Skocz do zawartości
Nerwica.com

mam juz dosc..


aga93x

Rekomendowane odpowiedzi

hej

Mam 24 lata, prace, znajomych a i tak wszysko jest do dupy, moja dusza ma "raka".

Pisze tutaj, bo juz naprawde mam dosc, chce komus to powiedzieć nie mam komu, nikt nie slucha matka albo sie smieje albo olewa moje slowa - czasem wcale sie nie oddzywa i ucisza- bo oglada serial, nawet jak jej powiedzialam ze moze dobrze ze w polsce nie ma pozwolenia dla kazdego na bron bo czasem sie tak czuje, ze juz dawno bym sobie w leb strzelila.. chce porozmawiac oni mnie poprostu olewaja. czesto mysle o samobojstwie, nie wiem czy byla bym w stanie, ale bywaja takie momenty ze wystarczy jeden impus, tak jak z cieciem sie, myslalam ze nigdy tego nie zrobie..

czasem poprostu mysle..mam ochote sie zemscic na wszystkich i to zrobic gdzies w przyszlosic..pomyslec sobie tylko " a macie wszyscy gnoje bawcie sie w to, ja juz nie zyje wszystko mnie huuu obchodzi.

wolalam o pomoc, mieliście mnie gdzies. teraz wasza kolej.." ehh moze to chore ale ja tez jestem chora.

 

Jak chce sie wam to przeczytać to zapraszam, chora szybka historia mojego zycia.

depresja trwa przez prawie moje cale zycie.

Od dziecka mialam jakies dziwne problemy psychiczne tzn odliczanie, stres ze cos zlego sie stanie, czy umrze ktos musialam liczyc (zaburzenia obsesyjno kompulsywne) zeby nikt nie umarl, znęcałam sie nad zwierzętami, dokuczałam :/ szczerze nie rozumiem dlaczego to robilam, moze próbowałam rozładować emocje,po tym gdy matka mnie zbila czy krzyczala..ojciec pil, ale byl raczej spokojny..Wszystko wiekiem przeszło i stalam sie weganka, mam teraz naprawde wysoka empatie..muchy bym nie zabila. Nie lubialam sie przytulać i do dzis unikam dotyku. Unikam sexu, pierwszy raz to mozna by bylo nazwac bolesnym gwaltem, moje późniejsze doswiadczenia nie byly wcale lepsze wiec juz podjelam decyzje ze nie chce tego robic NIGDY. ... Ogólnie mialam swietne dziecinstwo

wiec te zaburzenia moze maja podloze genetyczne, nie wiem.

 

Z roku na rok coraz gorzej.

Odcinam sie od znajomych,przyjaciół.. podejrzewam ze cos zlego planuja albo sa fałszywi, albo obgadują albo cos nie tak..

Ciagle mam paranoje ze ktos chodzi za mna, sledzi cos planuje ( mialam kilka nieciekawych zdarzeń wiec.)

Codzienność jest dla mnie udręka, dlatego spie dlugo. Do pracy sie zmuszam i szczerze to wale 3 kawy albo wezme cokolwiek zeby jakos to przetrwac. O dziwo - nie pije i nie pale, nie kreci mnie to wrecz nie cierpie stanu po alkoholu.

Czuje sie jak zombie, swiat jest dla mnie nie realny, czuje tepy bol duszy, kazdego dnia kiedy wstaje i wiem ze wszystko bedzie to samo. Ciagly stres, bol, rozdraznienie, czasem sport pomaga ale na krotko.

Nic juz nie cieszy. Kiedy chorowałam na bulimie, teraz to jzu nawet jedzenie nie smakuje.

Wiele rzeczy mnie w zyciu zawiodło, wiele marzeń nie spełnionych, nie pamietam kiedy mialam dobry dzien od dobrych paru lat, kazdy dzien jest brudny, szary przepelniony rozpacza.

Jeszcze dodam tyle, ze gdy pracuje po prostu nie mysle tak o tym wszystkim ale ludzie na mnie zle wpływają, denerwuje sie okropnie a potem gdy mam wolne wszystko sie podwaja.

Boje sie wszystkiego, przeraza mnie zycie. Dziwne bo jedyne czego sie nie boje to śmierci.

Mysle sie wybrac do psychiatry ale - ALE- uważałam zawsze ze to nie ma sensu, da mi jakieś "psychotropy" i będę jak duch..

nie wie mco gorsze i tak juz jestem jak duch wiec co mi szkodzi spróbować..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

 

Może to zabrzmi dzwinie, ale... Ja Cię doskonale rozumiem.

Przechodziłem to samo, a ostatnie wydarzenia w moim życiu sprawiły, że wszystko wróciło.

Mam 26 lat, a czuję się jak starzec z postępująca demencją. Tak jak Ciebie, tak i mnie nikt nie potrafi zrozumieć. Kiedyś miałem multum znajomych, przyjaciol, dziewczyn, ale zawsze czegoś brakowało. Pochodzę z dysfunkcyjnej rodziny i bardzo szybko musiałem wydorośleć. Podczas gdy koledzy latali beztrosko za piłką po boisku, ja siedziałem w domu i tylko czekałem kiedy ojczym wróci i znowu będę musiał bronić mamy. Siniaki, obita twarz, pas, kabel... To było moje dzieciństwo. Teraz tak jakbym oczekiwał, że ktoś się mną zaopiekuje. Tak jakbym chciał przeżyć to dzieciństwo, którego nigdy nie miałem. Niestety, mam już lata jakie mam i trzeba być dorosłym.

Kilka dni temu odszedłem od mojej miłości. Kocham ją nad życie, ale czasami nawet to nie pozwala być w związku. Byliśmy ze sobą 3 lata. Poznaliśmy się na psychoterapii i głupi wierzyłem, że skoro wiemy o sobie wszystko co złe, to będzie nam łatwiej. To był wielki błąd. Nie akceptując siebie, chciałem z kimś żyć... Budowałem na niej swoje poczucie wartosci, a teraz... Teraz straciłem wszystko, nawet siebie.

Mam tak samo jak Ty. Każdy dzień to katorga (nawet wtedy jak byłem w tym związku). Odkąd otworze oczy, ciągle czuję lęk, niepewność, niepokój. Często myślę, że jedyne wyjście to się zabić, ale jestem takim tchórzem, że nawet tego nie potrafię zrobić.

W oczach innych jestem inteligentnym, przystojnym, posiadającym wielkie możliwości chłopakiem. Potrafię różne rzeczy i za co się nie wezmę to staram się robić to perfekcyjnie. Ale co z tego, skoro nic mnie nie cieszy, a moja samoocena wybrała się w samotną podróż na dno rowu mariańskiego.

Byłem na trzech psychoterapiach dynamicznych, faszerowalem się lekami i co? Nie wierzę w te terapię, bo terapeuta zawsze powie to co chcesz usłyszeć. Te całe gierki... Nie dla mnie.

Tak jak nie dla mnie jest życie.

 

Trzymam za Ciebie kciuki i życzę żeby kiedyś było tylko lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Część dzięki za odpowiedź.

Zgadzam się że wszystkim co napisałeś

Dlatego właśnie nie chce żadnych facetów związków itd jak się samemu jest w złym stanie nie ma sensu kogoś w to wciągać.

Jestem sama wielkim problemem każdego bym chyba zdołowała psychicznie nawet jeśli był by szczęśliwy, dlatego wszystkich odrzucam i staram się zniechęcić do siebie bo dokładnie tak jak Ty mowisz- to jest budowanie swojego poczucia wartosci na kimś, swojej iluzji szczęścia. Stacisz ta dziewczynę/faceta to w tym momencie tracisz wszystko,każdy dzień w którym czułeś się lepiej, każda chwila w której można było pomyśleć że warto żyć odchodzi wraz z tym człowiekiem. Pół biedy jeśli ta osoba Cię kochała i była ok a jeśli to gnojek, psychopata czy jakiś debil to może się jeszcze gorzej skonczyc.

Odcinam się od znajomych, bo mam dość ubierania tej maski, że wszystko ok, nie chce się z nikim spotykać iść na imprezę patrzeć jak ludzie się bawią a mnie wyciągają na parkiet i muszę udawać że tanze z nimi i dobrze się bawię a w głowie myśli "kiedy się to skończy".

Ostatnio nawet koncerty które kochałam stały się tak nudne, że myślałam że wyjdę przed połowa .

Wszystko mnie irytowało i ciągnęło się.

Nawet u najlepszej koleżanki patrzyłam ciągle na zegarek i myślałam Jezu, jeszcze 5h i około 11 może skończy się ta balanga.

Wolę być sama, w ciszy, izolacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×