Skocz do zawartości
Nerwica.com

Homeopatia


Edi1000

Rekomendowane odpowiedzi

Amon, homeopatia nie pomaga na coś. Pamiętam jak pierwszy raz zatałam lekarce pytanie jak poleciła mi lek homeopatyczny: "a na co to jest?" ;) Homeopatia ma za zadanie uruchomić siły obronne całego organizmu, by sam radził sobie z różnymi patogenami, zapaleniami itd. Obecnie stosuję np. homeopatyczne czopki działające m. in. w kierunku grzybicy. I zdecydowanie widzę i czuję ich działanie - złazi ze mnie candida, widzę to i czuję.

Kiedyś bardzo mi pomógł lek Lymphomyosot jeśli chodzi o poprawę odporności w związku z przewlekłymi stanami zapalnymi migdałków, ich przerostem (laryngolog chciał wycinać).

Nie jestem weteranką akurat jeśli chodzi o homeopatię aczkolwiek rozpoczęłam z nią przygodę i jak coś to będę się dzielić spostrzeżeniami i efektami. Chyba, że zostanę tu zlinczowana. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no w sensie, że zaleciła i napisała na recepcie. ;) a dlaczego pytasz? jest to lekarz medycyny, który obecnie leczy głównie homeopatią (aczkolwiek w szczególnych przypadkach również lekami alopatycznymi, zależy od konkretnego przypadku).

jeszcze mogę się ustosunkować do leku Ignatia Homaccord, który ogólnie działa można powiedzieć na zaburzenia związane ze zmianami nastroju, mający działanie rozluźniająco-uspokajające itd. biorę go od niedawna i czuję jego działanie, tzn. właśnie uspokojenie, nawet wręcz trochę odjechanie, co mi się średnio akurat podoba, no ale zobaczymy jak się rozkręci. ;)

natomiast zupełnie nie mogę ustosunkować się do leków homeopatycznych w granulkach, ponieważ nie mogę ich zażywać ze względu na obecność sacharozy, bo źle się czuję, tak jak po cukrze w jakiejkolwiek postaci. mogę brać leki h. w kroplach, czopkach i kapsułkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie sprawa wygląda następująco

Na jednym biegunie są psychiatrzy ze swoim morderczym dla mózgu arsenałem psychotropowego, uzależniającego syfu.Syfu, który tak na prawdę nic nie daje ( bo jak ma dawać , skoro medycy sami przyznają , że tak na prawdę to nie wiedzą jakie są mechanizmy powstawania chorób psychicznych i nerwowych i we wszelkich publikacjach medycznych piszą "prawdopodobnie " ).Syfu, którego działania też do końca nie rozumieją -"działanie leku opiera się "PRAWDOPODOBNIE" na..........

Wiem , że niektórym leki pomagają,lub dają taka iluzję.Czytając jednak od kilku lat to forum, śmiem wątpić w skutecznośc leków.Mało kto wyzdrowiał, że nie wspomnę o tym jak często stan się diametralnie pogarsza ( tak, tak, wiem, lek się musi "rozkręcić"-co za bzdura.) To tak jak z amfą-pierwsze działki wystrzelą w kosmos, lecz po miesiącu regularnego zażywania już nie mają takiego działania bo organizm się uzależnia, czyli amfa się "rozkręciła" ??

Wiem po sobie, że po lekach czuję się tak samo ,źle jak i bez nich. Wiem jednak , że przy próbie odstaweinia jest jeszcze gorzej niż przed rozpoczęciem zażywania.

Wniosek?

Leki uzależniają i nie ma szans ich odstawić po dłuższym braniu.Lub leki nie leczą, skoro po np 2 latach ich stosowania próba odstawienia kończy się nawrotem objawów z reguły jeszcze mocniejszych niż przed pierwszym zażyciem

Więc albo w ogóle nie leczą i choroba rozwinęła skrzydła pomimo ich stosowania, lub też powodują nieodwracalne zmiany w mózgu i pogarszają stan.

Albo jedno i drugie na raz.

Medycyna (psychiatria) oparta na metodzie prób i błędów w doborze leków to nic innego jak zwykła szarlataneria, w dodatku szkodliwa , bo stosująca środki psychoaktywne.

Na drugim biegunie znajduje się cwana szarlataneria , łapiąca w swe sieci zawiedzionych nieskuteczną psychiatrią pacjentow.

Dają nadzieję.W tym są dobrzy o ile nie najlepsi.

Wahadełka, homeopatia ( sugar & water therapy ),bioenergoterapia,czakry,aury,zmazy,polucje, ceragem (wszystkie choroby świata pochodzą od kręgosłupa ), filipińczycy i zapewne marsjanie też

Skala i bezkarnośc szarlatanerii jest trudna do ogarnięcia

Co kilka tygodnia nowy cudotwórca ( swojego konta ) z nową skuteczną metodą, przeciwstawną do "złej i opartej na nieludzkich założeniach medycynie "

Owszem.Ostatnie lata pokazują prawdziwe oblicze wolnorynkowej farmakoterapii i bezdusznego systemu opieki medycznej, bandyckie praktyki z wprowadzaniem i promowaniem nowych leków.

Ale trzeba też oddać że dzięki tej złej medycynie średnia długość życia na świecie wzrosła od 52 lat w 1960 roku do 69 lat w 2009.

Czyli o prawie 20 lat

 

http://www.google.pl/publicdata/explore?ds=d5bncppjof8f9_&met_y=sp_dyn_le00_in&idim=country:POL&dl=pl&hl=pl&q=%C5%9Brednia+d%C5%82ugo%C5%9B%C4%87+%C5%BCycia#ctype=l&strail=false&bcs=d&nselm=h&met_y=sp_dyn_le00_in&scale_y=lin&ind_y=false&rdim=country&idim=country:POL&ifdim=country&tdim=true&hl=pl&dl=pl

 

Tak więc jesteśmy między młotem psychiatrii a kowadłem szarlatanerii.

Owszem istnieją gałęzie medycyny naturalnej godne uwagi i z wielowiekową tradycją.

Ziołolecznictwo, gimnastyka lecznicza (np Tai Chi ), Joga, Medytacje itd.

Lecz są to gałęzie mające jak się okazuje NAUKOWE PODSTAWY do tego , że mogą okazywać się skuteczne.

Nie jestem skostnialy i sam oczekuję nowych metod , które uratują mi życie.

Ale nie jestem naiwniakiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obecnie???

Przechodzę horror odstawiania leków, zwłaszcza benzo........

Kilka lat "leczenia" pogorszyło tylko stan mojego zdrowia.

Podejrzewam, że lepiej mi było chlać wódkę przez te lata.Z pewnocią alkohol nie spustoszył by mi tak psychiki i organizmu jak psychotropy.Z pewnością w trakcie kilku lat chlania czułbym się o wiele lepiej niż zażywając ten syf. Obserwując w psychiatryku skutki odstawiania alkoholu przez wieloletnich alkoholików i porównując je z tymi jakie odczuwam w trakcie odstawiania psychotropów to śmiać mi się chce.

Nie zamierzam już więcej tykać absolutnie żadnych leków psychiatrycznych.

Pozostaje psychoterapia, ziołolecznictwo,sport, być może Tai Chi i joga oraz autohipnoza.

W homeopatię nie wierzę i nie zamierzam

Co nie znaczy, że się nie mylę.

Homeopatia może być skuteczna u osób głęboko w nią wierzących, zwłaszcza u osób z psychosomatycznymi zaburzeniami.

Nie neguję i nie przekreślam.

Dostatecznie juz często się w życiu swoim myliłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

intel, no współczuję naprawdę i wyobrażam sobie, że teraz Twój organizm będzie musiał odwalić kawał dobrej roboty, żeby się oczyścić z tego szajsu... :(

A słyszałeś o tradycyjnej medycynie chińskiej i diecie według pięciu przemian, jej wpływie na zdrowie człowieka? Tak tylko pytam. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Mylisz się w swej ocenie i jesteś w głębokim błędzie. Nie jestem przeciwnikiem medycyny naturalnej jako takiej. Wręcz uważam że ziółka są niekiedy zbawienne - choć działają oczywiście znacznie subtelniej niźli syntetyki, to przynajmniej działają w ogóle. Ludzie od dawna znają i wykorzystują właściwości roślin w naturoterapii i ziołolecznictwie.

 

Jestem natomiast przeciwnikiem ciemnogrodu, zacofania, głupoty, frajerstwa, naiwności, szarlatanerii i pseudonauki. Gdybyś nie była taką ignorantką to posprawdzałabyś statut Narodowego Funduszu Zdrowia ws. refundacji leków homeopatycznych w Polsce, Kodeks Etyki Lekarskiej, dekrety i uchwały Naczelnej Izby Lekarskiej, statut prawny homeopatii w wielu krajach Unii Europejskiej (i nie tylko), stanowisko czołowych, najstarszych i najbardziej prestiżowych stowarzyszeń medycznych w USA i UE ws. homeopatii, artykuły wielu prywatnych podmiotów, światowej klasy profesorów, docentów, lekarzy, którzy na łamach swoich witryn skutecznie obalają mit homeopatii - i nie kwestionowałabyś oczywistych oczywiści. Ale tak jak mądrze stwierdził shinobi - "niektórych to nie zniechęci, a wręcz utwierdzi w przekonaniu, że warto". Bo WIERZYSZ, że to działa. Na tej samej zasadzie działa moc Jezusa, cudów, magii, krasnoludków, wróżki zębuszki, niewidzialnego różowego jednorożca i latającego potwora sphagetti. Opiera się to na EFEKCIE PLACEBO. Tylko ja za wodę z cukrem, aby zafundować sobie autosugestię nie wyłożyłbym kilkaset złotych z ciężko zarobionych pieniędzy.

 

Ostatnim razem jak podsunąłem Ci oficjalne dane ze stron najbardziej miarodajnych i wysoko postawionych ośrodków badawczych z USA i UE to stwierdziłaś, parafrazując, że "oni i tak nie wiedzą wszystkiego, mylą się, dane są często dziurawe, czasami za oficjalną doktryną kryje się więcej" i tego typu podobna demagogia wypłynęła z Twojego otworu gębowego. Ta spiskowa teoria dziejów przypomina nieco sposób myślenia paranoika, ale cóż: nie mój cyrk - nie moje małpy. Czuję jedynie niesmak, że w XXIw. zdarzają się przedstawiciele ponoć najinteligetniejszego gatunku na kuli ziemskiej, którzy leczą się... zwykłą wodą cukrem, nad którą odprawiono magiczne rytuały i inkantancje, i wierzą w skuteczność tego misterium. Nawet Kościół Katolicki - choć nie darzę szczególną sympatią tej instytucji - ma rację uważając homeopatię za oszustwo, zabobobon, szarlatanerię i praktykowanie okultyzmu.

 

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zdjęła z anteny reklamę bodaj najpopularniejszego leku homeopatycznego w naszym kraju, a mianowicie Oscillococcinum (na pewno musiałaś o takowym słyszeć), gdyż w tej reklamie Boiron - koncern produkujący ów specyfik przekonywał, iż jest on skuteczny, pomaga, leczy grypę, przeziębienie i takie tam. KRRiT zdjęła z antenty tę reklamę, gdyż po złolżonej uprzednio skardze uznaną ją za niezgodną z prawem, nieetyczną i nieprawdziwą - gdyż nigdy nie udowodniono skuteczności tego leku.

 

Poza tym, według homeopatów, aby lek homeopatyczny zadziałał w środowisku pacjenta nie mogą być obecne tzw. "blokady w leczeniu homeopatycznym", czyli:

 

- niekorzystne warunki mieszkaniowe, np. wilgoć w domu, mieszkanie na terenach bagnistych, a także brak harmonii energetycznej w pomieszczeniach

- niedostateczne warunki higieniczne

- elektrosmog (masowe zanieczyszczenie falami elektromagnetycznymi, np. pochodzącymi z telefonu komórkowego, anteny satelitarnej, poduszki elektrycznej, ekranu komputera itp.)

- narażenie na naturalne promieniowanie żył wodnych i innych formacji geo- i hydromagnetycznych

- nieprawidłowe odżywianie (zbyt obfite posiłki, za dużo mięsa, tłuszczu, cukru, soli, alkoholu, zbyt mało warzyw, owoców i produktów naturalnych, łykanie niepogryzionych kawałków itd.)

- siedzący tryb życia w dusznych pomieszczeniach

- pasywny ruch (np. jazda samochodem)

- niedobór wysiłku fizycznego

- nadmierny wysiłek fizyczny lub umysłowy

- zbyt rzadkie przebywanie na świeżym powietrzu

- stres psychiczny

- nocne życie

- używki, narkotyki

- nadużycia seksualne

- hazard

- niedostatek

- hałas

- nierozwiązane problemy wewnątrzrodzinne i międzyludzkie

- brak wypoczynku

- przewlekłe stany zapalne, blizny pooperacyjne, obumarłe korzenie zębowe

- zbyt liczne szczepienia niemowląt i małych dzieci

- zbyt częste leczenie antybiotykami, kortykosterydami czy lekami rozszerzającymi oskrzela

 

Jakie to wygodne! Czyli w razie czego jeśli preparat homeopatyczny nie zadziała to homeopata ma świetną wymówkę: "Lek nie zadziałał panie bo żeś pan masz za duży charmider za oknem, widzisz ile TIR'ów? A hałas jest jedną z blokad energetycznych!"

 

Poza tym czytając podwyższe odnoszę wrażenie, że chyba żaden Polak przy obecnej kondycji gspodarczej kraju nie jest w stanie wyeliminować wszystkich "blokad w leczeniu homeopatycznym" ze swojego życia.

 

Ja zapytam na przekór: Jeśli to wszystko wielka ściema, to jaki jest sens promowania preparatów homeopatycznych i tym podobnych? Odpowiedź jest bardzo prosta: PIENIĄDZE. Zbijanie pieniędzy na ludzkiej głupocie i naiwności. Czasami odnoszę wrażenie, że to Twoją i polakity misją jest promowanie tych wszystkich dziwacznych wynalazków jak chociażby Joalis, bo firmy je produkujące udzielają Wam prowizji od zysków dla swoich konsultantów. :P

 

A opis medykamentów sygnowanych przez Joalis rozbawił mnie do rozpuku, cytuję z oficjalnych stron zajmujących się dystrybucją:

 

"Firma JOALIS produkuje suplementy diety o działaniu informacyjnym, na nośniku wykonanym na bazie spirytusu. Tak pisze o tych preparatach ich twórca dr Josef Jonasz w najnowszej swojej książce "Detoksykacja w praktyce".

 

"Pamiętam, jak doktor Jonas postawił przede mną buteleczkę preparatu do detoksykacji, mówiąc, że zawarte są w nim informacje o toksynach szkodliwych dla zdrowia

i przyczyniających się do powstawania chorób. A informacje te zapisane są w preparacie podobnie jak na dyskietce".

 

"Metoda kierowanego i kontrolowanego oczyszczania organizmu z toksyn polega na wprowadzeniu do organizmu preparatów zawierających hologram danej toksyny".

 

Zaraz dsotanę mdłości od tego pseudonaukowego bełkotu. Te wszystkie preparaty Joalis to de facto leki homeopatyczne, a przynajmniej w dużej mierze zahaczają o homeopatią i czerpią z jej niechlubnego dziedzictwa. Kulki z cukrem nasączone wodą w preperatach homeopatycznych też w magiczny sposób "pamiętają" w jakich substancjach zostały zanurzone, pamiętają ułożenie dipoli etc. Jedno słowo: żenada. I ludzie płacą pieniądze za taką ściemę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mad_Scientist, a jeśli ktoś łyka wodę na alkoholu bez cukru albo kapsułki również go nie zawierające? ;) bo ja używam tylko "homeopatyki" bez cukru jak już pisałam. ;)

Tak jak wspomniałam - nie jestem weteranką jeśli chodzi o homeopatię, więc nie mogę się w tej kwestii za dużo wypowiadać. Bardziej znam się na ziołach. Natomiast zdecydowałam się wejść w homeopatię i zobaczyć co z tego wyjdzie. Zaobserwowałam, że niektóre leki homeopatyczne na mnie działają, zaś inne nie. Akurat do homeopatii byłam zawsze nastawiona bardzo sceptycznie, więc nie sądzę, żeby to było placebo, bo nie wierzyłam w ich działanie. Masz rację co do tego, że aby homeopatia działała należycie muszą być spełnione pewne "warunki", nie słyszałam natomiast o tak wielu jakie wymieniłeś a jedynie o trzymaniu leków z dala od fal elektromagnetycznych (np. komórka, laptop), unikanie mięty i produktów ją zawierających oraz oczywiście jak najbardziej zdrowy tryb życia w szerokim tego słowa znaczeniu. Mogę o czymś nie wiedzieć.

Temat homeopatii jest wciąż kontrowerysjny i zapewne to się nie zmieni.

Jak będę dłużej w niej "siedzieć" to się wypowiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie ma znaczenia. Tam jest woda, cukier i alkohol. Niekoniecznie w takiej kolejności i niekoniecznie wszystkie naraz. NIC WIĘCEJ tam nie ma. Brak jakiejkolwiek substancji aktywnej, która wywierałaby jakikolwiek wpływ na organizm. Z początkowych ziół, roślin, minerałów, substancji pochodzenia organicznego, syntetyków nic nie zostaje po tylu etapach rozcieńczania. Skuteczność homeopatii oparta jest tylko i wyłącznie na WIERZE, że to działa. Więc jak ktoś wierzy w starego, siwego dziadka siedzącego na chmurce to zapewne łatwo przyjdzie mu uwierzyć, że woda jest inteligentna, posiada pamięć, i podczas produkcji leku homeopatycznego dochodzi do magicznych, mistycznych, ezoterycznych przemian energetycznych niepoznanych dotychczas nauce, które odpowiadają za niebywałą skuteczność homeopatii. Wiara czyni cuda. Choć jeśli użyłem już takiej analogii to muszę nadmienić, że akurat wiara w i stosowanie homeopatii jest sprzeczne z nauką KK. Ale to już temat na inną dyskusję. I błagam - mechanizm w jaki homeopaci wyjaśniają rzekomą i domniemaną skuteczność swoich preparatów jest sprzeczny z podstawowymi prawami fizyki i zależnościami chemicznymi, których uczą już w szkole podstawowej. :!: JOALIS swoje receptury opiera na większości założeń i "dokonań" homeopatów. To logiczne, że jeśli WIERZYSZ w skuteczność tych preparatów to odczujesz SUBIEKTYWNĄ poprawę stanu swojego zdrowia. Ale to w dalszym ciągu jest płacenie tym firmom za "nic". Możesz sobie w domu sporządzić miksturę opartą na wodzie, cukru czy spirytusie, dosypać ziółka z pobliskiego pola - rozcieńczyć milion pińscet sto dziewińcset razy według wskazówek zawartych w internecie na vortalach homneopatycznych i wyjdzie Ci na to samo.

 

Posłużę się nieco humorystycznym i niedokładnym metodologicznie przykładem:

Gdyby to było tak piękne jak przedstawiają homeopaci, tzn. że rozcieńczone do granic (nie)możliwości leki działają równie skutecznie co substancje pierwotne, to rozcieńczony alkohol dawałby równie mocnego kopa co zwykła, czysta gorzoła. Jaka byłaby wtedy ekonomia w piciu, gdyby woda była tak inteligentna i pamiętała, że miała styczność z alkoholem etylowym. :P

 

I gwoli ścisłości jeśli chodzi o branżę psychiatryczną jestem podobnego zdania co Rob. Z jednej strony mamy korporacje, koncerny, lobby farmaceutyczne, dla których liczy się tylko kasa, a z drugiej strony mamy szarlatanerię, która zgarnia wszystkich zdesperowanych, zawiedzionych konwencjonalnymi środkami, rozpaczliwie szukających pomocy i żeruje na ich krzywdzie oferując im cuda na kiju, bo dla nich też liczy się tylko kasa. To jak być między młotem, a kowadłem. Preparaty - już nie ważne w tej chwili czy konwencjonalne czy alternatywne - które mi pomogły, mogę wymienić na palcach jednej ręki (a to i tak przyniosły ulgę tylko w niewielkim stopniu). Cóż, zobaczymy co będzie po neuroleptykach IIG (jeśli się na nie zdecyduję w najbliższej przyszłości) - nie chcę się sugerować porażką Roba w tym względzie - i wolę je sam przetestować na własnej skórze. Nie jest tajemnicą, że jestem radykalnym, ortodoksyjnym racjonalistą, który tępi pseudonaukę jak pchły na futerku swojego kota, ale ostatecznie i tak każdy z nas tutaj dąży do zdrowia i każdy z nas próbuje różnymi środkami osiągnąć ten cel, hę? Szkoda, że jak na razie wielu bezskutecznie. :? A nasze różnice są czysto ideologiczne i światopoglądowe, więc nie traktuj ich ad personam i nie bierz do siebie, szkoda nerwów na takiego zgorzkniałego młodzieńca jak ja. ;) Jedyne co na mnie ostatnio pozytywnie podziałało ku mojemu zaskoczeniu to Activia firmy Danone (a spodziewałem się, że to tylko chłyt marketingowy), choć ona akurat pomogła mi w... innych dolegliwościach niż psychiatryczne, o których nie będę się tutaj szerzej rozpisywał bo mogłoby to zostać uznane, zwłaszcza przez kogoś aktualnie spożywającego posiłek, za niesmaczne. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytając jednak od kilku lat to forum, śmiem wątpić w skutecznośc leków.Mało kto wyzdrowiał, że nie wspomnę o tym jak często stan się diametralnie pogarsza ( tak, tak, wiem, lek się musi "rozkręcić"-co za bzdura.) To tak jak z amfą-pierwsze działki wystrzelą w kosmos, lecz po miesiącu regularnego zażywania już nie mają takiego działania bo organizm się uzależnia, czyli amfa się "rozkręciła" ??

Wiem po sobie, że po lekach czuję się tak samo ,źle jak i bez nich. Wiem jednak , że przy próbie odstaweinia jest jeszcze gorzej niż przed rozpoczęciem zażywania.

Brawo, głos rozsądku, też tak uważam. Widziałem ostatnio "Chemiczny spokój" na youtube i jeszcze jeden film o praktykach firm farmaceutycznych, można dojść do wniosku, że celem takich firm jest nawet nie w 90, tylko 100% zysk, a nie dobro pacjentów. Podobno leki są produkowane nie ze względu na przyczyny objawów, a tylko, aby te objawy stłumić, sztucznie i często nieskutecznie. Zamiatać objaw pod dywan, żeby nie było widać, co ze zdrowiem nie ma wiele wspólnego. Znalazłem ładny rysunek, na którym pokazano do jakich grup należą różnego rodzaju dragi (z angielskiego to nazwa i na leki i narkotyki), choćby obok nikotyn jest sertralina.

3892_9ca1.jpeg

 

Myślę, że trzeba rozróżniać leki homeopatyczne od medycyny naturalnej, czyli ziół, różnego rodzaju roślin. To duża różnica, na korzyść ziół. Czytałem kiedyś ulotkę leku homeopatycznego i próbowałem wygooglować ten dziwny skład, który tam podano i nigdzie nie mogłem znaleźć odpowiedzi czym były te nazwy, których tam użyto, normalne leki mają tą zaletę, że zawsze można znaleźć co wchodzi w ich skład.

 

-- 21 lis 2011, 17:54 --

 

Jedyne co na mnie ostatnio pozytywnie podziałało ku mojemu zaskoczeniu to Activia firmy Danone
To dziwne, bo czytałem/słyszałem, że to była ściema z tą activią, że niczym nie poparto tej reklamy, którą każdy chyba widział.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo te wszystkie leki przeciwdepresyjne (mao, tlpd, ssri i reszta) opierają się na HIPOTEZIE, że depresja i pokrewne zaburzenia afektywne/lękowe są spowodowane deficytem monoamin biogennych w mózgu, tj. dopaminy, noradrenaliny, a głównie serotoniny. A tę hipotezę w wielu przypadkach można o kant dupy potłuc, bo przecież rozróżnia się depresję endogennę (spowodowaną czynnikami fizjologicznymi, zmianami w mózgu) i psychogenną (spowodowaną czynnikami psychologicznymi). Ale lekarz ma w dupie czy masz depresję czy jej nie masz, czy to zwykła jesienna apatia, czy smutek, czy depresja psychogenna - i tak dojebie Ci antydepresant, bo nic innego nie ma do zaoferowania (no chyba, że elektrowstrząsy albo lobotomię). Ostatnio gdzieś był artykuł, że kilkadziesiąt procent antydepresantów jest przepisywanych osobom, które w ogóle nie mają depresji tylko dlatego, że się tam na coś skarżyli u psychiatry - jakieś problemy egzystencjalne, zawodowe, rodzinne, finansowe i tak dalej. Jedyne leki których wyraźny efekt działania widać od razu to chyba tylko te wszystkie zamulacze i nasseniacze pokroju anksjolityków, benzodiazepin, zolpidemu. Ale to kurestwo uzależnia. :? Ja już od dawna podejrzewam u siebie deficyt dopaminy. Bo cóż z tego, że serotonina mi ustabilizuje nastrój, stonuje, wyciszy, zapewni błogostan jak to jest jedna wielka iluzja? To dopamina odpowiada za napęd, kreatywność, energię twórczą, a wielu ludziom właśnie brak motwacji i energii życiowej - czują się zbyt zmęczeni, wiecznie ospali, jakby żyli w amoku. Lekarz też już się skłania w tę stronę, więc zrobię rzut na neuroleptyki w low doses (w high doses działają odwrotnie i blokują dopaminę), agonistów dopaminy i zobaczymy.

 

Myślę, że trzeba rozróżniać leki homeopatyczne od medycyny naturalnej, czyli ziół, różnego rodzaju roślin. To duża różnica, na korzyść ziół.

 

Zgoda, z tym się w pełni zgadzam i od zawsze to powtarzam. Zioła są ok i mają potwierdzoną skuteczność działania. Może mieszanka mięty, melisy, dziurawca nie pierdyknie Cię w objęcia Morfeusza tak szybko jak dwa tabsy Stilnoxa, ale jednak. Natomiast homeopatia to wierutna bzdura.

 

-- 21 lis 2011, 18:08 --

 

A co do amfetaminy to z nią jest chyba tak, że ona uwalnia neuroprzekaźniki - głównie dopaminę, noradrenalinę, słabiej serotoninę, dochodzi do ich nadprodukcji, nasila ich przewodnictwo i hamuje wychwyt zwrotny. Co pobudza cały układ nerwowy do większej aktywności, działa euforyzująco, zwiększa wydolność organizmu. Ale organizm nie może nonstop pracować na 300% wydajności, więc po pewnym czasie gdy cały zapas nor i dop zostanie zużyty pojawia się nazajutrz kryzys - dysforia, migrena, zmęczenie, ogólne osłabienie organizmu i tak dalej. Jeśli jest inaczej to niech user amfy mnie wyprowadzi z błędu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo te wszystkie leki przeciwdepresyjne (mao, tlpd, ssri i reszta) opierają się na HIPOTEZIE, że depresja i pokrewne zaburzenia afektywne/lękowe są spowodowane deficytem monoamin biogennych w mózgu, tj. dopaminy, noradrenaliny, a głównie sertraliny.
Chyba serotoniny. [Edit: Tak, za szybko pisałem i mi się pomieszało od tego wszystkiego. :P / MAD]

Hipoteza z czegoś się bierze, prawdopodobnie badają ilość tych neuroprzekaźników u zdrowych i u chorych i na tej podstawie doszli do wniosku, że to ich deficyty są przyczyną zaburzeń. Moje przeczucie mówi mi, że może być dokładnie na odwrót, że zaburzenia są przyczyną

tych deficytów.

Mówiąc kolokwialnie, dziura w wiadrze jest przyczyną wylatywania wody, a nie spadek poziomu wody przyczyną jej wylatywania. Rozwiązaniem byłoby zatkanie dziury, a nie dolewanie wody. Nie jestem neurologiem, ani psychiatrą, więc to pewnie zwykłe głupoty, ale mogę kiedyś zostać.

A tę hipotezę w wielu przypadkach można o kant dupy potłuc, bo przecież rozróżnia się depresję endogennę (spowodowaną czynnikami fizjologicznymi, zmianami w mózgu) i psychogenną (spowodowaną czynnikami psychologicznymi). Ale lekarz ma w dupie czy masz depresję czy jej nie masz, czy to zwykła jesienna apatia, czy smutek, czy depresja psychogenna - i tak dojebie Ci antydepresant, bo nic innego nie ma do zaoferowania (no chyba, że elektrowstrząsy albo lobotomię).
Psychiatra to marny zawód, paleta jego możliwości na ile się orientuje jest żałośnie mała. Kilka rodzin leków do wyboru, zmiana dawek i łączenie ich ze sobą, to wszystko z czego może korzystać i z tego czytam odbywa się to często na oko, a może to, a może spróbujemy tego. Już chyba psychoterapeuta ma (albo chociaż może mieć) szerszy wachlarz metod do walki z zburzeniami psychicznymi.
Ostatnio gdzieś był artykuł, że kilkadziesiąt procent antydepresantów jest przepisywanych osobom, które w ogóle nie mają depresji tylko dlatego, że się tam na coś skarżyli u psychiatry - jakieś problemy egzystencjalne, zawodowe, rodzinne, finansowe i tak dalej.
Obejrzyj "chemiczny spokój", we Francji przepisują psychotropy jak witaminę C, u nas internista chyba nie może, u nich tak.
To dopamina odpowiada za napęd, kreatywność, energię twórczą, a wielu ludziom właśnie brak mtoywacji i energii życiowej - czują się zbyt zmęczeni, wiecznie ospali, jakby żyli w amoku.
Ja tak mam, skrajnie zmęczony, jakbym był pijany. Mówisz, że dopamina, muszę się zorientować w temacie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U nas internista może wypisywać psychotropy. Ponoć od przyszłego roku, tj. 2012 ma się to zmienić i tylko lekarz danej specjalności będzie mógł przepisywać leki ze swojej działki. Czyli psychotropy wyłącznie neurolog/psychiatra. Ale ta ustawa jest w powijakach i to tylko zasłyszana przeze mnie plotka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio gdzieś był artykuł, że kilkadziesiąt procent antydepresantów jest przepisywanych osobom, które w ogóle nie mają depresji tylko dlatego, że się tam na coś skarżyli u psychiatry - jakieś problemy egzystencjalne, zawodowe, rodzinne, finansowe i tak dalej.

 

zgadzam się, dokładnie tak jest, też coś o tym czytałam i oglądałam. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hipoteza z czegoś się bierze, prawdopodobnie badają ilość tych neuroprzekaźników u zdrowych i u chorych i na tej podstawie doszli do wniosku, że to ich deficyty są przyczyną zaburzeń.

 

No właśnie guzik. Nie ma na świecie ani jednego testu pozwalającego dokładnie zmierzyć stężenie neurotransmiterów w mózgu. W ogóle jaka jest norma tego stężenia? To się opiera na domysłach. Zbychu coś pisał, że naukowcy z Polski niedawno opracowali jakąś rewolucyjną metodą mierzenia poziomu dopaminy. Twoje przeczucia mogą być słuszne.

 

-- 21 lis 2011, 18:30 --

 

W ogóle to antydepresyjne działania Inhibitorów MAO, czyli prekursorów współczesnych leków przeciwdepresyjnych odkryto przypadkiem. Nie chcę skłamać, ale pierwotnie to miały być leki dla kobiet ciężarnych albo na jakieś autoimmunologiczne i gastryczne dolegliwości. Potem się okazało, że w testach wyszło, iż rzekomo powodują poprawę u pacjentów z depresją (a I-MAO jak sama nazwa wskazuje hamują wychwyt zwrotny monoamin biogennych wspomnianych wcześniej), więc podjęto ten trop, że to zbyt niskie stężenie nor, dop i ser odpowiada za depresję i stworzono trójcykliczne leki przeciwdepresyjne (nieselektywne), a później ssri.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeśli chodzi o homeopatię to mam dobre doświadczenia niemieckiej firmy Sanum (przede wszystkim leki antygrzybicze), te mogę polecić.

natomiast co do Joalisa to będę szczera i przyznam, że jestem rozczarowana. trochę słyszałam wcześniej o tych lekach i kilka miesięcy je zażywałam jednak nie odczułam większych zmian, przynajmniej nie takich, jakich się spodziewałam, brałam je przez kilka miesięcy, właśnie kończę ostatnią buteleczkę, żeby już dokończyć skoro jest. nie wiem, może znaczenie ma też odpowiednie ich dobranie. u mnie zastosowanie Joalisa było nietrafione (mimo mojego pozytywnego nastawienia) i nie poleciłabym innym. ale Sanum tak, to czuję, że działa, zwłaszcza czopki. ;)

 

-- 21 lis 2011, 17:36 --

 

jeśli chodzi o Actimela to ściema. natomiast Activia chyba jakoś działa mimo iż ogólnie to sztuczny syf, bo pamiętam, że swojego czasu jadałam codziennie, z toaletą było ok (miałam wtedy z tym problem, dlatego zdecydowałam się sięgnąć po Activię). natomiast prawdziwy kłopot zaczął się, gdy przestałam ją jeść, moja mama miała tak samo, więc nie przyzwyczaj tak bardzo do niej jelit Mad_Scientist. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, może Activia podziałała również na zasadzie efektu Placebo. Ale fakty są takie, że na klomipraminie (Anafranilu SR) - i tu mogę potwierdzić jeden z nielicznych namacalnych, osobiście zaobserwowanych, skutków tego leku - miałem straszliwe zaparcia. Co potwierdza zresztą większość użytkowników tego leku, że po Franku defekacja jest prawdziwą męką. :P A po Activii jakoś poszło z dym... tzn. z wodą klozetową. :P To normalne, że takich rzeczy, podobnież jak przeczyszczaczy, Xenny Extra, Korzenia Rzewienia i tych wszystkich dupereli nie można wcinać za długo, bo jelita się rozregulują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

intel, no współczuję naprawdę i wyobrażam sobie, że teraz Twój organizm będzie musiał odwalić kawał dobrej roboty, żeby się oczyścić z tego szajsu... :(

A słyszałeś o tradycyjnej medycynie chińskiej i diecie według pięciu przemian, jej wpływie na zdrowie człowieka? Tak tylko pytam. ;)

 

O ile medycyna chińska stanowi dla mnie tajemnicę , ktorą mam zamiar zgłębić i przetestować na własnej osobie, o tyle żadne diety mnie nie interesowały i nie interesują.

Jem wszystko na co mam ochotę .Zdaję się na instynkt.Całkowicie.Czasami jem tylko mięso jako główny posiłek przez tydzień bo czuję taką potrzebę.Innym razem nie tykam go , bo mnie odpycha.Wtedy wystarczy mi kasza z jajkiem, czy ryż z warzywami , ewentualnie makaron z rukolą albo też spaghetti.Słodyczy potrafię nie jeśc przez pół roku, po czym nagle pod wpływem impulsu zjadam 5 tabliczek czekolady.Podobnie z owocami.

Piję kawę, herbatę, używam cukru ( to akurat błąd ) w rozsądnych ilościach.

Mam 39 lat i przy wzroście 186 waże 90 kg bez żadnego brzucha.Czyli normalnie.

Szlag mnie trafia gdy czytam o nienaturalnych, megarestrykcyjnych dietach, ułożonych przez wielkich dietetycznych , przeważnie "hamerykańskich" speców od żywienia.

Moje prywatne zdanie ( nikt nie musi się z nim zgadzać ) jest następujące.

Żyjemy w kulturze środkowoeuropejskiej. Od wieków nasz sposób żywienia jest zdefiniowany warunkami klimatycznymi.Oparty na nabiale, mięsie i zbożu, ziemniakach, warzywach i owocach jako niekoniecznym dodatku.

Jesteśmy przyzwyczajeni od pokoleń do spożywania takich a nie innych pokarmów i pozyskiwania z nich jak największej ilości substancji odżywczych w procesie trawienia.

Gdy słyszę o zaprzestaniu spożywania mięsa na rzecz soi czy innych nibybialkowych substytutów to jestem na NIE.

Mądrzejsze jest ograniczenie pewnych produktów i odpowiednie zbilansowanie diety , lecz w odpowiadającym naszej kulturze kulinarnej zakresie.

Nasze organizmy nie są przystosowane do diety azjatyckiej, czy nawet śródziemnomorskiej.

Uważam, że przejście na dietę ryżowo-rybną , mimo , że właściwą i zdrową dla Azjatów przyniesie tylko ujemne skutki.

Podobnie przejście Azjaty na spożywanie polędwicy, wołowego i schabowego z ziemniakami.

Tak samo przejście na owoce i ryby " bo tak jedzą w krajach śródziemnomorskich i nie chorują ". Gdyby tak było, to po co tam służba zdrowia???

Oczywiście to co się dzieje w "hameryce" to temat na osobne rozważania i nie bierzmy tego pod uwagę.

Żarcie fast-foodu i gotowców z mikrofalówki nie można zaliczyć do tematu zwanego "dietetyka"

Uważam , że dieta środkowoeuropejska jest jak najbardziej zdrowa . Kluczową sprawą są tylko ilości i proporcje.

Nadmiar jedzenia i brak ruchu.To, a nie mięso, ziemniaki czy kasza ,są przyczynami chorób wynikających z zaburzeń pokarmowych.

A tak na wesoło-gdybym przestał jeść np schabowe, bo niezdrowe, to zapewne za każdym razem gdy poczułbym zapach ich smażenia depresja i nerwica, ktore mnie niszczą pogłębialy by się jeszcze bardziej hehehehe

 

Odnośnie serotoniny, której niedobory i wahania są jakoby przyczyną depresji.

Czytałem ostatnio dobry artykuł ( niestety nie mogę teraz go znaleźć pomimo usilnych prób i podlinkować ) na jakiejś medycznej stronie.

Przeprowadzono badania kliniczne na zdrowych psychicznie ochotnikach, nie zdradzających nigdy najmniejszych oznak depresji.

Wprowadzono leki o których bezspornie wiadomo że zmniejszają poziom tejże serotoniny.

I nie zanotowano nawet najmniejszych objawów depresji. Na początku i na koniec badania przeprowadzono cały szereg uznanych testów diagnozujących depresję. I nikt z badanych nie wykazywał żadnego pogorszenia stanu zdrowia w kierunku depresji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie serotoniny, której niedobory i wahania są jakoby przyczyną depresji.

Czytałem ostatnio dobry artykuł ( niestety nie mogę teraz go znaleźć pomimo usilnych prób i podlinkować ) na jakiejś medycznej stronie.

Przeprowadzono badania kliniczne na zdrowych psychicznie ochotnikach, nie zdradzających nigdy najmniejszych oznak depresji.

Wprowadzono leki o których bezspornie wiadomo że zmniejszają poziom tejże serotoniny.

I nie zanotowano nawet najmniejszych objawów depresji. Na początku i na koniec badania przeprowadzono cały szereg uznanych testów diagnozujących depresję. I nikt z badanych nie wykazywał żadnego pogorszenia stanu zdrowia w kierunku depresji

 

Też o tym czytałem. Podawano im to, no... SSRE. Za wiki:

 

"leki przeciwdepresyjne, które w odróżnieniu od SSRI i TLPD powodują nasilenie zwrotnego wchłaniania serotoniny przez neurony" - czyli siłą rzeczy zmniejszają jej poziom w mózgu.

 

Do mnie też nie przemawia ta teoria z serotoniną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

intel, mylisz się, kuchnia pięciu przemian nie jest oparta na rybach i ryżu ;) , jest to po prostu jedzenie różnorodnych naturalnych nieprzetworzonych produktów w odpowiednich proporcjach, z przewagą dobrych węglowodanów (kasze, zboża, ryż i warzywa), można jeść mięso i ryby, jajka jednak w nie za dużych ilościach, bardzo ważną sprawą jest tu przyporządkowanie pokarmom poszczególnych smaków, którym odpowiadają poszczególne narządy, oraz działanie rozgrzewające lub ochładzające organizm. jej ideą jest właśnie łączenie i równoważenie smaków. to nie jest monotematyczna dieta, wręcz przeciwnie. jeszcze jedna sprawa - dieta ta opiera się w większości na potrawach (pod)gotowanych, duszonych a niewielkiej ilości surowizny (zwłaszcza zimą). trudno ją nawet nazwać dietą, prędzej kuchnią. jest taka fajna książka Barbary Temelie "Odżywianie według pięciu przemian".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po części zgadzam się z intelem. Ja mam gdzieś te całe diety, dietetykę, zdrowe odżywianie i ten cały humbuk. Jem co chcę i na co aktualnie mam ochotę w ilościach jakich chcę. Nieważne ile w tym chemii, barwników, konserwantów, sztucznych aromatów, utwardzaczy, zagęszczaczy, kancerogennych, radioaktywnych dodatków "E" i innego ciulstwa.

 

Dobra, dobra, jestem nierozsądny, lekkomyślny, nie dbam o swoje zdrowie i sratata. :P Ale nie narzekam jak na razie na swoją kondycję, a poza tym w końcu na coś trzeba umrzeć. :mrgreen: Dawniej ludzie zdrowo się odżywiali, środowisko nie było tak skażone, owoce i warzywa były ekologiczne, trzoda chlewna i drób nie była napychana chemią i hormonami, rybki pływały sobie w rzeczkach nieskażonych odpadami przemysłowymi ze ścieków, a i tak chłopa trafiła byle grypa w wieku 30 lat i odszedł na tamten świat. A teraz "świństwo" otacza nas z każdej strony, a średnia wieku wydłużyła nam się do blisko 80 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×