Skocz do zawartości
Nerwica.com

Książki, książki..i książeczki.


meskalina

Rekomendowane odpowiedzi

Umysł na siłowni. Co nam daje czytanie książek?

 

link_j7TkP2JcAG1EP9KSeaB4sITDwkbNshtw,w300h223.jpg

 

Badania naukowe wskazują, że czytając, dosłownie ćwiczymy nasz mózg, niemal jak mięśnie na siłowni!

 

Okazuje się, że nie bez powodu w starożytnej bibliotece aleksandryjskiej widniały słowa „Książki to lekarstwo dla umysłu”. Rację można też przyznać Wisławie Szym­borskiej, mawiającej, że „czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludz­kość wymyśliła”. Od pierwszych dni naszego życia czytanie (nam, a później – przez nas) daje nam w zasadzie same korzyści. Przyjrzyjmy się im się uważniej i zastanówmy się, czym tak naprawdę jest czytanie i jak odbywa się z perspektywy naszych struktur mózgowych?

 

 

Mózgowa ekwilibrystyka

 

Dla naszych mózgów czytanie jest prawdziwym wyzwaniem. Nie, nie mamy w nich nigdzie żadnego „ośrodka czytania”, który wyróżniałby nas z grona pozosta­łych, niepiśmiennych zwierząt. W naszych czaszkach nie ma żadnej struktury, która odpowiadałaby wyłącznie za czytanie i którą moglibyśmy sobie ćwiczyć, połykając kolejne tomy. M. Spitzer, niemiecki psychiatra i neurobiolog, podobnie jak wielu innych ludzi nauki, twierdzi wręcz, że dla naszego mózgu czytanie jest czynnością… nienaturalną.

 

W swojej (skądinąd godnej polecenia) książce „Jak uczy się mózg” (2012), Spitzer posługuje się obrazową analogią, pisząc następująco: „Nasz mózg nie jest stwo­rzony do czytania. Powstawał długo przed wynalezieniem pisma i na skutek warunków życiowych, które z dzisiejszymi niewiele miały wspólnego. Na pewno tych czasów nie charakteryzowała jedna rzecz: wszechogarniające pismo. Ktoś, kto czyta, maltretuje więc najpierw swój układ percepcyjny, wykonując czynność niedostosowaną do naszego gatunku, tak jak glazurnik maltretuje swoje kolana, czołgając się po łazienkach, albo ktoś, kto gra w tenisa, maltretuje swoje łokcie, każąc im przyjmować więcej ciężaru, niż są w stanie wytrzymać. Jeszcze raz, ina­czej formułując: mózg ma się do czytania jak traktor do wyścigu formuły 1, gdy na przygotowanie do startu dostaniemy dwie godziny” (s. 177).

 

OK, ale czy to znaczy, że powinniśmy zaprzestać czytania? Spotykamy czasem osoby, które twierdzą, że czegoś robić nie należy, bo to jest „wbrew naturze”. Wygląda na to, że jeśli chcą być konsekwentne, powinny natychmiast przestać czy­tać! Wierzę nawet, że niemało z nich tak właśnie postąpiło, choć zapewne z innych pobudek. Ale dość dygresji – wróćmy do kwestii, czy czytać należy, czy nie.

 

Należy, rzecz jasna! Człowiek zdołał wyewoluować w istotę myślącą (mimo rozma­itych mankamentów tego myślenia) właśnie dlatego, że nieustannie próbował wykraczać poza swoje dotychczasowe możliwości. Nasza współczesna wiedza neu­rologiczna pozwala z całym przekonaniem stwierdzić, że stymulowanie mózgu do pracy pobudza jego rozwój –nie tylko w perspektywie ewolucji gatunkowej, ale też w ciągu naszego życia. Zawdzięczamy to tzw. neuroplastyczności, czyli zdolności mózgu do rozwoju i przekształceń. Kiedyś uważano, że człowiek przychodzi na świat z „gotowym” mózgiem i jeśli coś się w nim zmienia, to najwyżej to, że komórki nerwowe obumierają i jest ich coraz mniej. Dziś (i to od stosunkowo nie­dawna) wiemy, że przez całe nasze życie mogą tworzyć się w naszych mózgach nowe komórki nerwowe, a także, co bardzo ważne, nowe połączenia neuronalne, które zmieniają te komórki we współpracujące „sieci”. Tego i wielu innych odkryć dokonano w ostatniej dekadzie XX wieku, która była przełomowa dla neuronauk i z tego powodu została okrzyknięta „dekadą mózgu”.

 

Elastyczność mózgu

 

Neuroplastyczność polega na zachodzących w mózgu trwałych zmianach właści­wości komórek nerwowych zachodzących pod wpływem bodźców zewnętrznych, płynących ze środowiska (Kossut, 2012). Ta zdolność naszego mózgu pozwala mu na adaptację, zmienność i samo naprawę (w pewnym zakresie) w razie uszkodzeń; pozwala nam uczyć się i tworzyć zapisy pamięciowe – czyli gromadzić wspomnie­nia. Mózg ludzki nie jest tu zresztą wcale wyjątkiem, bo zdolność tę zaobserwo­wano w całym świecie zwierzęcym już od poziomu robaków płaskich. Patrząc z tej perspektywy, wyraźnie można zauważyć, że mózgi każdej i każdego z nas są wyjąt­kowe, unikatowe właśnie dlatego, że przez całe nasze życie dopasowują się do zewnętrznych warunków i okoliczności – w tym sensie są kształtowane przez nasze życiowe doświadczenia.

 

Technicznie rzecz biorąc, czytanie jest więc dla naszych mózgów piekielnie trudną sztuką. Dziś już tego tak nie odczuwamy, spróbujmy jednak przypomnieć sobie czasy żmudnej nauki czytania w dzieciństwie, trudu poznawania liter, skła­dania ich w sylaby i układania sylab w słowa. Człowiek potrzebuje czasu liczonego w latach i codziennych ćwiczeń (i to w okresie swoich największych zdolności uczenia się, czyli w dzieciństwie!), by w miarę biegle opanować tę umiejętność. Później, by się ona nie osłabiła, musi nadal ćwiczyć (praktykując choćby weeken­dową lekturę dla przyjemności czy przeglądając gazetę). To, że zdołaliśmy opano­wać zdolność czytania na tak biegłym poziomie, jest właśnie przykładem ogrom­nej elastyczności mózgu, który potrafi przystosować się nawet do czynności, do których nie jest naturalnie stworzony (jak czytanie czy prowadzenie samochodu).

 

Elastyczność mózgu polega – w dużym uproszczeniu – na tym, że te jego części i struktury, które są częściej używane, są „ćwiczone”, w efekcie czego tworzy się w nich więcej połączeń nerwowych między komórkami a nawet samych komórek(a te połączenia, których przestajemy używać, zanikają). W ten sposób następuje rozwój tych struktur. Połączenia nerwowe wzmacniają się za każdym razem, kiedy się je aktywuje. Dlatego np. łatwiej nam przypomnieć sobie coś, co często sobie przypominamy, a to, do czego nie wracamy, ulega zapomnieniu – bo zanika połą­czenie nerwowe skierowane do tych wspomnień. Kiedy jednak wracamy do cze­goś, czego kiedyś się uczyliśmy, a co zapomnieliśmy, przypominamy to sobie dużo szybciej (bo ten ślad pamięciowy wciąż tam jest, tylko prowadzi do niego bardzo słabe połączenie), niż gdybyśmy mieli się tego uczyć od początku. Dotyczy to rów­nież umiejętności (nie tylko wiedzy deklaratywnej) – im częściej ćwiczymy grę na fortepianie, tym lepiej nam idzie, a kiedy przestajemy ćwiczyć, umiejętność stop­niowo ulega zapominaniu, osłabiają się odpowiedzialne za nią połączenia neuro­nalne. Kiedy więc czytamy, ćwiczymy się w tym i jesteśmy coraz lepsi w czytaniu. Okazuje się jednak – i to jest niezwykłe odkrycie – że czytając, ćwiczymy nie tylko samo czytanie, ale też wiele innych umiejętności!

 

Podglądanie mózgu

 

2012 rok przyniósł fascynujące wyniki badań pewnego zespołu z Uniwersytetu Stanforda (Goldman, 2012). Zespół ten postanowił wykorzystać (za pomocą tzw. funkcjonalnego rezonansu magnetycznego, w skrócie fMRI)możliwość „podgląda­nia” mózgów osób zajętych czytaniem „Mansfield Park”–znanej powieści Jane Austen, XVIII-wiecznej brytyjskiej pisarki. W ten sposób odkryto niezwykłą rzecz – otóż lektura powieści aktywizuje dokładnie te rejony w naszych mózgach, które byłyby aktywne w sytuacji, w której sami przeżywalibyśmy przygody będące udzia­łem opisywanego bohatera czy bohaterki.

 

Jest to możliwe za sprawą istniejących w naszych mózgach tzw. neuronów lustrza­nych (Bauer, 2015) – one również nie są charakterystyczne tylko dla ludzi, bo odkryto je też w świecie zwierząt, np. u małp czy psów. Neurony lustrzane pozwa­lają nam naśladować cudze zachowanie (to dzięki nim małe dzieci chcą naślado­wać rodziców i w ten sposób uczą się wszystkiego), ale też zrozumieć czyjeś uczu­cia, emocje, motywy, myśli i pragnienia. Neurony lustrzane pozwalają nam współ­odczuwać, są kluczowe dla zdolności empatii i intuicji. A mechanizm empatii dosłownie polega na tym, że w naszym mózgu (za sprawą neuronów lustrzanych) aktywizują się te same struktury, które aktywizują się u osoby, którą obserwujemy w danej sytuacji, np. kiedy płacze lub się boi. W jednym z eksperymentów z udzia­łem makaków (to takie sympatyczne nieduże małpki), wykazano, że te same struk­tury mózgu (m.in. ośrodki ruchu i przyjemności) aktywowały się u tych osobni­ków, które sięgały po orzech z zamiarem jego zjedzenia, jak i u tych, które tylko patrzyły na inne małpki sięgające po orzech! Jak widać nie ogranicza się to tylko do odzwierciedlania uczuć, ale również ruchu – kiedy widzimy osobę sięgającą po orzech (lub np. idącą z wyraźnym bólem w niewygodnych butach), aktywizują się nam też ośrodki ruchu, a w drugim przypadku dodatkowo bólu, co może powo­dować w nas wrażenie „czuję, jak tę osobę to boli”. Te same neurony lustrzane pozwalają nam współodczuwać z bohaterkami i bohaterami powieści czy posta­ciami historycznymi, o których życiu czytamy.

 

Wracając do „Mansfield Park” – z badania wynikło wręcz, że lektura powieści pobudza nasz mózg do tego stopnia, jakbyśmy dosłownie wskoczyli w fabułę i zaczęli zupełnie fizycznie jej doświadczać. Jak się okazuje, tego typu zdolność aktywizowania naszych mózgów mają w zasadzie wszystkie historie (powieści, opowiadania), z zwłaszcza te charakteryzujące się wartką, wciągającą akcją. Wyka­zano to znów dzięki zastosowaniu fMRI, a dokonał tego zespół badawczy z Emory University w Atlancie w USA (Woźniak, 2014). W tym badaniu dwunastu ochotni­ków przez kolejnych dziewięć dni wieczorem czytało jeden rozdział (ok. 30 stron) książki „Pompeja” – wciągającego thrillera autorstwa brytyjskiego powieściopisa­rza Roberta Harrisa. Następnie następnego ranka oglądano ich mózgi za pomocą fMRI. Zaobserwowano dzięki temu podwyższony poziom aktywności kory skronio­wej lewej półkuli – części mózgu odpowiadającej za rozumienie i przetwarzanie komunikatów językowych.

 

Co w tym niezwykłego? Otóż identyczne pobudzenie tych struktur obserwuje się również u osób aktywnie czytających w momencie czytania. Choć sami badani zaprzestali już czytania, po dwunastu godzinach ich mózgi wciąż przetwarzały przeczytaną historię, jakby „opowiadając ją sobie”. Aktywna była przy tym również kora ruchowa odpowiadająca m.in. za doznania dotykowe. Badacze stwierdzili, że ten stan pobudzenia może utrzymywać się nawet 5 dni po zakończeniu lektury! A utrzymuje się tym dłużej, im bardziej wciągająca i oddziałująca na nas była histo­ria opisana w książce. Lektura w trakcie i po niej działała dla naszych mózgów jak symulator rzeczywistości, a nasz mózg reaguje na tę rzeczywistość jak na praw­dziwą. Najwyraźniej rację miał Umberto Eco, mówiąc, że „kto czyta książki, żyje podwójnie”, a nawet i George R.R. Martin, który napisał w „Tańcu ze smokami”, że „czytelnik może żyć życiem tysiąca ludzi, zanim umrze.(…)Człowiek, który nie czyta, ma tylko jedno życie”.

 

Są też i dobre wieści dla miłośniczek i miłośników poezji czy też poetyckiej prozy – w innych badaniach wykazano, że również metafory i treści nieoczywiste (tych w poezji nie brak) działają pobudzająco na nasz mózg, w tym na rejony odpowie­dzialne nie tylko za funkcje poznawcze, ale też za przetwarzanie zmysłowe: słu­chowe, wzrokowe, dotykowe.

 

Wyniki tych badań są ważnym głosem w dyskusji o tym, czy warto czytać „popu­larne” czy „niewiele wnoszące” powieści. Okazuje się, że jak najbardziej tak – z punktu widzenia pobudzania struktur mózgowych działają one na nas bardzo dobrze. Należy jednak pamiętać, że nie jest to jedyny istotny punkt widzenia – z lektury może bowiem płynąć wiele innych korzyści, których takie książki nie zawsze nam zapewniają. Najlepiej więc czytać książki różnorodne, na zmianę „mądre” woluminy, popularne powieści z wartką akcją (nawet tak pogardzane przez niektórych romanse!) czy poezję.

 

Nasz mózg a e-książka

 

Już dość dawno zauważyłam, że nie przepadam za lekturą e-booków. O ile jeszcze mogę w ten sposób czytać powieść, to już uczenie się z e-książki całkowicie mi nie odpowiada. Okazuje się (to miła świadomość), że mój brak entuzjazmu znajduje pewne uzasadnienie w wynikach badań.

 

Otóż wygląda na to, że podczas korzystania z tekstów pisanych w formie elektro­nicznej (w tym e-booków) nasz mózg pracuje nieco inaczej (Dzieliński, 2014). Z badań neurologicznych wynika, że kiedy patrzymy na ekran, to nawet jeśli jest tam treść książki, nasz mózg nie czyta płynnie, ale „skacze” po całej stronie, nie mogąc się „uspokoić”. Zachowuje się tak samo, jak wówczas, kiedy przeglądamy strony internetowe czy feeda na Facebooku. Książki tradycyjne czytamy liniowo, elektroniczne – nieliniowo. Oczywiście nie uświadamiamy sobie tej różnicy, bo procesy te przebiegają w sposób automatyczny i nieuświadomiony. Przekłada się to niestety jednak na skuteczność przyswajania treści. Po prostu to, co przeczy­tamy z czytnika, słabiej zapamiętujemy (np. gorzej przypominamy sobie kolejność opisanych wydarzeń w porównaniu z czytaniem książki papierowej). E-czytanie jest „płytkie”, pochodzące z niego treści są płycej, bardziej powierzchownie prze­twarzane przez mózg, a to może prowadzić na dłuższą metę nawet do zatracenia umiejętności „głębokiego” przetwarzania i czytania ze zrozumieniem. Jeśli więc czytać e-booki, to raczej tylko dla rozrywki i nie wyłącznie w tej formie, uczyć się zaś lepiej jest metodą czytania „tradycyjnego”.

 

Czytanie a pamięć, koncentracja i stres

 

Ze względu na neuroplastyczność mózgu i fakt, że czytanie prowadzi do tworze­nia się nowych połączeń neuronalnych, a także ćwiczy hipokamp (strukturę mózgu odpowiedzialną za zapamiętywanie przyswojonych treści), czytanie ksią­żek i innych tekstów pisanych usprawnia naszą pamięć. W mózgu zachodzi rów­nież mechanizm uczenia się polegający na tym, że nowo przyswojone treści są integrowane z tymi, które już wcześniej przyswoiliśmy, a które się z nimi w jakiś sposób wiążą. Np. kiedy czytamy o konkretnej rasie kota, jej cechach i zwyczajach, nie tylko zapamiętujemy nowe informacje (dotyczące tej rasy), ale również aktywi­zujemy (a więc przypominamy i tym samym wzmacniamy połączenia neuronalne) sobie naszą dotychczasową wiedzę o kotach – zarówno ogólną, która będzie bazą dla nowych, szczegółowych treści, jak i szczegółową (np. dotyczącą innej znanej nam już rasy, do której porównujemy w myślach tę nowopoznaną). W ten sposób przyswajanie nowych informacji pozwala nam utrwalać dotychczasową wiedzę. Dodatkowo, ponieważ czytanie wymaga od nasdużego zaangażowania (i fizycznie, w związku z koniecznością trzymania książki i śledzenia wzrokiem tekstu, i psy­chiczne – poprzez angażowanie naszych emocji, wyobraźni i pamięci), zwiększa ono naszą zdolność do skupienia uwagi (a więc poprawia koncentrację) i to nie tylko podczas czytania, ale też wykonywania wszelkich innych czynności. Jeśli więc macie pracę wymagającą skupienia i precyzji, tym bardziej powinniście czy­tać!

 

Jednak korzystny wpływ czytania na pamięć na tym się nie kończy. Zespół badaw­czy pod kierownictwem dr. RobertaFreidlanda wykazał, że czytanie (jako czyn­ność w wysokim stopniu aktywizująca pracę naszego mózgu), podobnie jak np. gra w szachy, może w znacznym stopniu chronić nas przed zapadaniem na chorobę Alzheimera (warto tu zaznaczyć, że badaczki i badacze są przekonani, że zapadal­ność na tę chorobę tylko w minimalnym stopniu wiąże się z czynnikami genetycz­nymi, a w bardzo dużym – z naszym stylem życia i wpływem środowiska, działania profilaktyczne mają więc ogromny sens). Ze wspomnianego badania wynikło, że ryzyko zachorowania na chorobę Alzheimera jest 2,5 razy mniejsze u tych osób, które regularnie czytają.

 

Udowodniono wreszcie, że czytanie, zwłaszcza beletrystyki (fikcji), w dużym stop­niu pomaga nam radzić sobie ze stresem. W momencie, kiedy po stresującym dniu przenosimy się do fikcyjnych światów choćby tylko na 6 minut, poziom stresu może się nam zmniejszyć nawet o 68% (dla porównania – słuchanie muzyki zmniejsza go o ok. 61%, a spacer o 42%). Udowodnił to w badaniu w 2009 roku zespół badawczy z Uniwersytetu Sussex pod kierunkiem dr. Davida Lewisa. Jego zdaniem to właśnie to, że czytając, „przenosimy się” do innych światów, pozwala nam dosłownie oderwać się od stresującej rzeczywistości i wyciszyć. To bardzo ważne, bo skuteczne przeciwdziałanie stresowi jest niezwykle korzystne nie tylko dla naszego samopoczucia, ale również dla zdrowia.

 

Czytanie a rozwój społeczny

 

W Internecie krążą popularne memy z hasłami typu „Przez książki jestem aspołeczna/-ny. Mam poczucie honoru, zdrowy rozsądek, własne zdanie i umiem być sobą”. Z naukowego punktu widzenia należy go jednak traktować ze sporym przymrużeniem oka – i to na wielu poziomach.

 

Zacznijmy od tego, że „poczucie honoru” (czymkolwiek ono jest; ja preferuję jed­nak „poczucie humoru”), „zdrowy rozsądek” (to zabawne – każdy twierdzi, że go ma), posiadanie własnego zdania i umiejętność „bycia sobą” nie są bynajmniej rów­noznaczne z aspołecznością, ani nawet jej nie sugerują. To zwykłe, „zdrowe” cechy czy przymioty, które każdy i każda z nas ma w jakimś natężeniu. „Osoba aspołeczna to taka, która wycofała się z życia społecznego”, podaje „Słownik Psy­chologii” A. Rebera (s. 60) a aspołeczność to niebranie pod uwagę kwestii społecz­nych (np. wartości, zwyczajów) ani społeczeństwa (ale już nie postępowanie mu wbrew – to jest zarezerwowane dla pojęcia antyspołeczności). Jako aspołeczność można też rozumieć „pozbawienie wrażliwości na zwyczaje panujące w danym społeczeństwie”, to jednak już bliższe jest antyspołeczności, ponieważ zakłada się, że taki brak wrażliwości może mieć efekty szkodliwe dla otoczenia (brak zahamo­wań w naszym zachowaniu). Wreszcie terminu „aspołeczny” używa się czasem wobec osób słabo uspołecznionych, mających braki w tzw. socjalizacji (czyli w pro­cesie, który od początku naszego życia, poprzez nasze obcowanie z ludźmi, przy­stosowuje nas do życia wśród innych).

 

Co jednak najważniejsze w tym kontekście – specjalistki i specjaliści są zgodni, że czytanie książek raczej wspomaga nasz rozwój społeczny, niż w nim przeszkadza. Dzięki książkom możemy poznawać zasady działania psychiki i umysłu innych (poprzez poznawanie uczuć, myśli i działań bohaterek i bohaterów) oraz rozwijać empatię, wczuwając się w sytuację postaci i starając się zrozumieć a nawet przewi­dzieć ich zachowania. W efekcie osoby czytające – zwłaszcza fikcję – mogą być nawet bardziej empatyczne i lepiej rozumieć ludzi, niż osoby, które nie czytają lub czytają bardzo mało.

 

Jest to ważne w kontekście naszego rozwoju od najmłodszych lat – powieści i opo­wiadania pomagają nam w nazywaniu i rozumieniu emocji a także uświadamiają samo ich istnienie oraz znaczenie w życiu człowieka. Lektura książek dostarcza też cennych inspiracji zwłaszcza dla dopiero rozwijających się dzieci i młodzieży, m. in. poprzez przedstawianie wzorców osobowych czy też pokazywania, jak można rozwiązywać konflikty i trudności w swoim życiu.

 

Ale uwaga: jednego książki nas nie nauczą – realnych umiejętności społecznych, zachowywania się w bezpośrednim kontakcie z człowiekiem, komunikacji z nim, ale też np. reagowania na zmiany w jego zachowaniu czy mimicznej ekspresji. Tego nie da się nauczyć bez ćwiczeń, dlatego kochane Mole Książkowe, jeśli chce­cie być dobre w komunikacji, dyskusji, asertywności, współpracy czy rozwiązywa­niu konfliktów – musicie czasem wyjść do ludzi i poćwiczyć „na żywo”… Pamiętaj­cie jednak, że dzięki czytaniu macie ku temu wielkie predyspozycje!

 

Rozwój umiejętności językowych i rozumienia świata

 

To, że czytana (i słuchana) literatura znacząco zwiększa nasze zasoby językowe i podnosi kompetencje lingwistyczne, wydaje się oczywiste, trudno to jednak pominąć. Zwłaszcza u najmłodszych czytanie rymowanek (wierszyków) ułatwia uczenie się języka (m.in. uchwycenie rytmu, melodii i akcentu oraz różnicowanie brzmienie sylab) oraz przeciwdziała dysleksji. Jeśli więc kiedykolwiek zadawali­ście sobie pytanie „po co dzieciom wierszyki?” – to właśnie po to. Oczywiste jest też, że czytanie książek ułatwia nabywanie kompetencji związanych z prawidłową gramatyką i ortografią.

 

To, co już jednak jest oczywiste mniej, to fakt, że nasze bogate zasoby lingwi­styczne (w tym kwieciste słownictwo) nie stanowią tylko „sztuki dla sztuki”, ale też mają ogromne znaczenie praktyczne – umożliwiają nam bowiem lepsze zrozu­mienie rzeczywistości. Dzieje się tak, ponieważ uwewnętrznienie słów sprzyja tworzeniu się w naszych umysłach bardziej złożonych i trafnych reprezentacji i schematów rozmaitych czynności, obiektów czy też obrazów. Wraz z rozwojem systemu pojęć, nasze rozumienie świata wchodzi więc na coraz wyższy poziom.

 

Dodatkowo bajki, baśnie i wszelkie inne historie, które pokazują związki przyczy­nowo-skutkowe między różnymi zdarzeniami czy czynnikami, ułatwiają nam (a zwłaszcza dzieciom) zrozumienie podobnych zależności obecnych w realnym życiu. Z kolei poznawanie klasyki (lektury szkolne!) umożliwia nam zrozumienie świata kulturowego i społecznego, który nas otacza, poznanie jego podstaw i ewo­lucji.

 

Nie można wreszcie pominąć ogromnego znaczenia czytania tzw. literatury faktu, książek i artykułów naukowych i popularnonaukowych (takich, jak choćby, nie­skromnie pisząc, niniejszy), które pozwalają nam na uczenie się bez bezpośred­niego doświadczenia, na czerpanie wiedzy z imponującego dorobku pracowitej i ciekawskiej ludzkości, na poznawanie faktów (z różnych dziedzin wiedzy) a także zależności między nimi.

 

Sprawność umysłowa, inteligencja i kreatywność

 

Wiele pisarek i pisarzy zaznacza, że aby pisać książki, trzeba dużo czytać. Jest w tym całe mnóstwo słuszności, bo czytanie książek to kopalnia inspiracji – nie tylko do pisania, czy szerzej: tworzenia, ale też w bardziej prozaicznych dziedzi­nach życia. Badaczki i badacze zagadnienia są dziś zgodni, że czytanie książek pozwala trenować bardzo wiele różnych zdolności umysłowych, m.in. porównywa­nie, ocenianie, wnioskowanie, planowanie i przewidywanie czy wspomnianą już koncentrację uwagi,znacząco rozwija wyobraźnię i kreatywność. Wspomniane wcześniej badania (oraz wiele innych) prowadzone z użyciem technik neuroobra­zowania (najczęściej przy zastosowaniu fMRI) dowodzą, że czytanie intensywnie ćwiczy i w efekcie rozwija jednocześnie bardzo wiele różnych obszarów mózgu, usprawniając tym samym jego ogólne funkcjonowanie. Dzieje się tak dlatego, że czytanie wymaga koordynacji wielu złożonych funkcji poznawczych, a każde ich uruchomienie jest „ćwiczeniem” dla mózgu.

 

Jak więc widać, lista powodów, dla których warto regularnie czytać, jest bardzo długa. Na jej czele dla wielu z nas znajduje się przyjemność (i często bywa ona argu­mentem całkowicie wystarczającym do sięgnięcia po lekturę), jednak dobrze jest mieć świadomość, że sprawiając sobie tę przyjemność, robimy jednocześnie coś bardzo cennego dla naszego mózgu, intelektu, życia społecznego a nawet zdro­wia. I to również wtedy, kiedy czytamy te mniej ambitne powieści! Kiedy więc następnym razem ktoś zarzuci Wam, że czytając popularną fantastykę, tracicie czas, wiecie co odpowiedzieć… Pamiętajcie tylko, że dla naszych mózgów najlep­szą i bardziej wszechstronną gimnastyką będzie różnorodność lektury –czytajcie więc to, co lubicie, ale eksperymentujcie też z gatunkami, po które sięgacie rzadko lub wcale. Na zmianę czytajcie fantastyczne powieści i literaturę faktu, się­gajcie też po książki naukowe i popularnonaukowe (zwłaszcza, jeśli nadal się kształcicie, ale nie tylko wtedy!). A od czasu do czasu wychodźcie do ludzi, choćby po to, by pogadać o przeczytanych książkach – to zrobi dobrze nawet zadeklarowanym introwertyczkom i introwertykom.

 

I pamiętajcie:

 

„Umysł (…) potrzebuje książek, podobnie jak miecz potrzebuje kamienia do ostrzenia, jeśli ma oczywiście zachować ostrość”.

– George R.R. Martin, “Gra o tron”

 

 

źródło:

http://niestatystyczny.pl/2017/02/02/umysl-na-silowni-co-nam-daje-czytanie-ksiazek/#.WKH_x6dcjtS

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytane:

 

Obejmująca osiem dekad – i jedno niezwykle trudne dojrzewanie – powieść Jeffreya Eugenidesa jest świetną, całkowicie wyjątkową baśnią o skrzyżowanych rodowodach, subtelnościach płci oraz głębokich, nieczystych ponagleniach pożądania. MIDDLESEX jest spełnieniem wielkiego talentu pisarza, uznanego przez Granta i The New Yorker za jednego z najlepszych amerykańskich powieściopisarzy.

 

middlesex-jeffrey-eugenides-niedopisanie-recenzja-ksiazki.jpg

 

 

Wojna się skończyła i szesnastoletnia Clary Fray wraca do Nowego Jorku, podekscytowana możliwościami, które się przed nią otwierają. Zaczyna szkolenie Nocnego Łowcy, żeby nauczyć się wykorzystywać swój wyjątkowy dar. Podziemni i Nocni Łowcy w końcu zawarli pokój i, co najważniejsze, Clary może w końcu nazywać Jace’a swoim chłopakiem. Jednakże wszystko ma swoją cenę. Ktoś zabija Nocnych Łowców i prowokuje w ten sposób napięcia między Podziemnymi i Nocnymi Łowcami, mogące doprowadzić do kolejnej krwawej wojny. Najlepszy przyjaciel Clary, Simon, nie może jej pomóc. Jego matka właśnie dowiedziała się, że syn jest wampirem, więc Simon musiał opuścić dom rodzinny. Okazuje się jednak, że wszyscy chcą mieć go po swojej stronie... ze względu na moc klątwy, która niszczy jego życie. I gotowi są zrobić wszystko, żeby dostać to, czego chcą. W dodatku, Simon umawia się równocześnie z dwiema pięknymi, niebezpiecznymi dziewczynami, i żadna nie wie o tej drugiej. Kiedy Jace zaczyna się odsuwać od Clary, niczego nie wyjaśniając, jest ona zmuszona dotrzeć do serca tajemnicy, która okaże się jej najgorszym koszmarem. Clary zapoczątkowuje ciąg strasznych wydarzeń, mogących pozbawić ją wszystkiego, co kocha. Nawet Jace’a. Miłość. Krew. Zdrada. Zemsta.

 

 

 

9788374803908.jpg

 

 

Jest to książka przygodowa i podróżnicza. Mądra, a jednocześnie pełna humoru. Sprawia, że czytelnik zaczyna się głośno śmiać. Jest to także album niezwykłych fotografii z wypraw w najdziksze rejony świata. Wojciech Cejrowski zabierze Państwa na wyprawę do ostatnich dzikich plemion.

 

 

gringo-wsrod-dzikich-plemion-b-iext8607096.jpg

 

 

 

C&S, Czytalam "Umysl na siłowni" oraz ""Bóg urojony" Obydwie ciekawe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W końcu przemęczona - zbyt rozwlekła jak dla mnie a jeszcze czeka druga część..

 

Inteligencja emocjonalna

Daniel Goleman

 

352x500.jpg?_ga=1.215511767.1955199071.1476997899

 

Moja ocena: 4- /6

 

Jubileuszowe wydanie światowego bestselleru Daniue Golemana "Inteligencji emocjonalnej" przynosi odpowiedź na nurtujące pytania, jak to się dzieje, że zdolni uczniowie stają się zaledwie przeciętnymi pracownikami, albo że osoby o wysokim ilorazie inteligencji nierzadko z trudem radzą sobie w życiu. Jeśli nawet pytanie to wydaje się banalne, to odpowiedź, którą dokumentują najnowsze badania naukowe, obala dotychczasowe poglądy na rol intelektu w odnoszeniu życiowego sukcesu życiowego. Zależy on bowiem w głównym stopniu od samoświadomości, czyli od kontrolowania wasnych emocji, zapału i wytrwałości w dążeniu do celu, a także od zdolności do empatii i umiejętności zachowań społecznych. Czyli - jak to określa autor - współczynnika inteligencji emocjonalnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kilka lat temu obejrzałem filmy pod tymi samymi tytułami, jak również amerykańską ekranizację tomu pierwszego - Dziewczyna z tatuażem i chociaż filmy podobały mi się, to co książka to książka. Polecam i film i książkę.

 

 

Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet Tom 1

Stieg Larsson

 

352x500.jpg?_ga=1.58750061.1955199071.1476997899

 

Moja ocena: 4+/6

 

Pewnego wrześniowego dnia w 1966 roku szesnastoletnia Harriet Vanger znika bez śladu. Prawie czterdzieści lat później Mikael Blomkvist - dziennikarz i wydawca magazynu "Millennium" otrzymuje nietypowe zlecenie od Henrika Vangera - magnata przemysłowego, stojącego na czele wielkiego koncernu. Ten prosi znajdującego się na zakręcie życiowym dziennikarza o napisanie kroniki rodzinnej Vangerów. Okazuje się, że spisywanie dziejów to tylko pretekst do próby rozwiązania skomplikowanej zagadki. Mikael Blomkvist, skazany za zniesławienie, rezygnuje z obowiązków zawodowych i podejmuje się niezwykłego zlecenia. Po pewnym czasie dołącza do niego Lisbeth Salander - młoda, intrygująca outsiderka i genialna researcherka. Wspólnie szybko wpadają na trop mrocznej i krwawej historii rodzinnej.

 

 

 

Dziewczyna, która igrała z ogniem Tom 2

Stieg Larsson

 

352x500.jpg?_ga=1.251821897.1955199071.1476997899

 

Moja ocena: 4+/6

 

W kolejnej, po "Mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet", części trylogii Millennium główną bohaterką jest Lisbeth Salander. Seria dramatycznych wypadków wywołuje u Lisbeth wspomnienia mrocznej przeszłości, z którą raz na zawsze postanawia się rozprawić.

 

Dwoje dziennikarzy, Dag i Mia, docierają do niezwykłych informacji na temat rozległej siatki przemycającej z Europy Wschodniej do Szwecji ludzi wykorzystywanych w branży seksualnej. Wiele zamieszanych w to osób piastuje odpowiedzialne funkcje w społeczeństwie.

 

 

 

 

Zamek z piasku, który runął Tom 3

Stieg Larsson

 

352x500.jpg?_ga=1.56145131.1955199071.1476997899

 

Moja ocena: 4+/6

 

Dwie ciężko ranne osoby zostają przywiezione do izby przyjęć szpitala Sahlgrenska w Goeteborgu. Jedną z nich jest Lisbeth Salander, poszukiwana listem gończym i podejrzana o podwójne morderstwo. Jest w ciężkim stanie, ma ranę postrzałową głowy, musi natychmiast być operowana. Druga osoba to Alexander Zalachenko, starszy mężczyzna, któremu Salander zadała cios siekierą.

 

Trzecia i ostatnia część trylogii milenijnej zaczyna się w miejscu, w którym skończyła się „Dziewczyna, która igrała z ogniem”. Lisbeth Salander przeżyła pogrzebanie żywcem, ale jej problemy wcale się jeszcze nie kończą. Zalachenko jest dawnym profesjonalnym zabójcą na usługach sowieckich służb specjalnych. Ponadto jest ojcem Salander, a jego syn próbuje teraz zabić dziewczynę. Potężne siły chcą uciszyć Lisbeth Salander raz na zawsze.

 

Równocześnie Mikael Blomkvist szpera w ukrytej przeszłości Lisbeth Salander i wkrótce trafia na ślad prawdy. Pisze demaskatorski reportaż, który ma oczyścić Lisbeth Salander i wstrząsnąć w posadach rządem, Säpo i całym krajem. Nareszcie Lisbeth Salander otrzymuje szansę, by rozprawić się ze swą przeszłością. Jest to także szansa, by sprawiedliwość – ta prawdziwa – mogła w końcu zwyciężyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po ekranizacji czas przyszedł na książkę.

 

Imię róży

Umberto Eco

 

352x500.jpg?_ga=1.13197303.1955199071.1476997899

 

Moja ocena 4/6

 

Listopad 1327 roku. Do znamienitego opactwa benedyktynów w północnych Włoszech przybywa uczony franciszkanin, Wilhelm z Baskerville, któremu towarzyszy uczeń i sekretarz, nowicjusz Adso z Melku. W klasztorze panuje ponury nastrój. Opat zwraca się do Wilhelma z prośbą o pomoc w rozwikłaniu zagadki tajemniczej śmierci jednego z mnichów. Sprawa jest nagląca, gdyż za kilka dni w opactwie ma się odbyć ważna debata teologiczna, w której wezmą udział dostojnicy kościelni, z wielkim inkwizytorem Bernardem Gui na czele. Tymczasem dochodzi do kolejnych morderstw. Przenikliwy Anglik orientuje się, że wyjaśnienia mrocznego sekretu należy szukać w klasztornej bibliotece. Bogaty księgozbiór, w którym nie brak dzieł uważanych za niebezpieczne, mieści się w salach tworzących labirynt. Intruz może tam łatwo zabłądzić, a nawet - jak krążą słuchy - postradać zmysły.

Powieść ukazała się po raz pierwszy w 1980 roku. Jej sukces czytelniczy był wielkim zaskoczeniem dla teoretyków i krytyków literatury. Dziś Imię róży zalicza się powszechnie do arcydzieł XX wieku.

 

Po trzydziestu latach autor przeczytał swoje debiutanckie dzieło i postanowił je poprawić. Nie zmienił oczywiście stylu ani fabuły, ale zapragnął nadać tokowi narracji nieco więcej lekkości. W posłowiu napisał również:

„Natrafiłem też na parę błędow, (…). W pewnym miejscu Adso mowi, że wystarczyło mu parę sekund, by sobie z czymś poradzić, ale w średniowieczu nie znano jeszcze takiej miary czasu jak sekunda.”

Znalezienie owych zmian wprowadzonych przez autora i poprawionych przez niego błędów – jakaż fascynująca przygoda dla miłośników twórczości Umberta Eco!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obłęd

Jerzy Krzysztoń

 

400442-352x500.jpg?_ga=1.21674875.1955199071.1476997899

 

Moja ocena:

Tom 1 - Tropiony i osaczony - 3/6

Tom 2 - Przywiązany do masztu - 2+/6

Tom 3 - Księżyc nad Epidaurem - 2+/6

 

Sugestywna i nie dająca się zapomnieć, na poły autobiograficzna powieść, której bohater cierpi na schizofrenię, ukazała się już po samobójczej śmierci autora i jest jego najlepszym dziełem. Krzysztoń pisał ją, lecząc się w szpitalu psychiatrycznym. "Sam obłęd jest destrukcją albo niewyjaśnioną grą lęków, rozpaczy, trwóg i udręk, chociaż w tej gehennie zdarzają się olśnienia. Iluminacje. Błyski tak nieprawdopodobne, jakby otwierała się przed człowiekiem tajemnica stworzenia! I on sam czuje się zaliczony do wielkich wtajemniczonych...". Ale "Obłęd" nie jest wyłącznie studium choroby psychicznej - to także zbiór gorzkich refleksji na temat współczesnego człowieka i świata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przygody dobrego wojaka Szwejka.

Jaroslav Hašek

 

375710-352x500.jpg?_ga=1.224032475.1955199071.1476997899

 

Moja ocena: 4-/6

 

Kiedy zamordowano arcyksięcia Ferdynanda, zmienił się porządek świata. Jednak nic nie jest w stanie wstrząsnąć Szwejkiem na tyle, by zechciał zmienić porządek, a właściwie bałagan swojego życia. Nie zmienił się. Nie miał na to czasu.

Od wydania kultowej powieści minęło już prawie całe stulecie i rzeczywiście nic się nie zmienia. Popularność niezbyt dobrego żołnierza nie słabnie. Jego absurdalne losy przetłumaczono dotąd na 55 języków, doczekały się licznych ekranizacji i adaptacji.

Na każdego znajdzie się paragraf. Głupota Szwejka wymyka się wszelkim kategoriom. Choć w tej głupocie jest metoda. Przed wami Szwejk. Idiota z urzędu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień tryfidów

John Wyndham

 

352x500.jpg?_ga=1.218807001.1955199071.1476997899

 

Moja ocena: 4/6

 

Piękny zielony blask rozjaśnia noc, kiedy deszcz odłamków komety przelatuje nad Ziemią. Wszyscy podziwiają świetlny fenomen. I wszyscy tracą wzrok. Ludzkość pogrąża się w mroku. Nieliczni, którzy widzą, stają się przewodnikami ociemniałych. I jedyną szansą na przetrwanie ludzi, bezbronnych wobec krwiożerczych roślin, które opanowują planetę ślepców...

 

 

Noc tryfidów

Simon Clark

 

352x500.jpg?_ga=1.47346791.1955199071.1476997899

 

Moja ocena 4-/6

 

Kontynuacja legendarnego "Dnia tryfidów" J. Wyndhama. Widać niestety, że temat podjął inny autor - charakterystyczna atmosfera przygodowego science fiction jest praktycznie nieobecna. Więcej akcji, mniej zaś interesujących opisów psychiki człowieka i natury świata po apokalipsie. Mimo jednak sypiącej się narracji i naiwnej fabuły warto przeczytać, choćby po to żeby na mocy porównania docenić prozę Wyndhama i dowiedzieć się, co działo się dalej w świecie opanowanym przez tryfidy. Simon Clark podejmuje temat trzydzieści lat od dnia, gdy krwiożercze rośliny opanowały Ziemię. Szanse ludzkich enklaw maleją jeszcze bardziej, gdy świat ogarniają niewytłumaczalne ciemności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Malarz cieni, Adieu i Trufle znam z Teatru Polskiego Radia czyli w fragmentach i mogę rzec, że są to ciekawe historie, tegoż księdza. Zapewne również po książki sięgnę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytane:

 

Anita prawie nie wychodzi z domu. Podgląda ludzi przez kamery miejskiego monitoringu. To jej okno na świat, które pozwala kontrolować wszystko i wszystkich. I zapomnieć o sypiącym się małżeństwie oraz dziecku, które bardzo chciałaby mieć.

Pewnego dnia znajduje w szafie sukienkę, której nie kupiła. Później szminkę, która jej nie pasuje. Potem wydarza się coś jeszcze…

Ktoś wie o niej wszystko. I powoli realizuje swój plan.

 

Thriller psychologiczny, którego nie będziesz mógł odłożyć. Takiej autorki jeszcze w Polsce nie było.

 

Bardzo dobrze mi się czytalo . Przeczytalam w dwa dni , wciagająca.

 

idealna-b-iext43911161.jpg

 

 

 

 

 

Psychoterapeutka Katarzyna Miller wraz z dziennikarką Tatianą Cichocką „rozbierają” znane wszystkim w naszej kulturze baśnie, tak by odnaleźć w nich treści i znaczenia aktualne dzisiaj. W losach Kopciuszka, Jasia i Małgosi, niezliczonych księżniczek i królewiczów zaklęte są tęsknoty, rozterki, problemy i radości ludzi młodych i starych. Pierwowzór tych rozmów stanowi cykl To nie bajka, drukowany na łamach "Zwierciadła". Wydanie książkowe jest obszerniejszą jego wersją

 

 

56bb19d403b36.jpg

 

 

 

 

Miłość pokazuje nam, kim chcemy być.

Wojna pokazuje, kim jesteśmy.

 

Światowy bestseller już w Polsce!

 

Dwie siostry, Isabelle i Vianne, dzieli wszystko: wiek, okoliczności, w jakich przyszło im dorastać, i doświadczenia. Kiedy w 1940 roku do Francji wkracza armia niemiecka, każda z nich rozpoczyna własną niebezpieczną drogę do przetrwania, miłości i wolności.

Zbuntowana Isabelle dołącza do ruchu oporu, nie zważając na śmiertelne niebezpieczeństwo, jakie ściąga na całą rodzinę. Opuszczona przez zmobilizowanego męża Vianne musi przyjąć do swego domu wroga. Cena za uratowanie własnego życia i dzieci z czasem staje się dramatycznie wysoka…

Inspirowana życiorysem bohaterki ruchu oporu Andrée de Jongh opowieść o sile, odwadze i determinacji kobiet zachwyciła miliony czytelniczek na całym świecie.

 

W tej książce jest wszystko, co kocham – Francja, wielka historia i miłość, nad którą nie można zapanować. Idealna lektura na wolny dzień, samotny wieczór i bezsenną noc.

Magdalena Różczka

 

Najbardziej podobało mi się pokazanie skomplikowanej relacji między dwiema siostrami. Czy jesteśmy bohaterami, czy tchórzami? Czy jesteśmy lojalni wobec ludzi, których kochamy najbardziej, czy potrafimy ich zdradzić?

Lisa See, autorka bestsellerów "Dziewczęta z Szanghaju" i "Chińskie lalki"

 

 

slowik-1.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odświeżona.

Obcy

Albert Camus

 

297934-352x500.jpg

 

Moja ocena: 5/6

 

Opis:

Najsłynniejsza obok Dżumy powieść Camusa, uznawana za jedno z najbardziej niepokojących dzieł literackich XX w.

Bohater, przeciętny francuski urzędnik, wiedzie bezbarwne życie bez emocji. Nic nie robi nań wrażenia: ani związki międzyludzkie, ani śmierć matki w przytułku, ani wreszcie popełnienie zbrodni, gdy przypadkowo, bez większego namysłu zabija człowieka.

Oskarżony o morderstwo z premedytacją i skazany na śmierć, przyjmuje wyrok jakby go nie dotyczył. Wyzbyty najmniejszej nadziei, oczekuje wykonania wyroku, przyjmując świat w jego obojętności i okrucieństwie.

 

Bohater odrzucający świat uznawanych wartości przedstawiony w powieści Camusa był źródłem zarówno gwałtownych polemik, jak i sprzeciwu krytyki, dla której postawa bohatera była niezrozumiała. Czytelnicy utożsamiali często bohatera z ucieleśnieniem zła. Zamiarem jednak autora, jak sam dowodził, było pokazanie, że bohater "zgadza się umrzeć dla prawdy", jest w pewnym sensie buntownikiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obrazki z życia żaków krakowskich w XV i XVI wieku

Jan Ptaśnik

 

352x500.jpg

 

Moja ocena: 4/6

 

Obrazki z życia żaków krakowskich w XV i XVI wieku autorstwa Jana Ptaśnika po raz ostatni zostały wydane w 1900 roku. W książce znaleźć można opisy zwyczajów oraz codziennych problemów studentów krakowskich z XV i XVI wieku związane z nauką, mieszkaniem czy zasadami narzuconymi przez uczelnię. Książka przedstawia także perypetie studentów zagranicznych w Polsce oraz ich wzajemne relacje ze studentami polskimi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×