Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

-asia-, jesteś też na nią obrażona? taka dziecinna zagrywka?Że skoro dawałaś radę bez niej tyle czasu, to sama sobie też swietnie potrafisz radzić?

POwiedz jej co do niej czujesz. Napewno dojdziecie do sedna.

Trzymam kciuki.

 

Ja dzisiaj nieco spokojniejsza o tej porze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, mialam dokladnie to samo-malo tego-nadal mam!Nie pojawilam się na sesji w ubieglym tygodniu :hide: Czuję do terapeutki jawną niechęć,złość,nawet wstręt-a jednocześnie zdaje mi się,że nic już nas nie łączy,że nie mam po co do Niej iść.Pamiętaj Asiu-to krytyczny moment w terapii,ktorego ja rok temu nie przetrwalam!!Nie popelnij mojego błędu.Będziecie mialy teraz bardzo trudny moment w terapii,ale jak go przetrwacie to już pojdzie z górki.

Niestety pewnie znowu uwierzylas,że "nikogo nie potrzebujesz"-i od nowa trzeba będzie Cię "rozbrajać".Trzymam mocno kciuki za Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, Korba, Hania - dziękuję Wam. :***

Czy jestem obrażona... Może trochę tak. Poczułam się odtrącona.

Poczułam też, że ta relacja nie jest, jakby to powiedzieć, prawdziwa. Bo i tak się prędzej czy później zakończy, więc nie ma sensu się w nią zagłębiać, potem będę cierpieć jeszcze bardziej...

I czuję dokładnie to, co napisała Hania: czuję do terapeutki, wstręt, złość, niechęć, wydaje mi się, że nic a nic już nas nie łączy i nie mam po co do niej chodzić. I tak jak Haniu napisałaś uwierzyłam, że nikogo nie potrzebuję, przetrwałam i jakoś daję sobie teraz radę. Bez terapeutki i terapii. I tak mi jest dobrze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, no ja też nie wiem czy dobrze, ale na pewno jest łatwiej, ja znowu zaczęłam trochę normalniej żyć, mniej myśleć, zastanawiać się, a więcej robić...

Haniu, co zamierzasz, kiedy wracasz na terapię? Albo inaczej... - wracasz..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, tak jak Hania pisze, napewno jest w tym coś. Ja moją testuję caly czas nie wiedząc o tym. Ona to ostatnio zauważyła. Powiedziała mi o tym, nie wiem jak się mam do tego ustosunkować.

Asiu,może Ty tak znosisz rozstania? Tylko,że wcześniej się temu nie przyglądałaś? Bardzo emocjonalnie do nich podchodzisz, ale zamiast racjonalnie to przeżywać, włącza się Tobie "jakiś" mechanizm, który Cię przekonuje,że już jej nei potrzebujesz. Forma buntu.

Idx jutro. Porozmawiaj o tym, aż jestem ciekawa co ona Tobie powie. Z czego to moze wynikać.

Ja jak ostatni raz ja widziałam przed jej urlopem i mi powiedziała,że dam radę,że sobie poradzę, staralam sie w myślach pogodzić z ta sytuacją. Było mi bardzo smutno. Nie powiedziałam jej tego. Smutek przyszedl jak schodziłam ze schodów, wychodząc z jej gabinetu. Jutro poniedziałek, nie mam terapii, czyli jeden tydzień mija. Fakt,ze miałąm w tygoniu obnizony nastrój,łącznie z atakami płaczu przed zaśnieciem, tak silnego,że nie pamiętam kiedy ostatnio tak płakalam. To był placz, tak mi sie wydaje z takiej bezsilnosci.

Napewno rozstania z terapeuta są ważnym wyznacznikiem czegoś. Ukazują jakiś mechanizm. Ja się na tym nie znam. Mogę się tylko domyślać.

 

Shadowmere, kurcze......idź na terapię. Trzeba pocierpieć,żeby potem było dobrze. Sama mi mówiłaś,że tak trzeba. Pójdziesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asiu-, wszystko, co nam tutaj piszesz, powiedz także terapeutce. A może ta jutrzejsza sesja okaże cenna. Powiedz jej, że Ci było dobrze bez terapii. Że czujesz niechęć do powrotu do niej. Powiedz wszystko, wszystko. Jeśli jednak po kilku następnych sesjach, dalej będziesz czuła, że chcesz odejść, powiedz jej o tym na sesji. Nie rób tak, że nagle się nie pojawisz. Będziesz się z tym źle czuła. Nie uciekaj od takich rozmów, one mogą być bardzo ważne.

Będę myślami z Tobą jutro, o której masz sesje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja rozstania Moniko znoszę tak, że najpierw dosłownie wali mi się świat, czuję – ogromny ból, tęsknotę, wściekłość, nic innego się nie liczy, nie potrafię myśleć o nikim ani niczym innym. A potem wraz z upływem czasu, gdy nie widzę tej osoby uspokajam się i faktycznie jest mi łatwiej, bo gdy nie ma danej osoby, która jest mi bardzo bliska nie ma też targających mną przeróżnych uczuć, które mnie rozsadzają i z którymi sobie w ogóle nie radzę. Łatwiej jest liczyć tylko na siebie, nie tęsknić... Potem – po powrocie – nie jest już tak samo, nie czuję do danej osoby tego, co wcześniej, staje mi się całkowicie obca, coś mnie od niej właśnie odpycha, chcę być jak najdalej od niej, nie mieć z nią do czynienia.

Korba, dziękuję, sesję mam o 14.30... No właśnie ja się boję, że nie powiem jej nic... Bo tak jest zazwyczaj. Tzn. to jest tak... Gdy ktoś mnie opuści i potem się za jakiś czas widzimy to jestem uosobieniem spokoju, pokazuję jak świetnie sobie dawałam bez tej osoby radę, że w ogóle mam się świetnie i... to tyle... Nie potrafię powiedzieć jak bardzo źle mi było na początku, co przeżywałam przez długi czas. Nie chcę, żeby ta osoba czegokolwiek jeszcze się dowiedziała. Nie chcę, żeby wiedziała, że mi jej tak bardzo brakowało. Dziwne to. :roll: A teraz, kiedy wiem, że znowu możemy się spotykać to nie brakuje mi jej ani trochę, nawet muszę się zmusić, żeby tam jutro iść, nie chcę mieć z nią nic wspólnego, tak jakbym też się jej brzydziła. :shock:

Tak jakbym również podświadomie uniosła się honorem i myślała sobie – „ty mnie nie chciałaś, opuściłaś mnie w trudnym dla mnie czasie to bez łaski, wcale cię nie potrzebuję, doskonale sobie bez ciebie radzę i jeszcze lepiej się czuję, wyszło mi to nawet na dobre. no i co powiesz na to? wcale nie jesteś i nie byłaś dla mnie ważna”.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, może nie traktuj jej jak każdej innej osoby, z którą wchodzisz w relacje. To terapeutka, poćwicz na niej mówienie wprost, co czujesz. Ona na pewno bardzo dobrze rozumie ten mechanizm. Potraktuj to jako ćwiczenie, taki eksperyment, może tak Ci będzie łatwiej?

 

[Dodane po edycji:]

 

-asia-, mam pomysł, wydrukuj to co napisałaś dla nas. I pokaż jej to. Chociaż lepiej byłoby to jej powiedziec prosto w oczy. To też nauka mówienia o uczuciach swoich.

Qrde, ale się wymądrzam. Wiem jakie to trudne.....mówienie o tym co czujemy.

 

myślę, że to bardzo dobry pomysł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, to całkiem dobry pomysł, muszę się zmobilizować i może jej to przeczytam... Tylko ja nie mogę jej jakoś teraz znieść, nie chcę, żeby coś o mnie wiedziała, żałuję, że powiedziałam jej o tylu sprawach, moich tajemnicach... Wkurza mnie jej osoba, budzi we mnie wstręt, nawet teraz, gdy z Wami o niej piszę, krzywię się. Nie chcę, żeby się do mnie zbliżała. Nawet siedzenie naprzeciwko niej to dla mnie o wiele za blisko.

 

Korba, masz rację, tylko że ja nie robię tego zamierzenie, ja to robię automatycznie i nie umiem tego zmienić, tak jakby nie mam wpływu na to, że się tak w danym momencie zachowuję. Chociaż w duchu krzyczę momentami na siebie: „no powiedz to!” – milczę i się uśmiecham. Czasem w domu próbowałam ćwiczyć - co mam powiedzieć, co chcę powiedzieć. A gdy przyszło co do czego - nie mówiłam. Już prędzej mogę coś przeczytać, co napisałam.

 

Jutro będzie dla mnie trudny dzień. :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, to całkiem dobry pomysł, muszę się zmobilizować i może jej to przeczytam... Tylko ja nie mogę jej jakoś teraz znieść, nie chcę, żeby coś o mnie wiedziała, żałuję, że powiedziałam jej o tylu sprawach, moich tajemnicach... Wkurza mnie jej osoba, budzi we mnie wstręt, nawet teraz, gdy z Wami o niej piszę, krzywię się. Nie chcę, żeby się do mnie zbliżała. Nawet siedzenie naprzeciwko niej to dla mnie o wiele za blisko.

 

Korba, masz rację, tylko że ja nie robię tego zamierzenie, ja to robię automatycznie i nie umiem tego zmienić, tak jakby nie mam wpływu na to, że się tak w danym momencie zachowuję. Chociaż w duchu krzyczę momentami na siebie: „no powiedz to!” – milczę i się uśmiecham. Czasem w domu próbowałam ćwiczyć - co mam powiedzieć, co chcę powiedzieć. A gdy przyszło co do czego - nie mówiłam. Już prędzej mogę coś przeczytać, co napisałam.

 

Jutro będzie dla mnie trudny dzień. :pirate:

 

 

To też wydrukuj. Powaznie mówię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, wydrukuję...

 

Już teraz siedzę jak na szpilkach, jestem strasznie spięta przed jutrem, chcę mieć to spotkanie za sobą... :roll: Próbuję się czymś zająć, właśnie zaczęłam oglądać "David and Lisa" z Brittany Murphy, ciekawy, bardzo poruszający film, polecam, na youtube jest w częściach ;) : http://www.youtube.com/watch?v=VtP10A5xQMU&feature=related

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, a przybliż trochę,o czym jest?Szczerze mówiąc mialam raczej kiepskie wspomnienia związane z tą aktorką-pamiętam ją z filmu "8 mila",ktory mi się nie podobal.Chętnie bym zgłębila jej tworczość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, no więc to historia Davida i Lisy – dwójki młodych ludzi z zaburzeniami. David ma fobię na punkcie dotyku, panicznie się go boi, wierzy, że może zabić, oraz czasu, zegarków. Jest zdystansowany, nie lubi bliskości, koncentruje się na nauce. Lisa ma rozszczepioną osobowość (tak to się po polsku nazywa? – bo ja po angielsku oglądam i nie wszystko rozumiem ;) ).

Ta dwójka spotyka się w szkole dla osób z problemami psychicznymi i zaczyna czuć do siebie sympatię... Jestem w trakcie oglądania, więc nie wiem jak się skończy...

Ja uwielbiam Brittany Murphy, filmy z nią, które do tej pory oglądałam to „Przerwana lekcja muzyki”, „Miłość i inne nieszczęścia” (trzy razy obejrzałam :P ), „Czarna książeczka” (bardzo mi się podobał), ostatnio „Dziewczyny z wyższych sfer”, „Tydzień kawalerski”. Jeszcze obejrzę wkrótce „Sin City” i „Nigdylandia”. Bardzo chcę zdobyć „Don't say a word” (nikomu ani słowa), podobno jest bardzo dobry film, ale nie mogę znaleźć na youtube, są tylko fragmenciki. :evil::roll: Brittany wciela się tam w postać

Myślałam, żeby obejrzeć „Cherry falls” (krew niewinnych), ale to horror i potem bym nie spała przez tydzień. :roll: W drugiej połowie sierpnia wchodzi zdaje się do kin „Abandoned”, muszę koniecznie się wybrać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lili-ana, no wiem, że nie żyje, byłam w szoku jak się o tym dowiedziałam, zresztą z dużym opóźnieniem! :( Wielka szkoda, że odeszła. :why::cry: Oprócz zdolności aktorskich miała moim zdaniem cudny głos i żałuję, że nie wydała żadnej płyty. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem rozstrojona totalnie... dzwonię do jednej poradni to mnie kierują bym leczyła najpierw nerwicę lękową, dzwonię do nerwicówki to kierują mnie pod DDA... szlak mnie zaraz trafi normalnie, w rezultacie sobie pomóc nie potrafię, a lęki mnie wykańczają... tracę nadzieję, że będzie lepiej, że wreszcie coś znajdę, że mi ktoś pomoże... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, dlaczego „zjadło” mi część mojego poprzedniego posta? :evil::roll: Właśnie zauważyłam. W każdym razie chciałabym zobaczyć Brittany w Don’t say a word, wciela się tam w postać dziewczyny „cierpiącej” na zaburzenia psychiczne, strzegącej tak naprawdę pewnej tajemnicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, ze ta aktorka już nie żyje? Zmarła 20 grudnia 2009 z powodu rozległego zapalenia płuc i ostrej anemii w połączeniu z intoksykacją różnymi lekami.

 

Nie tylko ona nie żyje. Dwa tygodnie po jej śmierci zmarł jej mąż. Ostatnie doniesienia podają, że w ich Nowojorskim apartamencie był toksyczny grzyb w ścianach i to była przyczyna śmierci, bo Brittany cierpiała na astmę. Inne żródła podają przedawkowanie leków/narkotyków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nenaja, dziwne..., jak to Cię kierują? Rozmawiał z Tobą jakiś specjalista z jednego i drugiego miejsca i tak Cię odsyłają jeden do drugiego?

 

[Dodane po edycji:]

 

Za Filmwebem:

 

Molly Gun jest beztroską dziewczyną, córką dawnej legendy rocka i prawdziwą gwiazdą manhattańskiej śmietanki towarzyskiej. Kiedy jednak jej cały odziedziczony majątek zostaje skradziony, Molly jest zmuszona zrobić to, czego nigdy jeszcze dotąd nie próbowała - podjąć pracę! Zatrudnia się jako niania. Ray Sheline jest nad wiek dojrzała ośmiolatką, która niekiedy zachowuje się jak czterdziestolatka. Emocjonalna przepaść między dziewczynką a jej goniąca za karierą mamą jest ogromna. Ray dorasta pod opieką ciągle zmieniających się niań; nie zna stabilizacji i rodzinnego życia. Molly i Ray, choć tak różne, tak samo odczuwają bolesną samotność w otaczającym je świecie. Obie jednak bardzo starają się dostosować do siebie i wkrótce odkrywają jedna w drugiej prawdziwą przyjaciółkę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×