Skocz do zawartości
Nerwica.com

Eufrozyna wita Was...


Gość eufrozyna

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich!

 

Od dawna czytam to forum a dzisiaj postanowiłam się zarejestrować i do Was napisać.

Wiem, że coś jest nie tak. Od ponad trzech lat męczę się z niepokojącymi objawami, których nie rozumiem i z którymi sobie nie radzę.

Mam nadzieję, że spotkam tu ludzi którzy mnie zrozumieją i będą potrafili powiedzieć coś więcej niż tylko zwykłe „Weź się w garść”. Chciałabym również podzielić się swoimi doświadczeniami aby pomóc innym.

 

Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że rzadko tutaj padają takie słowa i dlatego postanowiłam do Was dołączyć. Ludzie którzy mnie otaczają nie potrafią zrozumieć stanu mojego umysłu, sytuacji w której się znajduję. Jedyne na co ich stać to właśnie słowa typu " Wez się w garść" albo "Przesadzasz, na pewno nie jest tak źle". A to niestety nie pomaga...Wiem, że tylko osoby przechodzące przez to samo będą w stanie mnie zrozumieć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Celowo zalozylem nawet wątek pt. "Dobre rady" - jest gdzies w Depresji. O ile mi wiadomo, to na forum nikomu nie przyjdzie do glowy zeby doradzac komus "wziecie sie w garsc", dla mnie osobiscie bylo to zawsze rownoznaczne z natrzaskaniem mi po twarzy.

Opisz sprawe, co Cie gryzie? Masz jakies obawy? Objawy? Moze znasz juz diagnoze? Szukasz rozwiazania juz zidentyfikowanego problemu, czy jestes raczej na etapie szukania dla niego nazwy? Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje objawy są „nieciekawe”, ciężko mi to w ogóle ubrać w słowa, żadne słowa nie oddadzą chyba tego co czułam i czuję. Jestem na etapie walki z samą sobą aby pójść do psychiatry. Raz jestem przekonana, że jest bardzo źle i powinnam iść do psychiatry (albo jest tak źle, że nawet i o tym nie myślę),a innym razem jestem wręcz w euforii, czuję się bardzo dobrze, wszystkie problemy znikają i nie potrzebuje żadnej pomocy, taka huśtawka. Często myślę, że przesadzam, że się nad sobą użalam. Czasem nie wiem czy moje obawy są uzasadnione, czy rzeczywiście coś ze mną jest nie tak...

 

3 lata temu zaczęło się od obniżonego nastroju który dopadał mnie co jakiś czas. Nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo – w końcu każdy ma lepsze czy gorsze dni, ale działo się to coraz częściej. Wkrótce inne objawy zaczęły mi dezorganizować życie.

Pojawiło sie rozdrażnienie, denerwowanie się z błahych powodów, agresja wobec innych (szczególnie wobec rodziny), momentami były to wręcz wybuchy furii, gwałtowne zmiany nastroju (od euforii do totalnego załamania) , lęk, płacz, później myśli samobójcze, cięcie się żyletką, bezsenność, przeplatało się to z okresami w miarę dobrego samopoczucia.

 

Grudzień 2009 oraz styczeń i pierwsza połowa lutego 2010 były najgorsze. Cały ten czas wypełniony był lękiem, brakiem sensu życia, myślami o zakończeniu tego wszystkiego. Doszło do tego, że zaczęłam planować w jaki sposób odbiorę sobie życie, tak żeby mnie nie odratowano. Zaczęłam i odsuwać innych od siebie, nie lubiłam nigdzie wychodzić, zamykałam się w sobie, czułam niechęć do widzenia kogokolwiek i rozmowy z kimkolwiek, bałam się ludzi, może nawet nienawidziłam ich...

Miałam coraz mniejszą kontrole nad sobą, ale pomimo wszystko potrafiłam utrzymać pozory, moi bliscy traktowali moje huśtawki nastroju jedynie jako tzw. ‘fochy’ albo ‘kaprysy’ , nie zauważali innych objawów. Nie wiedzą jakie myśli kłębiły się we mnie. Wszystko to traktowali jako moją nieuprzejmość, złośliwość. Mam wrażenie, że te kilka lat z mojego życia to gra pozorów, udawania że wszystko jest w porządku, gry aktorskiej i udawania poukładanej dziewczynki. Codziennie musiałam przyklejać uśmiech do twarzy, natomiast wewnątrz czułam pustkę, ból, chciało mi się po prostu wyć.

 

13 lutego 2010 to data którą zaznaczyłam w moim kalendarzu, jest to dzień w którym poczułam się całkowicie inaczej. To było jak pstryknięcie palcem, jakbym się obudziła ze złego snu. Gdyby nie blizny to nie uwierzyłabym, że coś takiego wydarzyło się w moim życiu. Robiłam wszystko czego jeszcze kilka dni wcześniej nie byłabym w stanie zrobić. Początkowo chaotycznie, jakbym chciała nadrobić stracony czas. Miałam 1000 pomysłów na minutę , spotykałam się z innymi ludźmi, normalnie z nimi rozmawiam, nie miałam lęków, myśli samobójczych, było normalnie - tak jak powinno być.

 

Od wczoraj znowu wszystko stopniowo zaczęło wracać, tzn. na razie funkcjonuję w miarę normalnie, ale znowu pojawiły się lęki i chaos w głowie. Cóż więcej mogę dodać ... to chyba była cisza przed kolejną burzą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj

Wygląda to tak jak byś miała Chad. Oczywiście to tylko takie moje spostrzeżenie i absolutnie nie bierz sobie go do głowy. Myślę, że powinnaś jak najszybciej udać się do psychiatry ,żeby Cię zdiagnozował i zaczął odpowiednie leczenie. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdaję sobie sprawę z tego, że powinnam iść do psychiatry. Niestety w tej chwili znów nie mam na to siły. Wszystko znowu wróciło, ja nie mam siły z tym walczyć...

 

Ostatni miesiąc był jednym z najlepszych okresów w ciągu tych trzech lat walki z niewiadomo czym, teraz znów czuje się jak śmieć. Dlaczego tak się dzieje, niech mi ktoś to wytłumaczy, dlaczego nie mam kontroli nad własnym życiem, nad sobą?!

Wcześniej czułam się jak przebudzona z koszmaru, to było jak wyzwolenie. Teraz czuje się jakby ktoś wyrwał mnie z przepięknego snu, z którego ja wcale nie miałam zamiaru się obudzić. Została pustka a zarazem chaos w głowie.

 

Miałam nadzieję (a często nawet byłam o tym przekonana!), że to już nie wróci, że będzie dobrze, tak jak powinno być, że będzie po prostu normalnie. Funkcjonowałam tak jakby nic złego w moim życiu się nie wydarzyło. Nawet pisałam tutaj, że gdyby nie blizny to nie uwierzyłabym, że coś takiego miało w ogóle miejsce. Zaczęłam szukać pracy. Wiedziałam, że znajdę coś fajnego, wierzyłam w swoje umiejętności, w siebie, w to że mogę coś osiągnąć, w to że znowu odnajdę cel w życiu. Zaczęłam pisać pracę magisterską, nadrobiłam zaległości w zakupach, w nauce języka włoskiego, w kontaktach ze znajomymi, ale chyba tylko po to żeby teraz móc rozpaczać nad sobą i nic innego nie robić. Miałam kilka fajnych pomysłów a teraz znowu tracę szansę wyjścia na prostą – co zresztą moi bliscy pewnie uznają za mój wszystkim już znany „słomiany zapał”. Już kilka szans przeszło mi koło nosa przez moje „humory”. Znowu czeka mnie przyklejanie uśmiechu do twarzy, zakładanie maski i udawanie ze wszystko jest w porządku, odgrywanie roli kogoś, kim nie jestem.

 

Teraz te wszystkie dobre chwile wydają się być takie odległe..Znowu zaczęły się lęki, pustka, derealizacja, uczucie chaosu w głowie, rozdrażnienie, płacz, napadanie na innych (choć niczym sobie na to nie zasłużyli), wyrzuty sumienia, brak kontroli nad sobą.. .Nie wierzę, że spotka mnie jeszcze coś dobrego w tym marnym życiu, że uda mi się wydostać z tej matni...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×