Skocz do zawartości
Nerwica.com

psychoanalityczne podejście


Nez

Rekomendowane odpowiedzi

Tak sobie trochę teoretyzuję, szukając sposobów na powrót do lepszego jakościowo życia, i bardziej stabilnego.

 

wiele, ale to bardzo wiele mówi się w wypadku różnych typach zaburzeń o dziedziczności skłonności do zachorowania. Niejakiej predyspozycji do zachorowania.

Nie czytałem jeszcze badań dotyczących tła rodzinnego. Ale jednym z głównym konceptów na którym chcę się oprzeć jest behawioryzm.

 

Jasno można stwierdzić poprzez badanie krwi, stężenia poszczególnych hormonów, składu chemicznego krwi i nadczynności czy niedoczynności jednego z organów mózgowych odpowiedzialnych za produkcję jednych z głównych grup aminokwasowych naszego organizmu.

Które to odpowiedzialne są za stabilną pracę całego organizmu i utrzymanie właściwej homeostazy.

Poprzez szczegółowe badania markowania genów można określić i wykluczyć pewne zależności.

 

Czy więc głównych czynników świadczących o "predyspozycji" do zachorawania należy szukać przede wszystkim w najbliższym rodzinnym wychowaniu?

I "błędów" wychowawczych które mogłyby zaważyc na całą grupę różnych chorób.

Tekstem tym jakimś, być może obrazoburczym dla psychiatrów i lekarzy, jest też na celu zrzucenie całej otoczki wielkości i ogromu problemu.

Problematyka róznego rodzaju zaburzeń na pewno jest złożona.

Jednak nie uważam by szukanie w genach, u których poszukiwania te są dość zawężone poprzez samą specyfikę budowy ośrodkowego układu nerwowego. Mam na myśli ograniczony pewnymi ramami "specyfiki" istoty żywej skończone pole poszukiwań.

 

W związku z powyższym, czy należałoby leczyć przede wszystkim i tylko pacjenta, czy w leczenie powinno być zaangażowane całe środowisko.

Złożona problematyka różnych zaburzeń przy których podejmuje się decyzję o hospitalizacji czy leczeniu lekami, powinna być podjęta na ostatnim miejscu.

 

W prawie wszystkich zaburzeniach można znaleźć wspólny mianownik, a jest to chociażby człowiek. Podczas różnego rodzaju rozmów z różnego rodzaju osobami, naszedł mnie wniosek, że większa część zaburzeń powstaje z kilku głównych powodów.

Zaburzenia na tle zaspokojonia podstawowych pragnień piramidalnych, karygodne i rażące błędy wychowawcze, kumulująca się niechęć do występowania danego zjawiska na które dana osoba jest wystawiona, brak wczesnego zdiagnozowania istnienia problemów.

 

Mógłbym na ten temat rozpisać się bardzo długo, ale kilku stron to pewnie nawet nie obsłuży format wyświetlenia na forum, a i większości osób nie będzie chciało czytać się do końca :)

 

Pokrótce, chciałbym więc by ten krótki post był apelem aby rodzice lub osoby ze środowiska wychowawczego (nauczyciele, pedagodzy etc.) bardziej zwracali uwagę na otoczenie w którym pracują. Rodzice na swoje pociechy. A psycholodzy i psychiatrzy na swoich pacjentów.

 

Mitem dla mnie jest niemożliwość wyleczenia nawet z najgorszych objaw zaburzeń psychosomatycznych. Ale przestrogą powinna być łatwość z jaką można w nie wpaść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A w jakim nurcie nie zakłada sie żródeł psychopatologi w dziecinstwie, lub relacjach emocjonalnych z dziecinstwa ? Do tego behawioryzm jest raczej na przeciwnym biegunie niż psychoanaliza, lub nurt psychodynamiczny.

Na pewno nie tylko wychowanie ma wpływ. Ludzie są rózni i maja róznie reaguja na podobne sytuacje. Maja chociażby różny temperament, różne poziomy skłonności do introspekcji itd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zujzuj, ja byłam/jestem na behawioralno poznawczej - tam nie wiele czasu poświęca się na dociekanie przyczyn i grzebanie w przeszłości, owszem takie rozmowy też są - ale większy nacisk kładzie się na tu i teraz, co możesz zrobić w tym momencie żeby czuć się lepiej, analizuje się odczucia, reakcje - i przepracowuje się je.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem specjalistą, nie jestem teoretykiem, czy jakimś historykiem psychologi. Jednak z tego co sie orientuje to jest troche inaczej.

Psychologia klasyczna badała świadomość(i tylko ona była uznawana) przy użyciu introspekcji. Behawioryzm powstał jako negacja podejscia introspektywnego. Uznawano że świadomość nie ma znaczenia ponieważ nie podlega obiektywnej ocenie. Także introspekcja nie ma sensu.

Psychoanaliza natomiast wprowadziła pojecie nieświadomości i szereg innych pojęć. Jednak narzędziem psychoanalizy jest nadal introspekcja wnętrza.

Także behawioryzm nie powstał na bazie krytyki psychoanalizy, tylko podejścia na bazie którego psychoanaliza została oparta. Tym bardziej, że czasowo specjaliści uważani za twórców owych nurtów pracowali równolegle.

Nurt psychodynamiczny jest ewolucją psychoanalizy(niekiedy terapia psychoanalityczna jest nazywana psychodynamiczną). A podejscie humanistyczne powstało jako bunt przeciw deterministycznemu podejsciu behawioryzmu i psychoanalizy. Jednak nie negując znaczenia wychowania czy dziecinstwa. Tylko postulując przewagę pędu ku samospelnieniu, który ma być silniejszy niż owe ramy wychowawcze w które nasza psychika jest wtłaczana.

Obecnie pojawia sie nurt transpersonalny. Za załozyciela uważa sie np: Kena Wilbera, który to jest jednoznacznym krytykiem owego podejscia.

 

Ja osobiście nie mogę pojąć, jak w dzisiejszych czasach coś takiego może w ogóle istnieć. Przecież to wszystko jest tylko metodologią i teoretyczna ramą. Jesli chodzi o pierwotne badania jest to absolutnie dopuszczalne. Jednak jesli chodzi o ich wtórnośc w formie terapii i w kontekscie człowieka, to dla mnie jest nieporozumieniem. Nie bardzo rozumiem jak dziś mozna niezintegrować sukcesów poszczególnych nurtów. Ja mozna ludzi szkolić w przeróznych czynnosciach i jakoby z góry kazać im nie przywiązywac wagi do innych. A inni na odwrót.

Tak jakby dzisiejsi terapeuci musieli oddac cześć narcystycznym Bogom psychologii, niestrudzenie broniąc teoretycznych konceptów i doktryn.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Behawioryzm nie powstał jako krytyka psychoanalizy. Oni mieli psychoanalize w dupie, tak samo jak inne nurty i nic nie budowali w opozycji do psychoanalizy.Tylko w opozycji do całej ówczesnej psychologii. Psychoanaliza jest kwestia wtórną do X. Behawioryści odrzucali X, więc naduzyciem jest stwierdzić, że behawioryzm powstał jako krytyka psychoanalizy. Co nie oznacza, że w przeciągu lat, nie podejmowali jej krytyki .

Załóżmy że jest psychologia. Jej cząstką zaczyna byc Freudyzm(na bazie którego póżniej powstaje psychoanaliza jako forma terapii) i jej cząstka są inne nurty. Cała dostepna nam psychologia(której tylko cząstką jest psychoanaliza) opiera sie na introspekcji. Behawioryści odrzucali dotychczasową psychologie tradycyjną z powodu introspekcji, a nie psychoanalize. Jesli za 100 lat powstanie koncepcja, która bierze pod uwagę introspekcje, to nie oznacza to że behawioryści budowali cos jako krytyka tego podejscia, bo byli przeciw introspekcji, a tutaj jest ona wazna. Oni badali niemowlęta i zwierzęta a nie zajmowali sie koncepcjami psychoanalizy. Oni odrzucali całą uwczesna psychologie i stwierdzenie, że koncentrowali sie na jej czesci jest nadużyciem. Co nie oznacza, że pewnie gesto i czesto jej nie krytykowali i że nie są w opozycji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×