Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szpital psychiatryczny


C(c)złowiek

Rekomendowane odpowiedzi

Ufff... Boze juz wyszedlem. Jakos zbalamucilem pania doktor i mnie wypisala wczesniej :P ale nie na wlasne zadanie, tyko po prostu grzecznie ja poprosilem. Ostatnio lezalem na sali 3 osobowej i nie moglem spac w nocy. Ale z tego co piszecie to rzeczywiscie ludzie maja o wiele gorzej. Tak, jestem zagubiony. Terz bylem w szpitalu na depresje. Ale wczesniej mialem psychoze. Eh... juz napewno nigdy ne dam sie zamknac w szpitalu. Ale teraz jak wyszedlem to.... jakos dziwnie sie czuje.... :|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szpital psychiatryczny to nic dobrego i zarazem nic złego. To takie miejsce "zawieszone w próżni" - wszystko tam jest codziennie takie same i takie samo. Stałe godziny wstawania, jedzenia (śniadanie, obiad, kolacja), brania leków, zajęć z terapeutami, odwiedzin, obchodów, "spotkań społeczności" z personelem oddziału (lekarze, pielęgniarki, sanitariusze i ordynator + zastępca ordynatora), spania, itd. To taka "matnia". Nic na pobycie w "wariatkowie" nie zyskasz - sam byłem tam 5 razy. Dostaniesz leki, po których będziesz ospały, po kilku tygodniach leki pobudzające do życia, po których przytyjesz 25 kilo (jak ja :? ). Wyjdziesz ze szpitala i będziesz musiał się znowu dostosować do życia "za murami".

 

Pobyt w szpitalu psychiatrycznym to najgorsze, co cię może spotkać.

Motto takich szpitali to "Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie...".

 

 

Powodzenia.

 

Mam nieco inne zdanie. Ta rutyna, o której piszesz jest potrzebna, dzięki temu są stałe godziny brania leków, co jest bardzo ważne w chorobie. To tez daje poczucie bezpieczeństwa. Rozumiem, że każdy może inaczej na to patrzeć. Mi osobiście pobyt w szpitalu pomógł, odeszły mi różne obowiązki, które mnie przeciążały, mogłam odpocząć od życia. Niestety trudny jest też sam moment wyjścia ze szpitala, bo trzeba się nauczyc funkcjonować w życiu, które już nie jest takie bezpieczne jak pobyt w szpitalu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ktoś, kto był w szpitalu psychiatrycznym to wie jakie tam się rzeczy wyprawiają i raczej nie chętnie tam wraca :P

 

Jasne, że lepiej jest być zdrowym, niż być w szpitalu. Ja byłam w krótkim czasie w dwóch szpitalach, pierwszy był ostroprzyjęciowy i wspominam to kiepsko, jeszcze też zależy pod jakim aspektem. A drugi natomiast szpital bardzo chwalę (na Sobieskiego w Warszawie, oddział f10).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja żona oraz moja mama wysłali mnie do szpitala. Nie chciałem iść. Byłem przeciwny żeby iść. Jestem tutaj trzy godziny, już tutaj nie wytrzymuję. Masakra. Coś czuję że wypiszę na własne żądanie za dwa dni. Przez te nerwy że muszę tu być to mam wysokie ciśnienie. Denerwuje się że muszę tutaj być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłem 2 razy. Raz się szarpałem, żeby mieć spotkania z psychologiem, bo oni oferuja w moim mieście tylko leki. Za 2 razem jak byłem to już nawet nikt nie napomknął o psychologu, tylko dostawałem leki. Dało sie żyć jak byłem na jednym odziale, ale zawsze przenoszą potem na lżejszy wyżej, i na nim już nie mogłem wytrzymać. było tak spokojnie że nie dało się zająć myśli, w pokoju emeryci podłączeni pod kroplówkę itp.

 

Ogólnie szpital polecam raz w życiu, żeby móc się odciąć od świata i wyciszyć. To doświadczenie tylko na raz. W szpitalu Ci nie pomogą, po prostu będziesz miał darmowe leki i odcięcie się od internetu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłem w szpitalu miesiąc jak miałem 16 lat na oddziale zamkniętym przywieziony karetką - pociąłem się bo już nie dawałem rady sobie z życiem ale to nie była próba samobójcza. Sam nie wiem czemu to zrobiłem.

No i raz było tak, że dostałem po Solianie Zolafren bo zacząłem pytać się lekarzy o różnorakie problemy zdrowotne i byłem więcej u ordynatorki która jest psychiatrą w pokoju i rozmawiałem z nią częściej niż z ludźmi w pokojach czy na terapii grupowej. Raz chyba nawet po 20 u niej byłem :D

Przespałem na nim z tydzień. Myślałem osobiście że minęły 2 dni, a to minął cały tydzień. Tylko że ja głównie przespałem cały pobyt - myślałem że moje życie się nie zmieni, więc uznałem, że chcę je całe przespać.

Swoją drogą atmosfera była dziwna. Różne rzeczy się działy, wszyscy myśleli że chciałem się zabić, gość od terapii grupowej który był bardzo fajny myślał że odbiło mi po ziele, na początku psychiatra uważał że mam tylko depresję i przez tydzień brałem antydepresanty i pewnie gdyby tak było - to by mnie wypuścił już po tygodniu.

Właściwie to byłem totalnie aspołeczny i rozmawiałem z nielicznymi jednostkami, więc osobiście sam nie wiem na co chorowali. W większości to były osoby z depresją lub niestabilne emocjonalnie po bójkach czy z domu dziecka itd. Choć był jeden autysta, był też chłopak który zachowywał się jak dziecko, nie mówił, krzyczał czasami, bardzo często wciskali mu chyba hydroksyzynę - raczej ciężkie upośledzenie, ale mama nadal do niego przychodziła i się nim zajmowała.

Też często dostawało mi się że mam wadę wymowy np. zostałem zwyzywany przez wolontariusza (czy jak się on nazywa) od świrów, ciężko było mi się dogadać, jeden dzieciak spytał się czemu mam dziwny głos, co wzmacniało moje zaburzenia lękowe.

I jeszcze jedno - "związki" na takim oddziale młodzieżowym czy integracja damsko-męska (pomimo że płcie miały osobne sekcje to chłopacy przechodzili) była na porządku dziennym chociaż o seksie nie słyszałem. Wiem że dziewczyny przez to że nie miały jak zapalić papierosów spaliły papier w kiblu.

Fajki też były codziennością - ja w swoim całym życiu nie spróbowałem swoją drogą ani razu. Sam oddział się spalił chyba 3 razy poprzednio właśnie przez takich piromanów w krótkim odstępie czasu.

Osobiście chciałbym spotkać się z Bartkiem który był nerdem, albo przynajmniej z nim popisać. Nie mam z nikim kontaktu choć pisałem przez pewien czas z taką Kaśką ale straciłem. Szkoda.

 

Więc młodzieżówka > dorosły, chociaż nie byłem to słyszałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje wrażenia z "dziekanki" Gniezno 

Oddzial oddzialowi nierówny. Cztery hospitalizacje po próbach S. Dwie proby tabletki dwie przez powieszenie powazne. Olewanie pacjentów nazwijmy to trudnych jak na takich wybitnych specjalistów jak twierdzą na swoich profilach bo nie pomaga takim jak ja jedna tableteczka. Wypisują jak pisze w tresci wypisu "uzyskano poprawe stanu psychicznego" he he po czym pacjeci wracaja po kilku dniach z kryzysem i po probach. Patologia na oddziale pacjeci zdrowi tzw, przyszli rencisci, kryminalisci unikajacy wiezienia przebywajacy sporadzycznie. Pokoj dla vip oddzielny z własna łazienka tv itp drzwi zamykane od srodka itp. Cdn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam niedobre wspomnienia ze szpitala psychiatrycznego. Przede wszystkim biurokracja. Następnie -regulamin-książeczka dla pacjenta, fatalne jedzenie, brak psychologów, przepełnienie-czyli łóżko-dostawka. Początkowo-miły personel-potem już nie. Nawet złośliwość , zniecierpliwienie u niższego personelu-medycznego. Jeśli chodzi o lekarzy, to "sztuczna uprzejmość", a w gabinecie- lekceważenie-pacjenta, faszerowanie lekami. A już broń boże, gdy pacjent interesuje się leczeniem i co bierze, zadaje pytania-dla lekarzy niewygodne. Czyli-"bądź potulny, bierz leki i nie narzekaj". Braki np. papieru toaletowego, brak wentylacji w łazience-mokre ubrania zamiast schnąć-śmierdzą i gniją. Mieszanie na salach ludzi z lżejszymi i cięższymi chorobami psychicznymi lub na odwyku. Jednym słowem-do kitu-w mojej miejscowości. To było kilka lat temu-nie wiem czy jest lepiej. Ja do szpitala już nie pójdę, pomocy 0. Uczucie- jakby się było "piątym kołem u wozu". A poszłam na  własną prośbę. Nigdy więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tym roku byłam 3 i pół miesiąca w szpitalu, źle to wspominam, nie mogłam wcale robić zakupów, zakupy robiła tylko pielęgniarka, ja miałam leżeć w łóżku, kiepskie jedzenie, które mi nie smakowało a wciskali na siłę, zwłaszcza obiady, nigdy więcej nie chcę trafić do szpitala, lekarz ciągle namawiała mnie aby brać prysznic codziennie,  najgorsze , że leżała tam kobieta, której się bałam, ona głośno krzyczała, w nocy nie mogłam spać, nigdy więcej szpitala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, alone05 napisał:

ajgorsze , że leżała tam kobieta, której się bałam, ona głośno krzyczała, w nocy nie mogłam spać, nigdy więcej szpitala.

no tak...

ja byłem w szpitalu tydzień, wyszedłem na własną prośbę i na szczęście mnie wypuścili, kompletna katastrofa, na jednym oddziale narkomani, schizofrenicy, osoby z depresją, nerwicą, jeden pan opowiadał przy mnie, że handluje narkotykami i "psy go ścigały", inny w nocy latał po oddziale i krzyczał, że chce ćpać... Jak się w takiej atmosferze można leczyć to nie wiem

Jak ktoś chce się zgłosić sam do szpitala, to odradzam...

Swoją drogą, oglądałem program o więzieniach, tam strażnik mówił, że najgorsza kara dla więźnia jaka może być to przypięcie do łóżka,

W szpitalu to gwarantuje podobno bezpieczeństwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, acherontia-styx napisał:

Ja byłam w szpitalu 1,5 miesiąca i pobyt wspominam dość dobrze. Fakt, miałam jedną krzywą akcje, że psychiatra, który jest biegłym sądowym groził mi, że mnie zatrzyma sądownie , ale nie znał wszystkich informacji, bo go nie było na odprawie tego dnia i jak się sytuacja wyjaśniła to przyszedł i przeprosił - ogólnie szacun dla niego bo myśle, że niewielu lekarzy by tak postąpiło.

Także tak nie wrzucaj wszystkich szpitali do jednego worka, bo są normalne i 'ludzkie' miejsca ;)  

 

Przecież są oddziały internacyjne i tam nikt nie leży przypięty pół roku, tylko pacjenci normalnie chodzą po oddziale (no chyba, że coś wywinie). U mnie w pracy (teraz już byłej) nie raz leżał pacjent z zakładu karnego i rzadko kiedy leżeli przypięci, a zdarzyli się tacy co nawet za morderstwo siedzieli. Wiadomo, że służba więzienna ich pilnowała, ale nawet nie zdarzyło się, żeby próbowali coś kombinować, mimo, że SW siedziała przed salą, a nie na sali. 

Raz leżał delikwent, ale on był oskarżony a nie skazany, to wtedy rzeczywiście leżał przypięty i wymóg prokuratora był taki, że leżał sam na sali.

I nie było na oddziale nikogo agresywnego? Oddział internacyjny to jak już ktoś jest w stabilnym stanie raczej. Tak było u mnie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, acherontia-styx napisał:

Przywozili różne osoby, ale takie osoby tam zostawały max 1 noc i były wywożone do innych szpitali, bo tam gdzie ja leżałam to tak z ulicy się raczej ciężko dostać ;) znaczy się nie tyle dostać, co zostać 😅 

To miałaś spokojny szpital. Średnio kumam o co chodzi że nie było osób z ulicy 

Oczywiście że są różne szpitale ale to nie chodzi o szpitale co o rodzaj organizacji i zasady , mówię o publicznych szpitalach. 

 

Rozmawiałem z kims kto pracuje w innym szpitalu niż ten w którym byłem i tam też w większości są narkomani i alkoholicy... Dla kogoś z nerwica to nie jest miejsce na pewno ...

Edytowane przez baltazar12gabka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzie taka klinika jest, jeśli możesz powiedzieć?

 

Mi lekarz doradzał, że w szpitalu dobrze ustawią leki itd... Prawie nic mi nie zmienili w lekach. A atmosfera była taka na oddziale, że tylko marzyłem o wyjściu stamtąd.

Także jeśli komuś lekarz doradza ustawianie leków na oddziale zamkniętym to odradzam. Oczywiście to moja opinia. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety zapomnieć się nie da pewnych rzeczy a wręcz odwrotnie to działa, ze względu na swoją niezwykłość pamiętamy je bardzo dobrze. Jedyne co można zrobić to spróbować "wyciszyć" wspomnienia aby nie były w nas tak żywe i aby nie wpływały na teraźniejszość. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś był może w szpitalu w Krakowie na Babińskiego? Mój terapeuta zasugerował. Mój stan nie jest jakiś ciężki, ale jestem w takiej matni, że nawet odizolowanie mnie od rodziny i jej szemranych interesów może mi pomóc. Leków teraz nie biorę, bo każdy zamulał ale mam od dawna dziwny pół depresyjny stan, ciężko mi tez utrzymać pracę, a teraz jeszcze te covidowe atrakcje 😕

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dwa tygodnie temu wróciłam ze szpitala po miesięcznej odsiadce. Czuję się lepiej, zmniejszyli mi leki, biorę teraz tylko 5 tabletek (w tym zmniejszony klozapol). Na razie czuję się dobrze, nie jestem taka przymulona i wstaję wcześniej, nie śpię w dzień i ogólnie jestem zaskoczona swoim pozytywnym stanem pomimo, że tak wiele się dzieje ostatnio i to nie w pozytywnym tego słowa sensie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym chciała pójść do szpitala, odciac sie od mojej pracy, ale żeby mi pomogli :( mialam szukac psychoterapii ale dzwonilam do kilki miejsc i wszedzie albo przez telefon albo z powodu pandemii odwołane i co tu robić? chcialabym do szpitala. W listopadzie ma  wizyte u psychiatry, zobaczymy co powie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×