Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kilka słów o lęku.


Ramzesław

Rekomendowane odpowiedzi

Kilka słów o lęku.

 

 

TEN LĘK JEST JAK CIEŃ, KTÓRY PADA NA WSZYSTKO, OWIJA SIĘ WOKÓŁ, WTAPIA, JAKBY BYŁ "TEGO" NIEODZOWNĄ CZĘŚCIĄ.

 

przykład: wyjście do sklepu, jak jestem sam w sklepie czasem nawet poniesie mnie fantazja i kupie warzywa, wielkie mi halo,

natomiast jak jest juz jakas grupa osób koło warzywniaka, zaczyna się pojawiać lęk, nie taki, że miałbym z kazdym z nich

z osobna rozmawiac, witac sie, cokolwiek, przeciez to IRRACJONALNE, i to jest wazne slowo, o tym pozniej. Pojawia się

lęk, i od razu z tych warzyw rezygnuje, szybki przelot po sklepie, płace, wychodzę. W domu: oprócz warzyw oczywiscie

nie kupiłem kilku innych rzeczy bo chcialem sie z tego sklepu jak najszybciej wydostac (uciekać). To nie atak paniki,

o atakach paniki tez będzie później. Unikam zakupów w dużych sklepach bo tam bywa dużo ludzi, często się to kończy

odmawianiem sobie np banalnego obkładu do chleba, bo przy tych lodówkach akurat był ruch.... W skrajnych przypadkach

wolałem siedzieć cały dzień głodny, bo nawet głód nie był w stanie tego lęku przezwyciężyć.

Irracjonalne.

 

To jest lęk.

po prostu, sam w sobie, jakas siła opanowująca moje myśli i uczucia, jedna, zarazem potężna i delikatna.

 

Przykład ze sklepu dotyczy jego delikatnej odmiany, takiej z którą borykam się bardzo często, lecz nie zawsze.

Po tych kilku latach nauczylem się sobie z nim radzić, a przynajmniej tak mi się wydawało.

Mija właśnie drugi miesiąc jak nie pije, troche więcej czasu zostaje na myślenie. Coś więc wymyśliłem.

Wcale nie nauczyłem się sobie z nim radzić, po prostu się do niego przyzwyczaiłem, bo co z tego, że poszedłem

do tego sklepu, skoro i tak na miejscu ktoś inny robił zakupy i znów nie kupił warzyw....i kilku innych rzeczy.

FRUSTRACJA, to rowniez jest wazne slowo, ponieważ wywołuje ją wyżej wymieniona IRRACJONALNOŚĆ owych lękow, bo

przeciez wiem ze nic mi nie grozi, wiem, że problem nad którym wisi ten lęk to dla mnie mała rzecz,

pójdzie jak z płatka, a jednak padł na niego ten cień, który pada na wszystkie, to moze byc za duze slowo, lecz na ten

moment adekwantne, aspekty życia i na dłuższą mete strasznie ogranicza egzystencje.

 

Panika.

Potężna.

 

To właśnie przez nią jestem teraz w miejscu, w którym jestem, a moje myśli są tam gdzie są. Ona też tam jest.

Przykład: pobudka o 5, nie przyjemna nie z racji pory, tylko tak juz ma w zwyczaju od dluzszego czasu. Podswiadomosc dobrze

wie, że jak wyjdziemy z łóżka będzie trzeba stawiać czoło światu, a z tym... jest problem. Dłużej sie nie rozwądząc,

nie zarobie-bede pod mostem, więc wstaje, ale budzi sie tez Ona i razem z pierwszymi myślami po ciele rozlewa się

paraliż. Strach przejmuje dowodzenie. Ale czego się boję? Fakt, wole jak jest mniej ludzi, ale ilość ludzi na hali

mi nie przeszkadza. Fakt, że ktoś będzie oceniał moją pracę? Jestem w niej dobry więc nie ma strachu.

Strach przed rozmową z kierownikiem, ale przeciez jestes z nim na Ty, lubicie się. A jednak. Jestem innym człowiekiem,

a raczej speszoną szarą myszką. Instyknt przetrwania zawodzi, każe zostać w domu, robić to co Ona każe.

Godzinę później, już z załatwionym L4 (tutaj również nie było łatwo namówić się na wyjście z domu)

leżę zakopany pod kołdrą i miejsce paniki "teoretycznie wywołanej pójściem do pracy" zajęła, o losie,

panika wywołana nie pójściem do pracy, bo przecież jak wspomniałem wyżej "nie zarobie-będę pod mostem".

I tutaj zaczyna się cała reakcja łańcuchowa. Domino ruszyło. Od miesiąca nie byłem w pracy, dwukrotnie przedłużając

zwolnienie, bo już na kilka dni przed końcem czułem Ją z tyłu głowy. A przecież nic nie zrobiłem.

Jak wypełniłem ten miesiąc? Starczy mi palców by policzyć ilość wyjść z domu, wliczając w to robienie zakupów.

Siedzę w domu jak w bańce, kumulując przy tym te delikatniejsze lęki, aż w końcu przychodzi deadline, pod most nie pójdę,

i po prostu muszę się zmusić do działania, ale czasem przegrywam.

 

 

 

Powyżej opisałem dwa przykłady. Pierwszy, najbardziej banalny, lecz nadal problematyczny, i drugi

- ten, przez który popadam w tarapaty, chociażby finansowe. Takich przykładów jest całe mnóstwo. Dzieje się to od kilku lat, z małą przerwą, lecz nie całkowitą.

Nie codziennie, pojawiają się i znikają, jedne i drugie. Miewam dni, okresy,

gdy funkcjonuje normalnie, nie zmuszając się do podstawowych czynności w społeczeństwie, ale miewam również gorsze dni,

czasem bez większego powodu, nie wywołuje tego telefon ze złą wiadomością czy coś tego typu, to się dzieje, po prostu.

Powiedziano mi, że po wyjściu z ciągu alkoholowego następują stany lękowe, z resztą w trakcie też.

Z całą pewnością to prawda. Ale co jeśli lęki są powodem sięgnięcia po alkohol?

Wtedy zaczynają się prawdziwe schody.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×