Skocz do zawartości
Nerwica.com

filofobia - czy to jest to? jak zareagować?


lovethewayyouare

Rekomendowane odpowiedzi

Hej.
Podejrzewam, że spotykam/ spotykałam? się ponad pół roku z osobą, która ma lęk przed związkiem. Jest to mężczyzna, który ma 34 lata, a ostatni poważny związek miał 10 lat temu – nie wspomina go dobrze – z tego, co zrozumiałam został skrzywdzony. Mówił, że chciałby założyć rodzinę, że chciałby mieć dzieci i znalezienie odpowiedniej osoby do tego uważa za jedną z najważniejszych rzeczy w życiu. Od czasu tamtego związku-porażki nie angażował się w relacje – były luźne, bywały też przypadkowe, nie mieszkał z kobietą. Poznał mnie i był (jest?) mną zachwycony. Nasza relacja naprawdę fantastycznie się rozwijała – z jego i z mojej strony było widać duże zainteresowanie, chęć spędzania wolnego czasu, rozmowy na każde tematy. Widać było, że w jakiś sposób chce się przede mną otworzyć, ale głównie były to ogólniki, często używał określeń „jak będziemy jeszcze bliżej, to więcej ci na ten temat powiem, powoli, wszystko z czasem”. Nigdy na nic nie naciskałam, nie miałam pretensji.
W momencie, kiedy akurat bylo miedzy nami chyba najlepiej on się odciął. Miało to związek z problemami w pracy (tak, na pewno miało). Wprawdzie rozmawialiśmy na początku codziennie, ale nie widywaliśmy się – po kilkanaście godzin dziennie potrafił pracować, bo miał tam jakieś problemy. Wyszła z tego taka sytuacja, że spotkaliśmy się po kilku (!) tygodniach. Zachowywał się jak zupełnie inny człowiek. Nie okazywał żadnych  emocji, miał trochę depresyjne gadki w stylu „nie wiem, czego chce”, „może dobrze będzie sie odciąć od wszystkiego”, „może zacząć życie od nowa”, „nie wiem, do czego ja dążę”. Kiedy zapytałam, co z nami, to powiedział, że myślał, że po tym, co odstawił, to ja nie będę chciała. Że nie wie, co się z nim dzieje, ale on nie wie. Że jestem cudowna, ale on nie wie, dlaczego nie chciał się ze mną zobaczyć w czasie tej przerwy, chociaż wiedział, że ja zrozumiem, przytulę, okażę wsparcie. Nie wie, czego chce, czego potrzebuje. Powiedziałam, że po tym wszystkim nie zostanę jego koleżanką, na co on stwierdził, że sobie nie wyobraża, żeby miał mnie stracić, że jestem zbyt wartościową osobą i on nie chce. Ponadto nie chodzi o to, że chce się spotykać z kimś innym czy o to, że szuka czegoś innego – „przecież gdyby tak było, to bym ci powiedział, to by było uczciwe”. Że może to nie jest ten czas, ale z drugiej strony pewnie nigdy nie będzie to ten czas. Sam stwierdził, że potrzebuje konsultacji z psychologiem i to nie jednej (w czasie tej przerwy w widzeniu również korzystał z jego usług, ale dotyczyło to chyba pracy). Dałam czas na uporządkowanie życia. Kontakt powrócił (wprawdzie bez czułości, ale był) – kilka razy się widzieliśmy, rozmawialiśmy. Zasugerowałam problem z bliskością i spytałam, czy kiedyś miał taką osobę, której by się zwierzył, z którą chciałby się dzielić problemem. Stwierdził na początku „nie”, a po chwili „a może miałem, ale gdy potrzebowałem, to nie dostałem tego, czego oczekiwałem”. Do tego wspólnie zauważyliśmy, że jego rodzice są rozwiedzeni i tak naprawdę każde małżeństwo w rodzinie również. Sam przyznał, że może to jest to i potwierdzenie porażki w swoim życiu, doprowadziło do tego, że nie wierzy, że się może udać. Znowu na kilka dni zamilkł, bo okazało się, że problemy w pracy powróciły ze zdwojoną siłą, ale zadzwonił, wytłumaczył powód odsunięcia. Na psychologa czasu nie znalazł, terminy mu nie pasowały, ale powiedział, że na spokojnie ogarnie pracę i potem się tym zajmie, wszystko po kolei. Chwilę było okej (ponoć z pracą już problemy miały się definitywnie zakończyć), ale potem znowu sie przestał odzywać. Dostałam tylko potem jakieś dwa nieistotne zdjęcia , na które nie odpisałam, bo po prostu mi było przykro – co ja mam na to odpowiedzieć? No i przestał się odzywać już w ogóle. Niedługo miną dwa tygodnie od ostatniego telefonu, a od tych zdjęć mija tydzień. Nie wiem, może nie chce się odezwać przez to, że ja nie odpisałam? To były tylko zdjęcia, bez żadnego podpisu. Nie wiem zupełnie, co mam zrobić. Czy to jest faktycznie ten lęk? Czytałam o tym sporo i na to mi wygląda, ale specjalistą nie jestem. Chciałabym mu pomóc, ale już nie wiem jak. Zostawić go w spokoju czy zapytać o coś? Myślałam, że skoro problemy w pracy się zakończyły, to może pójdzie/poszedł wreszcie do tego psychologa, żeby z nim pogadać i chce sobie wszystko w głowie poukładać. Boje się trochę, że już sie nie odezwie, a nie chce w taki sposob zakonczyc tej znajomosci... Dać znać, że nie jestem obrażona? Z drugiej strony czuję się jakbym trochę nad nim nadskakiwała i wszystko starała się wytłumaczyć, a to jest dorosły facet, który chyba powinien sam chcieć się ogarnąć.
Z góry dziękuję za wskazówki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie widzę, że chyba w złym dziale umieściłam post i powinien się znajdować w "nerwicy lękowej". Da się coś z tym zrobić? :( 

8 godzin temu, phœnīx napisał:

Myślę, że on może mieć lęk przed bliskością albo przed zobowiązaniem. Ale tylko on może coś z tym zrobić.

Też tak myślę albo właśnie chce mnie zlać tylko nie wie, jak to powiedzieć. Dokładnie - on może coś zrobić, tylko czy takimi pytaniami, zachęceniami do rozmowy coś pomogę czy lepiej dać mu spokój i niech sam się zastanowi, co z tym zrobić i jaką decyzję podjąć. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach


Proszę o pomoc osoby doświadczone w tym temacie. Osoba ta przyznała, że boi się bliskości: boi sie otworzyć przed osobą, która może kiedyś teoretycznie zniknąć z jego życia. Że mimo że bardzo by chciał mieć taką osobę i zawsze chciał, to nie umie połączyć kobiety i przyjaciółki (bo przyjaciołom zwierza się z problemów). Że czuje coś do mnie, wie, że jestem odpowiednią osobą, ale nie jest pewien, czy ja będę z nim szczęśliwa, jeśli będzie miał przede mną jakieś sekrety. Obiecał, że pójdzie z tym do psychologa. Po czym nagle, po nieudanej rozmowie - bo szybko chcial isc do domu, zestresował się, stwierdził, że tak nie może być, że on musi sobie sam z tym poradzić i dopiero będzie wtedy kiedyś szczęśliwy, że da mi znać, ale że teraz go męczę i czuje się obciążony (dzień wczesniej mówil, że tyloma rzeczami chcialby sie ze mna podzielic, bo ma jakies problemy). No i co teraz? Odpuścić? Czekać? Nie pojmuję, jak można tak szybko zmieniać zdanie. Czy takie osoby mogą pod wpływem chwili mówić przykre rzeczy, żeby do siebie zniechęcić, a potem tego żałują, bo wcale tak nie myślały?

Edytowane przez lovethewayyouare

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×