Skocz do zawartości
Nerwica.com

zadajesz pytanie


jaaa

Rekomendowane odpowiedzi

Jeśli chodzi o stan, który trwa dłużej niż kilka dni i wiąże się z patrzeniem w przyszłość z pozytywnym nastawieniem, to było to około 4 lat temu.

 

Ulubiony wiersz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kruk

 

W głuchą północ, w snów tumanie, gdy znużyło mnie dumanie

 

Nad księgami zapomnianej magii, znanej w dawnych dniach,

 

Chyląc głowę nad foliałem, niespodzianie usłyszałem

 

Chrobot, jakby ktoś nieśmiałym palcem skrobał znak na drzwiach.

 

"Gość", mruknąłem, "tym sygnałem daje znać, że stanie w drzwiach:

 

Skąd ten zimny pot i strach?"

 

 

 

Och, pamiętam: wlókł się żmudnie grudzień, jak to zwykle grudnie,

 

Po podłodze pełgał złudnie żar, co gasł już w siwych drwach.

 

I pragnąłem, by nieskory świt prześwietlił wreszcie story,

 

By oderwał od Lenory myśl zbłąkaną w niebios mgłach,

 

Od Lenory, której imię do tej pory śpiewa w mgłach

 

Chór aniołów w moich snach.

 

 

 

Lękiem się o serce otarł szelest purpurowych kotar,

 

Grożąc cieniem, mrożąc drżeniem, które niosło się przez gmach;

 

By nad tętnem rozszalałem zapanować, powtarzałem:

 

"To gość jakiś tym sygnałem daje znać, że stanie w drzwiach;

 

Tak, to późny gość" — szeptałem — "stanie wnet w otwartych drzwiach;

 

Po cóż ten dziecinny strach?"

 

 

 

Czując, że znów głos mi służy, nie wahałem się już dłużej:

 

"Panie" — rzekłem — "czy też Pani — gościu, któryś pod mój dach

 

Zbłądził — dowiedz się, mój panie, że to nocne chrobotanie,

 

Gdy zabrzmiało niespodzianie w ścianie jakby lub przy drzwiach,

 

Wziąłem zrazu za szmer myszy" — tu otwarłem drzwi; lecz w drzwiach

 

Mrok stał tylko, mrok i strach.

 

 

 

Całą trwożną mocą wzroku wpatrywałem się w głąb mroku,

 

Jakbym stanął nad otchłanią nie widzianą w ludzkich snach;

 

Ale ciemność trwała niema, świadcząc, że za drzwiami nie ma

 

Żywej duszy; tylko trzema sylabami poprzez gmach

 

Szept "Lenora!" niósł się z moich ust i echem poprzez gmach

 

Wracał, drżąc w okiennych szkłach.

 

 

 

Zawróciłem więc od proga, czując, jaka mi pożoga

 

Duszę niszczy, jak się iskrzy głownia serca w gniewnych skrach.

 

I znów chrobot przerwał ciszę. "Pewnie" — rzekłem — "wiatr kołysze

 

Okiennicę, albo słyszę zgrzyt obluzowanych blach

 

Jakiejś rynny; ten niewinny chrobot przerdzewiałych blach

 

To nie powód, by czuć strach."

 

 

 

Pchnąłem okno. I z łopotem skrzydeł, z czarnym piór furkotem

 

Wdarł się przez nie szumnym lotem kruk, ptak święty w dawnych dniach.

 

Musiał znać swą przeszłość — zatem, jakby gardził ludzkim światem,

 

Z wielkopańskim majestatem zasiadł w ciszy tuż przy drzwiach,

 

Na Atenie marmurowej tkwiącej w niszy tuż przy drzwiach:

 

Siadł, a mnie ogarnął strach.

 

 

 

Lecz przemogłem trwogi władzę: jakiś komizm był w powadze

 

Ptaka-starca, odzianego w zdartych piór żałobny łach.

 

"A to z waści kawał mruka!" — rzekłem kpiąco. — "Do kaduka,

 

Tak wyleniałego kruka nie ma i na piekieł dnach!

 

Zdradź mi, jakie nosisz imię na Hadesu mrocznych dnach?"

 

Kruk zakrakał: "Kres i krach".

 

 

 

Osłupiałem; czy to wszystko sen? jak mogło się ptaszysko

 

Tak odezwać, jak orator, co na wylot zna swój fach?

 

Choć w tym sensu było mało, przecież słusznie się zdawało

 

Rzeczą całkiem niebywałą, że ptak, siedząc przy mych drzwiach,

 

Na popiersiu marmurowym, bielejącym tuż przy drzwiach,

 

Kracze schryple: "Kres i krach".

 

 

 

Gęstą czernią na boginię cień rzucając, kruk jedynie

 

Parę słów wykrakał, jakby skakał w nich po kruchych krach.

 

Potem milczał dłuższą chwilę — widać chciał rzec właśnie tyle —

 

Lecz gdym rzekł: "Czy się nie mylę? czy zbłądziłeś pod mój dach,

 

By mi zdradzić, jakie szczęście znajdzie drogę pod mój dach?" —

 

Kruk zakrakał: "Kres i krach".

 

 

 

Słysząc znów tych słów dźwięk nagi, więcej w nich znalazłem wagi:

 

Brzemię wróżby spadło na mnie, jak na trumnę spada piach.

 

"Pewnie" — spróbowałem zatem — "te dwa słowa są cytatem

 

Z wieszcza, znużonego światem, wciąż skąpanym w krwi i łzach,

 

Z mistrza, który swoją lutnię stroił smutnie, cały w łzach,

 

Na dwa tony: 'kres' i 'krach'?"

 

 

 

Lecz wciąż miał nade mną władzę komizm tkwiący w tej powadze,

 

Przeto w kąt, gdzie bielał marmur i gdzie czerniał ptak przy drzwiach,

 

Pchnąłem mój obity skórą fotel, by w nim wszcząć ponurą

 

Medytację nad naturą słów zrodzonych w zmierzchłych dniach,

 

Zgłębiać głuchą wróżbę, którą ów ptak, w dawnych czczony dniach,

 

Zawarł w krótkim: "Kres i krach"

 

 

Ulubiony obraz ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×