Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

 

Akwen

Rzeczywiście niewiele czytałem o buddyzmie, i to wiele lat temu, więc w tym co piszę poniżej mogę się mylić, może nawet znacznie.

Z tego co pamiętam i co można przeczytać w wielu artykułach jego teistyczny charakter jest jednak wątpliwy.

Co do podobieństwa z chrześcijaństwem. Nie przesadzałbym: Chrystus uważał się za Boga, Jego Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie, są w centrum chrześcijaństwa, więc to już wyklucza wielkie podobieństwo. Eschatologia zupełnie różna. Czy Budda dokonywał cudów?

Czy wszystkie przykazania rzeczywiście można przełożyć na buddyzm: te o braniu krzyża, o miłości nieprzyjaciół, o uniżeniu, nadstawianiu drugiego policzka, zakazie rozwodów?

Przede wszystkim dla mnie buddyzm jest ucieczką od cierpienia, a chrześcijaństwo często mówi zupełnie na odwrót: św. Teresa - Pati Domine, aut mori, rzesze świętych przyjmujących cierpienie jako ofiarę za grzechy innych. Czy to mamy w buddyzmie?

Mi buddyzm przypomina stoicyzm i greckich cyników, jest sensowną filozofią życia, mądrą postawą, ale nie ma w nim specjalnie czegoś nadziemskiego. To sesnsowne wezwanie do wycofania się, tak należałoby może myśleć, gdyby nie było objawienia.

Ale to Ewangelia jest prawdziwie nieziemską Księgą: Chrystus-Bóg umywający nogi, nakazujący miłość nieprzyjaciół, dający się umęczyć to są rzeczy absolutnie niebywałe, nadprzyrodzone. I do dziś poruszające prawdy.

Owszem Pan Jezus czasem mówi jak stoik, czy buddysta: "Przypatrzcie się liliom polnym..." "Marto, marto troszczysz się...", mówi jakby: "wyluzuj"

Ale... W chrześcijaństwie zaraz mamy męczenników, niebywałych ascetów, ludzi heroicznych, którzy niespecjalnie "wyluzowali" Bo prawie cała nadzieja chrześcijanina jest zwrócona TAM, a nie tu.

Zupełnie na odwrót mam wrażenie jest w buddyzmie, gdzie najważniejszy jest doczesny spokój.

Poza tym kwestia smaku: estetycznie średnich lotów przedstawienie Chrystusa, czy jakiegoś świętego, jest przy różnych złotych Buddach dla mnie o wiele piękniejsze. Nie mówiąc o jakichś obrazach np. Caravaggia. Wiem, że to jakoś może subiektywne i nie chcę nikogo obrażać, ale przy estetyce chrześcijańskiej dawnych wieków, estetyka buddyzmu jest dla mnie po prostu kiczowata. Część zarzuca buddyzmowi okultyzm i czczenie demonów.

http://www.proroctwa.com/w.cejrowski-buddyzm.htm

Nie potrafię tego do końca ocenić, ale estetyka buddyzmu jest też dla mnie czasem po prostu odrażająca.

Piszesz o owocach ekskluzywizmu. A ilu ludzi ginie duchowo w bagnie konsumpcjonizmu? Ilu zabiły ateistyczne reżimy?Zwątpienie jest raczej owocem relatywizmu, czy indyferentyzmu religijnego, a nie wiary. I jeżeli ktoś ma możliwość korzystania z sakramentów, a tego nie robi to oczywiście bardziej ryzykuje zatracenie, co w tym dziwnego?

Co do islamskich imigrantów: w tamtej kulturze aktywni, utrzymujący rodzinę są głównie mężczyźni, więc to ich przybywa większość. Kobiety, zgodnie z naturą, mają zazwyczaj inne zadania. I to, że dla wielu muzułmanów młode Europejki są swego rodzaju prostytutkami mnie specjalnie nie dziwi, patrząc na wyuzdany ubiór i zajęcia, którym one poświęcają życie, dzietność w stosunku do okresu współżycia, liczbę partnerów itp. Czasem spojrzenie z zewnątrz jest przydatne, by zobaczyć gdzie zaszliśmy (w tym wypadku z feminizmem i biurokratycznym socjalizmem).

Ale gwoli ścisłości: większość naszych mężczyzn dla muslemów jest z kolei chyba frajerami ;)

 

Idąc dalej, Panie Ambaras. Podobnie życie Buddy i jego męka, bo powiększanie swej świadomości jest bolesnym procesem, stanowi centralny punkt buddyzmu. Budda urodził się jako człowiek, zaś umierał jako istota dostępująca oświecenia. Czy nie widać tu podobieństw?

 

Eschatologia jest zbliżona, tylko podana w nieco inny sposób. Znany nam świat, podobnie jak pewnego dnia dostąpił wielkiego wybuchu, tak i może zakończyć się z przyczyn nagłych i nam nie znanych, co nie znaczy, że wszelkie życie i wszelka świadomość zakończy się wraz z nim. Eschatologia chrześcijaństwa skupia się na znanym nam świecie i znanej nam planecie, a ona nie jest samotną wyspą na oceanie bezkresu. Podobnie mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej, nie mając dostępu do zdobyczy nawigacji i wielopokładowych statków masztowych, gdy waliło się ich społeczeństwo zapewne myśleli, że to koniec wszystkiego.

 

Tak, Budda był władny dokonywać ''cudów'', które w istocie nie miały w sobie nic cudownego, jako jednostka o większej świadomości, w większej ilości wykorzystująca swój potencjał potrafił rzeczy, które dla przeciętnego człowieka były nieosiągalne.

 

Będę szczery, nie wiem co masz na myśli mówiąc o: braniu z krzyża

 

Miłujcie nieprzyjaciół waszych - jak pisałem powyżej, każdy wyznawca buddyzmu jest zobowiązany okazywać innemu człowiekowi współczucie. Kimkolwiek by on nie był, choćby najgorszym wrogiem. Dlatego, że w każdym tkwi natura Buddy, nieraz bardzo głęboko ukryta i każdy stanowi cząstkę tego wszechświata, który jest przejawem wpływu świadomości na znany człowiekowi i widzialny świat. Podobnie jak w chrześcijaństwie każdy ma duszę i w każdym tkwi Chrystus, tak w buddyzmie każdy ma wieczny umysł i w każdym tkwi natura Buddy. Jeśli jednostka wykazując złe tendencje próbuje nam zaszkodzić, należy oszacować bilans zysków i strat, odpowiednio się przed nim obronić, dać mu zarazem pewną naukę, by pomóc mu wykorzenić ten osad, który go pokrywa. Człowiek samotny może brać może wówczas pod uwagę tylko własne dobro, ojciec rodziny musi już działać bardziej radykalnie, gdyż od jego losów zależy nie tylko dobro jego, ale również dobro jego rodziny

 

Ponownie, nie wiem co masz na myśli mówiąc o uniżeniu. Może nakaz bycia pokornym? Żaden mistrz buddyzmu nie może być nie-pokorny. Pokora jest podstawą w zwalczania podszeptów złych aspektów swego ''ja''.

 

O nadstawianiu drugiego policzka pisałem już nieco trochę wyżej. Dodam jeszcze, człowiek samotny, który może brać pod uwagę tylko i li wyłącznie własne dobro, w razie napaści optymalnie winien dać się zabić. Powiedziałem optymalnie, bo wiem, że to brzmi osobliwie. Istnieje pewna przypowieść na ten temat, swego czasu wojownik chiński chciał zatrwożyć mnicha buddyjskiego:

 

- Wiesz, że w każdej mogę przekłuć Cię tym mieczem?

 

Odpowiedz mnicha: - A wiesz, że w każdej chwili sam mogę się na niego nadziać?

 

 

 

Podobnie istnieje inna przypowieść, morzem płynęła łódź pełna bodhisattwów (istoty w ludzkim ciele przejawiające naturę Buddy), pośród nich płynął jeden rzezimieszek, który miał intencje wymordowania wszystkich i zagarnięcia ich majątku. Kapitan, który także był bodhisattwą wyczuł ową intencję i własnoręcznie go zamordował, drastycznie pogarszając własną karmę i skazując siebie na eony cierpienia. Dlaczego to zrobił, pogarszając tym samym własny los? Chciał zapobiec przyszłemu cierpieniu owego złoczyńcy, którego ten doznałby wskutek swoich niecnych czynów.

 

Wiem, że to brzmi osobliwie, ale nie każda religia jest dla każdego.

 

 

 

Co do zakazu rozwodów, buddyzm nie przywiązuje takiej uwagi do sakramentów. Można współżyć z inną kobietą, jeśli nie czyni się jej wówczas i po ewentualnym rozstaniu zła, nie wykorzystuje, nie szkodzi fizycznie, ani psychicznie nie szkodzi się zarazem własnej karmie.

 

Natomiast seks z cudzą żoną, córką pozostająca pod opieką rodziców, jednostką nie posiadająca jeszcze odpowiednich mechanizmów obronnych przed zauroczeniem jest surowo wzbroniony.

 

Jednocześnie z tego co mi wiadomo, na dalekim wschodzie opanowanym przez buddyzm, choćby w Korei, rozwody są bardzo źle widzianym zjawiskiem. Związek małżeński łączy karmę dwóch ludzi, rozłączając ją daje się dowód własnej ignorancji i ułomności. Oczywiście ponieważ wzrasta tam dobrobyt, to postępuje także rozluźnienie obyczajów, obecnie to pewien ideał, który niewiele ma wspólnego z rzeczywistością, ale przecież analogicznie jest także w Europie.

 

Buddyzm ucieczką od cierpienia? Jest dokładnie na odwrót. Buddyzm jest stawianiem czoła cierpieniu. Narodziny są cierpieniem, życie jest cierpieniem i śmierć jest cierpieniem. Buddyzm głosi, że życie to stawianie czoła własnym problemom, które nie wiążą się przecież z przyjemnością. Budda po to zapoczątkował swoją duchową wędrówkę, by poznać źródło cierpienia i pomóc ludzkości w jego zwalczaniu. Osoba uciekająca przed cierpieniem będzie miała w kolejnych inkarnacjach rozmaite uwarunkowania, które pozwolą wreszcie jej stawić mu czoła. Jeśli dalej będzie wytrwała w uciekaniu, stopniowo jej świadomość ulegnie degradacji, inkarnując się w coraz nikczemniejsze postaci, osoba przerażona boi się wszystkiego, popada w inercję, a życie w inercji - degraduje do stanu zwierzęcego, dosłownie. A jak doskonale wiadomo, zwierzęta nie potrafią panować nad własnym strachem. Zapewne nie bez powodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idąc dalej, Panie Ambaras.

 

Buddyzm ma może pewne cechy wspólne ze stoicyzmem, z całą pewnością nic go nie łączy z cynizmem. Buddyzm jest zarówno pewną filozofią, jak i religią, jak i nauką. Po trosze dlatego, że każdy w zależności od własnych uwarunkowań i własnej duchowości, może go pojmować trochę inaczej. Grunt, żeby miał zarazem czyste serce i umysł, jeśli bawi się w buddyzm, tak jak robią to rozmaici celebryci na zachodzie, bynajmniej nie polepsza swego położenia. Podstawą buddyzmu jest zwalczanie złych aspektów własnego ego.

 

Buddyzm ma co nieco wspólnego ze stoicyzmem, niemniej podstawową różnicą jest, że w starożytności mąż kształtował swoją cnotę na własny użytek. W buddyzmie kształtuje się swoiście pojmowaną ''cnotę'', by pomagać innym.

 

Buddyzm nie wykazuje żadnych podobieństw ze szkołą cyników, wskaż mi choć jedną.

 

Buddyzm nie mówi nic o ''luzowaniu się'' , zaś podobieństwa między stoicyzmem i buddyzmem pewne są, ale tylko pozorne.

 

Buddyzm również miał w swych dziejach rozmaitych męczenników, bodhisattwów, ascetów (aczkolwiek przesadna asceza też nie jest wskazana, najlepsza jest droga środka, do czego doszedł sam Budda. On sam też na początku dążył do oświecenia przesadnie się umartwiając, potem dopiero doszedł do właściwych wniosków).

 

Dążenie do wewnętrznego spokoju, oczyszczenia umysłu ze złych podszeptów nie ma nic wspólnego z ''luzackością''.

 

W buddyzmie najważniejszy jest doczesny spokój? Nieprawda. Zapewne wielu ludzi wychowanych w tej tradycji robi dobrze, żeby mieć potem dobrze w swej aktualnej inkarnacji, ale podobnie jest przecież w katolicyzmie.

 

W buddyzmie robi się dobrze z bezwarunkowego współczucia dla innych istot i dążenia do własnego oświecenia, zaś pokusy materialne, namiętności uchodzą za ''marność nad marnościami''.

 

Co do braku objawienia w buddyzmie, jak pisałem powyżej, Syn Boży - czy też Nirmanakaja - objawiał się w różnych postaciach na tym świecie. Niejednego szczerego w swych intencjach proroka oglądała ludzkość w dziejach powszechnych.

 

Czy Ewangelia jest prawdziwie nieziemską księga, zaś wszystkie inne księgi i przekazy mają mniejszą wartość? Pisałem trochę na ten temat powyżej. Powiem trochę żartobliwie: każda pliszka swój ogon chwali.

 

Wyżej szacujesz estetykę ukazywaną przez chrześcijaństwo, niż przez buddyzm, bo urodziłeś się i wychowałeś w innej strefie kulturowej. Dlatego Twoje ''ja'', uznaje estetykę buddyjską za ''kiczowatą''. Koreańczyk miałby problem ze zjedzeniem schabowego z ziemniakami i surówką, Ty zapewne miałbyś pewne opory przez jedzeniem dań z kałamarnicy czy poruszającej się jeszcze na talerzu ośmiornicy.

 

Co do osób zarzucających buddyzmowi okultyzm i czczenie demonów (które w buddyzmie nie są spersonifikowane, demony to po prostu złe myśli, ich figurki i przedstawienia są jedynie graficzną emanacją), cóż, jeśli poszperałbyś trochę po internecie znalazłbyś rozmaite oskarżenia pod adresem katolicyzmu, mniej lub bardziej absurdalne. Ignorancja dotyka wszystkich, w mniejszym lub większym stopniu. Osoby szczególnie nią dotknięte, uważają, że wiedzą wszystko, a jest dokładnie na odwrót.

 

Owoce ekskluzywizmu... cóż, konsumpcjonizm, indyferentyzm religijny i relatywizm też jest złem, ale każde zło ma swoją przyczynę. Sakramenty są pewnym środkiem, ale nie każdy lek stanowi panaceum. Jeśli ktoś potrafi być dobry i szlachetny bez uczestniczenia w sakramentach, po co ma się zmuszać do praktyki religijnej?

 

Zgadzam się, że muzułmańskie cwaniactwo uważa europejskich facetów za swoistych ''frajerów''. Myślą knajacko i działają też knajacko. Urkowie potrafią wyczuć i zapolować na łatwą zwierzynę, bo taki łup jest najłatwiejszy do spożycia. Ktoś wyposzczony przez całe życie, wstępuje nagle do świata nieznanego mu uprzednio dobrobytu, kobiece ciało, o którym pewnie śnił całe swe niewesołe życie zdaje się być na wyciągnięcie ręki, miejscowi faceci są zniewieściali i strachliwi, nic tylko brać i używać.

 

Europejskie kobiety prostytutkami... nie lubię wartościować. Wiele kobiet od zawsze miało słabe mechanizmy obronne, a współczesny świat pogoni za szybkim i łatwym używaniem sobie temu sprzyja. Można mieć łatwo i przyjemnie w zamian za oddawanie w posiadanie swego ciała. Łatwe przyjemności jednak zawsze niosą pewną cenę. Nie wartościuję ''łatwych'' kobiet, bo nie wolno wartościować nikogo, a przynajmniej winno się tego możliwie jak najbardziej unikać. Kobiety mające pewne niedobre tendencje przerabiają swój materiał po coś i niekoniecznie zasługują z tego powodu na rozmaite przydomki. Podobnie jak i - ledwo przejdzie mi to słowo klawiaturę - cwel w więzeniu, mimo okropnego stanu, w którym się znajduje, również przerabia swój materiał po coś i także zasługuje na współczucie i zrozumienie. Nie porównuje tu, rzecz jasna, kobiet z takową kategorią więzniów, piszę tylko, że lepiej w życiu nie wartościować, gdyż nigdy nie zna się całości czyjejś drogi, a każdy ma swoją i winien uważać na swojej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idąc dalej, Panie Ambaras.

 

Buddyzm ma może pewne cechy wspólne ze stoicyzmem, z całą pewnością nic go nie łączy z cynizmem. Buddyzm jest zarówno pewną filozofią, jak i religią, jak i nauką. Po trosze dlatego, że każdy w zależności od własnych uwarunkowań i własnej duchowości, może go pojmować trochę inaczej. Grunt, żeby miał zarazem czyste serce i umysł, jeśli bawi się w buddyzm, tak jak robią to rozmaici celebryci na zachodzie, bynajmniej nie polepsza swego położenia. Podstawą buddyzmu jest zwalczanie złych aspektów własnego ego.

 

Buddyzm ma co nieco wspólnego ze stoicyzmem, niemniej podstawową różnicą jest, że w starożytności mąż kształtował swoją cnotę na własny użytek. W buddyzmie kształtuje się swoiście pojmowaną ''cnotę'', by pomagać innym.

 

Buddyzm nie wykazuje żadnych podobieństw ze szkołą cyników, wskaż mi choć jedną.

 

Buddyzm nie mówi nic o ''luzowaniu się'' , zaś podobieństwa między stoicyzmem i buddyzmem pewne są, ale tylko pozorne.

 

Buddyzm również miał w swych dziejach rozmaitych męczenników, bodhisattwów, ascetów (aczkolwiek przesadna asceza też nie jest wskazana, najlepsza jest droga środka, do czego doszedł sam Budda. On sam też na początku dążył do oświecenia przesadnie się umartwiając, potem dopiero doszedł do właściwych wniosków).

 

Dążenie do wewnętrznego spokoju, oczyszczenia umysłu ze złych podszeptów nie ma nic wspólnego z ''luzackością''.

 

W buddyzmie najważniejszy jest doczesny spokój? Nieprawda. Zapewne wielu ludzi wychowanych w tej tradycji robi dobrze, żeby mieć potem dobrze w swej aktualnej inkarnacji, ale podobnie jest przecież w katolicyzmie.

 

W buddyzmie robi się dobrze z bezwarunkowego współczucia dla innych istot i dążenia do własnego oświecenia, zaś pokusy materialne, namiętności uchodzą za ''marność nad marnościami''.

 

Co do braku objawienia w buddyzmie, jak pisałem powyżej, Syn Boży - czy też Nirmanakaja - objawiał się w różnych postaciach na tym świecie. Niejednego szczerego w swych intencjach proroka oglądała ludzkość w dziejach powszechnych.

 

Czy Ewangelia jest prawdziwie nieziemską księga, zaś wszystkie inne księgi i przekazy mają mniejszą wartość? Pisałem trochę na ten temat powyżej. Powiem trochę żartobliwie: każda pliszka swój ogon chwali.

 

Wyżej szacujesz estetykę ukazywaną przez chrześcijaństwo, niż przez buddyzm, bo urodziłeś się i wychowałeś w innej strefie kulturowej. Dlatego Twoje ''ja'', uznaje estetykę buddyjską za ''kiczowatą''. Koreańczyk miałby problem ze zjedzeniem schabowego z ziemniakami i surówką, Ty zapewne miałbyś pewne opory przez jedzeniem dań z kałamarnicy czy poruszającej się jeszcze na talerzu ośmiornicy.

 

Co do osób zarzucających buddyzmowi okultyzm i czczenie demonów (które w buddyzmie nie są spersonifikowane, demony to po prostu złe myśli, ich figurki i przedstawienia są jedynie graficzną emanacją), cóż, jeśli poszperałbyś trochę po internecie znalazłbyś rozmaite oskarżenia pod adresem katolicyzmu, mniej lub bardziej absurdalne. Ignorancja dotyka wszystkich, w mniejszym lub większym stopniu. Osoby szczególnie nią dotknięte, uważają, że wiedzą wszystko, a jest dokładnie na odwrót.

 

Owoce ekskluzywizmu... cóż, konsumpcjonizm, indyferentyzm religijny i relatywizm też jest złem, ale każde zło ma swoją przyczynę. Sakramenty są pewnym środkiem, ale nie każdy lek stanowi panaceum. Jeśli ktoś potrafi być dobry i szlachetny bez uczestniczenia w sakramentach, po co ma się zmuszać do praktyki religijnej?

 

Zgadzam się, że muzułmańskie cwaniactwo uważa europejskich facetów za swoistych ''frajerów''. Myślą knajacko i działają też knajacko. Urkowie potrafią wyczuć i zapolować na łatwą zwierzynę, bo taki łup jest najłatwiejszy do spożycia. Ktoś wyposzczony przez całe życie, wstępuje nagle do świata nieznanego mu uprzednio dobrobytu, kobiece ciało, o którym pewnie śnił całe swe niewesołe życie zdaje się być na wyciągnięcie ręki, miejscowi faceci są zniewieściali i strachliwi, nic tylko brać i używać.

 

Europejskie kobiety prostytutkami... nie lubię wartościować. Wiele kobiet od zawsze miało słabe mechanizmy obronne, a współczesny świat pogoni za szybkim i łatwym używaniem sobie temu sprzyja. Można mieć łatwo i przyjemnie w zamian za oddawanie w posiadanie swego ciała. Łatwe przyjemności jednak zawsze niosą pewną cenę. Nie wartościuję ''łatwych'' kobiet, bo nie wolno wartościować nikogo, a przynajmniej winno się tego możliwie jak najbardziej unikać. Kobiety mające pewne niedobre tendencje przerabiają swój materiał po coś i niekoniecznie zasługują z tego powodu na rozmaite przydomki. Podobnie jak i - ledwo przejdzie mi to słowo klawiaturę - cwel w więzieniu, mimo okropnego stanu, w którym się znajduje, również przerabia swój materiał po coś i także zasługuje na współczucie i zrozumienie. Nie porównuje tu, rzecz jasna, kobiet z takową kategorią więźniów, piszę tylko, że lepiej w życiu nie wartościować, gdyż nigdy nie zna się całości czyjejś drogi, a każdy ma swoją i winien uważać na swojej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widziałem kiedyś w tv program Cejrowskiego o buddyzmie i mocno mnie zniesmaczył. On naśmiewał się z tej religii , którą wg niego jest satanistyczna a w ogóle to nie religia tylko jakaś sekta. Ludzie którzy ją wyznają to też oczywiście debile godni pożałowania. Zupełnie inaczej przedstawiał islam piał z zachwytu nad nim i żałował ze Chrześcijanie nie są tak gorliwy jak muzułmanie dla których religia to wszystko. No ale Cejrowski to katotalib jakby urodził się w islamskich kraju to na pewno byłby dżihadystą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A kto Ci powiedział, że Religa nie może być zbawiony? I że ktoś niewierzący nie może? Ateiści są tylko na tym świecie, po drugiej stronie już ich nie ma, jak sądzę.
Przecież niewiara w boga jest największym grzechem. Nie znam się dokładnie na teologii ale pierwsze słyszę aby ateiści mieli szansę na raj skoro nie przyjęli słowa bożego, zresztą im na tym nie zależy.

 

carlosbueno, trochę cofam wątek (str 362), ale powiem tylko tyle: jeżeli wiesz, kto będzie zbawiony, a kto nie, to gratuluję, bo to znaczy że Ty i Bóg macie wyłączną wiedzę w tym temacie. ;) Wcześniej myślałam, że tylko Bóg. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

akwen, możliwe, że masz rację, choć wydaje mi się, że trochę łączysz Buddyzm z Konfucjanizmem poprzez dodawanie do Buddyzmu filozofii yin-yang, ale nie znam się na tym wystarczająco by coś tu określać. Trzeba też powiedzieć, że Buddyzm jest bardzo różnorodny :)

Wiem jedno Chrześcijaństwo niefundamentalistyczne jest wspaniałe :105:

 

A ateiści co chwila wyskakują z tym swoim "a dlaczego nie Zeus, Swarożyc itd.?" :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

akwen, możliwe, że masz rację, choć wydaje mi się, że trochę łączysz Buddyzm z Konfucjanizmem poprzez dodawanie do Buddyzmu filozofii yin-yang, ale nie znam się na tym wystarczająco by coś tu określać. Trzeba też powiedzieć, że Buddyzm jest bardzo różnorodny :)

Wiem jedno Chrześcijaństwo niefundamentalistyczne jest wspaniałe :105:

 

A ateiści co chwila wyskakują z tym swoim "a dlaczego nie Zeus, Swarożyc itd.?" :smile:

tylko odyn suki

powiedzial ze nie bedzie gigantow

nie ma gigantow

a co dzizas zrobil

tyle lat czekam na jakis rozkuhw za 2wś i istnienie kalisi a tu dalej czekamy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ateiści co chwila wyskakują z tym swoim "a dlaczego nie Zeus, Swarożyc itd.?" :smile:

Bosz, ale Ciebie to musi boleć. ;)

 

 

 

tyle lat czekam na jakis rozkuhw za 2wś i istnienie kalisi a tu dalej czekamy

Przeca dla boga nasz czas to westchnienie pierdnięcia (to chyba akurat Twoja malownicza metafora). :mrgreen:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ano właśnie. Dla chrześcijan prawdziwym bogiem jest Jahwe/Chrystus/Bozia, dla muzułmanów Allah, a dla rastafarian Jego Makaronowatość.

Nie ukrywam, że ten ostatni jest mi najbliższy. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×