Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

I masz,jak sądzę rację co do naszej Kasi,która ostatnimi czasy też jakby...się ustabilizowala w tym pragnieniu...

 

święta prawda

 

Bo momentami zdaje mi sie ,że utknęłam w wieku lat 12-13 :mrgreen:

W zasadzie wiecznie w jakiejs surrealistycznej tęsknocie,braku.Nic możliwego do osiągnięcia,nie bylo dostatecznie dobre dla mnie.

 

Wciąż jestem w jakims straszliwym zawieszeniu,nic nie rozumiem,choc Krakow się zbliża,w mojej glowie staje się coraz dalszy,i bardziej za mgłą.Czasami czuję się tak jakbym się dopiero urodzila i kompletnie nie wiem,co należy robic.

 

jakie to..... znajome Haniu....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, mam faceta,choc terapeutka mowila,mi,że to niedobrze,że przestawię sobie tryb "na uwodzenie",że będę manipulowac, oszukiwac,że to sie może dla niego i dla mnie skonczyc fatalnie.A to kobietami manipuluje bardziej,mam wrażenie,że mogę zrobic wszyystko,byc jaka chce,nabrac je na siebie...chcesz miec grzeczną dziewczynkę,radosną dziewczynkę,perwersyjną,smutną i zagubioną,uroczą?Dostaniesz co chcesz.Mogę być Twoją mamusią,córką,siostrą-mogę byc każdym,wyczuje czego Tobie brakuje i uśpię czujność.

 

A z facetami co zabawne-chyba brak Tatusia i jego ewentualne krotkie obecności i wymagania(kobieta musi tańczyć,musi znac całą literaturę piękną,musi znac savoire-vivre na pamięć,,musi byc urocza,wdzięczna i zdyscyplinowana,samowystarczalna i jednoczesnie ulegla i udająca kretynkę,by wesprzec czyjes ego,musi byc stabilna,znac 3 języki,być wielką damą,ma sprawiac,że kiedy wchodzi do pokoju,wszystkie inne kobiety przestają istnieć,musi byc twarda)-jestem prawdziwsza,taka biedna,taka naprawdę.Wtedy widac,jaka jestem niepewna,wiecznie strapiona,że brakuje mi do tego ideału.Latami nie dopuszcalam do siebie żadnych uczuć,uśmiechalam się grzecznie,niepytana nie odzywalam sie,tylko w samotności przy glosnej muzyce moglam byc naprawdę sobą.

Teraz myślę,że tylko muzyka i dragi i kilka bardzo drogich mi osob,ktore uparcie powtarzaly,że jestem cudowna jaka jestem uratowaly mnie..

 

 

To udawanie nie moglo nie miec wplywu na moje zdrowie..wieczne dopasowywanie się do środowiska,bycie nikim,kiedy w srodku czulam,że jakas jednak jestem.I ten wieczny kontrast pomiedzy ojcem a matką-taki przerazliwy.Matka rozwrzeszczana,wiecznie narąbana,wiecznie wkurwiona,i ja-taka poważna i taka nieudolna w tym wszystkim-stojąca nad jej ciałem leżącym bezwladnie na ulicy,mająca do pomocy tylko znajomość historii sztuki i "Czarodziejską górę" Manna.

 

I to walsnie P uswiadomil mi calą moją bezradność,opuszczenie,to nieodparte pragnienie,żeby pojawil się ktoś,kto mnie zauważy i zabierze gdzieś daleko i na zawsze..To przy nim jestem takim rozkojarzonym,rozmarzonym dzieciakiem-i widac jak bardzo żyję iluzjami..Chcę czegos prawdziwego,a tymczasem moje wlasne klamstwa bronią mnie przed doswiadczaniem włąsnie prawdy.

 

A P to taki dobry tata,który rozumie i chce pomóc.Ostatnio nawet wspominalam-jak na niego nawrzeszczalam z powodu Kasi-to powiedzial-"Jakim jestem beznadziejnym ojcem,nie rozumiem wlasnego dziecka".

 

Jezzzu...gdyby moj prawdziwy ojciec kiedys tak przyznal...umarłabym na miejscu ze zdumienia i wzruszenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale tak naprawdę,czy jesli nie bylo się nigdy dzieckiem to można dorosnąć?

 

doskonałe pytanie...

 

-- 16 kwi 2011, 12:24 --

 

P powiedzial,że najpiękniejszą rzeczą jaka się wydarzy będzie gdy zacznę żyć dla siebie,robic sobie dobrze ( :mrgreen: bez skojarzeń),i odkryję jak zajbiście jest byc samowystarczalnym.Kiedy odkryję,że nie muszę,nie potzrebuję,a chcę i mogę.

 

Ja przeżyłam okres, kiedy czułam się zajebiście, gdy byłam samowystarczalna. I gdzie to się podziało? Bo teraz rozpaczliwie pragnę W. i nie zgadzam się na to, że mam żyć sama na siebie.

 

-- 16 kwi 2011, 12:26 --

 

on wie i ogarnia.Nigdzie sie nie wybiera

 

Haniu, Ty dzisiaj mówisz moimi myślami...

 

-- 16 kwi 2011, 12:31 --

 

Dziewczyny... tak czytam Was i podziwiam Wasz poziom samoświadomości. Czuję się w porównaniu z Wami jak chodzący znak zapytania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, mam faceta,choc terapeutka mowila,mi,że to niedobrze,że przestawię sobie tryb "na uwodzenie",że będę manipulowac, oszukiwac,że to sie może dla niego i dla mnie skonczyc fatalnie.A to kobietami manipuluje bardziej,mam wrażenie,że mogę zrobic wszyystko,byc jaka chce,nabrac je na siebie...chcesz miec grzeczną dziewczynkę,radosną dziewczynkę,perwersyjną,smutną i zagubioną,uroczą?Dostaniesz co chcesz.Mogę być Twoją mamusią,córką,siostrą-mogę byc każdym,wyczuje czego Tobie brakuje i uśpię czujność.

 

A z facetami co zabawne-chyba brak Tatusia i jego ewentualne krotkie obecności i wymagania(kobieta musi tańczyć,musi znac całą literaturę piękną,musi znac savoire-vivre na pamięć,,musi byc urocza,wdzięczna i zdyscyplinowana,samowystarczalna i jednoczesnie ulegla i udająca kretynkę,by wesprzec czyjes ego,musi byc stabilna,znac 3 języki,być wielką damą,ma sprawiac,że kiedy wchodzi do pokoju,wszystkie inne kobiety przestają istnieć,musi byc twarda)-jestem prawdziwsza,taka biedna,taka naprawdę.Wtedy widac,jaka jestem niepewna,wiecznie strapiona,że brakuje mi do tego ideału.Latami nie dopuszcalam do siebie żadnych uczuć,uśmiechalam się grzecznie,niepytana nie odzywalam sie,tylko w samotności przy glosnej muzyce moglam byc naprawdę sobą.

Teraz myślę,że tylko muzyka i dragi i kilka bardzo drogich mi osob,ktore uparcie powtarzaly,że jestem cudowna jaka jestem uratowaly mnie..

 

To udawanie nie moglo nie miec wplywu na moje zdrowie..wieczne dopasowywanie się do środowiska,bycie nikim,kiedy w srodku czulam,że jakas jednak jestem.I ten wieczny kontrast pomiedzy ojcem a matką-taki przerazliwy.Matka rozwrzeszczana,wiecznie narąbana,wiecznie wkurwiona,i ja-taka poważna i taka nieudolna w tym wszystkim-stojąca nad jej ciałem leżącym bezwladnie na ulicy,mająca do pomocy tylko znajomość historii sztuki i "Czarodziejską górę" Manna.

 

I to walsnie P uswiadomil mi calą moją bezradność,opuszczenie,to nieodparte pragnienie,żeby pojawil się ktoś,kto mnie zauważy i zabierze gdzieś daleko i na zawsze..To przy nim jestem takim rozkojarzonym,rozmarzonym dzieciakiem-i widac jak bardzo żyję iluzjami..Chcę czegos prawdziwego,a tymczasem moje wlasne klamstwa bronią mnie przed doswiadczaniem włąsnie prawdy.

 

A P to taki dobry tata,który rozumie i chce pomóc.Ostatnio nawet wspominalam-jak na niego nawrzeszczalam z powodu Kasi-to powiedzial-"Jakim jestem beznadziejnym ojcem,nie rozumiem wlasnego dziecka".

 

Jezzzu...gdyby moj prawdziwy ojciec kiedys tak przyznal...umarłabym na miejscu ze zdumienia i wzruszenia.

 

I dlatego masz faceta za terapeutę. I wiesz,że zatępuje ojca. On Ci pokaże więcej, nauczy Cię wszystkiego od początku. Ty już zaczynasz się uczyć.

Chciałaś za wszelka cenę sprostać wymaganiom ojca, miałaś go tak mało. Kto Cię miał wszystkiego nauczyć? No kto? Rodzice! Tylko dlaczego tego nie zrobili?

Ja mojego miałam cały czas, ale to tylko była opieka z jego strony-karmienie, ubieranie, zero pokazywania świata, uczenia, wspierania z jego strony. On nie miał ojca, skąd miał wiedziec jak opiekować się córką?

A moja mama miała obydwoje rodziców. Jej matka uległa i poddana mężowi-mojemu dziadkowi. A dziadek-ojciec matki- człowiek starej daty. W ogóle rodzina mamy funcjonuje na zasadzie "co ludzie powiedzą". Moja matka też taka jest. Ojciec mój poddany matce, która go krytykuje. Wzrastałam w takich klimatach.

Dużo mam tych naleciałości. I oderwę się od tego jak się wyprowadzę.

 

Błędy wychowawcze naszych rodziców spowodowały nasze zaburzenia. Kogo winić? ich? Oni też funkcjonują wedle schematów, które wszczepili im ich rodzice.

Musimy z pomocą terapii radzić sobie same.

Co o tym Haniu myślisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Ma. Dużo. Opowiedz o tym na terapii. Moja terapeutka mówiła,że wiedza na ten temat jest pomocna, nie wiedziałam dlaczego.

I nie wiem dalej.A moze wiem. Do usprawiedliwienia kogoś? A może do zwiększenia samoświadomości i wyrobienia własnego stosunku do świata, do wszystkiego?!

Żeby nie popełniać i nie powielać tych samych błędów co oni? Albo umieć żyć z tymi błędami, wybaczać je sobie.

Mózg mi się lasuje od tej wiedzy :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja stracila go nagle...,kiedy byla mloda,Kasiu Ty wiesz..on ją bardzo kochal...wtedy zaczela pić..I najsmutniejsze jest to,że czesto powtarzala:"Gdyby on żyl,gdyby doczekal na Ciebie..to..nigdy by się nie stalo..on by Cię kochał na zabój,najbardziej.Ciebie"

Mój tata mial ojca wojskowego i matkę-prawdziwą damę,wszyscy mi mówią,że jestem do niej niesamowicie podobna(ale nie z charakteru,tylko z urody),że mam po niej dołeczki w policzkach i jej uśmiech..I jego mama (a moja babcia) umarla szybko,ale doczekala mnie-podobno sztraszliwie mnie kochala i bylam jej wyczekaną,upragnioną dziewczynką.Miala raka-wszyscy byli zachwyceni jak kiedy wstawala z łóżka(a już nie bardzo mogla) to ja,mały roczniaczek bieglam do niej i prowadzilam ją za rękę.Zmarla za nim skonczylam 2 latka.

A dziadek latwego charakteru nie ma,oj nie.

Tylko bolesne jest w tym wszystkim to,że ja rozumiem,ogarniam,widzę,współodczuwam.Nie ma we mnie jakiegos specjalnego żalu.Ale chcialabym by mnie też ktos kiedys zrozumiał.To wszytko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu, a co się wydarzyło na Twojej wczorajszej rozmowie z terapeutką :?: Dlaczego napisałaś, że powinnaś sobie "palnąć w łeb" :?: Zmartwiłam się o Ciebie... :(

Monika, uważam, że masz bardzo wysoki poziom inteligencji emocjonalnej i bardzo wnikliwe obserwacje. :105: Przyjemnie się czyta to, co piszesz. Może Cię zdziwię, ale Twoje posty "tchną" spokojem i doświadczeniem osoby bardzo mądrej.

Kasiu, skoro kochasz W., nie uważam, że powinnaś na siłę szukać kogoś innego... Pozwól sobie na to uczucie, choć ono boli. Nie da się oszukać własnych uczuć...

 

Ja dzisiaj czuję się bardzo zadowolona, spokojna. Już od dawna, to znaczy od jakichś trzech, może czterech miesięcy, nie mam stanów depresyjnych. To pewnie zasługa leków: Velaxin 150, Ketrel (1 tabletka na noc)... Mam nadzieję, że kiedyś, za jakiś czas uda mi się osiągnąć spokój bez leków przeciwdepresyjnych. Odnoszę wrażenie, że od przeprowadzki, od kiedy przestałam mieszkać z tatą i mieszkamy z mamą we dwie, jakby nadrabiam "zaległości", uspokajam się... i staję się dojrzalsza. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, uważam, że masz bardzo wysoki poziom inteligencji emocjonalnej i bardzo wnikliwe obserwacje. :105: Przyjemnie się czyta to, co piszesz. Może Cię zdziwię, ale Twoje posty "tchną" spokojem i doświadczeniem osoby bardzo mądrej.

:oops::oops::oops:

To jest wszystko to, co wyniosłam z terapii kochana.

Narazie analizuję , co jest wyczerpujące. Za dużo tej wiedzy jak dla mnie.

Kiedy ja ją wykorzystam? ;)

 

-- 16 kwi 2011, 23:31 --

 

Ciekawe co u Basi, Ani-chojrakowej , u Radka?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko sie przekrecilo w ciagu ledwie godziny-Natalia zadzwonlila,matka przyjechala,rozpetala sie afera z Babcią,wrzaski,przez kogo jestem taka nienormalna..z kim spedzam czas na forum :mrgreen:

A teraz..zadzwonilam do Adama,przyjedzie,Natalia już jedzie i zabierają mnie do Gdyni,szczury pakuję,siebie pakuję,wyję,dzwonię do ojca,że zmieniam lokum,ojciec ma to gdzies(rzeczywiscie-dziwne),ale osrtatecznie tez oznajmia,że jestem nienormalna....Dom wariatów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×