Skocz do zawartości
Nerwica.com

Korba


Gość Shadowmere

Rekomendowane odpowiedzi

Nigdy, ale kiedyś będę, wiem, że to jest moje miasto... mam takie przeczucie, że ono jest mi bliskie.

 

przy okazji chciałam zdementować pewne informacje, które zostały przedstawione w tym wątku

 

Prawdą jest, że dzwoniłam po policjach i szpitalu szukając Hani i usiłując ich przestrzec przed jej planami samobójczymi. Prawdą jest, że mimo danych, których posiadałam niewiele, dotarłam do właściwej osoby w szpitalu. Tyle że, jak się okazało niedawno, Hania już wtedy dawno była po zastrzyku i leżała już w pasach. Także wbrew temu, co wynika z poprzednich postów, nie uratowałam Hani, ktoś mnie ubiegł.

Hania napisała, że to ja uratowałam jej życie jako wyraz miłości.

Jednak prawdą to nie jest i chcę tych, co pisali w tym wątku wyprowadzić z błędu. Nie jestem bohaterką. Nie mnie należą się pochwały. Za późno zadziałałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Większość ludzi nawet jak ktoś umiera na ulicy nie kiwnie palcem i tępo się przygląda. To rzadkość, że podejmuje działanie, co dopiero na forum internetowych wobec prawie obcej osoby, szacunek.

 

-- 25 kwi 2011, 09:40 --

 

Linka ma rację, takie rzeczy na widoku publicznym to przesada, zostawcie dla siebie chociaż resztki prywatności!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:cry:

o kurcze to Hania jest w szpitalu?....ja byłam na oddziale psychiatr. w sobote by odwiedzic znajomą,kumpelę z któraa poznałysmy sie kilka lat wlasnie tez na oddziale i no i jeszce taki czas a ona akurat trafiła na odzizał.tez sie o nią martwie i codziennie dzwonimy,piszemy do siebie....

 

wesołych przy okazjii dla wszystkich....i spokojnych....kochani ;):!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, :lol::lol: dobre no :P

 

mnie to bynajmniej nie śmieszy.

 

-- 25 kwi 2011, 11:03 --

 

Thazek,

 

Linka ma rację, takie rzeczy na widoku publicznym to przesada, zostawcie dla siebie chociaż resztki prywatności!

 

chciałam tylko wyjaśnić jak było naprawdę, ponieważ czułam się źle z tymi wszystkimi pochwałami na mój temat. mam prawo to wyjaśnić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałam, żeby usunąć wątek, ale widzę, że niektórzy nie wiedzą o co tak naprawdę chodzi, dlaczego wątek ma wylądować w koszu.

Kasia chciała zdementować powstałe domniemania i wyjaśnić dlaczego czuje się źle w obecnej sytuacji. Postawiona została na piedestale, uczyniono z Niej bohaterkę.

Oczywiście, nie wszyscy zareagowaliby wzywając pomoc. Tu nie chodzi o licytowanie się. Kasia to zrobiła, zadzwoniła. Żyła w przekonaniu, że gdyby nie Ona... mogłoby stać się coś strasznego i okrutnego.

Po prostu zepchnięto świadomie na Nią odpowiedzialność za życie drugiego człowieka w wyrafinowany sposób. Wyreżyserowano scenariusz.

Hania już była wtedy w szpitalu, zaopiekowali się Nią lekarze. A wtedy w Jej głowie narodził się pomysł, żeby Kasię obarczyć wyzwaniem-ratowaniem już uratowanego przecież życia.

Hania chciała sprawdzić, na ile Kasię stać, jak dalece posunie się, żeby Ją uratować.

To tylko świadczy o tym, jak można manipulować emocjonalnie drugim człowiekiem.

Jeśli Hania to zrobiła nieświadomie, to śmiem twierdzić, że nie wiedziała i nie liczyła się z późniejszymi konsekwencjami. I prawdą jest, że kłamstwo ma krótkie nogi. Prawda zawsze wyjdzie na jaw.

Nawet jak się coś czyni w imię miłości.....to nie takim kosztem.

Hania potrzebuje pomocy bez dwóch zdań, fachowej, specjalistycznej.

No, a jak się może teraz czuć Kasia? Czy kogoś to obchodzi? Ona przecież zniesie wszystko. Można Jej bajki opowiadać, testować, sprawdzać, Ona wszystko zniesie bo Ją to wzmocni...

Niestety.....tego typu zdarzenia mogą spowodować uraz.

Nie mówię ,że Hania jest złą dziewczyną. Bo ją bardzo lubię. Ale to nie zmienia faktu, że nie mogę się wypowiedzieć w tym temacie.

Ale czasem trzeba ponieść konsekwencje za swoje czyny i nauczyć się przewidywać pewne sytuacje.

Tu nie chodzi o sytuację wyjścia do kina czy na lody.

Tu odbywały się rozmowy na temat heroicznego czynu. Mrzonka.

Swojej przyjaciółce nie zaserwowałabym takiej jazdy, bez względu na wszystko. Są inne sposoby na to, żeby pokazać komuś, jak bardzo nam na tej osobie zależy. To jest popadanie ze skrajności w skrajność. Nie można wszystkiego zrzucać na chorobę.

Mam nadzieję, że po tym zdarzeniu Hania zrozumie, że nie można w tak drastyczny sposób manipulować ludźmi. Bo ludzie też mają uczucia i mogą cierpieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika bardzo dobrze wyraziła, co czuję...., widać ja to źle napisałam, bo nikt nie zrozumiał, po co poruszam ten temat.

 

Zrozumcie, że to po mnie nie spłynęło i gdy okazało się, że to, co zostało tu napisane, jest kłamstwem, uznałam, że ludziom, którzy pisali w tym wątku, należy się wyjaśnienie.

 

Miałam też potrzebę się wyżalić i nie jest to żadne pranie brudów, bo piszę to do Was wszystkich.

Możecie to uważać za popierdolone, ale w mojej głowie zakiełkowało już przekonanie, że przez fakt uratowania Hani życia połączyła mnie z nią niewidzialna, mocna więź. Że muszę się nią opiekować, bo to moja młodsza siostra. Śmieszy Was to? Uważacie to za naiwne, głupie? Trudno. Tak właśnie myślałam.

 

Gdy dowiedziałam się prawdy, musiałam wyznać, że nikomu nie uratowałam życia. Nie chcę, by w wątku nazwanym moim nickiem były rzeczy nieprawdziwe i nie zasłużone.

 

I nie opieprzajcie mnie za to, że to wszystko piszę, dość mam już przykrości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×