Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Joaśka, ja też sie fatalnie czuje.mam zejście,wydaje mi sie ,że przegielam z lekami wczoraj....w ogole one nie dzialają na mnie tak jak powinny.cala sie trzęse i rzygać mi się chce;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, weź Ty jeszcze raz porządnie pogadaj z tym swoim psychiatrą o lekach, pisałaś, że namawiał Cię na rezygnację z nich. Może to dobry pomysł?!? Sama widzisz, jak się źle czujesz... Uwierz w siebie - że dasz radę bez nich. Skoro Twój psychiatra tak twierdzi to chyba to coś znaczy co..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka, boję się cierpienia.jesli jest szansa,że leki odsuwają je choc na milimetr,to zamierzam brac je do końca.

 

[Dodane po edycji:]

 

Psychiatra i terapeutka delikatnie nakłaniają mnie do odstawienia leków.Z tego co wiem to leki odstawia sie,jak już jest dobrze,a nie jak sie siedzi na dnie.

Cóż.Odstawiam więc.

Czuję się koszmarnie.

Nie wierzę,że będzie dobrze.

Odebrałabym sobie życie.

Ale co będzie ze szczurkami?

Nie mam nawet cieniaa nadziei.

Po lekach mam szczękościsk.

zupełnie jak po amfie.

nie będę brała leków,które robią jak dragi.

szkoda,że całe życie będę smutna i nieszczęśliwa.

oby było krótkie.

życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka, ja cały czas płaczę,cały czas.nie mogę przestać.od jutra odstawiam leki.nie wiem co to będzie.terapeutka już też nie wie co o tym myśleć.nikt nie wie.nikt nie umie mi pomóc,a ja nie mogę przestac plakac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiola173, za miesiąc dopiero niestety.mam wizytę raz w miesiącu.nie wiem co mam robić.po sertralinie,którą jem od dwóch dni dostalam ataków placzu,nie do pohamowania.lekarz sugeruje bym nie brała leków..że pora zobaczyc jak jest bez tym bardziej,że jestem w terapii.terapeutka to samo:(

Dziękuję za zainteresowanie :( to bardzo miło z Twojej strony.Tak strasznie mi smutno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, może każesz mi się stuknąć w głowę, ale to bardzo dobrze, że płaczesz. To wyraźny znak, że coś jednak czujesz oprócz pustki, i że coś się dzieje, coś bardzo ważnego - pytanie tylko co dokładnie...

Płacz, nie zatrzymuj łez, emocji, cierpienia.

Będzie dobrze bez leków. Najwyższy czas, żebyś znowu zrobiła kroczek do przodu, a skoro psychiatra i terapeutka uważają, że jesteś na to gotowa to zapewne mają rację. Tylko nie wmawiaj sobie od razu, że bez leków nie dasz rady, że będzie jeszcze gorzej, bo wiesz - nastawienie baaaardzo dużo daje... Tak samo jak ja byłam kiedyś raz u psychiatry to mi powiedziała, że żadnych leków mi nie da, bo ja jestem do nich tak źle nastawiona, że nie dość, że by mi nie pomogły to jeszcze by zaszkodziły. :?

Głowa do góry, ten dół minie, tylko się nie poddawaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, jak dziś samopoczucie psychiczne i fizyczne? Lepiej trochę?

Pij sporo wody, musisz się trochę oczyścić z leków, bo to bardzo dużo toksyn. Zacznij się lepiej odżywiać. To również ma wpływ na nasze samopoczucie.

 

Mój dzień - chyba spędzę go w większości w łóżku. Dzień z cyklu - wyjęty z życiorysu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka, dopiero się obudziłam z nerwowego przerywanego snu,pelnego kosszmarów.

czuję się w dalszym ciągu strasznie.jedynie szczękościsk ustąpil,ale serce mi wali jak oszalale.Wyglądam sobie przez okno.

Kiedyś jak odstawilam narkotyki, to czulam sie identycznie.myślałam,że "leki" są naprawdę lekami.że uleczą.

Terapeutka powiedziala,że to poprostu legalne dragi.

A psychiatra mi powiedział,że lekiem jest terapia.

:roll:

Więc Asiu czuję się jakby oszukana.Nie mialam sily dzis wstac z lozka,pewnie nawet nie dam rady sie ubrać i wykąpac,o sprzątaniu nie wspomne.

Adaś mój poszedl do pracy.Popłakałam sobie chwilę.Czuję się totalnie nieszcześliwa.Brzuch,głowa bolą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, leki nie uczynią cudu... Nie ma się co oszukiwać, mogą pomóc, ale nie muszą... Zwłaszcza w przypadku zaburzeń osobowości. Musisz odczekać i przetrzymać niestety skutki odstawienne, innej rady nie ma...

Najwłaściwszym lekiem jest właśnie terapia, Twój psychiatra ma rację!!! Tylko to długo trwa, a wiem, że my jesteśmy niecierpliwe, chciałybyśmy od razu, wszystko zaraz itd. ... Tak się nie da. Trzeba powolutku, są wzloty i upadki, potraktuj to jako upadek, po którym się wkrótce otrząśniesz i wstaniesz.

Wytrzymaj. Źle się czujesz – nie sprzątaj dziś, poleż sobie, posłuchaj muzyki. Zjedz coś dobrego... Zrób coś dla siebie...

 

Swoją drogą to dzień jakiś płaczliwy, bo ja też się popłakałam. Ale to chyba z bezradności, dlatego, że mam kolejne badania na karku z powodu podejrzenia dwóch chorób autoimmunologicznych, mój organizm sam siebie atakuje. :cry:

 

Haniu, z tego co czytam to jesteś rozżalona na swoich terapeutów, bo twierdzą, że nie potrzebujesz leków i uważają, że dasz sobie radę bez nich. Oni naprawdę wiedzą co robią. Pozwól im sobie pomóc. Zaufaj im. Nie nastawiaj się źle. I zastanów się - czy Ty naprawdę chcesz posunąć się o kolejny krok do przodu, chcesz zacząć coś zmieniać chociaż będzie ciężko czy ma zostać tak jak jest, bo mimo, że cierpisz to czujesz się względnie bezpiecznie w całej tej sytuacji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biedaczku Mój.Tak mi Ciebie szkoda-jesteś taka dobra i kochana,a oprócz psychiki Twoje ciało też daje Ci wycisk.Co to za choroby?Reumatologiczne zapalenie stawów?To chyba jedyna autoimmunologiczna choroba jaką znam.Mówisz ,że będą wzloty..tak dawno żadnego nie bylo..zaczynam wątpić.Całe życie się czymś znieczulam.Dragi,potem leki czyli innne dragi.

Na trzeźwo to życia mogę popprostu nie znieść.Będę piła dużo wody tak jak radzisz i spróbuję dużo sikać :smile: Zazdroszczę Ci,że Ty nigdy nie wpadlas na durny

pomysl podtruwania ("leczenia się") jakąs chemią.Nie mam siły żyć..zespołu odstawiennego nie mam raczej-nigdy nie czulam nic szczegolnego przy odstawianiu leku.

Natomiast czuję się zatruta,zaćpana..przegięłąm widocznie.

 

[Dodane po edycji:]

 

Asia..mój Boże..żeby bylo normalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, nie RZS... Zespół Sjögrena. Ponoć mój organizm sam niszczy sobie gruczoły – łzowe, ślinowe, trawienne, oskrzelowe. Lekarz po pierwszych badaniach powiedział, że najprawdopodobniej mam właśnie tą chorobę autoimmunologiczną, od bardzo dawna, a może od urodzenia, która zaczęła bardzo postępować. Od dzieciństwa męczyłam się z ciągłym dyskomfortem wszystkich śluzówek, suchym kaszlem, wysuszeniem organizmu. Nikt nigdy nie wpadł na to, co mi jest. Rodzina ignorowała moje dolegliwości, choć się skarżyłam, z czasem przyzwyczaiłam się, że boli, pali, piecze, myślałam, że tak ma być, taka moja natura. Tyle, że jest coraz gorzej i od roku stało się to nie do wytrzymania. Jestem załamana, bo oprócz problemów z gruczołami wydzielania zewnętrznego pojawiły się kłopoty z gruczołami narządów wewnętrznych. Mam coraz silniejsze duszności, gdy powietrze jest zanieczyszczone, zakurzone, nie dość wilgotne, pali mnie błona śluzowa żołądka, jelit, pojawiły się problemy nawet z miesiączką, są tylko zbite skrzepy. Mój organizm wciąż wysycha od środka, coraz bardziej, niezależnie od tego ile wypiję wody. Co rano ledwo żyję, tak mnie pieką błony śluzowe całego ciała, nie mogę przełykać, mówić, swobodnie oddychać, jeść, patrzeć. Chyba, że w nocy się budzę co dwie godziny i dużo piję. Jak mam gdzieś pracować, normalnie żyć, przemieszczać się skoro w normalnym średnio suchym otoczeniu, zwłaszcza w okresie grzewczym lub latem jest mi coraz trudniej...

Boję się, nie wiem jak mam żyć, jak normalnie funkcjonować... W sobotę mam badania krwi, potem trzeba też będzie pewnie pobrać wycinek, żeby mieć 100% pewności i nie przeoczyć czegoś innego. :(

Drugi problem to Hashimoto – autoagresja tarczycy, która sama się niszczy, zmniejsza się... I tu też potrzebne są kolejne, bardziej specjalistyczne badania. :cry:

To wszystko mnie załamuje, wczoraj nie wytrzymałam i powiedziałam swojej pani doktor, że ja chyba popełnię samobójstwo, skończę ze sobą raz a dobrze, skoro mój organizm i tak się powoli niszczy. Ale ona powiedziała, że ja z tego wyjdę. Że ona w to wierzy i ja też mam uwierzyć. Że to potrwa, ale uda nam się. A dziś dostałam od niej smsa, że poradzimy sobie z tą moją autoagresją organizmu, że mam się trzymać, bo mam coś jeszcze do zaoferowania innym...

Najbardziej mnie wkurza to, że lekarze nigdy nie zlecali mi dodatkowych badań, mówili, że wszystko w porządku, wmawiali przez całe życie, że tylko nerwica, że tylko mi się wydaje, że się źle czuję, a tu teraz nagle jak mój stan się jezscze bardziej pogorszył, choroby się rozwinęły to zmienili zdanie!!! :cry: Wszystko musiałam robić na własną rękę, szukać, czytać, badania itd. :cry:

Nie mam siły. Nie wiem jak długo to jeszcze wszystko wytrzymam. To mnie przerasta.

 

Wiesz Haniu, dlaczego nigdy nie wpadłam na pomysł, żeby się podtruwać chemią? 1.bo mój organizm nigdy nie mógł jej znieść, nie tolerował jej, bo był za słaby. 2.bo moja mamusia zaszczepiła we mnie bardzo silny lęk przed chemią. Więc nie wiem czy jest czego zazdrościć... :roll:

 

"Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie..." - znasz tą piosenkę..? Ja słucham jej dziś cały czas... Bo bardzo chcę w to wierzyć. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka bardzo ci współczuje, ale będzie dobrze :)

 

Ja coraz bardziej boje się, że dotknęło mnie zaburzenie osobowości Borderline. Wczoraj znów odrzuciłem osobę, z która się dogadywałem, ktora była dla mnie dobra i zyczliwa. :( Powiedziałem koledze, że nie chce go znać . :( To juz nie pierwszy raz w moim życiu :( :( :( Chyba nigdy nie będe miał przyjaciół. Sam dobieram sobie ludzi, którzy mogliby mnie potencjalnie zranić,a z obawy, ze to zrobią, ja rezygnuje ze znajomosci pierwszy. Mam siebie dosyć. Wciąż popadam w skrajne emocje. Raz wydaje mi się, że uda mi się w życiu, że zostane sławnym aktorem. Zaraz później uświadamiam sobie, ze jestem nic nie warty i nawet nikt nie zapali świeczki na moim grobie. Przed wczoraj znów się pociąłem. teraz czuje tylko i wylącznie pustkę i nienawiść w stosunku do własnej osoby. Wczoraj wydarłem się na swoją mamę, w zasadzie zupełnie bez powodu. Popadam z jednej skrajności w drugą. Przynajmniej nie borykam się już z derealizacją ;)

Jednym słowem jestem załamany

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka, Masz wspaniała lekarkę.I skoro mówi,że wyjdziesz z tego-to znaczy,że wyjdziesz.Nie ma innej możliwości.Uwierz

mi lekarze zazwyczaj nie są wylewni jeśli chodzi o pogodne prognozy.Najważniejsze jest wg mnie to bys sie trzymala psychicznie,codziennie wzmacniała swoją wiarę,że będzie dobrze.

U mnie jest z tym bardzo kruchutko-jak twierdzi Pan Psychiatra,moja autoagresja psychiczna nie pozwala mi się ogarnąć,cały czas się blokuję,robię sobie sama krzywdę.

Gdy zaczelo sie ukladac-wszystko zniszczylam jednego dnia-rzuciłam prawko,studia,prace-ktora dawala mi radość i satysfakcję.

U Ciebie też niestety skłonności do autoagresji przewijają się często-choćby anoreksja.

Moj psychiatra to jednocześnie psychoanalityk.Tłumaczyl mi moją niewiarę w lepsze jutro tak:

Kiedy byla pani malutka,matka nie dala pani nic dobrego.I teraz nie wierzy pani,że cokolwiek dobrego może pani dostać.

zamknęła sie pani na wszystko w szklanej kuli,przez którą nie pozwala pani przejsc ani lekom ani terapeucie.Dopoki siedzi

pani w tej kuli,wszystko odbija sie od niej."

Szkoda,że nie powiedzial jak z niej wyjsc...a wlasciwie powiedzial:a gdyby Pani Ewa(moja terapeutka) mogla byc teraz Pani Mamą?

Ale ja tak nie umiem..Nie wiem..

Co do leków zaś-co takiego Mama Ci wkręcila,że tak bardzo nie chcesz/nie chcialas ich brac? :P Moja mama też mi groziła:

bedziesz miala dziecko z pięcioma główkami :pirate: .Ale jakos mnie to nie przekonalo.

Jak w ogole teraz ukladaja sie Twoje relacje z Mamą?ile ona ma lat?jest dobra dla Ciebie?

 

[Dodane po edycji:]

 

milano3, to sie nie bój,tylko idz sie leczyc.My tu wszystkie mamy borderline i drażni nas to,że ktoś tu wchodzi

i mówi,że sie tego boi.jak my sie mamy czuć??Swoją drogą ja sie balam ,że mam raka mozgu,wszystkie objawy (zaburzenia widzenia,mdłości,chlustajace wymioty,drgawki),

a do glowy by mi nie przyszlo isc na forum dla ludzi z rakiem i ich dreczyc.Zrobilam badania.Nie mam raka.

Postaraj sie o dobrego diagnostę.

 

[Dodane po edycji:]

 

milano3, ponadto ludzie z bpd przeważnie w dziecinstwie byli wykorzystywani seksualnie,poniżani,

bici,porzucani.Masz jakies wspomnienia tego typu??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No takich wspomnień nie mam .

Jednak od dzieciństwa wymagano ode mnie zbyt wiele. Musiałem wciąż się uczyć, kiedy coś mi nie wychodziło np. dostałem 3 z jakiegoś przedmiotu, w domu była awantura. Pamiętam, ze zawsze mnie to bardzo stresowało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

milano3, a coś więcej,jakbyś mógł przedstawić swoją sytuacje rodzinną.

Żeby wiedziec mniej więcej skąd się u Ciebie zaburzenia tego rzędu wzięły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tzn. tak. Teoretycznie rodzinę mam ustatkowaną. Oczywiście zdarzają sie awantury, ale to chyba w wielu rodzinach takie sytuacje mają miejsce. Rodzice, szczególnie matka od zawsze realizowali poprzez moją osobę swoje niespełnione ambicje. To właśnie dlatego przez całą podstawówkę i gimnazjum ciągle się uczyłem. Pamiętam, że wracając do domu z wieścią o tym, iż dostałem dst, obchodziłem pół miasta, bojąc sie reakcji rodziców. To był dla mnie ogromny stres.

W liceum wpadłem w depresje. Wogóle nie chodziłem do szkoły, chciałem się zabić, ciągle spałem i płakałem. To w szpitalu zostałem pierwszy raz spytany .

- Czy twój psycholog wykluczył Borderline ?

Odpowiedziałem, że nie wiem, ponieważ nie rozmawiam z psychologiem o moich zaburzeniach, skupamy sie bardziej na życiu.

Kiedy wróciłem do domu i wpisałem do wyszukiwarki Borderline i nieco o nim poczytałem, oczy zaszły mi łzami. Dopiero wtedy zrozumiałem co może być przyczyną mojego wewnętrznego konfliktu. Dopiero wtedy zrozumiałem, ze być może dlatego wciąż ranie ludzi na których mi zależy.

Tak jak już wcześniej pisałem. Wczoraj zerwałem znajomość z kolegą, który rozumiał mnie jak nikt inny. Troszczył się o mnie, codziennie pytał jak sie czuje, wyciągał mnie na spacery. Ja w pewnym momencie napisałem mu, ze nie potrzebuje niańki, prosząc go aby zniknął z mojego życia. Chwilę później zacząłem płakać. Stwierdziłem, ze Krystian jest kolejną osobą, którą mogę dodać do kolekcji "Zranieni".

Nie nawidzę siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

milano3, a leki Ci pomagają? jak rodzicve zareagowali na Twoją chorobę?ile masz lat w ogole?

przy zab.osobowości psychologowie często odstawiają lek,by terapia byla skuteczniejsza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, fakt, w końcu po wielu poszukiwaniach trafiłam na dobrego lekarza, ta pani jest jednocześnie z wykształcenia psychologiem i neuropsychologiem, może dlatego wie, jak ze mną postępować... Bo czasem z moim nastawieniem jest masakrycznie, nie mam siły się leczyć, wydaje mi się, że to walka z wiatrakami, bez sensu... Ale ona faktycznie nie daje mi się poddać. Jej powierzyłam moje zdrowie fizyczne, mojej terapeutce – psychiczne. Tej dwójce ufam bezgranicznie. Zobaczymy, co będzie... Przez to wszystko zaczęłam znowu rysować swoje ciało nożyczkami, przekłuwać je, żeby się uspokoić, bo są momenty kiedy frustracja i poczucie bezradności biorą górę i chcę to wszystko skończyć. A nie chcę się zabić. Tylko czasem nie umiem już żyć. Ale próbuję, za wszelką cenę. Nie poddaję się przecież tak łatwo.

 

Twój psychiatra to naprawdę bardzo mądry facet. Jak Tyś go znalazła? :) Bo ja byłam raz u pani psychiatry, bardzo dobrej ponoć, z polecenia, wybuliłam 150 zł i dowiedziałam się tyle co nic, manipulowałam rozmową i w ogóle było beznadziejnie, byłam na siebie wściekła, że tam poszłam.

 

No właśnie, gdyby pani Ewa mogła być teraz Twoją mamą... Ale nią nie jest, a to nie to samo. Ciężko jest sobie coś wyobrazić skoro tak nie jest w rzeczywistości. I nigdy nie będzie to możliwe. Więc rozumiem, że nie potrafisz... Ale pomyśl, że chociaż ona nie jest Twoją mamą to chce dla Ciebie dobrze, chce Ci pomóc...

 

Moja mama od dziecka mnie straszyła jakie leki są złe, niebezpieczne, jakie mają straszne skutki uboczne, że po nich będę się jeszcze gorzej czuła, że sobie rozwalę organizm... Zawsze była fanatyczką ziół :). Nawet jeśli chodzi o jedzenie od maleńkości zaszczepiła we mnie lęk. Doprowadziła do tego, że w końcu przed każdym jedzeniem pytałam ją 3 razy czy mi to na pewno nie zaszkodzi. A jak coś zjadłam i zaszkodziło to krzyczała, że mówiła, żeby tego nie jeść, że po co to jadłam, że wszystko przeze mnie.

 

Mama ma 58 lat, zaszła w ciążę bardzo późno jak na tamte czasy. Czy jest dla mnie dobra... Wydaje mi się, że na swój sposób pomimo wszystko bardzo mnie kocha, tylko nie umie mi tego okazać i ma masakryczne problemy ze sobą, jest jak duże dziecko, w ogóle nie kontroluje swoich nastrojów, w jednej chwili krzyczy, w drugiej „skacze” z radości, jest nieobliczalna, i totalnie uzależniona od babci, czyli swojej mamy, nie podejmie bez niej żadnej decyzji, bardzo martwi się moim stanem zdrowia i wciąż obwinia mnie, że to wszystko moja wina, że to przez anoreksję teraz się sypię i że jeszcze przeze mnie im jest tak ciężko... Czasem mam wrażenie, że ona jest bardzo chora psychicznie... W ogóle ma straszne problemy z pamięcią, czasem zachowuje się jak mała dziewczynka... Boję się co z nią będzie dalej. Martwię się o nią. Ale to nie zmienia faktu, że mam do niej też ogromny żal jak mnie traktowała w dzieciństwie i jak dalej to robi. Tyle, że ona i tak tego nie rozumie. Wiesz, przedwczoraj w desperacji przyznałam jej się, że przed Wielkanocą myślałam o samobójstwie, powiedziałam o interwencji terapeutki... (powiedziałam jej o tym, gdyż zaczęła naciskać, żebym chodziła na terapię raz w tygodniu,bo szkoda pieniędzy). A ona zamiast zapytać dlaczego chciałam to zrobić, co się ze mną dzieje to mi wykrzyczała, że ja już jestem całkiem pierdolnięta, że mnie diabeł opętał, że nie chodzę teraz do kościoła i to dlatego. Zesztą jeśli chodzi o motyw diabła to okresowo podobnie uważa i moje babcia :). Echhh, szkoda gadać, temat rzeka.

 

Ja jestem z kolei ciekawa jak Ty się dogadujesz z mamą Adama? Niedługo znowu się do niej wprowadzacie? A Twoja mama ile miała lat, gdy Cię urodziła?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka, moja mama urodziła mnie gdy miala 22 lata,także bardzo mlodo.pamiętam z dziecinstwa różne,zupelnie skrajne rzeczy

-czasem bawila sie ze mną i rysowala mi.często spala pijana,a gdy sie budzila niekiedy krzyczala,bila pasem.lub byla pijana na "miękko"-wtedy brala mnie do łóżka i pieściła,dotykała.trudno mi sie bylo polapac w tym wszystkim.pamietam,że bardzo wczesnie rozpoczely sie u mnie natręctwa.kiedy wracałam do domu klękałam przed drzwiami i zmawiałam pacierz

-"żeby bylo dobrze","żeby nie darła sie","żeby nie byla zbyt pijana,ani na kacu","żeby zapomniala sprawdzic tornistra".Ten tornister to byl jakis jej chory rytuał.Czy byla pijana,trzezwa,czy

na kacu,zawsze wieczorem-lub pozno w nocy musiala go sprawdzic.i zawsze cos bylo z tym tornistrem nie tak.Zylam w nieustannym stresie.

Mama Adama jest cudowną,ciepłą kobietą uwikłaną w nieco tajemniczą i chorą relację z monterem,o ktorym Ci już pisalam.Jest dobra dla mnie i dla Adama.

Odnosząc się do tego co napisalas o reakcji Mamy,gdy wspomnialas o swoich myslach samobojczych.U mnie bylo to samo-siadalam na parapecie okna lub balkonu,groziłąm,że sie rzuce.

A ona zazwyczaj chichotała bez sensu.to samo gdy upuszczalam sobie krew-mowila tylko,że jestem "pier***ięta"(przepraszam,to cytat).Przyjmowala to zupelnie bez emocji,na zimno.

To co nie daje mi spokoju..widzisz ja nie bylam do konca ulegla i dobra.gdy podroslam,a ona robila mi krzywde-darlam sie w nieboglosy,że jej nienawidzę,

że bede sie cieszyc jak umrze,że jak bedzie stara i slaba to też sie bede nad nią znęcać.Pisalam na ścianach krwią i markerami :"obys zdechla".NIGDY sobie tego nie wybacze,nie daruje.

Strasznie sie czuje po tym leku :roll: Zbiera mi sie na wymioty cal;y cza,szcekościsk wrocil i czuje sie "brudna",sponiewierana.W glowie czarno.

Zaniepokoilas mnie tym co napisalas o nakluwaniu swojego ciala.Asiunia okaleczasz sie? A fe,nie wolno..To nigdy tak naprawde nie pomaga.tylko co zrobic z tą złością,z tą nienawiścią,z tym niewyobrażalnym cierpieniem??mówienie,pisanie o tym mi nie pomaga!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×