Skocz do zawartości
Nerwica.com

wygrałem z chorobą, przegrałem życie.


one man show

Rekomendowane odpowiedzi

nie wiem po co to pisze. stwierdzam ogólnie że chęć wyzdrowienia jest przereklamowana. jeżeli człowiek już choruje parę lat (w moim przypadku 8 lat) to czy wyzdrowieje czy nie (mówię tu o całkowitej reemisji) nie ma żadnego znaczenia. stracony czas nie jest do nadrobienia. można się pocieszać i mówić że jeszcze można wszystko - niestety nie. więc narzekanie że już nigdy nie będziecie zdrowi albo że chcecie nie ma większego sensu. przynajmniej z mojej perspektywy. poza tym że wyzdrowiałem nigdy nie będę się czuł dobrze mając w świadomości przegranej. jedynie pocieszam się tym, że życie jest na tyle barwne na ile je sami je uczynimy ciekawym i wartościowym. wszystkie znane drogi do spełnienia czy szczęścia są utarte i znane. tylko do tego trzeba dorosnąć i zobaczyć że jest to możliwe.

 

tak se napisałem można się pośmiać, można se wydzierać. można nauczyć się pamięć. można komentować. można też wymyślić coś na co nie wpadłbyś nigdy, a co sprawi twoje życie bardziej wartościowym...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zawsze byłem trochę "inny", ale że byłem zdolny i nie sprawiałem większych problemów wychowawczych traktowano to jako dziwactwa. ja czułem że się różnię od innych, a różniłem się tym bo tak myślałem. wynikało to z znacznie zaniżonej samooceny. nie radziłem sobie z tym przestałem chodzić do szkoły, a że byłem nadwrażliwy to nawet nic szczególnego odbierałem jako "śmianie się ze mnie". i tak przestałem się uczyć i grać w koszykówkę, więc tym razem stwierdzono, że to nie dziwactwa tylko jakieś zaburzenie czy choroba. ale w tym czasie miałem rozmowę z psychologiem, który nic nie stwierdził.

 

dopiero w drugiej klasie LO przestałem wychodzić z domu przez 3 miesiące, rodzice wezwali psychiatrie no i mi wpieprzył diagnozę f 20.

 

 

A wyzdrowiałem bo pobyty w szpitalu były tak traumatyczne i w tak traumatycznych okolicznościach, że zwariowałem od tego, straciłem kontakt z rzeczywistością - niektórzy myśleli że to schizofrenia - jednak to nie może być schizofrenia ponieważ wszystko już mi przeszło, a schizofrenia raczej tak nie mija.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

one man show, życia nie przegrałeś, straciłeś trochę czasu przez diagnozy niewłaściwe, ale żyjesz i to życie może być jeszcze dobre o ile już takie nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znowu wróciłem na forum coś popi.erdolić – jakieś brednie powpisywałem, bo miałem potrzebę napisania czegokolwiek. muszę się ogarnąć. nie wiem może dlatego że to trudne jak wszyscy chcą Cię leczyć a tobie nic jest.

 

nie będą tu już pisał i żalił się na rodzinę czy lekarzy i psychologów - już wystarczy. będę grzecznie wpierniczał leki i dostosuje się do zaleceń lekarza. przecież zdrowym ludziom nie odpier.adala jak zamyka się ich w psychaitryku na 3 miesiące i leczy się ich otumaniającą porcją leków.

 

nieważne i tak napisałem za dużo narazie.

 

będzie miło jak mod usunie temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po co leki jak jesteś zdrowy? Neuroptysie na schizo to nie żarty. Można sobie zrobić dobre kuku.

cześć, kontrast. odpisuje ci nie dlatego, że wreszcie jestem w euforii, bo nareszcie ktoś mi odpisał inaczej niż leczysz się 8 lat byłeś o 8 lekarzy i 4 psychologów, a to świadczy jednoznacznie że jesteś chory. tylko dopuszczasz do świadomości (albo robisz sobie chece, ale załóżmy optymistyczną wersje) że coś MOŻE powtarzam MOŻE nie gra i jest inaczej niż twierdzi cały świat.

 

bo oczywiście nie mylą się tylko lekarze psychiatrii.

 

nie mam żalu do lekarza, który stwierdził błędną diagnoze. nie mam żalu do rodziny że jak dowiedzieli się to schizofrenia to .... nie mam żalu do całego świata, że mi nie pomógł jak opisywałem sytuacje. boli mnie to że wszyscy i lekarz i rodzina zmusza mnie dla leczenia. kiedy mi nic nie jest. ale nikt tego nie przyzna, bo musieli by przyznać się do błędu.

 

nikt nie przyzna się do błędu. nie tylko dlatego że nie chce, ale oczywiste wydaje się to, że skoro uważają że jestem chory to nie bez powodu. mają cały zbiór dowodów i obserwacji, których nic nie podważy.

 

mógłbym pójść do lekarza w Krakowie i tam próbować zmienić diagnozę ale już mi się nie chce. być może spróbuje, ale nie chce się czuć lepiej, dobrze mi tak jak jest.

 

wole się zaszyć w swoim domu zasłonić rolety i żyć jakoś.

 

narazie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie jestem chory i nigdy nie byłem - lecze się 8 lat i będę dalej ponieważ w oczach innych jestem wariatem.

 

to tyle z mojej strony. nie jest moim celem udowodnieniu całemu światu winy i krzywdy.

 

oczywiście wydaje się że żaden napoleon nie nazywa się jan kowalski. tylko Napoleon. ja wiem co się ze mną dzieje.

a lecze się tylko dlatego bo gdybym przestał rodzina odwiezie mnie do szpitala psychiatrycznego. no i jak powiedzą że zagrażam życiu to wiesz co się stanie (ale oni to robią z miłości do mnie żeby mnie ratować przed nie zażywaniem leków)

 

to tyle. popisałem sobie. nieważne moim celem nie jest przekonywanie innych czy coś. po prostu napisałem co mnie boli.

 

narazie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

masz prawo tak sądzić i ja Ci tego prawa nie zamierzam odbierać. jednakże jeżeli byłbym chory jak twierdzisz. czy potrafiłbym zaakceptować twoje zdanie odnoszące się do mojego krytycymzu.

 

uprawiasz intel taką politykę: napisałeś pare zdań w których mnie oskarżasz (o chorobę) i nawet "opluwasz" nie podając zupełnie dlaczego tak uważasz. (napisałeś jedynie że przeczytałeś kilka zdań i przez to twierdzisz, że nie jestem normalny - zauważ ja nie twierdzę że nie jestem normalny JEDYNIE twierdzę że nie jestem chory)

 

miałem już nie odpisywać, bo dla mnie to trudne, a to forum nie ma poważnego charakteru.

narazie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chce mi się czytać całego tematu, ale tak - najgorsze jest to, że wracasz w pewnym stopniu do normalności, czujesz się normalnie i musisz układać cały ten syf w swoim życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chce mi się czytać całego tematu, ale tak - najgorsze jest to, że wracasz w pewnym stopniu do normalności, czujesz się normalnie i musisz układać cały ten syf w swoim życiu.

 

ogólnie to przez większość swojego życia wmawiam sobie że na coś już za późno. że teraz to już nie ma sensu. że teraz to już się nie uda. i tak żyje zamknięty w pustce i beznadziei. brakuje mi jakiegoś celu, wyzwania. w sumie nie jestem aż tak bardzo stary. ale czuje że mój wiek jest barierą żeby żyć tak jak chciałbym przed chorobą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja i tak czekam na badania, ale wiesz.

Tak naprawdę bardzo nie pomaga fakt, że byłem odludkiem od zawsze, jeszcze nietypowe problemy z mową, chociaż mi się poprawia. Faktem jest, że w dzieciństwie miałem dyskinezy (tutaj dodam, że już mam coraz mniejsze z nimi problemy) nabyłem nawyk przygryzania warg - przez co są trochę zniszczone, mam poważne problemy ze zgryzem, ale staram się powstrzymywać od swoich tików, i stosuję kremy (tak samo od zawsze oddychałem przez usta i mimo robienia badań u laryngologa i stosowania kropel nie pomogło nic, tylko czas, i w sumie też prawie przeszło).

Nie wiem czy się cieszyć, bo tak naprawdę czuję się coraz lepiej, ale w tym wszystkim czegoś brakuje. Bo skoro mi się poprawia, jak mam sobie ułożyć w świecie w którym nigdy nie żyłem? Czemu będąc 20-latkiem muszę uczyć się życie jakbym miał 12 lat? Czasem nie potrafię gazu włączyć, a w moim wieku ludzie mają prawa jazdy.

Chociaż... To wszystko dało mi umiejętności i talenty których nie ma nikt inny. Jeżeli nie dostaję demencji, wygląda na to, że mógłbym nawet ze swoją zaciętością stać się pisarzem - choć na razie sobie odpuszczę, bo moja twórczość i tak będzie dziwna.

Tak naprawdę zostały upublicznione badania, że nawet neuroplastyczność odnosi się do mechanizmów schizofrenii - w sumie, jest to pewne uszkodzenie mózgu. Więc tak, tak naprawdę nasze mózgi same się naprawiają, a skoro tak - możemy z tego wyjść. Pytanie, czy chcemy. Tego ci życzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co rzuca się w oczy to to że oceniając swoją życiową sytuacje często używamy skali odniesienia swojego życia do życia innych. czy jeżeli obracałbyś się w kręgu ludzi którzy mają 20 lat i mają podobny problem z włączaniem gazu czułbyś się lepiej?

 

pytam no bo to ciekawe pytanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie, powracam do żywych a raczej zmarłych bo z deszczu pod rynnę (derealizacja/psychoza/schizofrenia -> depresja). No ale jeżeli takie osoby miały by podobne problemy co ja, bo ja w sumie mam objawy neurologiczne od dzieciństwa i nie czułbym się jakiś wiecznym outsiderem - bo nie spotkałem nikogo takiego jak ja, w sumie nawet mój życiorys nie zgadza się z osobami opisanymi w dokumentach o schizofrenii prostej (ale może dzielę te same objawy) to by mogło być ciekawie. Bo szukałem osób - chyba wyszperałem wszystkie AMA, cały wykop, cały reddit, i nic, no może ktokolwiek taki ostał się na 4chanie.

No ale jeżeli spotkałbym taką osobę, to może bym czuł się lepiej, sam nie wiem, bo ostatnio to w sumie nic nie czuję. Przynajmniej wiedziałbym, że nie jestem jedyny z takimi problemami - co dało by mi szersze spojrzenie na sprawę, bo z tego co widzę to jestem kimś w rodzaju "sawanta"? No w sumie nie sawant, ale ktoś kto ma objawy uszkodzenia OUN. A z uszkodzonym OUN i zaburzeniami mowy - i nie takimi zwykłymi, tylko większymi - spotkałem się u chłopaka który teraz prowadzi normalne życie, uczy się, pracuje. Próbował mi pomóc, ale najwyraźniej dopóki neuroplastyczność mi nie pomoże i nie zajdzie w mózgu - to nikt mi nie pomoże.

 

Najgorsze było to, że jestem sobie w szpitalu, i widzę że wszyscy mają jakieś problemy psychiczne, a ja nawet tam jestem inny. W sumie po części czułem się najbardziej normalnie i jednocześnie zastanawiałem się po co tam jestem, ale prosiłem o skierowanie na oddział neurologiczny. Niestety na tomografii nic nie wyszło, i stało się tak, że zostałem wypisany z neuroleptykami. Bywa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zobaczy się, bo w sumie przy moich objawach to aż dziwne że 4 lata temu nic nie wyszło na tomografii, a psychiatra ostatnio nawet nie chciał dać skiero na TK/MRI bo na "bóle głowy się nie daje", kłopot w tym że ja nie wiem co temu neurologowi powiem, chyba tylko że boli mnie głowa i mam zdiagnozowaną schizo. Wolałbym dostać od psychiatry a omówienie wyników nawet załatwiłbym sobie gdziekolwiek, żeby zaspokoić już tą ciekawość. Po prostu nie lubię rozmawiać z obcymi ludźmi.

 

Tak, ona była z kontrastem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×