Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

Każą ,ale wg mnie to totalna bzdura., Skoro natura dała to są potrzebne. Potem wszystkie paskudztwa idą dalej.

 

Heh. Moje rozumowanie jest podobne :D Wszak migdał służy za solidną barierę przeciwbakteryjną i wirusową. Jednakże lekarz uznał moje dywagacje za kompletną bzdurę i mitomanię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o ludzie, jak Wy takie różne syfy macie w sobie to się nie dziwcie, że i z psyche coś nie tak. :shock:

 

jeśli chodzi o bakterie, grzyby, pierwotniaki - jeśli ma matka to przejdzie na dziecko. niesety. :(

toxoplazmoza wcale nie jest taka rzadka, jak byłam u lekarza zakaźnego to były tam osoby na nią chore, mnie też wzięto za taką i myślano, żem może we wczesnej ciąży :P ,częściej ludzie do niego przychodzili właśnie z toxoplazmozą niż z boreliozą.

 

migdałki - ważna rzecz, mi też kazali wycinać, ale się nie zgodziłam. po odstawieniu mleka i wszelkiego nabiału trochę się uspokoiły, a doradził mi to jeden laryngolog. nabiał jest śluzotwórczy, tworzy niezdrową wilgoć dając pożywkę grzybom i bakteriom i jeśli ktoś ma problem z gardłem, migdałkami, zatokami, oskrzelami powinien z niego zrezygnować. pomaga też ssanie oleju słonecznikowego (przy okazji super wybiela zęby i oczyszcza z osadu i kamienia, sprawdziłam na sobie i mojej współlokatorce :mrgreen: )

usunięcie migdałków tylko miejscowo usuwa problem, stany zapalne idą dalej.

 

a najbardziej mnie wkurzają lekarze, jak właśnie mówią, że taka już nasza uroda, no ja nie mogę!!!!!!!!!!!!!!!!

 

-- 17 cze 2011, 05:17 --

 

paradoksy, jeszcze jedno. W związku z obolałymi węzłami chłonnymi zadaję pytanie o wydolność układu limfatycznego.

 

DOKŁADNIE TAK. opuchnięte węzły mogą być spowodowane zbyt wolną, leniwą limfą. a limfę bardzo usprawnia ssanie oleju (do momentu aż zrobi się biały jak mleko czyli jakieś 15 min., potem wypluć i dokładnie wypłukać usta, nie połykać), naprawdę spróbujcie, to jest wspaniały oczyszczacz.

jeśli dobrze kojarzę to na usprawnienie limfy działa też masaż szwedzki, ale tego nie próbowałam, więc nie wiem akurat czy to prawda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale toxoplasmozą wcale nie jest tak łatwo się zarazić. Trzeba by spożyć kocie odchody. Ja teraz , jak okazało się ,że młoda jest w ciąży kazałam jej zrobić badania bo u nas koty od zawsze i okazało się ,że nie ma i nigdy jej nie przechodziła. A jej ginekolog powiedział ,że od kiedy praktykuje nigdy nie zdarzyło mu się by któraś z kobiet miała dodatni wynik.

Ja znam kobietę, która na pewno kocich odchodów nie jadła, a poroniła kilka razy, lekarze nawet jej nie zasugerowali toxaplazmozy, ale zasugerowała jej położna i okazało się, że to ma.

 

Ja chcę umrzeć. Chcę tego od 1,5 roku dzień w dzień. Zabiłabym się jakbym się nie obawiała intelektualnie, że pójdę do piekła i będę cierpieć wiecznie. Kompletna pustka ciągle. Żadnych emocji w sercu. Nic nie cieszy, nic nie smuci. Żadnej więzi z bliskimi. Poczucie, że jestem tylko ciałem, że nie mam psychiki. Niczym się nie mogę zająć, w nic zaangażować. I tak już wegetuję 1,5 roku. Jestem pewna, że Rybakowski jutro pójdzie w stronę schizofrenii. Podejrzewamy z rodzicami, że będzie chciał mnie zostawić w szpitalu i ja nie wiem co wtedy. Z jednej strony to ja ja już nie wyrabiam, marzę, żeby umrzeć, żeby ta pustka i cierpienie się skończyło. Moi rodzice oczywiście są przeciwni. Chcą, żebym za wszelką cenę utrzymała pracę, choć ja i tak nie daję rady w niej. Ta praca jest tak lekka, że tylko dlatego daję w niej radę. W żadnej innej bym nie wytrzymała dnia. Moi rodzice się martwią co zrobię po ich śmierci - z czego się utrzymam i dlatego nie chcą, żebym traciła pracę.A ja z jednej strony bardzo bym chciała iść do szpitala, bo to kojarzy się z nadzieją, a z drugiej byłam tyle razy, że znam realia - wpieprzą jakieś leki jakie uznają za stosowne - jeśli stwierdzą schizofrenię to ciężkie neuroleptyki, które ja próbowałam nieraz i po których nie żyję.Albop mnie tak zamulają, że czuję się jak zombie-uczucie okropne, albo - te aktywizujące, które prawdopodobnie naprawdę byłyby mi potrzebne - wywołują akatzyję - a ja nie znam większego cierpienia niż akatyzja. To jest tortura. Wprawdzie istnieją leki na zniesieenie akatyzji np. benzodiazepiny - ale do tych ja jestem już tak pryzwyczajonam że przypuszczam, że mogą nie działać. Akineton, pridinol i inne też nie zawsze działają z tego co czytałam. BO ja niestety jak miałam stany w rodzaju akatyzji wiele miesięcy to czytałam wiele artykułów i czytałam też o uporczywej, opronej na leczenie czy wręcz nieuleczalnej akatyzji...całe życie z akatyzją - to jest tak niewyobrażalne, że to powinnni dobijać ludzi w takich przypadkach, bo to się nie mieści w głowie...i moje doświadczenia ze szpitali są takie, że panuje tam wielka obojeytność...lekarz jest do godziny 13, a potem jest "gdzieś tam" lekarz dyżurny, którego pielęgniarki z reguły odmawiają wołać nawet jak umierasz...poza tym w jednym szpitalu próbowano mnie leczyć neurolpetykami- dano mi klozapinę, którą jak się potem dowiedziałam, stosuje się w ciężkiej schizofrenii gdy inne metody zawiodą,bo jest to ciężki lek, po którym można nawet umrzeć, a oni mi tak od razu walnęli, choć stwierdzili zaburzenia schizotyopowe tylko.Po tym neuroleptyku ślina mi leciała ciurkiem z buzi (strasznie upokarzające), że spać nie mogłam, budziłam się w kałuży śliny, ale gorsze było to, że robiło mi się po nim słabo, byłam na skraju utraty przytomności, a wszyscy mieli to w d...lekarka powiedziała mi " to niemożliwe" i potraktowała pewnie jako moje urojenia. Potem gdy mnie już wypisali dalej brałam ten zasrany lek w domu i raz musiałam nawet pogotowie wezwać z powodu zasłabnięcia...potem go oczywiście odstawiłam, ale okazało się, że to prawdopodobnie on wywołał mi napadowość w eeg, której nie dało się wyleczyć:( teraz jetem bardziej narażona na drgawki i napady padaczkowe po lekach:(...ogólnie nie spotkałam się w szpitalach z troską...a pielęgniarki to często były jak wydry...szczególnie w jednym szpitalu...to wszystko świadczy przeciw szpitalowi... a z drugiej strony...ja bym chciała być znowu dawną osobą, czuc coś, czuć jakiś napęd, jakieś emocje, żeby mnie cokolwiek interesowało, żebym mogła chociaż TV oglądać albo być w stanie książkę przeczytać...żebym chociaż we własnym domu się czuła inaczej = dobrze...nie wie co sie stanie jak mnie przestanie do końca wszystko interesować nawet to forum ( to+gg to moje jedyne zainteresowanie)...będę chodziła latami po domu jak mój kolega chory na schizofrenię? Też niezdolny do obejrzenia TV, przeczytania książki, spotkania się ze znajomymi? Właściwie moje funkcjonowanie ( zanik aktywności, zanik zainteresowań, wycofanie społeczne i emocjonalne), problemy (brak uczuć) się nie różni od tego mjego znajomego ze schizofrenią...

Zastanawiam się jakby jednak (w warunkach domowych) wypróbować solian w małych dawkach...choć wydaje mi się, ze jeśli to schizofrenia prosta to obawiam się, że nic nie pomoże...nie mam wielkich marzeń...żeby mnie tylko coś interesowało np. mogłabym obejrzeć TV, żebym miała tyle napędu, żeby sprzątać w domu i chodzić po zakupy, żeby chociaż trochę coś czuć np. więź z rodzicami, żeby nie czuć ciągle bezkresnej pustki i cierpienia...nie marzę już o karierze naukowej ani w pracy, nie marzę o założeniu rodziny....nie łudzę się...ale żeby chociaż te sprawy podstawowe wróciły...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuc, nie odpisałaś mi co sie stało z chłopakiem w którym byłas zakochana i szczęsliwa...

 

Byłam raz w szpitalu psychiatrycznym i było tak jak piszesz,zero dobrej woli i zainteresowania...wypisałam sie po 3 dniach ,to było najlepsze posuniecie ;tam tez doszłam do wniosku ze tylko ja sama moge sobie pomóc :smile:

Najgorsze jest to ze leki na schizo są przeciwieństwem leków stosowanych przy depresji :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie... a leki na depresję nie pomagają mi wcale.Ja tak bardzo chciałabym się zabić, że sobie tego nie wyobrażacie. A siedzę w pracy. I coś tam robię. W żadnej innej pracy nie dałabym rady, bo jak miałabym dać jak przeczytanie jednej strony jest dla mnie wyczynem.Moi rodzice mają do tego wszystkiego jakiś dziwny stosunek. Nie biorą schizofrenii pod uwagę - głównie przez moją ciotkę, która wmówiła im, że mam zaburzenia osobowości, że okazywali mi ZA DUŻO (Jezu, a prawda jest taka, że ja łaknęłam tej miłości jak pies) miłości...ciocia nakręcała mi kolejne szpitale gdzie przedstawiała wszystko po swojemu...Jezu, to nieważne...nie mam sił pisać...pragnę tylko urzmeć...i tak jest codzień od 1,5roku...moi rodzice słyszą o tym codzień...z jednej strony sie zamartwiają, z drugiej nie dowierzają, że można tak cierpieć, wmawiają mi, że się nakręcam...wyrzucają, że wydaję na taksówkę gdy nie mam siły...ja na to wszystko wydaję krocie pieniedzy...w ogóle nad tym nie panuję, dobrze zarabiam, a rodzice i tak muszą mi dokładać...nie mam siły pisać...napiszę CI Malibu o moim chłopaku, ale jak będe mieć więcej siły...

poznałam matkę z mojego miasta, w u którego stwierdzono schizofrenię prostą i on się w końcu zabił...i ona się z tym pogodziła...napisała mi, że wie, że tak cierpiał, że "tam" będzie mu lepiej...ja jeszcze 2,5 roku temu ŻYŁAM...miałam osobowosc...marzenia, dążenia, przyjemnosci, smutki, rozterki, spotykałam się ze znajomymi..teraz jestem innym człowiekiem...zerwałam kontakt z większoscią znajomych...gdybysmy nadal utrzymywali kontakt, to pewnie by mnie nie poznali...u mnie ze schizofrenią prostą zgadza się w zasadzie wszystko...człowiek się staje innym człowiekiem gdy przestaje cokolwiek czuć, traci siebie, traci swoją osobowośc...bo osobowosc to to, co człowiek czuje, o czym marzy, czym się interesuje, co przezywa - a jesli tego nie ma, to jest zanik osobowosci - a to jest cecha charakterystyczna schizofrenii...ja po prostu marzę o smierci...ale boję się piekła i boję się to zrobic samemu...więc mam takie na przyklad marzenia, że zgine w wypadku jutro jak bede jechac do profesora...tylko ze chcialabym wczesniej isc do spowiedzi...co gorsza ja mieszkam sama...jak palec...jak zaczelo byc tak naprawde tragicznie to wrcilam do mocih rodzicow...tam wegetowalam...budzilam sie z uczuciem niewypowiedzianego cierpienie, siadlaam przed kompyterem i tak siedzialam do wieczora, potem bralam tabletke na sen i szlam spac...podobnie wyglądało w Krakowie...potem rodzice zabrali mnie do lekarki, ktora ich zdaniem jest dobra, a moim nic nie rozumie. Ona kazala mi chodzic do psychologa. Obie z lekarką probowaly mi wmowic, ze moje problemy są wynikiem problemow psychologicznych, glupia psycholozka nic nie rozumiala i nie rozumie do dzis. Chciala terapie rodzinną rpowadzic, bo sobie wmowily, ze mamy zle relacje z rodziacami.Powiedziala mi psycholozka ze jak bede do niej chodzic to mi OBIECUJE ze wkrotce wrócą mi uczucia i radosc i stanę na nogi. Nie wiem jak mozna cos takigo pwoiedziec, ze ona obiecuje. Bogiem jest? A dzis po 7 miesiacach spotkan nie zmienilo sie nic i obie chcą mnie zostawić i lekarka i psycholozka. Moze to i dobrze, bo i tak mi nie pomogly. A zaraz jako warunek terapii postawily, ze zamieszkam sama i tak sobie wegetuje sama jak pies, moi rodzice nawet nie wiedzą jak ze mna zle, bo widza mnie godzine raz na tydzien...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chcę umrzeć. Chcę tego od 1,5 roku dzień w dzień. Zabiłabym się jakbym się nie obawiała intelektualnie, że pójdę do piekła

 

Nie można się obawiać intelektualnie.

Tak samo, jak nie można martwić się intelektualnie (jak wcześniej pisałaś).

 

GDYBYŚ NIE MIAŁA UCZUĆ, NP. STRACHU, TO MYŚL O PIEKLE BY CIĘ NIE PRZERAŻAŁA. A TY CZUJESZ OBAWĘ.

 

U osób naprawdę oderwanych od emocji myśl o ewentualnym piekle nie przeraża wcale, a więc nie hamuje przed samobójstwem. Ty masz inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem Naranjo. Wiem, że codzień pragnę umrzeć. Wymyśliłam, że moglibyśmy mieć jutro wypadek samochodowy i mogłabym zginąć. Ta myśl wydaje mi się bardzo pocieszająca, tylko wiem, że to mało prawdopodobne. Tak samo nadzieję wywołuje we mnie myśl, która moją Mamę przeraża - moja Mama ciągle się martwi, że dostanę raka wątroby albo żołądka od tych wszystkich psychotropów a ja zawsze wtedy myślę o tym z nadzieją, że to skróci moje życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie można się obawiać intelektualnie.

Tak samo, jak nie można martwić się intelektualnie (jak wcześniej pisałaś).

 

no właśnie... :roll:

 

brak uczuć, moim zdaniem Ty czujesz tylko inaczej niż dawniej, tak jakbyś nie rejestrowała w ogóle tych uczuć. ja mam trochę podobnie

a powiedz mi - Ty mówisz o tym wszystkim terapeutce, tak jak tu piszesz, w taki sam sposób? a jeśli tak to co ona na to?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisałam już kiedyś jak jest z moim nieczuciem: nie czuję uczuć wyższych, więzi z ludźmi, nie czuję nic przyjemnego. Czuję cierpienie, pustkę, frustrację, lęk, czasem coś jakby przerażenie, rozpacz. Czasem trochę złości, żalu. Czasem czuję, że ktoś mi sprawia przykrość. Na tym moja gama przeżywania się kończy.Dobrze się czuję tylko po stilnoxie, gdy te wszystkie negatywne uczucia ustępują.Najchętniej brałabym stilnox dzien i noc, ale biore go 2 mce i tak jak napisała Kroba, on juz nie działa tak euforyzująco jak na początku. Czuję po nim ulgę i mnie ożywia, ale nie mogę zasnąć. Żeby zasnąć poprawiam to alprazolamem. Wole nie mysleć o tym jak niszze receptory benzodiazepinami.

Co do schizofrenii i depresji to są jeszcze neuroleptyki mające działanie przeciwdepresyjne jak fluanksol albo solian. Ale nie wiem czy one cos działają. Z tego co kiedyś czytałam, to z najnowszych badań wynika, że atypowe neurolpetyki wcale nie działają na objawy negatywne takie jak zobojętnienie,zanik uczuć, anheodnia, wycofanie. I poznałam parę osób ze schizofrenią, którym uczucia wcale nie wróciły mimo długoletniego brania leków. Tylko Niemądremu ( z wątku "nic nie czuję") wracają uczucia po ketrelu i tylko po nim, ale za to jest zmulony, nieżywy, tyje i spi 24h/ dobę. A Topielicy wróciło trochę uczuć po pokaźniej dawce solianu, ale oczywiście okupiła to akatyzją, tyciem, hiperprolatynemią i w dodatku potem przestały jej się uczucia pojawiać, a potem zaczęła też czuć, tak jak ja, niewyobrażalne cierpienie.

Powiedzcie, czy Wy szlibyście do szpitala na moim miejscu? TO byłby 10-ty!!!!!!!!!!!! szpital w ciągu 2,5 roku.Nie dziwcie sie przerażenu moich rodziców....jstem chyba rekordzistką w Polsce...a 2,5 roku temu myślałam o doktoracie, robiłam CAE i szukałam sukni slubnej:(

 

-- 17 cze 2011, 10:48 --

 

a powiedz mi - Ty mówisz o tym wszystkim terapeutce, tak jak tu piszesz, w taki sam sposób? a jeśli tak to co ona na to?

Tak, wszystko tak mówię. Ona pwiedziała, że uważa, że dalsze chodzenie na terapię nie ma sensu, bo ona jest bezradna.Zaczeła dopuszczać czy rzeczywiście nie pomógłby mi szpital i czy to jednak może rzefczywiście nie jest schizofrenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a powiedz mi - Ty mówisz o tym wszystkim terapeutce, tak jak tu piszesz, w taki sam sposób? a jeśli tak to co ona na to?

Tak, wszystko tak mówię. Ona pwiedziała, że uważa, że dalsze chodzenie na terapię nie ma sensu, bo ona jest bezradna.

 

jeśli opowiadasz jej w taki sam sposób wszystko to, co tu piszesz a ona mówi Ci, że chodzenie do niej nie ma sensu i jest bezradna to niestety, ale tym bardziej utwierdza mnie to w przekonaniu o jej niewystrastarczających komepetencjach. :roll:

 

-- 17 cze 2011, 09:53 --

 

brak uczuć, dziewczyno kochana, szukaj dobrej terapeutki, takiej, która umiałaby z Tobą naprawdę pracować. to by była pierwsza rzecz, którą bym zrobiła na Twoim miejscu, gdybym była w Twojej sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dziecko ma to do siebie, że po pierwsze primo jest delikatne w sensie odpornościowym, po drugie primo nie wiesz nigdy, czy brudnej łapki do buzi nie wpakuje.

To jest masło maślane. Primo..., secundo..., czyli po pierwsze..., po drugie... .

Po pierwsze = primo

Przepraszam za off-top. Ostatnio dużo rzeczy mnie drażni.

 

(...) ma to do siebie, że po pierwsze primo jest delikatne w sensie odpornościowym, po drugie primo nie wiesz nigdy (...)

= ma to do siebie, że po pierwsze po pierwsze jest delikatne w sensie odpornościowym, po drugie po pierwsze nie wiesz nigdy

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Asiu, nie czuję się najgorzej, ale męczy mnie osłabienie i wieczna senność (podczas gdy w nocy nie mogłam spać), codziennie bolą mnie stawy, zwłaszcza wieczorem. Psychicznie jestem kompletnie rozbita. Tak jakbym nie rejestrowała co się wokół mnie dzieje, wszystko jest za mgłą, ja funkcjonuje w zwolnionym tempie. Nie łapię kontaktu z otoczeniem. Jestem jakby na wpół martwa.

Najgorsze jest to, że jutro mam gości, muszę posprzątać i coś przygotować. Mam okropnego stresa z tego powodu.

Najchętniej poszłabym się położyć i przespała cały weekend.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Asiu, nie czuję się najgorzej, ale męczy mnie osłabienie i wieczna senność (podczas gdy w nocy nie mogłam spać), codziennie bolą mnie stawy, zwłaszcza wieczorem. Psychicznie jestem kompletnie rozbita. Tak jakbym nie rejestrowała co się wokół mnie dzieje, wszystko jest za mgłą, ja funkcjonuje w zwolnionym tempie. Nie łapię kontaktu z otoczeniem. Jestem jakby na wpół martwa.

Najgorsze jest to, że jutro mam gości, muszę posprzątać i coś przygotować. Mam okropnego stresa z tego powodu.

Najchętniej poszłabym się położyć i przespała cały weekend.

 

Kasiunia, ja się dosłownie identycznie czuję, IDENTYCZNIE!!!!!!!!

Mam nadzieję, że dasz radę się jakoś zebrać... A jeśli nie to może tych gości dałoby się przełożyć? :roll: Siostra z rodziną?

Ja czytam, uczę się i w ogóle nie wiem co czytam, tak jak to napisałaś - tak jakbym nie rejestrowała co sięwokół mnie dzieje i byłą za mgłą, i ja nie czuję że żyję.

Co się dzieje? :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakbym miała 100% gwarancji, że leki nie spowodują jakiegoś upośledzenia funkcji mózgu i nie zmienią mnie w warzywo to bym łyknęła teraz wszystkie, które mam w domu :( Nie mam poczucia sensu terapii, nie mam nadziei, a zaczynam już nie wytrzymywać tego, co czuję, jestem zmęczona sobą. Nie jestem nawet w stanie wywiązać się ze zlecenia pracy, które robię w domu i szykuje się rozczarowanie i opierdol od osoby zlecającej, zawiodę ją, a mnie zabije nienawiść do siebie, że nawet na to nie mam siły, mimo, że potrzebuję kasy na życie. Nic mi nie daje gadanie o emocjach na terapii ani analizy; terapeutka jest miła, ale te rozmowy mi nie pomagają. Na 7f nie chcę iść, bo coś czuję, że tam zamiast empatii dla wnętrza człowieka jest tylko kopanie po tyłkach, walenie tzw. prawdy do bólu (A tak naprawdę żądnej prawdy tylko zewnętrznej oceny), pouczanie, stawianie do pionu i racjonalizowanie oraz filozoficzne gadki z milczącymi analitykami. Jak coś takiego może pomagać ludziom to mi się w głowie nie mieści, mnie ta wizja obsuwa w beznadziejność. Z kompa też zaraz schodzę, bo nie mam siły pisać. Czy samobójstwo to naprawdę nie rozwiązanie? Jak nic nie pomaga... Piekła się nie boję wcale, bo dla mnie wizja "życia po śmierci" jest w 1000% nieprawdopodobna. Budzę się i zasypiam, budzę się i zasypiam, budzę się, aby naskrobać tutaj i znowu mnie sen morzy ze zmęczenia sobą... czuję fizycznie głód, ale nie widzę sensu w dokarmianiu takiego życia, które daje tylko cierpienie. (Do czego to doszło, abym się nad sobą użalała...). Nie nadaję się na 7f, bo nie mam siły nawet się umyć, myśleć, zjeść, a ze zwykłego psychiatryka mnie prawie wywalili, bo nie mam depresji endogennej, więc lekami nie pomogą. Nie ma dla mnie nadziei.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, bo trzepaczka bedzie w koncu w robocie, i dostaaniesz takiego klapsa, ze zobaczysz!

Musisz byc silna.

Jak ja sie czuje- wiesz doskonale, moge tylko powiedziec, ze jest 1000 razy gorzej teraz, wiec skoro ja jeszcze ani nie ekspodowalem ani nie zmalowalem nic glupiego, to tym bardziej Ty sobie poradzisz.

Wierze w Ciebie.

Zawsze i wszedzie, nawet w Ultima Thule.

:)

 

-- Pt cze 17, 2011 11:28 am --

 

Nie ma dla mnie nadziei.

Chryste, przestancie dziewczyny. Bo zaczynam sie bac.

Macie 15 minut na otrzasniecie sie, zanim ZADZWONIE NA POLICJE. Czasem trzeba pomóc na sile.

Kasia. Twój adres juz mam, i nie, nie z poczty, bo nic nie doszlo, za wczesnie.

naranja. Za sekunde juz bede Cie mial.

Macie juz tylko 12 minut.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ostatnio tyle tu się dzieje, że ledwo nadążam przeczytać.. i kilka rzeczy, które chciałam napisać, a nie zdążyłam - odnoszą się do kilkunastu chyba stron wstecz..

 

_asia_, zaczęłam dużo myśleć o tej boreliozie.. bardzo Ci współczuję i trzymam mocno kciuki, jesteś bardzo dzielna!

zastanawiam się też jakim cudem udało Ci się przy tym wszystkim napisać pracę.. ja męczę się od stycznia (powinnam się bronić w marcu) i mimo znacznie lepszego stanu zdrowia i chyba też samopoczucia jakoś nie mogę dobrnąć do końca..

 

malibu, tak myślałam o Twoim synu.. bo to bardzo dziwne, że tak młody człowiek ma tak silne objawy.. i w dodatku z tego co pisałaś trwa to kilka lat.. może ma on problemy ze swoją orientacją seksualną? albo tożsamością płciową?, mam nadzieję, że Cię tym nie uraziłam.. po prostu wydaje mi się, że musisz koniecznie poszukać przyczyny obecnego stanu..

 

brak uczuć, ja również nie wierzę w coś takiego jak "intelektualne emocje" - intelektualny strach, intelektualne współczucie, etc.

jak czytam Twoje wypowiedzi to czuje w nich potężną bombę emocjonalną i to nie tylko negatywnych emocji.. pisałam już o tym kiedyś.. wg mnie Twoje cierpienie, ból, strach, pustka.. one są tak silne, że nie pozwalają dojść do głosu tym dobrym.. i powtórzę się po raz kolejny - Ty się za bardzo nakręcasz.. sama siebie zapędzasz w błędne koło. Powinnaś przestać tak grzebać w swojej diagnostyce, myśleć o lekach.. zaufać jednemu specjaliście i jednemu terapeucie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Amon_Rah, będę silna i nic nie zmaluję o ile Ty zobowiążesz się do tego samego! O!

Bo ja też w Ciebie wierzę.

A tą siłę to skąd się bierze? Można to kupić? :mrgreen:

 

Rafał, Ty agencie 007 :mrgreen:

 

-- 17 cze 2011, 11:36 --

 

Kasiunia, ja się dosłownie identycznie czuję, IDENTYCZNIE!!!!!!!!

Mam nadzieję, że dasz radę się jakoś zebrać... A jeśli nie to może tych gości dałoby się przełożyć? :roll: Siostra z rodziną?

Ja czytam, uczę się i w ogóle nie wiem co czytam, tak jak to napisałaś - tak jakbym nie rejestrowała co sięwokół mnie dzieje i byłą za mgłą, i ja nie czuję że żyję.

Co się dzieje? :shock:

 

Asiu, ja już to wiele razy przekładałam..... To są moi chrzestni i kuzynka z mężem. Bardzo ich kocham, to wspaniali ludzie. Ale strach mnie ogarnia, że nie stanę na wysokości zadania, że nie dam rady posprzątać i przygotować jedzenia, że nie będę miała sił, że nie będę kontaktować i w ogóle, że padnę gdzieś po godzinie bez sił. Po prostu jest to absurdalne, że aż tak się tym denerwuję.

Ale to wszystko przez tą słabość i problem z komunikacją, z kontaktem.

Czuję się jak taki cień Kasi.

Nie wiem, co się z nami dzieje Asieńko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma dla mnie nadziei.

Chryste, przestancie dziewczyny. Bo zaczynam sie bac.

Macie 15 minut na otrzasniecie sie, zanim ZADZWONIE NA POLICJE. Czasem trzeba pomóc na sile.

 

Ale na czym ma polegać ta "pomoc"?

Zadzwonisz na policję, ok i co dalej? Policjanci zawiozą mnie do psychiatryka. I co dalej? W psychiatryku naszpikują mnie lekami. I co dalej? Mój lekarz powiedział, że brałam już wszystkie możliwe leki, że nie mam depresji endogennej, że tylko terapia, wszyscy mi tak mówili. Z dwóch ostatnich psychiatryków zostałam wypisana z myślami "s", prawie wywalana, "zachęcana" do wypisu. Więc Ty sprawisz że mnie wpakują do szpitala i co dalej, hmm??? Co to za pomoc? Mnie się od tego lepiej nie zrobi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×