Skocz do zawartości
Nerwica.com

2 proste kroki do wolności


nvm

Rekomendowane odpowiedzi

1) Ilekroć pojawia się w Tobie coś (cokolwiek) negatywnego i chce Cię skłonić do zagłębienia się w to - zostaw to w spokoju. Na przykład: czujesz natarczywy przymus, aby przenalizować, dlaczego coś zrobiłeś/zrobiłaś, czy mogłeś/mogłaś postąpić inaczej. Nie wchodzisz jednak w te myśli, zostawiasz ten natrętny impuls w spokoju. Nie zasilasz go, nie karmisz. Pozostajesz obojętnym świadkiem. Ten impuls sam w sobie nie ma nad Tobą władzy. 

Przychodzi natarczywe pozcucie zagrożenia - "Musisz zlokalizować zagrożenie i je usunąć! Koniecznie! Bo inaczej czeka Cię coś bardzo złego! Musisz rozwiązać pewne kwestie!"; na przykład "Musisz się podporządkować Kościołowi, bo inaczej możesz trafić do piekła!" (nerwica powiązana z religią - nie zawsze to musi być klasyczne skrupulactwo jako takie per se).  Oj tak. Będę tutaj bezkompromisowy bo desperackie czasy wymagają desperackich środków. Cokolwiek by to nie było, "ignorujemy to". Nie w znaczeniu że udajemy iż tego nie ma, tylko nie ulegamy presji takich wewnętrznych terroryzmów. Skoro chcemy być wolni, to musimy działać w sposób wolny, a nie ulegać jakimś wewnętrznym presjom i na przykład bezpodstawnie przypisywać, że pochodzą od Boga (bo przypominają na przykład jakiegoś proboszcza, który nas w dziecinstwie straszył piekłem).

W szczególności nie wracamy się do przeszłych "błędów". Akceptujemy chwilę obecną ("jest jak jest") i idziemy wyłącznie do przodu, bez kompulsywnego analizowania przeszłości.

2) Gdy przychodzi nam ochota na zrobienie czegoś pozytywnego - na przykład taka łagodna radość - to spokojnie robimy to. Owszem, pojawią się wątpliwości, lęki, obawy, blokady. Ale one nie mają nad nami władzy. Na przykład: piszę do kolegi i pytam, czy chciałby się może dzisiaj spotkać. Pojawiają się we mnie obawy: "Ale przecież może jednak wcale tak naprawdę nie będę miał ochoty się z nim spotkać, może jednak jestem na to za bardzo zmęczony. Najpierw muszę to przeanalizować albo przynajmniej wstrzymać się z decyzją". Nie. To są doskonale racjonalne powody, ale kierowanie się nimi nas blokuje. Wybieram aby zaufać tej swobodnej części mnie i że wszystko będzie dobrze. Piszę SMSa mimo swoich obaw.

 

Gdy postępuję w ten sposób, jest lepiej, jest odczuwalna poprawa. 

I teraz małe zastrzeżenie: to nie jest tak, że po dojściu do pewnego poziomu będziesz mógł/mogła spocząć na laurach. Oj nie, zawsze masz możliwość regresu. Owszem - coraz mniej Cię będzie ciągnąć w dół, ale zawsze będzie przynajmniej lekka pokusa aby stchórzyć. W szczególności stchórzenie w drugim kroku może doprowadzić do cofnięcia się nawet przed pierwszy krok. To jest pewne oddanie się temu procesowi do końca życia, a może i nawet na zawsze.

Nie widzę możliwości ostatecznego rozwiązania rzeczy ciągnących mnie w dół tak, aby nie mieć wątpliwości czy ten proces jest dobry. Dlatego też konsekwencja w trzymaniu się tego procesu wykracza poza moje racjonalne pojmowanie. Wymaga ode mnie poddadnia się czemuś większemu niż mój umysł.

Edytowane przez nvm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×