Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co jak ty okazujesz się osobą nie w porządku?


katia010

Rekomendowane odpowiedzi

12 godzin temu, Mic43 napisał(a):

Skrajnie nieprofesjonalne podejście. Na Twoim miejscu bym ją obsmarował wszędzie, gdzie można. Pewnie na NFZ? 

Prywatnie. Nawet na przedostatniej sesji zakomunikowała, że musi podnieść stawkę z powodu inflacji (każdemu klientowi, nic osobistego). Zgodziłem się bez problemu.

 

Wyglądało to tak: „Rozmawiałam z moim supervisorem i niestety nie mogę kontynuować z panem terapii”. Naturalnie zapytałem o powód takiej decyzji, bo nic tego nie zapowiadało. „Niestety nie mogę podać panu powodu”. No i tyle, no i cześć. Takie podsumowanie kilku lat terapii, budowania zaufania, powolnego otwierania się.

 

Mam swoje domysły, ale każdy może być tak samo błędny, jak pozostałe. Nie mam konkretu, więc nie wiem, co stało za jej decyzją. Napisałem jej, chyba po roku czy półtora, maila, zamykającego z mojej strony ten rozdział. Nie raczyła odpowiedzieć (a dalej kontynuuje praktykę, choć tego też nie chciała mi na początku zdradzić, gdy spytałem, czy po prostu zamyka praktykę, czy jedynie kończy terapię ze mną).

 

Poprzedni terapeuta (supervisor jeszcze poprzedniej terapeutki, do którego tamta mnie skierowała, gdy ją temat przerósł) przynajmniej powiedział na koniec jasno: „Sam pan widzi, że nic, co mogę panu zaoferować, nie działa. Życzę panu, żeby znalazł pan kogoś, kto będzie potrafił panu pomóc”.

 

Nie znalazłem, a po tej ostatniej terapeutce dałem już sobie spokój z terapią. Szkoda czasu, patrząc z perspektywy i tak nic mi nigdy te terapie nie dawały. Konkretnych problemów, z którymi przyszedłem, mimo prawie 20 lat w terapii i 5 podejść terapeutycznych nie udało się nawet lekko poprawić, nie mówiąc o rozwiązaniu, a na budowanie relacji terapeutycznej z kolejną osobą nie mam już ani przestrzeni, ani siły, ani ochoty.

 

Co do obsmarowania w internecie – nie jestem osobą, która bawiłaby się w takie przepychanki. Chciałem podjąć trochę inne kroki, ale dałem sobie spokój. Szkoda mojego czasu.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

Mam swoje domysły, ale każdy może być tak samo błędny, jak pozostałe. Nie mam konkretu, więc nie wiem, co stało za jej decyzją. Napisałem jej, chyba po roku czy półtora, maila, zamykającego z mojej strony ten rozdział. Nie raczyła odpowiedzieć (a dalej kontynuuje praktykę, choć tego też nie chciała mi na początku zdradzić, gdy spytałem, czy po prostu zamyka praktykę, czy jedynie kończy terapię ze mną).

Nie wiem dlaczego nie podała powodu zakończenia, może z jakiegoś powodu nie mogła, a nie chciała kłamać i czegoś wymyślać. Widocznie supervisor zwrócił jej na coś uwagę. To była terapia w nurcie psychodynamicznym? 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

 

Co do obsmarowania w internecie – nie jestem osobą, która bawiłaby się w takie przepychanki. Chciałem podjąć trochę inne kroki, ale dałem sobie spokój. Szkoda mojego czasu.

Choćby żeby przestrzec innych myślę, że warto by było. No ja bym tak tego nie zostawił, choćby napluć na twarz na koniec by wypadało, potem tacy ludzie myślą, że są bezkarni. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Mic43 napisał(a):

Choćby żeby przestrzec innych myślę, że warto by było. No ja bym tak tego nie zostawił, choćby napluć na twarz na koniec by wypadało, potem tacy ludzie myślą, że są bezkarni. 

Zakładam (może błędnie), że był jakiś istotny powód, choć każdy mój domysł jest równie bezsensowny co nieprawdopodobny.

 

Może zadzwonię do niej za 10 lat i wtedy się dowiem. A może lepiej nie wiedzieć (mózg podpowiada różne scenariusze).

16 godzin temu, bei napisał(a):

Nie wiem dlaczego nie podała powodu zakończenia, może z jakiegoś powodu nie mogła, a nie chciała kłamać i czegoś wymyślać. Widocznie supervisor zwrócił jej na coś uwagę. To była terapia w nurcie psychodynamicznym?

Nie. Skończyliśmy na elementach trójfazowego podejścia do leczenia zaburzeń dysocjacyjnych, które zasugerowałem po przeczytaniu paru książek na ten temat (z jakiegoś powodu wiedza na temat dysocjacji strukturalnej, czy ogólnie zaburzeń dysocjacyjnych, nadal jest w Polsce niewielka nawet wśród profesjonalistów). Pełne tytuły, jakby kogoś interesował ten temat (niestety tylko po angielsku):

The Haunted Self: Structural Dissociation and the Treatment of Chronic Traumatization
Treating Trauma-Related Dissociation: A Practical, Integrative Approach
Healing the Unimaginable: Treating Ritual Abuse and Mind Control

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

Zakładam (może błędnie), że był jakiś istotny powód, choć każdy mój domysł jest równie bezsensowny co nieprawdopodobny.

Ale powód nie ma żadnego znaczenia. Pacjent ma prawo znać przyczynę, a terapia nie może się zakończyć nagle, z dnia na dzień, chyba, że w wyniku zdarzeń losowych. Trzeba brać jakąś elementarną odpowiedzialność za pacjenta - ludzka psychika to nie jest zabawka. Czy ona była certyfikowana? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Mic43 napisał(a):

Ale powód nie ma żadnego znaczenia. Pacjent ma prawo znać przyczynę, a terapia nie może się zakończyć nagle, z dnia na dzień, chyba, że w wyniku zdarzeń losowych. Trzeba brać jakąś elementarną odpowiedzialność za pacjenta - ludzka psychika to nie jest zabawka. Czy ona była certyfikowana? 

Była certyfikowana.

No nie było to w porządku. Po prostu chyba cały czas chcę wierzyć, że był istotny powód i że może lepiej, żebym go nie znał. Może chciała mnie w ten sposób przed czymś uchronić. A może to coś bardzo osobistego dla niej, czym nie chciała się dzielić. Teoretycznie terapeuta powinien radzić sobie ze swoimi emocjami, które powstają w związku z terapią i poruszanymi na niej tematami (m.in. po to ma superwizję), ale w praktyce może rozsądnie jest przerwać terapię, jeśli jednak sobie nie radzi. Każdy ma jakieś czułe punkty, nieprzepracowane tematy. Może coś za bardzo zbliżyło się do jej czułych punktów.

Tym bardziej że czasem czułem, że nie tylko ona dotknęła mojego wnętrza, ale ja również dotykałem czegoś bardzo głęboko w niej, chyba głębszego niż powinien dotykać klient. Choć biorę poprawkę na to, że może to być tylko wrażenie, bo nigdy o tym nie rozmawialiśmy (wspominałem o tym czasem, ale nie podejmowała tematu). Prawdziwy powód może być zupełnie inny. Była zbyt inteligentna żebym mógł odgadnąć, co w niej tak naprawdę siedzi.

Nie wiem, na początku miałem miliony pytań, ale teraz już nie zależy mi aż tak na odpowiedziach – bardziej to po prostu ciekawość. Ale mogę żyć bez jej zaspokojenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Mic43 napisał(a):

Ale powód nie ma żadnego znaczenia. Pacjent ma prawo znać przyczynę, a terapia nie może się zakończyć nagle, z dnia na dzień, chyba, że w wyniku zdarzeń losowych.

Tmczyli terapeuta ma obowiazek mówić o swoich prywatnych sprawach zeby wytłumaczyć zakończenie terapi? Może choćby ze wzgledow zawodowych nie mogła powiedzieć, bo to bylo cos czego nie mogla ujawnic jako terapeuta choćby ze wzgledu na innych pacjentów.

23 minuty temu, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

Skończyliśmy na elementach trójfazowego podejścia do leczenia zaburzeń dysocjacyjnych, które zasugerowałem po przeczytaniu paru książek na ten temat (z jakiegoś powodu wiedza na temat dysocjacji strukturalnej, czy ogólnie zaburzeń dysocjacyjnych, nadal jest w Polsce niewielka nawet wśród profesjonalistów).

Dziwna sytuacja,że pacjent uczy specialiste sposobów leczenia. Tak jakbyście się zamienili rolami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, bei napisał(a):

Może choćby ze wzgledow zawodowych nie mogła powiedzieć, bo to bylo cos czego nie mogla ujawnic jako terapeuta choćby ze wzgledu na innych pacjentów.

To jedna z moich teorii, tak samo (nie)prawdopodobna jak wszystkie inne…

5 minut temu, bei napisał(a):

Dziwna sytuacja,że pacjent uczy specialiste sposobów leczenia. Tak jakbyście się zamienili rolami.

Razem do tego dochodziliśmy. Nigdy nie chciałem mieć biernej roli w terapii. To nie przeziębienie, żebym poszedł do lekarza i „lecz mnie a ja poczekam” 🙂 Dobrze, że była otwarta na wiedzę i podejścia, których nie znała. Poprzedni terapeuta nie miał takiej elastyczności, specjalizował się w konkretnym podejściu i próbował je na siłę zastosować (na zasadzie „gdy jesteś młotkiem, to wszystko wygląda jak gwóźdź”), a ja wtedy nie miałem na tyle wiedzy, żeby to wyraźnie zauważyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W życiu czasami trzeba się z czymś po prostu pogodzić. Jakby nie było ona nie ślubowała, że nie opusci pacjenta aż do śmierci. Zarówno pacient jak i terapeuta mają prawo w każdej chwili zrezygnować. 

Ona pewnie to przepracowała ze swoim supervisor, ty nie miałeś pewnie okazji z nikim tego przepracować. 

Mi też kiedyś terapeutka podziękowała w trakcie jednej wizyty. To nie było do końca to samo, co u ciebie, bo nie spotykałam się z nią tak długo, ale i tak to przeżywałam.  Czasami myśle czy nie próbować dostać się do nie jeszcze raz, bo to bylo ponad 10 lat temu, ale liczyłabym sie z tym że mogłaby powiedzieć nie.  Niedawno ja też zrezygnowałam z terapi, bo dostałam sie na NFZ. Prywatnie, może to nie była do konca taka terapia bo spotkania były co 2-3, a zdarzyło sie pewnie i co 4 tygodnie jak coś wypadło, ale chodziłam tam chyba ponad 2 lata. Terapeuta mi podziękował że przyszłam na tę sesje w ogóle, a nie że zniknęłam bez słowa. Terapeuta teoretycznie bez słowa nie znika, chociaż ja też miałam taka sytuacje, że zadzwonili do mnie z przychodni, że terapeuta do którego u nich chodziłam już dla nich nie pracuje i że proponuja innego terapeutę. Tam też niewiadomo jakiej więzi miedzy nami nie bylo, ale w ogóle nic z tego nie wyszło bo do innej terapeutki poszłam u nich chyba tylko raz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, bei napisał(a):

chociaż ja też miałam taka sytuacje, że zadzwonili do mnie z przychodni, że terapeuta do którego u nich chodziłam już dla nich nie pracuje i że proponuja innego terapeutę.

Moja terapeutka jak rezygnowała z pracy w jednej przychodni, to tych pacjentów, którzy chcieli, "zabierała ze sobą" do nowego miejsca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

Moja terapeutka jak rezygnowała z pracy w jednej przychodni, to tych pacjentów, którzy chcieli, "zabierała ze sobą" do nowego miejsca.

Tylko, że on w przychodni przyjmował na NFZ, a potem chyba już nie. Wiem, że teraz przyjmuje prywatnie bo jest na znanymlekarzu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, acherontia styx napisał(a):

A no u mnie terapeutka przyjmowała prywatnie i po zmianie nadal przyjmowała prywatnie 😅

Za to jak psychiatra odchodziła z przychodni gdzie przyjmowala na NFZ to mi powiedziała, że teraz bedzie przyjmować prywatnie i wtedy dalej do niej chodziłam w innym miejscu. Różnica taka, że do tej psychiatry chodziłam już pewnie kilka lat,a u tego terapeuty nawet nie pamiętam ile razy byłam, ale niewiele. Może komuś innemu powiedział.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, bei napisał(a):

terapeuta ma obowiazek mówić o swoich prywatnych sprawach zeby wytłumaczyć zakończenie terapi?

Nie musi mówić o szczegółach. Mogła powiedzieć ogólnikami, właśnie np. że to coś w niej poruszyło i nie może kontynuować. 

I, jak już mówiłem, nie wyobrażam sobie żeby taka terapia się przerwała z dnia na dzień. Typiara powinna ponieść konsekwencje i tyle. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Mic43 napisał(a):

Typiara powinna ponieść konsekwencje i tyle. 

A jakie? Specjalista ma prawo odmówić leczenia danego pacjenta, zarówno lekarz jak i psychoterapeuta. Skorzystała ze swojego prawa. Fakt, powinna podać powód, co nie znaczy, że ma taki obowiązek. 
Owszem, można złożyć skargę do PTP, ale nie jestem pewna czy w ogóle by to rozpatrzyli jakkolwiek, bo nie jestem pewna czy kodeks etyki reguluje takie coś, chyba nie. Mówi tylko, że terapeuta ma prawo odmówić prowadzenia terapii i jeśli to robi to powinien wskazać inną osobę, do której może udać się pacjent.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, acherontia styx napisał(a):

A jakie? Specjalista ma prawo odmówić leczenia danego pacjenta, zarówno lekarz jak i psychoterapeuta. Skorzystała ze swojego prawa. Fakt, powinna podać powód, co nie znaczy, że ma taki obowiązek. 
Owszem, można złożyć skargę do PTP, ale nie jestem pewna czy w ogóle by to rozpatrzyli jakkolwiek, bo nie jestem pewna czy kodeks etyki reguluje takie coś, chyba nie. Mówi tylko, że terapeuta ma prawo odmówić prowadzenia terapii i jeśli to robi to powinien wskazać inną osobę, do której może udać się pacjent.

Czym innym jest odmowa rozpoczęcia terapii, czym innym przerwanie długotrwałego procesu. 

Z resztą nie chodzi tylko o odpowiedzialność prawną, ale też i moralną. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, Mic43 napisał(a):

Nie musi mówić o szczegółach. Mogła powiedzieć ogólnikami, właśnie np. że to coś w niej poruszyło i nie może kontynuować. 

A jak nic w niej nie poruszyło tylko powód był inny? Zresztą stwierdzenie, że ją coś poruszyło nie tlumaczy powodu. Pewnie przez czas terapi nie raz coś ją poruszało. Mogła równie dobrze go nie lubić i stwierdzić, że nie chce z nim już pracować jak i się zakochać. Nie wiem czy powiedzenie ani o jednym ani o drugim byłoby dobrym pomysłem. Mogła powiedzieć też coś uniwersalnego w stylu "nie umiem panu pomóc". Mam wrażenie, że to wszystko i tak mogłoby być za mało i nie zapobiegłoby poczuciu porzucenia.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, acherontia styx napisał(a):

Jakby nie patrzeć w kodeksie etyki chodzi głównie o zasady moralne 🤷‍♀️ i nie, każdy specjalista ma prawo nawet po 2 latach wcześniejszego leczenia odmówić dalszego leczenia pacjenta.

O czym Ty mówisz? Kodeks etyki zawodowej a zasady moralne to zupełnie inne rzeczy. 

O jakim prawie mówisz? 

 

1 minutę temu, bei napisał(a):

A jak nic w niej nie poruszyło tylko powód był inny? Zresztą stwierdzenie, że ją coś poruszyło nie tlumaczy powodu. Pewnie przez czas terapi nie raz coś ją poruszało. Mogła równie dobrze go nie lubić i stwierdzić, że nie chce z nim już pracować jak i się zakochać. Nie wiem czy powiedzenie ani o jednym ani o drugim byłoby dobrym pomysłem. Mogła powiedzieć też coś uniwersalnego w stylu "nie umiem panu pomóc". Mam wrażenie, że to wszystko i tak mogłoby być za mało i nie zapobiegłoby poczuciu porzucenia.

 

Przecież to był tylko przykład, można było to skwitować przyczyny osobiste etc, cokolwiek. 

To jak bronicie tych terapeutów jest dla mnie szokujące, to jakaś niewolnicza mentalność? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Mic43 napisał(a):

O czym Ty mówisz? Kodeks etyki zawodowej a zasady moralne to zupełnie inne rzeczy. 

O jakim prawie mówisz? 

 

Cały czas o tym samym, o kodeksie etyki zawodowej lekarza/psychologa/psychoterapeuty jak i większości zawodów zaufania publicznego, które mają takowy ustalony. Polecam poczytać, może się czegoś dowiesz. 
Jedyna sytuacja kiedy nie może odmówić leczenia lekarz to sytuacje zagrożenia życia. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Mic43 napisał(a):

Przecież to był tylko przykład, można było to skwitować przyczyny osobiste etc, cokolwiek. 

Jak tobia by wystarczylo zeby powiedziala cokolwiek to ok, mi by takie stwierdzenie raczej nic nie dało i pewnie dalej bym rozkminiala "dlaczego."

 

6 minut temu, Mic43 napisał(a):

To jak bronicie tych terapeutów jest dla mnie szokujące, to jakaś niewolnicza mentalność? 

Wątpię. Czsami ktoś może mieć inne zdanie niż ty i to nie oznacza, że jest z tą osobą jest coś nie tak. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Cały czas o tym samym, o kodeksie etyki zawodowej lekarza/psychologa/psychoterapeuty jak i większości zawodów zaufania publicznego, które mają takowy ustalony. Polecam poczytać, może się czegoś dowiesz. 

Już nie mędrkuj. Jak już pisałem, nie mam na myśli kodeksu etyki zawodowej, ale szeroko pojętą moralność. Myślisz, że te kodeksy to kto ustala i na jakiej podstawie? Z nieba się biorą jako prawda objawiona? 

8 minut temu, bei napisał(a):
18 minut temu, Mic43 napisał(a):

Przecież to był tylko przykład, można było to skwitować przyczyny osobiste etc, cokolwiek. 

Jak tobia by wystarczylo zeby powiedziala cokolwiek to ok,

Nie wystarczyłoby, ale zawęziłoby krąg przeszukiwań. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Mic43 napisał(a):

To jak bronicie tych terapeutów jest dla mnie szokujące, to jakaś niewolnicza mentalność? 

Nie, po prostu potrafimy się też wczuć w drugą stronę.

Ja też nie tłumaczę się swoim pacjentom z każdej mojej decyzji (i nie, nie jestem psychologiem), a decydując się na pracę w ochronie zdrowia z drugim człowiekiem  nikt nie podpisuje cyrografu na spowiadanie się z każdej zawodowej decyzji przed pacjentami.
Czy jakieś 2 miesiące temu wyrzuciłam jednego delikwenta z gabinetu ze słowami, że ma się więcej nie pokazywać, bo nie ma po co? A i owszem. Czy wytłumaczyłam mu skąd taka decyzja? Myślę że sam doskonale wiedział, że przegiął pałę, a jak nie to cóż🤷‍♀️ Czy żałuję wyrzucenia go? Ani trochę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.06.2025 o 23:30, Mic43 napisał(a):

Masz na myśli jakiego twierdzenia? Zła odmiana 😜 Nie, chodziło o pokazanie granic akceptacji. 

To był zarcik. Zła odmiana, owszem słownik nieraz w telefonie, Ale ja robię dziwaczne błędy. Kiedyś tak nie miałam

Możesz cytować odpowiedź albo tagować "@+nazwa konta" bo nie pokazują się powiadomienia że odpowiadasz, bez tego nie odpowiem. Chyba ze to taka taktyka na minimum zbędnych dyskusji, to jest ona sprytna!  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale co wy gadacie tu wszyscy. @Cień latającej wiewiórkiwustaw jej opinię, przecież to anonimowe. Dzięki temu wielu jak przeczyta że typiara po kilkanastu latach terapii przerwała ja i powiedziała że nie może podać powodu. To nawet nie jest ocena to jest fakt.

Masz zab dysocjacyjne też? Jakbyś miał notatki z tych książek to może bym kupiła xd

Szkoda że nie pomogły terapię. Mi też nie, wydaje mi się że to trochę zależy od osobowości, ktoś bardziej podatny popłynie ktoś z naturą pod prąd nie.

4 godziny temu, bei napisał(a):

Tmczyli terapeuta ma obowiazek mówić o swoich prywatnych sprawach zeby wytłumaczyć zakończenie terapi?

Mówienie o prywatnych sprawach A mówienie że powód dotyczy prywatnych spraw to 2 inne rzeczy hejjj

 

4 godziny temu, bei napisał(a):

Może choćby ze wzgledow zawodowych nie mogła powiedzieć, bo to bylo cos czego nie mogla ujawnic jako terapeuta choćby ze wzgledu na innych pacjentów.

Ja myślałam i nie wymyśliłam przykładu do tego. Miałaś na myśli coś konkretnego?

@acherontia styxnnaprawdę pacjent nie ma prawa znać przyczyny zakończenia terapii? ;o

Ja na koniec i tak wręczyłam czekoladki w podziece i bullshit rzuciłam że mi tak pomogła. Pamiętam że się wzruszyła aż oczy jej się zaszklily. Niech myśli że wyszłam na prostą lepiej..

😛

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×