnie wspierać , z którą będę mogła o wszystkim porozmawiać a nie taką która jeszcze dowali swoimi tekstami że żyć się odechciewa.... Córka ma już 6 lat.jej ojciec się nią nie interesuje...a ja poznałam 2 lata temu mężczyznę z którym jestem, jestem szczęśliwa i mój problem tkwi właśnie w tym że mimo tego że jestem najszczęśliwsza pod słońcem, mam rodzinę o której marzyłam, odpowiedzialnego faceta, który kocha mnie i moje dziecko ja nie potrafię się z tego cieszyć, nie potrafię tego docenić ...ciągle podejrzewam że On mnie zdradza choć przebywamy razem ze sobą całe dnie (razem pracujemy) jeździ tylko na treningi raz na kilka dni a mimo tego ja ciągle w Niego wątpię wiedząc że nic złego nie robi....biorąc telefon do ręki potrafię Go za każdym razem męczyć z kim pisze o czym pisze itd. Mam w sobie ogromny lęk, przed tym że mógłby mnie zranić mimo tego że jesteśmy ze sobą już 2 lata ciągle się boję.Kilka razy się pokłóciliśmy własnie z mojego powodu chodzę przygnębiona, mam wahania nastrojów, raz jestem wesoła a zaraz się czepiam jego nie wiadomo o co jakbym obwiniała Go za całe moje życie a przecież On dał mi dom, spokój radość, miłość. Dlaczego tak się dzieje..dlaczego Go tak ranię ?Nie potrafię się czasami opanować przed wybuchami złości.Nie chcę Go stracić a wiem że przez takie moje emocjonalne jazdy On mnie zostawi...Sama nie mogę ze sobą wytrzymać chcę w końcu cieszyć się z życia chcę normalnie funkcjonować ale jak????Jak pokonać ten strach jak docenić to co mam???
  4. vikingowaM

    Witam wszystkich

    Zajrzałam tutaj z ciekawości być może tutaj znajde rady na męczące mnie problemy . Kiedyś byłam bardzo szczęśliwą, wesołą osobą cieszącą się ze wszystkiego co mam....kilka sytuacji sprawilo że to się zmieniło.,..chcę odzyskać radość z życia....o tym w innym poście ...witam jeszcze raz i liczę na Waszą pomoc
×