Skocz do zawartości
Nerwica.com

Studia


vodzu11

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, jestem tu nowy. Mam takowy problem.

Dostałem się w tym roku na studia, konkretnie elektronikę. Kierunek trudny i wymagający. O ile z matematyką w szkole średniej szło mi całkiem przyzwoicie, o tyle na studiach to jest porażka. Uczę się do późna, a na kolokwiach/egzaminach prawie nigdy nie daję rady, okazjonalnie wpadnie jakieś 3. Przed egzaminami zdarza mi się nie spać wcale ze stresu. Na pierwszym kolokwium zemdlałem z nerwów. Niedawno miałem egzamin, do którego uczyłem się całą noc, a mimo to oblałem. Zależy mi na skończeniu studiów, sytuacja materialna mojej rodziny nie jest za ciekawa, a boję się, że będę musiał wrócić do domu, jeżeli uwalę rok, bo nie będzie już na to pieniędzy. Raz zdarzyło mi się dobrze zrobić projekt, jednak pech chciał, że do 5 zabrakło mi ostatnio 1 procenta i miałem 4,5. Z reguły całe życie byłem samotnikiem, swoje kontakty ograniczałem do 4-5 znajomych. Jak pożyczam od rodziców samochód, to też wolę się zaszyć w jakiejś głuszy. Nie proszę nikogo o pomoc, gdyż, no powiem szczerze, wstydzę się. Zwykle to mnie o coś prosili, o wytłumaczenie czegoś, ale ja nie chcę być niczyim dłużnikiem. Na studiach też wolę się trzymać na uboczu i nie zwracać na siebie uwagi. Nie jestem typem osoby imprezowej lubiącej spotykać nowych ludzi i wyluzować się w weekend. Alkoholu oczywiście unikam, palić nie paliłem nigdy. Prawie cały czas spędzam w samotności, gram na gitarze, słucham muzyki, oglądam filmy lub po prostu się uczę. Po prostu martwi mnie to, że jak się nie uda, a wiele na to wskazuje, to wrócę do domu na gospodarstwo pomagać rodzicom. Rodzina we mnie wierzy, nauczyciele ze szkoły średniej także, nie chcę zostać pośmiewiskiem. Przede mną dwie poprawki z przedmiotów matematycznych, gdzie inni zdali bez problemu. Boję się, że to koniec.

 

Od wielu lat całe moje życie to jeden wielki stres. W mojej rodzinie wiele osób ma coś takiego, więc uważam, że to jest dziedziczne. O swoich niepowodzeniach rzadko mówię rodzicom, bo i bez tego mają sporo zmartwień. Może to dziwnie zabrzmi, ale zawsze zakładam z góry najgorszy scenariusz. Przynajmniej się wtedy nie rozczarowuję.

 

Co poradzilibyście na moją "przypadłość"? Sam już nie wiem co mam robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sam już nie wiem co mam robić.

zadania

nie ma lepszego sposobu na nauke niz pykanie kolejnych przykladow a jak ci nie idzie zwyczajnie popros o pomoc

poczatki faktycznie sa trudne ale kazdy przez to przechodzi wiec daj se troche czasu by wyczilowac i bedzie ok

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Popieram osobę powyżej. Od siebie jeszcze dodam żebyś spróbował chodzić na konsultacje- ciężko się przełamać żeby pójść, ale coś trzeba zrobić żeby rozwiązać ten problem.

A na stres pewnie próbowałes coś uspokajającego, ziołowego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybrałeś sobie dosyć ciężki kierunek. I tak moim zdaniem idzie Ci dobrze. Oceniasz siebie zbyt surowo. :D Nie skupiaj się by uszczęśliwiać innych swoim wykształceniem. To bowiem głównie Twój interes i Twoja przyszłość. Sam widzisz, że przesadne dążenie do perfekcji nie mobilizuje raczej Twojego umysłu. Przynosi wręcz odwrotny skutek. Spróbuj podejść do sprawy z większym luzem i dystansem. Bardziej baw się nauką. Popieram Elo, bo nie ma nic lepszego od praktyki oraz Łapę, gdyż studia to fajny czas, a integracja z ludźmi potrafi odstresować i pomóc spojrzeć na wiele spraw z innej perspektywy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vodzu11, zgadzam się z przedmówcami. Dostałeś garść cennych rad. Teraz tylko od Ciebie zależy, co z nimi zrobisz. Kierunek, który sobie wybrałeś, nie jest łatwy, ale pamiętaj, że nie studiujesz dla mamy, taty, nauczycieli, sąsiadów, by zrobić na kimkolwiek wrażenie albo by kogoś nie zawieść, ale studiujesz dla siebie. Studia to inwestycja w siebie, dla siebie, inwestycja w Twoją przyszłość. Napisałeś, że bardzo denerwujesz się przed egzaminami, że na jednym kolokwium nawet zemdlałeś - być może zbyt lękowo podchodzisz do pewnych spraw. Niezaliczone kolokwium to nie koniec świata. Można je poprawić, podobnie, jak możesz poprawić niezaliczone egzaminy. Trzeba tylko trochę przysiąść do nauki. Warto też poprosić kogoś z grupy o pomoc, wytłumaczenie. To wcale nie oznacza, że jesteś kogokolwiek dłużnikiem. Teraz ktoś pomoże Tobie, potem Ty będziesz mógł się zrewanżować, np. pożyczając notatki. Wspólna nauka to też dobry pretekst, by zintegrować się bardziej z ludźmi na studiach. Nie roztaczaj pesymistycznych wizji, że nic Ci się nie uda. Trochę więcej wiary w siebie! Przecież udało Ci się zaliczyć projekt na 4,5! Poradzisz sobie! Głowa do góry! Trzymam kciuki i życzę powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie że nie studiuje się dla mamy, taty, braty itd. Ale ich reakcje na nasze wzloty i upadki to często potężny ładunek emocjonalny, nie wszystkim jest go zbyć tak łatwo. Mam to samo co autor w tym kontekście. Generalnie na początek bym radził autorowi by spróbował trochę wyluzować. Odłóż na chwile książki i umów się na jakąś imprezę z kolegami. Fajnie że chcesz pomóc rodzinie, ale nie zapominaj o sobie. Chciałbym mieć tyle wytrwałości w nauce co ty, serio. Ja mam umysł humanistyczny, nie zdolny do ścisłości wszelakiej, więc dodatkowo podziwiam cię że wziąłeś się za taki kierunek.

A tak dla pewności. Czy ten kierunek zgodny jest z tym co chciałbyś robić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszoswiesz zadał kluczowe pytanie - ja też na początku kiepsko radziłam sobie ze studiami, a potem zmieniłam miasto, zmieniłam kierunek.. nie było łatwo, bo byłam w podobnej sytuacji, musiałam jakoś unieść to wszechobecne rozczarowanie. teraz z perspektywy czasu rodzina się cieszy, że tak się zawzięłam, bo mam studia, które uwielbiam i dzięki którym jeszcze jakoś funkcjonuję. trudna decyzja, ale wydaje mi się, że trudniejszym jest 5 lat zmagać się z nietrafionym kierunkiem, a być może i resztę życia.

no a jeśli źle myślimy i sam kierunek jest dla Ciebie a problem gdzie indziej leży to kilka dobrych rad padło. skoro to Twój pierwszy semestr to jeszcze masz trochę czasu na zawieranie znajomości, ludzie jeszcze dobrze się nie znają i nie ma aż tak zamkniętych przed 'obcymi' paczek. uwierz nie tylko Ty nie jesteś typem imprezowym i może jak poobserwujesz to zauważysz osoby tak jak Ty trzymające się na uboczu, które czekają aż ktoś zrobi pierwszy krok. ważne, żeby kogoś mieć na roku, nawet jeśli miałaby być to tylko jedna ale zaufana osoba.

z czego masz poprawki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie brałem nic na stres i nie uważam, żeby to mi pomogło.

 

 

To pomyśl o tym...ja kułem nocami a nie zaliczałem aż byłem trochę pośmiewiskiem w grupie......i w końcu uwaliłem semestr.

 

Byłem wściekły na siebie,uczyłem sie całe dnie a byłem najgorszy,uważałem że w takim razie wszyscy inni uczą się jeszcze wiecej,intensywniej i są zdolniejsi.Wpadłem wręcz w obsesje nauki,kułem 24/h a i tak to nic nie dało,pisałem kolokwia na 2.0 chociaż miałem całe zeszyty zapisane rozwiązanymi przykładami...Widziałem że się stresuje ale czułem że to taka wymówka jakbym sie naprawde nauczył to stres by mnie nie zjadł,w końcu każdy coś tam sie denerwuje...

 

Myliłem się.Odkąd psychiatra zapisał mi lek uspokający nie uwaliłem żadnego kolosa na który sie uczyłem.Szkoda że mam go dopiero teraz bo może byłbym rok wyżej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Deanem.

Kiedyś zebrały mi siestresy: nauka+ osobiste. Nie sypiałam i mało jadłam. Byłam nerwowa i doszły lęki, ze z takim samopoczuciem i problemami zdrowotnymi sobie nie poradzę. Też myślałam o rodzicach, "co ja zrobie, wyłożyli juz we mnie kilkanaście tysięcy". Psychologowie twierdzili że zbyt długo czekałam z wizytą,wiec zapętliłam sie w koło, potrzebne były leki. Dostałam je, wszystko wróciło do normalnego poziomu stresu, na sen dostawałam silne leki nasenne, by wkoncu móc spać. Po 3 miesiącach zarzuciłam leczenie bo nie było potrzebne. Czasami nie ma wyboru jak leki, a potem należy wdrążyć psychoterapię. By nie wpadać w takie koła nerwów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×