Skocz do zawartości
Nerwica.com

Relacja z Bogiem - wg nauczania KrK


Rosa26

Rekomendowane odpowiedzi

Kazdy ma chwile zwątpienia. "Nie dowierzam" to co innego niż deklaracja "Nie chcę". Jest wiele osób, które są w zawieszeniu, bo nie rozumieją czegoś akurat albo spotkalo ich w zyciu cos wyjatkowo strasznego i pod wpływem emocji nie widzą Boga, bo "jak mógl na to pozwolić?" Tak bywa z roznych przyczyn. Albo z powodu słabej wiezi z nim, albo z innych powodow....

Papież powiedział, że nawet zdeklarowani ateiści w głebi serca są poszukującymi. I myślę, ze ma rację, bo nawet zapieranie się rękami i nogami, ze nie chce się Boga moze byc spowodowane urazami i traumami doświadczonymi w życiu, w kwestii wiary. O czym tu burzliwie m.in rozmawiamy. A człowiek ma w sobie duzo lęku i złosci przez lata wypieranej, to jest agresja albo odsuniecie sie od tematu, przejscie na inne wyznanie na przykład. No bo nie było nikogo, kto by po ludzku pokazał Boga i Kościól ale pewnie tez w tym poszukujacym nie ma otwarcia i gotowosci na przełamanie swoich doświadczeń. I kółko się zamyka :( Na całe szczęście kazdy swoj krąg moze przerwac.

 

A na przełamanie stereotypów - ksiądz ziomek :) Spotkanie tównież dla tych, co nie wierzą :Phttps://m.facebook.com/events/1653457678246562?view=permalink&id=1669344726657857

Pojechałabym ale kurde ani kasy, ani czasu teraz nie będzie. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co do poznania Boga. Bog przeciez własnie daje się nam poznac. O to chodzi aby Go poznawac własnie. Po to do nas mowi.

Inna rzecz jak ktos interpretuje cos po swojemu i tak to wykorzystuje aby mu było wygodnie i mowi, ze poznal Boga.

Poznawanie Boga to przyjmowanie calkowicie nawet tego co nam jest niewygodne, ale idziemy dalej, bo wiemy, ze za przełamaniem tego kryje sie Bog, Jego słowo i to co tak na prawde poprzez nie ma na mysli, do czego chce nas doprowadzic - jak najblizej siebie czyli doskonałosci, zbawienia i wiecznej radosci po smierci. Najprawdopodobniej nie ma to za duzo wspolnego z tym, co nam sie wydaje dla nas dobre a jest to zwykle cos przyziemnego dzieki czemu mielibysmy osiagnac szczescie. To jest nic tak na prawde w porowaniu z tym, czego probkè mozemh zobaczyc juz tu, na ziemi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trójca Święta, to jednocześnie jeden Bóg. Na tej tajemnicy nie jeden poległ.
Czy może jeden Bóg kłaniać się drugiemu Bogu, który jest zasadniczo tym samym Bogiem?

 

Mówisz o Jezusie, względem swego Ojca? Rozumiem o co Ci chodzi. Też się zastanawiałam nad tym właśnie, że po co Jezus modli się do Ojca? Przecież własciwie modli się do siebie na dobrą sprawę.

Teraz tłumaczę sobie to tak, że Bóg dał nam część siebie w postaci Jezusa, który pokazał nam jaki jest Jego Ojciec, jak sie do Niego modlić oraz czego dla nas chce po śmierci. Dał nam instrukcje co robić, aby osiągnąć zbawienie. Przed Jezusem nie było to przecież takie jasne nawet wtedy. Przyjście Jezusa to Nowy Testament, który pokazuje jak Bóg jest miłosierny.

To trochę tak jakby Bóg zszedł na ziemię między nas, aby nas nauczać. Na tyle na ile wyniosłam z przekazu KrK. Jeśli błędnie, to niech mnie ktoś poprawi, kto zagłębił temat pod kątem tej wiary dokładniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znalazłam takie pytanie na portalu wiara.pl Fragment odpowiedzi:

 

Dlaczego Jezus modlił się do Ojca? Chyba nie rozumniesz istoty modlitwy. Nie sprowadza się ona jedynie do możliwości spełnienia jakiejś prośby. Tak naprawdę chodzi w niej o spotkanie z Bogiem, o przebywanie ze sobą dwóch kochających się osób. Nic dziwnego, że Syn chciał też rozmawiać z Ojcem. Jeśli Go też o coś prosił, to dlatego, że - jak sam mówił - przyszedł pełnić wole Ojca. W prawdziwej miłości nie ma jednak znaczenia relacja Pan - Sługa. Syn w miłości pełni wolę Ojca, ale nie znaczy, że jego wola jest inna. Przeczą temu chociażby przytoczone przez Ciebie słowa: "Ja i Ojciec jedno jesteśmy"...

http://zapytaj.wiara.pl/pytanie/pokaz/81f78

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też się zastanawiałam nad tym właśnie, że po co Jezus modli się do Ojca? Przecież własciwie modli się do siebie na dobrą sprawę.

Jezus był też człowiekiem. Łączył w sobie dwie natury, boską i ludzką. Co czyni rzecz całą zdecydowanie bardziej skomplikowaną. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że nie bał się niektórych rzeczy, których ludzie się boją - co będzie potem, natomiast strach przed bólem i cierpieniem pewnie odczuwał. Może na trochę innej zasadzie niż my, ale myślę, że tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoretycznie (teologicznie) to się nazywa unia hipostatyczna. Bardziej po ludzku zaś:

"Syn Boży... ludzkimi rękoma pracował, ludzkim myślał umysłem, ludzką działał wolą, ludzkim sercem kochał, urodzony z Maryi Dziewicy, stał się prawdziwie jednym z nas, we wszystkim do nas podobnym oprócz grzechu" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 22).

Z czego logicznie - czuł tak samo jak każdy człowiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok. to doczytam o tym. Ale czy to oznacza w takim razie, że jako, że posiadał również ludzką naturę mógł zwątpić? Mogą świadczyć o tym słowa "Boże, Czemuś mnie opuścił?"

Jeśli miał też boską naturę, to właściwie miał sam w sobie był dowodem na wszystko i sam najlepiej wiedział, że Bóg Go nie opuścił... czy zwyczajnie pod wpływem ludzkich doznań i emocji, mogły wziąć one górę i nawet Jezus mógł zwątpić nie tyle w istnienie Boga, co w Jego opiekę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jetodik, a nie sądzisz, że teraz się trochę rządzisz? Tym bardziej, że to wątek, który założyła Rosa26, a nie Ty ;) Dyskusje czasem odbiegają od pierwotnej idei i to jest ok (o ile nie odbiegają bardzo od założonego celu wątku). Z resztą po pierwsze zagłębienie się w teologiczne aspekty czasem pomaga pogłębić wiarę, a po drugie... ten drugi wątek to już od dawna jest miejsce niezbyt przyjemne, w którym ludzie zamiast dyskutować się kłócą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jetodik, Z resztą po pierwsze zagłębienie się w teologiczne aspekty czasem pomaga pogłębić wiarę, a po drugie... ten drugi wątek to już od dawna jest miejsce niezbyt przyjemne, w którym ludzie zamiast dyskutować się kłócą.

 

Zgodzę się. Pamiętam, ze moje pierwsze pytania odnośnie wiary i powrotu do niej były całkowicie poplątane, i teologiczne, i filozoficzne. Poznawać Boga można na wielu płaszczyznach moim zdaniem. Dla mnie te informacje teologiczne są jak najbardziej zagłębianiem wiary i wiedzy nt Trójcy Świętej itd.

Wręcz bym powiedziała, że wątek w końcu wskoczył na właściwy tor i oby tak pozostało najdłużej jak się da, albo najlepiej na stałe :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jetodik, jak się chce pogłębiać relację warto sobie doprecyzować z kim się ja pogłębia, czyż nie? No to mamy do przegadania sporo, bo drugą stroną omawianej relacji nie jest zwykła osoba, ale Osoba o dwóch naturach. Jest to zatem relacja nietypowa, mająca cechy zarówno relacji międzyludzkiej jak i relacji między człowiekiem a Bogiem. I to na dodatek Jedną z Osób Trójcy Świętej.

Rosa26 - "we wszystkim prócz grzechu" - zwątpienie akurat pod grzech podpada ewidentnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michellea,

jetodik, a nie sądzisz, że teraz się trochę rządzisz? Tym bardziej, że to wątek, który założyła Rosa26, a nie Ty

 

niby założyła, ale ja mam największy wkład w rozwój tego wątku, więc w pewnym sensie należy on do mnie... ale okej dyskutujcie, zgodze się, że pewne rzeczy trzeba uściślić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michellea,
jetodik, a nie sądzisz, że teraz się trochę rządzisz? Tym bardziej, że to wątek, który założyła Rosa26, a nie Ty

 

niby założyła, ale ja mam największy wkład w rozwój tego wątku, więc w pewnym sensie należy on do mnie... ale okej dyskutujcie, zgodze się, że pewne rzeczy trzeba uściślić.

 

Powalasz skromnością :D8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michellea,
jetodik, a nie sądzisz, że teraz się trochę rządzisz? Tym bardziej, że to wątek, który założyła Rosa26, a nie Ty

 

niby założyła, ale ja mam największy wkład w rozwój tego wątku, więc w pewnym sensie należy on do mnie... ale okej dyskutujcie, zgodze się, że pewne rzeczy trzeba uściślić.

 

Powalasz skromnością :D8)

To jedna z tych wypowiedzi, przy których zastanawiam się, czy autor pisał to z pewną dozą humoru czy zupełnie na poważnie :lol:

 

Co do pytania, to warto wziąć pod uwagę kontekst, w jakim padły te słowa (Mk 10, 17) Znalazłam takie wytłumaczenie:

Dlaczego tak się to wszystko potoczyło, dlaczego to spotkanie z Panem Jezusem skończyło się w smutny sposób, bo młodzieniec odszedł? Pan Jezus cały czas go naprowadzał na istotę tego spotkania. Nie powiedział mu tego wprost, ale naprowadzał go w sposób jednoznaczny i wyraźny tak, że młodzieniec mógł się domyślić. „Czemu nazywasz Mnie dobrym?” pyta go Pan Jezus. Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Pan Jezus mu nie powiedział „nie nazywaj Mnie dobrym”, tylko „czemu nazywasz Mnie dobrym”, czy wiesz z kim rozmawiasz, czy wiesz do kogo przyszedłeś, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie jest tylko jakaś dobra rada, od spełnienia której ewentualnie będziesz zbawiony, lub nie. Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Pan Jezus tego nie dementuje lecz uświadamia, to jest istota spotkania.

http://dar.rybnik.pl/nie-ufaj-zbytnio-sobie/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×