Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

może ja jednak podświadomie przeżywam te jej urlopy i chcę ją ubiec, opuścić ją pierwsza zanim ona opuści mnie na tak długo, bo wtedy będzie mi to łatwiej znieść?

 

Asiu, to bardzo prawdopodobne...

 

im bardziej mi na kimś zależy, tym bardziej staram się mu pokazać, że świetnie sobie radzę bez niego.

 

skąd ja to znam.... przy W. się przełamałam, a i tak było to dla mnie bardzo poniżające, ta rozmowa o moich uczuciach...

 

Może czas to zmieniać?

Mam na myśli relacje z terapeutką.

 

Asiu, zgadzam się z Moniką... Powinnaś wykorzystać relację z terapeutką do ćwiczeń, próbować przełamać schematy. Po to ją masz...

 

nie potrafię, siadam przed nią i odlatuję, tj. przestaję czuć siebie a czuję ją, wyczuwam co chce, nawet jak mam się zachować, tak jakbym się rozpływała..

 

Asiu, mówiłaś o tym terapeutce?

 

-- 21 maja 2011, 22:14 --

 

brak uczuć, takie pytania to zadawaj lekarzom..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, nie potrafie pojąc tylko jednego ,jakie to musi byc uczucie ...utożsamiania sie z kimś..bycia jakby nim ..

 

dla mnie jest to potworne uczucie, bo wtedy kompletnie przestaję czuć siebie i zastanawiam się czy ja żyję :shock: , jak ktoś coś mówi to wydaje mi się, że to ja to mówię, najgorszy jest dialog, rozmowa, bo gdy ktoś mnie o coś pyta to wydaje mi się, że to pytam ja i żeby móc cokolwiek odpowiedzieć to muszę starać się tak jakby wrócić choć trochę do siebie wyobrażając sobie, że jestem sama i oczywiście nie patrząc na daną osobę, bo gdy na nią patrzę to wydaje mi się, że jestem nią. nie mogę znieść tego na dłuższą metę, to jest bardzo męczące - to "przeskakiwanie", więc unikam ludzi. a gdy mam coś ważnego powiedzieć to prowadzę raczej monolog - tylko wtedy jestem sobie w stanie coś przypomnieć. czując kogoś nie bardzo pamiętam nawet co się ze mną działo, wszystko co mnie dotyczy jest dla mnie baaaardzo mgliste.

czy ja jestem jakoś poważnie psychicznie chora? :shock::( bo jakoś nie czytałam tu, żeby ktoś tak miał. :roll:

 

-- 22 maja 2011, 06:47 --

 

Agnieszko, dziękuję Ci za radę. Tylko żeby to było takie proste... Wiesz, ja z moją współlokatorką jestem dość blisko. I to dużo. To naprawdę świetna dziewczyna.

Ale tak jak pisałąm - przy kimś czuję tego kogoś, staję się jakby nim i sama znikam. Chyba to jest największy problem w moim izolowaniu sięod ludzi. Ciężko jest mi znieść to uczucie...

Miałaś wielkie szczęście znajdując tego przyjaciela... :105:

 

-- 22 maja 2011, 06:50 --

 

Asiu, mówiłaś o tym terapeutce?

 

Kasiu, kiedyś wspominałam, ale jakoś się tym nie zajęłyśmy. Powiem jej jutro, że chcę się tym zająć.

 

-- 22 maja 2011, 06:57 --

 

mam do Was jeszcze pytanie, bo wydaje mi się, że mój mózg jest całkiem pochrzaniony. :hide: tak jak mam problem z koordynacją i nie potrafię już np. robić dwóch rzeczy jednocześnie (nogi i ręce - prowadzenie samochodu,jednoczesne słyszenie czegoś i mówienie, widzenie i mówienie) tak nie bardzo potrafię logicznie myśleć nie pisząc. kiedyś naranja pisała, że ona myśli pisząc. to ja chyba mam tak samo tylko jeszcze bardziej zaostrzone, bo faktycznie ja myślę, gdy piszę. a gdy mówię to nie bardzo. tzn. to jedst dokładnie tak - jeśli mówię sobie w duchu to jest ok, myślę logicznie. ale nie potrafię myśleć logicznie mówiąc na głos. :shock::hide: ja nie mogę, czy to ta borelioza spowodowała, że mój mózg szwankuje w swoim funkcjonowaniu? :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja się ostatnio nawet wysłowić poprawnie nie mogę :lol:

też nie potrafię robić paru rzeczy jednocześnie, które wymagają użycia mózgu choć w małym stopniu. wtedy w ogóle szybko się irytuję i rzucam wszystko w pizdu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, nie potrafie pojąc tylko jednego ,jakie to musi byc uczucie ...utożsamiania sie z kimś..bycia jakby nim ..

 

dla mnie jest to potworne uczucie, bo wtedy kompletnie przestaję czuć siebie i zastanawiam się czy ja żyję :shock: , jak ktoś coś mówi to wydaje mi się, że to ja to mówię, najgorszy jest dialog, rozmowa, bo gdy ktoś mnie o coś pyta to wydaje mi się, że to pytam ja i żeby móc cokolwiek odpowiedzieć to muszę starać się tak jakby wrócić choć trochę do siebie wyobrażając sobie, że jestem sama i oczywiście nie patrząc na daną osobę, bo gdy na nią patrzę to wydaje mi się, że jestem nią. nie mogę znieść tego na dłuższą metę, to jest bardzo męczące - to "przeskakiwanie", więc unikam ludzi. a gdy mam coś ważnego powiedzieć to prowadzę raczej monolog - tylko wtedy jestem sobie w stanie coś przypomnieć. czując kogoś nie bardzo pamiętam nawet co się ze mną działo, wszystko co mnie dotyczy jest dla mnie baaaardzo mgliste.

czy ja jestem jakoś poważnie psychicznie chora? :shock::( bo jakoś nie czytałam tu, żeby ktoś tak miał. :roll:

Przyszło mi na myśl Joasiu.

Mieszkałaś z babcią i mamą, ciągle byłaś narażona na ich zdanie, musiałaś wysłuchiwać mamy i babci zdania jako małe dziecko. I tak wzrastałaś. Mogło w tym wszystkim być bardzo mało Ciebie. Babcia mogła dawać rady Twojej mamie co do wchowania, mogła się wcinać w Twoje wychowanie. Czyli tak, jakby wychowywaly Ciebie dwie mamy. Taty nie było. Może w tym kierunku szukać Joasiu?

Ale tak jak pisałąm - przy kimś czuję tego kogoś, staję się jakby nim i sama znikam. Chyba to jest największy problem w moim izolowaniu sięod ludzi. Ciężko jest mi znieść to uczucie...

Tak jak pisałam wcześniej Joasiu, może nie masz swojego stosunku wyrobionego do różnych spraw. Masz swoje zdanie, ale nie wyrażasz go w realu. Bo tu wyrażasz.....robisz to bardzo delikatnie, nie pamiętam,żebyś się tu z kims pokłóciła. Są tu sytuacje konfliktowe, ale Ja sobie naprawdę nie przypominam,żebyś tu pokazywala swoją złość.

 

mam do Was jeszcze pytanie, bo wydaje mi się, że mój mózg jest całkiem pochrzaniony. :hide: tak jak mam problem z koordynacją i nie potrafię już np. robić dwóch rzeczy jednocześnie (nogi i ręce - prowadzenie samochodu,jednoczesne słyszenie czegoś i mówienie, widzenie i mówienie) tak nie bardzo potrafię logicznie myśleć nie pisząc. kiedyś naranja pisała, że ona myśli pisząc. to ja chyba mam tak samo tylko jeszcze bardziej zaostrzone, bo faktycznie ja myślę, gdy piszę. a gdy mówię to nie bardzo. tzn. to jedst dokładnie tak - jeśli mówię sobie w duchu to jest ok, myślę logicznie. ale nie potrafię myśleć logicznie mówiąc na głos. :shock::hide: ja nie mogę, czy to ta borelioza spowodowała, że mój mózg szwankuje w swoim funkcjonowaniu? :shock:

A może zaczęłaś już zauważać swój problem, ten powyższy?

Asiu.....nie śmiej się, ale są takie programy do synchronizacji półkul mózgowych bo wykluczam,żebyś miała jakieś problemy neurologiczne.

I metoda Dennisona. Słyszałaś o niej?

Warto poczytać i zrobic parę cwiczeń dziennie. Nie są wyczerpujące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basiu, ale ja dawniej nie miałam tego w aż tak nasilonym stopniu. i strasznie mi to przeszkadza, bo już nie wiem co się ze mną dzieje. :(

8 lat temu robiłam prawo jazdy. i co z tego skoro całkiem utraciłam umiejętność koordynacji rąk i nóg i nie mogę jeździć, to jest dla mnei nie do ogarnięcia. tu w Wawie to nie jest akurat problemem, bo jest komunikacja miejska...

gorzej z tym widzeniem czegoś i mówieniem jednocześnie, albo słyszeniem i mówieniem. czasem nawet oddychaniem i mówieniem na głos. :shock: tak jakbym nie umiała robić tych dwóch rzeczy na raz.

ja w ogóle przestaję myśleć, gdy zaczynam mówić na głos, co to za cholera. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, poczytam o tej metodzie Dennisona, dziękuję! wiem, że moja terapeutka się też nią zajmuje. :D niby przy neurologicznej postaci borelii traci się właśnie różne umiejętności kognitywne, koordynację, orientację przestrzenną, pamięć krótkotrwałą, ale już sama nie wiem od czego to...

Co do wychowania to zostałam wychowana przez babcię i ciocię, a mama się raczej nie wcinała... Właściwie to każda z nich często miała inny punkt widzenia, no a ja chciałam zadowolić wszystkich... :pirate:

co do wyrażania uczuć tu na forum - tu też robię to bardzo delikatnie, bo autentycznie czuję to, co ktoś może poczuć, wczuwam się w jego sytuację, jego możliwe emocje - tak jakby były moje. więc nie chcę, żeby zrobiło mu się przykro itd. bo też nie chciałabym, żeby ktoś mi sprawił przykrość.

 

-- 22 maja 2011, 09:33 --

 

Moniko, nie, to nie to, ja po prostu jak zaczynam mówić na głos to przestaję myśleć. :shock: nawet gdy mówię na głos sama do siebie. najlepiej myślę, gdy piszę (więc nawet ucząc się do egzaminów to robię) oraz ewentualnie gdy mówię w myślach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu, nie znam Twojej historii, nie doczytałam jeszcze,ale mi akurat nasuneło się że masz potworną nerwicę lekową, ja odbieram to tak, że lęk paraliżuje Twoje np. myślenie i mówienie na głos, bo gdy mówisz na głos to niejako podświadomie zastanawiasz sie jak to brzmi, co to znaczy,jak to odbiorą inni i Twoje mysli zamiast dalej podążać drogą "myślenia" o tym co chcesz powiedziec zaczynają iść w kierunku jak odbierają moje myśli ci którzy je słyszą...nie wiem czy zbyt nie nagmatwałam :roll:

Długo juz chodzisz na terapię? Możesz powiedziec ile masz lat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, To dobrze,że masz w sobie empatię.

To jest to co mi kiedyś powiedziała terapeutka. Każdy ma prawo do złości,żeby ją wyrażać. A Ty wcale nie myślisz o sobie, tylko o tym co mogą poczuć osoby kiedy pokażesz im swoją złość. Czyli jedna wielka kontrola. To chyba nie tak ma wyglądać. Słowami można zabić i sie z tym zgadzam. Ale jeśli są przesłanki co do tego,żeby mieć prawo się zezłościć to trzeba to robić. U Ciebie chyba nie ma tych właściwych proporcji bo ciągle myślisz o drugim człowieku. Masz złość, ale zeby ja wyrazić, to jednocześnie masz na uwadze to,żeby ją wyrazić delikatniej. Czyli to dla mnie jest kontrola. Nie wiem Joasiu czy mnie zrozumiałaś.

 

Asiu...tak jakby rozpraszał Ciebie swoj własny głos? Skupiasz się na głosie? I wtedy rozpraszasz myśli?

 

Co do babci i cioci......to by wiele tłumaczyło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, empatia empatią, ale ja się czuję wtedy daną osobą! :hide: nie wiem czy się kontroluję, bo znikam. nie ma mnie jako mnie, jestem daną osobą...

tak - mój głos mnie bardzo rozprasza. nie umiem jednocześnie naprawdę myśleć i mówić. :pirate:

 

-- 22 maja 2011, 09:57 --

 

coś jest nie tak, bo jest mi nawet ciężko oddychać i mówić na głos. po prostu nie umiem robić tego jednocześnie. albo jak jestem skupiona i kogoś słucham to jest to samo. często terapeutka mi mówi: "oddychaj". bo zapominam o tym, jak jestem skupiona na przykład na tym co mówi. :shock: po prostu wstrzymuję oddychać, bo wtedy łatwiej mi zrozumieć co ona do mnie mówi. tak jakby oddychanie mnie rozpraszało.

 

-- 22 maja 2011, 10:06 --

 

gdyby tak ktoś miał przypadkiem podobnie do mnie to niech napisze... bo niepokoi mnie to, że to mi nie znika, a nasila się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, może... Tak samo mam, gdy jestem sama. Powiem coś głośno do siebie i ciężko mi jednocześnie oddychać, rozprasza mnie to, jakbym nie umiała jednocześnie oddychać i mówić. :hide:

Jutro muszę o to też zapytać terapeutkę. Zapiszę sobie i jej przeczytam. :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, No, porozmaiwaj o tym na terapii. O tym , o czym wczoraj mówiłyśmy i o dzisiejszych wywodach.

Nie zostawiaj na sam koniec rozmowy o tym,że masz do Niej uczucia! ;) Czyli tego, o czym jest Ci ciężko mówić!

 

Ja też jutro mam sesję.

Ja jutro będę mówiła o nas, czyli o moim G. i o mnie. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, No..........

Wcześniej w ogóle o nas nie rozmawiałam.

A teraz chcę.

O pracy wcale nie gadamy na sesjach. Nie wiem dlaczego.............bo już nie mam tam problemów w związku ze swoimi decyzjami? ;)

O rodzicach też już mało co gadam, chociaż też by się przydało.

statnio dzieje sie coś takiego.......,że G. coś do mnie mówi.....a ja odbieram to jaka ataki na siebie. Czyli tak samo ....jak zachowuję się wobec matki i ojca.

Już o tym rozmawiałyśmy. Ale to chyba nie jest koniec.

Wiesz...robimy te mieszkanie, nie? Tzn. G. tam remont robi. Jak mi coś powie, np. Monika.....masz tam kontakty i wyłączniki tak jak chciałaś. To ja od razu " Jak my chcieliśmy, a nie ja".

Bo odnoszę wrażenie,że on jakby wszystko dla mnie robi. Och....pokręcone to.

No nic.....jutro będziemy rozmawiać o tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja bardzo chcę się zabić. Nie mogę już wytrzymać tego cierpienia. Nie wiem czym ono jest bo niczym się nie martwię niby. Leżę na podłodze, zwijasm się z cierpienia, patrzę na paczkę clonazepamu i tak bym chciała ją całą zażyć i żeby to mnie zabiło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem z wyrzuceniem emocji jest jeszcze taki, że ja przy ludziach naprawdę nie czuję siebie. :roll: czuję się jakbym była nimi, przejmowała ich tożsamość, i jak napisała kiedyś naranja, jakbym była odpowiedzią na ich oczekiwania, automatycznie dostosowuję się - przejmuję ich sposób myślenia, postrzegania.

Ja chyba mam podobnie, może w trochę mniejszym natężeniu, myślę że to kwestia rodziny w jakiej się wychowało, jeżeli rodzina nie rozmawia wprost tylko każe ci się domyślać co jest nie tak, jeżeli nie wiesz jak zareaguje bo reaguje różnie itd. Myślę że to jest taka nadwrażliwość.

 

-- 22 maja 2011, 11:34 --

 

brak uczuć, straszne jest to co piszesz!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, to jest bardzo dobry znak, przecież temat G. jest dla Ciebie ważny, przyszedł czas na zajęcie się nim z terapeutką, na refleksje, konfrontację ze swoimi uczuciami i przemyśleniami.

On mówi tak, jakby wszystko też robił tylko dla Ciebie, bo też może wszedł w taką rolę. Przepraszam, że zapytam, ale czy G. jest typem pantoflarza? Jak o nim pisałaś to często odnosiłam wrażenie, że wszedł w rolę rycerza robiącego wszystko dla damy swojego serca, nie myśląc w ogóle o sobie byle tylko zadowolić Ciebie, żebyś tylko Ty była szczęśliwa, zadowolona, a nie zła czy obrażona. Ale gdzie On w Waszym związku..? To tylko moje wrażenie, Moniko? :oops:

Bardzo fajnie, że zaczynasz mówić "my" "dla nas", "jak my chcieliśmy". I ważne, żeby G. też tak myślał, zobaczył Was, a nie tylko Ciebie.

 

-- 22 maja 2011, 11:22 --

 

Problem z wyrzuceniem emocji jest jeszcze taki, że ja przy ludziach naprawdę nie czuję siebie. :roll: czuję się jakbym była nimi, przejmowała ich tożsamość, i jak napisała kiedyś naranja, jakbym była odpowiedzią na ich oczekiwania, automatycznie dostosowuję się - przejmuję ich sposób myślenia, postrzegania.

Ja chyba mam podobnie, może w trochę mniejszym natężeniu, myślę że to kwestia rodziny w jakiej się wychowało, jeżeli rodzina nie rozmawia wprost tylko każe ci się domyślać co jest nie tak, jeżeli nie wiesz jak zareaguje bo reaguje różnie itd. Myślę że to jest taka nadwrażliwość.

 

o tak, w mojej rodzinie nigdy nie mówiło się niczego wprost, i nie mówi w dalszym ciągu. tonęło się zawsze w domysłach. i to czego nienawidzę najbardziej - mówienie za plecami kogoś bez udziału tej osoby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może trochę się wetnę, ale chciałabym dorzucić coś odnośnie tej rodziny.

U mnie w rodzinie (rodzice-dzieci) nie mówiło się o miłości. Tata powtarzał, że nas kocha tylko wtedy gdy naszło go na czułości po pijaku, ale mama np. nigdy nie potrafiła mi albo bratu powiedzieć "kocham cię". O tym po prostu się wiedziało. Do niej też rodzice nigdy tak nie mówili. Ja sama też, mimo że bardzo kocham i podziwiam swoją mamę i mogę powiedzieć o tym każdemu dookoła jej samej nigdy tego nie powiem, bo nie potrafię. Zastanawiam się też jak kiedyś w odległej przyszłości będzie z moimi własnymi dziećmi.

W sumie to tylko taka bzdurka, która nic nie wnosi i w niczym nie utrudnia codziennego funkcjonowania, ale i tak trochę to smutne jak relacje z rodzicami mogą wpłynąć na nasze zachowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może trochę się wetnę, ale chciałabym dorzucić coś odnośnie tej rodziny.

U mnie w rodzinie (rodzice-dzieci) nie mówiło się o miłości. Tata powtarzał, że nas kocha tylko wtedy gdy naszło go na czułości po pijaku, ale mama np. nigdy nie potrafiła mi albo bratu powiedzieć "kocham cię". O tym po prostu się wiedziało. Do niej też rodzice nigdy tak nie mówili. Ja sama też, mimo że bardzo kocham i podziwiam swoją mamę i mogę powiedzieć o tym każdemu dookoła jej samej nigdy tego nie powiem, bo nie potrafię.

W sumie to tylko taka bzdurka, która nic nie wnosi i w niczym nie utrudnia codziennego funkcjonowania, ale i tak trochę to smutne jak relacje z rodzicami mogą wpłynąć na nasze zachowanie.

 

u mnie było/jest bardzo podobnie... nie mówiło się "kocham Cię". bo to niby było/jest oczywiste. i ja też nie potrafię mówić: "kocham Cię", "zależy mi na Tobie". teraz moja ciocia czasem mi napisze w smsie, że mnie kocha. a mi to się wydaje takie dziwne. i nawet nie umiem jej za bardzo odpisać "ja też Cię kocham" tylko: "ja też", albo ostatecznie "ja Ciebie też".

 

-- 22 maja 2011, 11:44 --

 

Asiu, nie znam Twojej historii, nie doczytałam jeszcze,ale mi akurat nasuneło się że masz potworną nerwicę lekową, ja odbieram to tak, że lęk paraliżuje Twoje np. myślenie i mówienie na głos, bo gdy mówisz na głos to niejako podświadomie zastanawiasz sie jak to brzmi, co to znaczy,jak to odbiorą inni i Twoje mysli zamiast dalej podążać drogą "myślenia" o tym co chcesz powiedziec zaczynają iść w kierunku jak odbierają moje myśli ci którzy je słyszą...nie wiem czy zbyt nie nagmatwałam :roll:

Długo juz chodzisz na terapię? Możesz powiedziec ile masz lat?

 

malibu, na terapię chodzę chyba już 20 miesięcy, mam 26 lat. :smile:

ja siebie nie ogarniam. :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale tylko tak w rodzinie, a już ze swoim facetem powtarzamy to sobie chyba z tysiąc razy dziennie: jak się gdzieś rozchodzimy, jak kończymy rozmowę telefoniczną, jak nie mamy co powiedzieć to dla zabicia ciszy i zagajenia rozmowy, jak rozmawiamy o poważnych planach... itp itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, On zawsze chciał być Asiu dla mnie partnerem.

Kiedyś mi powiedział,że mam nad nim przewagę bo wiem,że Jemu zależy,że mnie bardzo kocha i nie chce nikogo innego oprócz mnie. Było tak od zawsze. Ja nigdy nie zastanawiałam się nad nami, tylko nad sobą, bardziej egoistycznie podchodziłam do tego wszystkiego. Czubek własnego nosa. Tak mi się wydaje. I nigdy nie zastanawiałam się nad emocjami swoimi, zawsze tłumiłam, ie mówiłam o swoich potrzebach. Asiu...nazbierało się tego niestety tak dużo,że gdyby wszystko było Ok, nie byłoby mnie tu.

 

antracytowa, To nie jest jakaś tam bzdurka. To pokazuje ważną rzecz: że nie potraficie mówić o swoich uczuciach wobec siebie.

U mnie jest to samo.

NIe wyniosłam tego z domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak jak mam problem z koordynacją i nie potrafię już np. robić dwóch rzeczy jednocześnie (nogi i ręce - prowadzenie samochodu,jednoczesne słyszenie czegoś i mówienie, widzenie i mówienie) tak nie bardzo potrafię logicznie myśleć nie pisząc. kiedyś naranja pisała, że ona myśli pisząc. to ja chyba mam tak samo tylko jeszcze bardziej zaostrzone, bo faktycznie ja myślę, gdy piszę. a gdy mówię to nie bardzo. tzn. to jedst dokładnie tak - jeśli mówię sobie w duchu to jest ok, myślę logicznie. ale nie potrafię myśleć logicznie mówiąc na głos.

 

Asiu, miewam podobnie. Nieraz myślę o czymś, ale nie potrafię tego jasno wyrazić. Koordynacja nogi / ręce to zawsze był dla mnie problem. od jakiegoś czasu mam wrażenie, że mój mózg nie pracuje tak szybko i dobrze jak kiedyś. mój umysł zrobił się kaleki.

 

-- 22 maja 2011, 14:14 --

 

często terapeutka mi mówi: "oddychaj". bo zapominam o tym, jak jestem skupiona na przykład na tym co mówi.

 

kurcze, u mnie jest identycznie... a jak wykonuję ćwiczenia, to totalnie zapominam o oddychaniu.

 

-- 22 maja 2011, 14:28 --

 

statnio dzieje sie coś takiego.......,że G. coś do mnie mówi.....a ja odbieram to jaka ataki na siebie. Czyli tak samo ....jak zachowuję się wobec matki i ojca.

 

Monia, a może w ten sposób bronisz się przed bliskością, bo się jej boisz?

 

-- 22 maja 2011, 14:32 --

 

u mnie było/jest bardzo podobnie... nie mówiło się "kocham Cię".

 

u mnie tak samo. nawet mama na łożu śmierci mówila mi "Kasia, ty wiesz".... hmmmm, wiem tylko tyle, że kochała mnie "po swojemu".

z siostrą również nie okazujemy sobie żadnych czułości. ogólnie jestem nienawykła do czułych słów, troski i przytulania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mama np. nigdy nie potrafiła mi albo bratu powiedzieć "kocham cię". O tym po prostu się wiedziało.

 

Hmm... jak można WIEDZIEĆ, że się kogoś kocha albo że jest się kochanym? Przecież to są uczucia, miłość się CZUJE albo się NIE CZUJE. To nie jest wiedza. Dojście do tej prawdy zajęło mi wiele lat... :roll: Przecież to nie jest oczywiste, że matka kocha dziecko, a mąż żonę, etc. tylko z tego względu, że matka jest matką, a mąż mężem. Przecież miłość to nie teoria. To trzeba CZUĆ.

 

Co więcej, ja nie uważam, że ideałem są relacje, w której zbyt często mówi się "kocham Cię". Miłość się okazuje - gestami, mimiką, zachowaniem, spojrzeniem. Jak się to czuje mocno to nie trzeba się wręcz kompulsywnie dopytywać i domagać słów "Kocham Cię", tak sądzę.

 

Kiedyś często mówiłam "wiem, że matka mnie kocha, ale tego nie czuję". Co za nonsens! Teraz widzę wyraźnie, że mówiąc tak, chciałam na siebie przerzucić winę, siebie "obwinić" za to, że tej miłości nie czuję, że we mnie widocznie nie ma jakichś "czujników" na odbiór jej miłości, która istnieje - bo za trudno było mi stwierdzić, że tego ciepła z jej strony de facto NIE MA :( Jakby była, to bym to czuła - proste. Nie urodziłam się na tyle upośledzonym dzieckiem, aby nie umieć odróżnić ciepła od zimna. Hmm... chociaż inna opcja jest taka, że ona gdzieś w sobie tę miłość ma, ale nie potrafi jej okazać i jest chłodna - tylko czy w takim przypadku to faktycznie jest miłość..? Miłość z chłodem nie ma nic wspólnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×