Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

wg fizyki kwantowej, teorii względności, modelu standardowego CZAS NIE ISTNIEJE, świat się nie zmienia, świat po prostu jest, a nasze postrzeganie, że się zmienia to iluzja wynikająca z ograniczonej perspektywy.

 

w związku z tym wspomniane teorie naukowe wykluczają się z wolną wolą, z jakąkolwiek wolnością (świat jest niezmienny) i ogólnie z religiami :)

Hehe.... rekin fizyki kwantowej. Pożera pseudonaukowym bełkotem. :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzenie do kościoła wydłuża życie. Trzeba z tym uważać, jak ktoś tęskni już za życiem wiecznym ;)

 

 

"Chodzenie do kościoła wydłuża życie. Trwające aż 16 lat badania Uniwersytetu Harvarda wskazują, że chodzenie do Kościoła i uczestniczenie w uroczystościach religijnych wydłuża życie aż o 33 proc. Wyniki badań zostały opublikowane przez jedno z najbardziej prestiżowych pism medycznych na świecie."

http://www.niedziela.pl/artykul/22853

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzenie do kościoła wydłuża życie. Trzeba z tym uważać, jak ktoś tęskni już za życiem wiecznym ;)

 

 

"Chodzenie do kościoła wydłuża życie. Trwające aż 16 lat badania Uniwersytetu Harvarda wskazują, że chodzenie do Kościoła i uczestniczenie w uroczystościach religijnych wydłuża życie aż o 33 proc. Wyniki badań zostały opublikowane przez jedno z najbardziej prestiżowych pism medycznych na świecie."

http://www.niedziela.pl/artykul/22853

33% czyli przyjmując średnią długość życia około 75 lat to 25 lat życia. Oczywiście ten tytuł jest mocno zmanipulowany bo nie wydłuża ono życia o 33% tylko o tyle zmniejsza ryzyko zgonu ludzi w podeszłym wieku. Raczej wątpię żeby bóg maczał palce w mniejszej śmiertelności to połączanie czynników psychologicznych i społecznych.

 

Po wielu zmiennych i uwzględnieniu głównych czynników ryzyka okazało się, że kobiety uczestniczące w nabożeństwach częściej niż raz w tygodniu wykazały o 33 proc. mniejszą śmiertelność.
Te które chodzą tak często do kościoła musza być względnie zdrowe bo te bardziej chore tak często zapewne nie chodzą no ale nie dowodzi to w żadnym wypadku dobroczynnej działalności łaski boskiej. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te które chodzą tak często do kościoła musza być względnie zdrowe bo te bardziej chore tak często zapewne nie chodzą no ale nie dowodzi to w żadnym wypadku dobroczynnej działalności łaski boskiej. :mrgreen:

Ja myślę, że to Jan Paweł II nad nimi czuwa. :angel:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po wielu zmiennych i uwzględnieniu głównych czynników ryzyka okazało się, że kobiety uczestniczące w nabożeństwach częściej niż raz w tygodniu wykazały o 33 proc. mniejszą śmiertelność.
Te które chodzą tak często do kościoła musza być względnie zdrowe bo te bardziej chore tak często zapewne nie chodzą no ale nie dowodzi to w żadnym wypadku dobroczynnej działalności łaski boskiej. :mrgreen:

teraz juz wiem dlaczego w moim kosciele tyle luda. :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taka oto sytuacja

http://www.ppe.pl/news/44957/wzruszajaca-historia-z-indonezji-tiyo-satrio-jest-zagorzalym-graczem-chociaz-nie-posiada-rak-i-nog.html

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Roona-Begum-dziewczynka-z-wodoglowiem-moze-otrzymac-pomoc,wid,15503415,wiadomosc.html?ticaid=1175db&_ticrsn=3

 

Natknąłem się dzisiaj na art o tym Indonezyjczyku, potrafi mi ktoś wyjaśnić "o co chodziło Bogu"? jeśli istnieje i będzie okazja kiedyś zapytać - to na pewno to uczynię..

Cierpienie jako takie dobra rzecz, nie ulega wątpliwości, ale nie całe życie :/// jak nie można się ubrać, podetrzeć, ani nawet samobójstwa popełnić, to można powiedzieć, że moje problemy to przy tym pikuś. Przed chwilą napisałem posta w innym temacie, "o równym starcie i że nikt nie mówił, że będzie łatwo w życiu" - ale bez przesady k^%$#a, nie wiem czym tacy ludzie zawinili, co miał na myśli Bóg tworząc człowieka, który od narodzin do śmierci jest skazany na litość, no bo nie ma mowy o miłości przecież .

 

Z innej beczki, bodajże na na Bożym Ciele to było, ksiądz opowiadał o rodzinie, zakochaniu, małżeństwie, tradycji chrześcijańskiej, złej ideologii gender, zepsutej europie itd. - można by się z tym wszystkim zgodzić, ale ja nie tym :D

Siedział tam chłopak na wózku, ręce i nogi powykręcane, może pominę szczegóły - całe 20 minut gatki o rzeczach, na które nie ma żadnych szans w tym życiu (rodzina, żona), chodzi mi o to, jak on musiał się paskudnie czuć słuchając tego?

Na jego miejscu pier^%%ął bym tym wózkiem i wyszedł z kościoła :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na jego miejscu pier^%%ął bym tym wózkiem i wyszedł z kościoła :pirate:

Potrzebowałby do tego...

POMOCNEJ DŁONI

backpain-1292835351.jpg

 

Cierpienie jako takie dobra rzecz, nie ulega wątpliwości,

Każdy z nas pozna kiedyś smak mentalnego gówna,nie uniknie się tego,czasem nauczy pokory,ale generalnie cierpienie to syf.

Artykuły powyżej powodują tylko to że człowiek sobie dojebie bardziej patrząc na własne problemy jakie by nie były,pro tip - to nie pomoże tym powyżej,jeśli już to lepiej próbować wysłać $ na tego typu osoby,będzie to bardziej pomocne jak doyebanie sobie że "moje problemy goowno znaczo"

Ale to nie temat na tego typu dysputy,trza sobie będzie przyznać osta.

Nie możesz ostrzec sam siebie.

FFFUUUU

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skomentuję niereligijnie, bo nie mam dziś siły. Co do pierwszego przypadku - nie wiemy jak to jest urodzić się bez rąk i nóg, nam się to wydaje niewyobrażalne, ale dla takiej osoby może to nie być aż taką tragedią jaką by była utrata kończyn dla każdego z nas w tej chwili. Btw nieprawda, że nie może popełnić samobójstwa, taki Nick Vujicic prawie się zabił. W drugim przypadku jest możliwa operacje (czyli rozumiem, że możliwe jest zniwelowanie cierpienia).

 

Sytuacja w kościele niefortunna i być może bardzo przykra dla faceta na wózku, ale z drugiej strony takich tematów w swoim życiu nie uniknie, a kazanie przecież nie miało na celu go zranić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do pierwszego przypadku(...)

W drugim przypadku(...)

Michellea, nie rozumiemy się, nie chodzi mi o te konkretne 2 "przypadki"

9 przerażająco zdeformowanych dzieci, które wyglądają jak przybysze z kosmosu. UWAGA: drastyczne zdjęcia!

http://viralka.pl/9-przerazajaco-zdeformowanych-dzieci-ktore-wygladaja-jak-przybysze-z-kosmosu-uwaga-drastyczne-zdjecia/

Nie będziemy się licytować który jest cięższy i w jakim stopniu da się zniwelować ich cierpienie,

do kościoła chodzę bardzo nieregularnie, ten temat to jedna wielka przepychanka, a przepychać i udowadniać swoich racji też nie lubię, staram się powiedzieć, że "nie rozumiem" i nigdy nie zrozumiem pewnych rzeczy ;//

Najprościej mają mocno wierzący i niewierzący, jedni i drudzy są pewni swego, zazdroszczę. Gorzej z niezdecydowanymi, miotają się miedzy Bogiem a nie Bogiem, nie potrafią zająć stanowiska, chciałbym zostać wierzącym z prawdziwego zdarzenia, albo ateistą, ale tak nie da rady :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najprościej mają mocno wierzący i niewierzący, jedni i drudzy są pewni swego, zazdroszczę.

 

Mnie czasem nachodzi niewiara (co prawda rzadko) i to nie jest najtrudniejsze. Rzeczywiście dobrze jest mieć spójny światopogląd, który odpowiada na najważniejsze pytania, mieć poczucie sensu życia, a religia to daje. Ale wierząc też trzeba włożyć wysiłek, żeby się rozwijać duchowo, zintegrować różne sfery, pogodzić wiarę z życiem, znaleźć inspirację. I to przychodzi nieraz przez kryzysy, nie jest dane od razu. Według np. Allporta (psychologia humanistyczna) dojrzała postawa religijna to taka, która potrafi konstruktywnie rozwiązywać kryzysy, a nie taka, w której ich nie ma. A dojrzałości nikt nie osiąga od razu. Wiara też nie chroni przed cierpieniem, pozwala je jakoś przezwyciężyć, wyjść poza siebie, nadać mu sens, ale to trudne, bo najpierw jest cierpienie, a potem dopiero może sens. Nie jest tak łatwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michellea, nie rozumiemy się, nie chodzi mi o te konkretne 2 "przypadki"

9 przerażająco zdeformowanych dzieci, które wyglądają jak przybysze z kosmosu. UWAGA: drastyczne zdjęcia!

http://viralka.pl/9-przerazajaco-zdeformowanych-dzieci-ktore-wygladaja-jak-przybysze-z-kosmosu-uwaga-drastyczne-zdjecia/

Nie będziemy się licytować który jest cięższy i w jakim stopniu da się zniwelować ich cierpienie,

do kościoła chodzę bardzo nieregularnie, ten temat to jedna wielka przepychanka, a przepychać i udowadniać swoich racji też nie lubię, staram się powiedzieć, że "nie rozumiem" i nigdy nie zrozumiem pewnych rzeczy ;//

Ja się nie licytuję. Podałeś przykłady, to na nie odpowiadam.

(Btw nie rozumiem co jest przerażającego w chłopcu z 5., wygląda nawet uroczo)

 

Najprościej mają mocno wierzący i niewierzący, jedni i drudzy są pewni swego, zazdroszczę. Gorzej z niezdecydowanymi, miotają się miedzy Bogiem a nie Bogiem, nie potrafią zająć stanowiska, chciałbym zostać wierzącym z prawdziwego zdarzenia, albo ateistą, ale tak nie da rady :(

W niektórych sferach mają prościej, ale w kwestii cierpienia raczej nie. Wierz mi, jak mnie nachodzą myśli s, to bynajmniej nie tłumaczę sobie, że wszystkie trudności i całe cierpienie ma jakiś głębszy sens. Większość cierpienia wynika z ludzkiej głupoty (naszej albo innych). Cierpieniu można co najwyżej nadać sens, ono raczej samo z siebie go nie posiada.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najprościej mają mocno wierzący i niewierzący, jedni i drudzy są pewni swego, zazdroszczę.

 

Mnie czasem nachodzi niewiara (co prawda rzadko) i to nie jest najtrudniejsze. Rzeczywiście dobrze jest mieć spójny światopogląd, który odpowiada na najważniejsze pytania, mieć poczucie sensu życia, a religia to daje. Ale wierząc też trzeba włożyć wysiłek, żeby się rozwijać duchowo, zintegrować różne sfery, pogodzić wiarę z życiem, znaleźć inspirację. I to przychodzi nieraz przez kryzysy, nie jest dane od razu. Według np. Allporta (psychologia humanistyczna) dojrzała postawa religijna to taka, która potrafi konstruktywnie rozwiązywać kryzysy, a nie taka, w której ich nie ma. A dojrzałości nikt nie osiąga od razu. Wiara też nie chroni przed cierpieniem, pozwala je jakoś przezwyciężyć, wyjść poza siebie, nadać mu sens, ale to trudne, bo najpierw jest cierpienie, a potem dopiero może sens. Nie jest tak łatwo.

 

Refren nachodzi niewiara :mrgreen: naszą Refren ????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, nie za często, ale jednak, to chyba wynika ze zbyt dużego opierania wiary na sobie, która się staje bardziej moją filozofią, wyrazem indywidualizmu niż doświadczeniem. A może doświadczeniem zbyt subiektywnym. I czasem mam taką niepewność czy jest w tym jakiś pierwiastek poza mną. Ale w kontekście doświadczenia całego życia (też doświadczenia obecności Boga, opatrzności Bożej) i wielu innych spraw, niespecjalnie się mnie to zwątpienie póki co trzyma, po prostu muszę sobie "przypomnieć" rzeczy obiektywne. Myślę że za mało praktykuję (spowiedź, komunia, modlitwa), mam w tym jakieś niedbalstwo. Ktoś kiedyś powiedział, że wiara jest jak jazda na rowerze, nie można stać w miejscu, bo się człowiek wywróci, trzeba jechać do przodu. Może się wywalę. Nie wiem jakbym się czuła idąc np. na śmierć, może miałabym lęk, że tam nic nie ma, z drugiej strony nadzieję, że Bóg istnieje niezależnie od tego lęku i lęk nic nie zmienia. Może bym miała film z całego życia, wyrzuty sumienia za niepoprawione winy albo po prostu paniczny strach. Nie wiem. Może wtedy działa jakaś łaska, a może trzeba przejść przez najgorsze zwątpienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś nie mogłam spać w nocy, bo męczyły mnie myśli czy Bóg jest, potem natręctwa czy na pewno wierzę. Wstałam rano, otworzyłam pewien portal, a tam pierwszy komentarz: "Gowin, ty katolickie ścierwo, ministrancka cioto" czy coś takiego. I pomyślałam "dzień jak co dzień, jest szatan, opętani, to i jest Bóg" :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BBC "wypikało" Jezusa z filmu niczym przekleństwa

oryginał

bbc http://www.bbc.com/news/uk-15864761

http://www.wykop.pl/link/3259169/bbc-wypikalo-jezusa-z-filmu-niczym-przeklenstwa/

 

Pierwszy raz się spotkałem się z czymś takim, że słowo "Jezus" potraktowano jako wulgaryzm, ten materiał ma 5 lat i jest stary, najwyraźniej mało w życiu widziałem :?

Nie czuję się obrażony jak słyszę Allah, ale to są jakieś idiotyzmy, od tej poprawności się im w główkach poprzestawiało.

 

Ciekawe czy na forach Brytyjskich Jezus też jest na cenzurowanym? Napiszesz posta "Jesus Christ" a pokaże w wiadomości "/censored/ Christ" :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×