Skocz do zawartości
Nerwica.com

co z byciem samym..


wera22

Rekomendowane odpowiedzi

Nie uważacie, że do tego wszystkiego dochodzi strach przed byciem samym...? trzymamy się kurczowo drugiej osoby, żeby fizycznie nie zostać samotnym... każdy ma swoją własną historię, ale czasem trzeba coś zakończyc żeby zaczeło się coś nowego... on jest ze mną z jakiegoś obowiązku chyba, pomaga mi się pozbierać rozmawia, ale czuję, że to już koniec... czy lepiej bez ukochanej osoby przez to przechodzić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, to jest fakt.

Ja panicznie boję się tego że zostanę sama.

Ostatnio gdy miałam atak i natłok okropnych myśli, dotarło do mnie że gdybym została na tym świecie sama, musiałbym sama mieszkać to chyba bym nie przeżyla.

 

Na szczęscie mam kochanych rodziców i chłopaka..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest ciekawe postawienie sprawy zwlaszcza w kontekscie zmiany sytuacji w otoczeniu. Mam na mysli toksycznych partnerow: czesto nie zdajemy sobie sprawy, ze to w nich tkwi przyczyna deprechy, nerwicy, dopiero w trakcie terapii okazuje sie ze przyczyna byla tak blisko..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też panicznie bałem się, że zostanę sam. A gdy już zostałem sam okazało się, że samotność nie jest taka straszna i daję sobie radę sam, a moja ex była dla mnie toksyczna( pewnie ja dla niej też). Na pewno plusem bycia z kimś podczas przechodzenia choroby jest wsparcie, jednak nie zawsze partner potrafi tą chorobę zrozumieć ( co mi się akurat przytrafiło).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też panicznie bałem się, że zostanę sam. A gdy już zostałem sam okazało się, że samotność nie jest taka straszna i daję sobie radę sam, a moja ex była dla mnie toksyczna( pewnie ja dla niej też). Na pewno plusem bycia z kimś podczas przechodzenia choroby jest wsparcie, jednak nie zawsze partner potrafi tą chorobę zrozumieć ( co mi się akurat przytrafiło).

 

tak jak napisales...ja jestem w trakcie bycia osobno i jak nie mysle jest mi ok...najwiekszy problem w tym ze zwykle partner nie jest wstanie zrozumiec nas do konca.. meczy sie on i dolujesz Ty...to ze stracisz partnera nie oznacza ze zostaniesz sam...

.. powiem Ci ze mialem cos takiego przed swietami bylem z nia dziennie przez 2 tyg mieszkalem u niej , ona poleciala na 3 tyg do polski a ja zostalem sam..myslalem ze nie dam rady , byla zimna w smsach i o ironio kiedy zawsze byla spokojna wtedy gdy ja to przezywalem ona zaczela sie bawic z znajomymi..bolalo,,ale to dobra lekcja ,, dalem sobie rade.,,a dlaczego Ty bys mial nie dac..kazdemu jest ktos pisany..moze trzeba sie lepiej rozejrzec.. powodzenia:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a wiecie co jest najgorsze...to że ja nie potrafię otworzyć się na kogoś nowego wydaje mi się, że "normalni":)mnie nie zrozumieją, chociaż pomagają i wspierają, ja się po prostu boję otworzyć...może to przyjdzie z czasem mam nadzieję...coś się kończy coś zaczyna ...ehh życie:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a wiecie co jest najgorsze...to że ja nie potrafię otworzyć się na kogoś nowego wydaje mi się, że "normalni":)mnie nie zrozumieją, chociaż pomagają i wspierają, ja się po prostu boję otworzyć...może to przyjdzie z czasem mam nadzieję...coś się kończy coś zaczyna ...ehh życie:(

 

czasem mam podobne uczucie, jednak wtedy staram sie je chamowac. W kozu kazdy jest inny. To, że ktoś ma nerwice taką jak my nie oznacza, ze lepiej nas zrozumie od tego kto jej nie ma. Ten kto ma, moze jedynie lepiej rozumiec czysto nerwicowe mechanizmy, ale nie oznacza, że bedzie świetnym przyjacielem, czy druga polowa. i tak jest inny od nas. jego choroba tez w koncu jest inna - nie dokladnie taka sama.

 

Btw - ja dwa razy zostalam porzucona w samym srodku nawrotów anoreksji. wiem jak to boli i nie jest to latwie. jednak nie mam zalu do tamtych dwoch osob bo wiem, ze dawali z siebie wtedy wszystko, a dlamnie i tak bylko malo. bylam calkowicie 'niekontaktowa' i egoistyczna w relacjach. Mysle, że nikt nie chcialby byc z taka osoba. Prawda jest tez niestety taka, ze wielu ludzi boi sie takich chorob i juz na sama o nich wzmianke dystansuje sie. Jednak teraz jestem z mezczyzna który kocha mnie taka jaka jestem... i wspiera :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie świetnie sobie radzę z samotnością, jednak nie dzisiaj. :(

Tak jak napisałem wyżej moja ex była dla mnie toksyczna i straciłem wiele nerwów i zdrowia będąc z nią. Dzisiaj przez przypadek ją spotkałem i.... czuję się zaj...ście smutny, samotny i czuję lęk. Dawno go nie było... Mam nadzieję, że jutro znowu będzie normalnie... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie potrafię być sama, wchodze z ludzmi w jakies dziwne relacje, niezależnie od płci, związków, seksu i innych pierdol; muszę mieć przy sobie kogoś na tej samej zasadzie na ktorej musze mieć zawsze przy sobie zapasową paczke papierosów czy czegoś na sen. totalnie uzależniam sie od ludzi bo jestem bez nich bezradna. nie chodzilabym na uczelnie, gdybym nie miala przyjaciolki na roku, nigdy nie bylam sama np w dziekanacie, to jest dla mnie nie do przejscia. w każdym momencie mojego życia był ktoś, kto sie mną opiekowal. nie potrafie robić nic sama. dostalam prace, ktora teoretycznie bardzo mi odpowiadala - po jednym dniu juz tam nie wrocilam, bo czulam sie jak male bezradne dziecko. oplacilam sobie polroczny kurs hiszpańskiego, bylam tylko na pierwszych zajęciach, z tego samego powodu. kiedy mialam leciec sama samolotem, przez tydzien mialam okrutne rozwolnienie, na szczescie okazalo sie ze ktos leci ze mną :D i tak dalej.

myślę, ze kiedy zostane sama (mimo tego wszystkiego, albo moze z powodu tego wszystkiego, boje sie wchodzic w zwiazki damskomęskie, a wiadomo, ludzie w moim wieku zaczynają ukladać sobie życie, rodzic dzieci, kupowac psy, domy, sadzić drzewa, na niańczenie mnie może zabraknąć czasu; swoją drogą raz już uslyszalam że 'nie jestem dzieckiem i nikt się mną nie będzie do kończa życia opiekował' w odpowiedzi na prośbe o jakąś pierdołę typu 'chodź ze mną na pocztę' ;> ) wprowadzę się do rodziców, i będą mieli swój rachunek karmiczny ;]]]]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie uważacie, że do tego wszystkiego dochodzi strach przed byciem samym...? trzymamy się kurczowo drugiej osoby, żeby fizycznie nie zostać samotnym... każdy ma swoją własną historię, ale czasem trzeba coś zakończyc żeby zaczeło się coś nowego... on jest ze mną z jakiegoś obowiązku chyba, pomaga mi się pozbierać rozmawia, ale czuję, że to już koniec... czy lepiej bez ukochanej osoby przez to przechodzić?

 

Dobre pytanie czy lepiej bez tej drugiej osoby przejść przez tą chorobę? Niestety też na razie nie wiem, chociaż jestem pewna że przez ten właśnie związek z kochaną osobą nabawiłam sie nerwicy...nie łatwo jest szczególnie po wieloletnim związku zerwać z przeszłością( miłość, przyzwyczajenie, a może uzależnienie psych. sama nie wiem?)Trzeba coś zmienić, u mnie raczej na pewno odejść, ale czy teraz, kiedy tak się źle czuję? Gdy zostaję sama, jak mój mężczyzna gdzieś wyjeżdża to nie mogę zasnąć, nie mam apetytu( wogóle mogę nic nie jeść), nie mam ochoty sprzątać i gotować, bo po co dla samej siebie...no i tak już chyba 3 rok minął od momentu kiedy uświadomiłam sobie że trzeba odejść, tylko,że na razie nic z tego nie wynika :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmm nom to dość skomplikowany problem - samotność doskwiera jak drzazga tymczasem np. ja gdy już kogoś ma kto o mnie dba - odrzucam go... taka sprzeczność :roll: sama nie wiem czego się bardziej obawiam - samotności czy bycia z kimś...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eee zwał jak zwał :D po prostu sama nie wiem czego chcę... tak łatwiej niż walczyć z uprzedzeniami :roll: jestem za słaba na takie straty więc lepiej ich doświadczyć zanim się za bardzo zaangażuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja odwrotnie - boję się, że powodem mojej nerwicy może być partner. Staram się wciąż wreszcie znaleźć źródło mojej choroby. I prawdę mówiąc czynników jest zbyt dużo. Pierwsze małe jeszcze ataki nerwicy zaczęły się zanim nawet poznałam mojego chłopaka. Racjonalnie więc niczemu nie zawinił, ale obawa wciąż jest. Chyba dlatego, że wiem, że muszę się pozbyć powodu mojego samopoczucia, a nie chcę wyrzucać go z mojego życia. Być może to brzmi absurdalnie, ale gdzieś mnie to męczy w środku. Od zawsze miałam tendencję do przejmowania się wszystkim i stwarzania sobie problemów, jednak nie mogę się tego oduczyć. To jak dotykanie językiem dziurawego zęba, ciągle się do niego wraca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×