Skocz do zawartości
Nerwica.com

Atak paniki, wrażenie ocierania sie o śmierć


Katarzynka40

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

Jeśli temat się mocno powiela z innymi to proszę zlikwidować.

Chciałabym wiedzieć czy ktoś miał/ma podobne przeżycia do mojego aktualnego stanu.

 

Na nerwicę choruję od 20 lat, ale leczyłam się głównie homeopatycznie, czasami na kołatania serca zażywałam propranolol lub metocard. Mam stresującą prace i prawdopodobnie ona spowodowała u mnie długotrwały stres czego efektem były koszmarne bóle głowy i zawroty, zaburzenia równowagi, potem drętwienia twarzy, rąk, kołatania serca... Kiedy neurolodzy przebadali mnie, stwierdzili, że to nie SM, ani guz, tylko stany lekowe i wyslali do psychiatry - po 5 miesiącach zawrotów zaczęłam zażywać efectin i po 4 dniach odczułam już diametralna różnicę. Po roku odstawiłam.

Przez 4 lata było wszystko ok. W miedzy czasie mój tata zachorował na raka płuc, umarł rok temu. Skupiałam się na tacie, On był priorytetem, więc lekceważyłam fakt, ze nie do sypiam, że jestem w stanie permanentnego stresu...Wiedziałam, że kiedyś mi się to odbije na organizmie...

I odbił. Teraz mam koszmarne ataki paniki, z wrażeniem umierania:( :cry: ocierania się o śmierć.

zaczęło się od tego, że w dniu kiedy moja mama miała odebrać Tomograf mózgu (miała też koszmarne bóle głowy i obawialiśmy się guza...., a Tata zmarł na przerzuty guza do mózgu), wstałam gwałtownie rano i straciłam przytomność. Często robilo mi się słabo, ale zawsze zdążyłam usiąść, teraz straciłam zupełnie przytomność.

Przeżyłam traumę, teraz zaczęłam bać się o siebie. Wszyscy mi wmawiali, ze to tylko efekt zmiany ciśnienia i zbyt gwałtownego opuszczenia łóżka. Troszkę się uspokoiłam, niby było dobrze, ale po 2 tygodniach ta trauma gdzieś tkwiła we mnie, bo dostałam nagle w łazience ataku paniki... Myjąc zęby nagle zaczęło mi się robić "dziwnie".. słabo, dostałam strasznej trzęsawki, wydawało mi się, ze tracę przytomność, ze zaraz umrę. To była kolejna trauma. Przeszło jednak po zażyciu małej dawki klonazepamu. O dziwo, serce biło mi normalnie...

Niestety, po tym zdarzeniu od tygodnia dostają regularnie ataków paniki, siedzę w pracy i nawet jak się nie denerwuję czuję jakiś dziwny niepokój wokół żołądka, jakby fala czegoś idzie mi do głowy i robi mi się słabo... wpadam w panikę, że zemdleje, że umrę...W poniedziałek cały dzień non stop mi się tak robiło, środki uspokajające pomogły tylko troszkę, nie mogłam spać, tylko ciągle myślę o tym, normalnie miałam wrażenie, że wariuję, że mam w głowie tylko jedną natrętna myśl, że zemdleję, ze nie panuje nad swoim ciałem... Stwierdzenia "weź się w garść" nie przynoszą żadnego rezultatu. Jestem jak w malignie. We wtorek byłam u psychiatry - jego zdaniem mam napadowe leki z atakami paniki. Zapisał antydepresant na stany lekowe z grypy SSRI - escitalopram. Biorę 4 dzień, spać nie mogę, jeść nie mogę, mam tylko jedną myśl w głowie, na niczym innym nie mogę się skupić... :cry:

Jestem przerażona... czy tego typu ataki paniki, bez kołatania serca miał ktoś może...

Jestem wyczerpana. Nie panuje na swoim ciałem, wydaje mi się, że zwariuję...Jakby ktoś - nerwica - totalnie przejęła kontrolę nad moim ciałem... Myślę, że to wszystko się u mnie nagromadziło (Taty choroba i śmierć, podejrzenie guza u mamy - na szczęście głowa czysta potem moja utrata przytomności).

nie wiem czy to takie traumatyczne przeżycia, czy może chorują na jeszcze coś innego? :cry:

Proszę pomóżcie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Katarzynka40, Przyczyną ataków lęku jest długotrwały, silny stres. My lękowcy mamy niesamowitą łatwość wyobrażania sobie negatywnych konsekwencji, co jest przyczyną stanu maksymalnego napięcia emocjonalnego.

Choruję na paniczny lęk z agorafobią ponad 20 lat. Przez 8 lat miałam okres wyciszenia się lęków. Cieszyłam się tym faktem, byłam szczęśliwa. Do czasu... gdy po długotrwałym /prawie rocznym/ stresie lęk powoli wzmagał we mnie, aż doprowadził mnie do tego, że siedziałam w domu. Lęk paraliżował normalną egzystencję. Zażywam Cital. Przeszłam terapię poznawczo-behawioralną /pomogła mi "stanąć na nogi" i wychodzić na zewnątrz. Teraz od kilku miesięcy chodzę na terapię psychodynamiczną.

 

Człowiek w nerwicy jest w ciągłym stanie przerażenia. Porażają go własne myśli lub objawy strachu, jak: szybsze bicie serca, szybki oddech, pocenie się, itd. są wynikiem stresu. Im więcej myśli i objawów -> tym więcej strachu. Im więcej strachu -> tym bardziej nasz umysł koncentruje się na identyfikowaniu scenariuszy zagrożenia /tworzenie złych myśli/. Nie warto walczyć z treścią myśli, nie bać się ich !

W nerwicy połączenie między myślami a uczuciami jest silne i potrzeba sporo czasu, by wygasić je do normalnych rozmiarów.

Metodą wygaszającą połączenie między myślami a uczuciami jest racjonalizacja czyli używanie naszego świadomego Ja do racjonalnego tłumaczenia i akceptowania swoich uczuć i ich powiązań z myślami. A wtedy pozytywne myśli będą tworzyć pozytywne uczucia. Strachu będzie coraz mniej. Technika racjonalizowania - sterowania własnymi myślami - jest kluczem do zdrowia.

 

Katarzynka40, nie umarłaś i nie umrzesz. To odczucie odrealnienia jest częścią stanu nerwicy.

Poczytaj trochę książek o nerwicy lękowej, o lęku, o emocjach. Mnie takie lektury bardzo pomogły zrozumieć problem i nauczyły radzić sobie z nim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kika7,

Kika, bardzo Ci dziękuję.

Ja takich ataków paniki nie miałam wcześniej. Wcześniej mój atak ograniczał się do tachykardii - dostawałam często kołatania serca, ale wiedziałam, że wezmę motocard czy propranolol i po 15 minut przejdzie. Nie umrę.

 

Myślę, że długotrwały stres zw. z chorobą Taty i jego śmiercią zrobił swoje.

przełomem też była moja utrata przytomności, bo zaczęłam się znowu bać. Tym razem o siebie.

Obecne stany paniki różnią sia od tych poprzednich, bo na 1 planu nie wysuwa się serce, tylko uczucie słabości, umierania, mdlenia:(

I to jest dla mnie bardzo traumatyczne. Na razie biorę od kilku dni lek, ale myślę o tym by zapisać się na jakąs terapię. Bo obawiam się, że leki to za mało, muszę to przetrawić w moim umyśle.

Dziękuję Ci za podanie książek:)

 

Masz rację - jestem w stanie ciągłego przerażenia. Od tygodnia w sumie. tydzień temu rano jeszcze biegałam i kupowałam prezenty świąteczne, po czym nagle mnie strzeliło wieczorem - minął tydzień i jestem w stanie niemal wegetacji...Traumatyczne doznanie...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Katarzynka40, Zadbaj o siebie. Codziennie znajdź czas i zrób coś tylko dla siebie.

 

Naucz się rozładowywać stres i negatywne emocje.

A przede wszystkim zapisz się na terapię :)

----------------------

 

Dla mnie pomocnymi książkami były i są:

 

1) Grzegorz Szaffer - Pokonałem nerwicę

2) J. Bemis, A. Barrada - Oswoić lęk

3) J. E. Young, J. S. Klosko - Program zmiany sposobu życia. Uwalnianie się od pułapek psychologicznych.

4) Ch. A. Padesky, D. Greenberger - Umysł ponad nastrojem

5) G. Perna - Zrozumieć emocje

6) S. Briers - Pokonaj depresję, stres i lęk czyli Terapia poznawczo-behawioralna w praktyce

 

/kolejność przypadkowa/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kika7,

dziękuję Kiko :smile:

Masz rację. Choroba Taty to był straszny, długotrwały stres. Teraz muszę się zająć sobą.

Jaką terapię polecasz, bo zupełnie nie znam się:(

Pytałam psychiatry, powiedział, że na obecnym etapie, nie poleca szukania przyczyn i źródeł leku, bo jeszcze bardziej mnie to dobije, a nie uspokoi. Najpierw muszę zacząć działać leki...a terapia ma być taka... kojąca... tak mi wyjaśniał dr, pewnie podawał nazwy, ale ja byłam za mocno zestresowana, by zapamiętać:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Katarzynka40 rozumiem Cie świetnie, nie jesteś z tym sama. To uczucie umierania, derealka, ucisk w klatce, słabość, problem z nabraniem powietrza, duszenie, kołatania - tak wygląda zwykle mój dzień, czasem ten stan utrzymuje się cały dzień! a robić i żyć trzeba i nikogo nie interesuje mój stan.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Kojot1

dziękuję za wsparcie:)

 

ja miałam opanowane ataki paniki na tle serca- tz. gdy dostawałam kolatań, ataków szybkiego pulsu, brałam kawalek tabletki metocard i wiedziałam, ze za 15 minut mi to minie... Jakos to zwalczyłam... Niestety, w październiku wstałam gwałtownie z łóżka rano po snie, bo wydawało mi się, ze moja mama sie przewróciła... pobiegłam do pokoju i... zemdlałam... od tego czasu moje ataki paniki przybieraja nieco inną postać - serce nawer mi nie kolata, tylko robi mi sie tak jakoś specyficznie slabo, czuję, że mdleję, mysli straszne biegaja po glowie, czuje chaos i czuje sie tak nierealnie... boję się, że znów strace przytomność jak wtedy:( w zw. z tym, ze te ataki paniki były raz na 2 tygodnie, potem raz na tydzień a od tygodnia codziennie niemal jakby przez cały dzień bym była na czuwaniu więc zgłosiłam się szybko do psychiatry:(:(:(

 

A Ty od dawna masz nerwicę lękową? jesteś na lekach?

 

pozdrawiam,

Kasia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm u mnie problem z nerwicą jest od czasów gimnazjum natomiast pogorszenie było na 1 roku studiów (2009r - nieszczęśliwa miłość ach..) i trwa to do dziś czyli ponad 4 lata. Studia mnie zniszczyły psychicznie, chociaż jak tak sobie myślę to prędzej czy później musiało to nastąpić. Studia skończone, jest tytuł mgr ale co z tego?

Jeżeli chodzi o leki to do tej pory sporadycznie brałem Afobam (odpowiednik xanaxu) i w zasadzie tyle. Boję się leków..za dużo czytam skutków ubocznych...boję się, że będę bez uczuć, jak robot. Poza tym prawie wszystkie te leki wpływają na funkcję seksualne, bycie impotentem w wieku 24 lat jest raczej smutne..Zaburzenia snu - kolejny powód dla którego boję się cokolwiek łykać (na sen nie narzekam)..W ostatnim czasie mam właśnie problem z sercem tzn. co jakiś czas pojawia się u mnie takie mocniejsze pojedyncze uderzenie, okropne uczucie, jakbym miał zaraz umrzeć. Byłem na ekg - wszystko ok, morfologia - super. Muszę jeszcze zrobić parę badań aby się upewnić na 100%, że to jest na tle nerwowym.

Z psychoterapii jeszcze nie korzystałem i myślę, że w końcu trzeba iść na coś.. chociaż jakoś nie wierzę, że ktoś mi coś powie i nagle lęki miną. W moim przypadku chyba psychotropy zdały by egzamin no ale moje podejście do leków jest takie a nie inne i jestem w sytuacji bez wyjścia.

Katarzynka40 - masz na imię tak samo jak moja pierwsza miłość ;)

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kojot1,

Kojot1, oj to ja bardziej doświadczona koleżanka jestem. Strach, ba1 leki przed owymi uderzeniami serca tez już przerabiałam... to sa tzw. dodatkowe skurcze serca, wiem jakie to jest odczucie, jak sa pojedyncze i zdarzaja sie np. dwa razy dziennie to pół biedy, gorzej jak w ciagu 1 minuty zdarza sie kilka razy i masz wrażenie, że twoje serce kuleje, bije niemiarowo, nierówno i za chwilę napewno stanie i dalej bic nie bedzie... straszne uczucie, bo mam różne tego odmiany - czasami sa to takie delikatne nierówności, czasami jest jakby ktos mi przylozył nagle w klatke i serce przewraca się, podskakuje...niestety to bardzo częsta przypadlość, moja pani kardiolog też je ma i jakos tak mi objaśniła ich mechanizm, że wmówiła mi - jak masz zdrowe, przebadan serce, nie masz żadnych wad itp. to niec Ci sie nie stanie od tych dodatkowych 'bić". Mam je mniej więcej o 20 lat... a chorować zaczęłam w wieku 18 lat...

Żebys poczuł sie pewniej zrób sobie badanie Holtera - 24 - godzinne ekg, bedziesz spokojnieszy...:)

Na to sie nie umiera, ale wiem z autopsji, że przeraża, bo odczucie, że serce zamiera jest nieciekawe...:(

Ogranicz kawę, mniej używek, więcje magnezu - troszke powinno pomóc:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Katarzynka40 ja raz miałam taki atak... Nie zapomnę tego uczucia do końca życia.

Miałam wrażenie, że dosłownie umieram, zapadam się w sobie, klatkę piersiową miałam odrętwiałą, trzęsłam się przy tym strasznie, nie mogłam złapać oddechu, a jak zmierzyłam sobie ciśnienie to miałam ponad 200 na sto-ileś. Zadzwoniłam po pogotowie...

Przeżyłam, zawału nie miałam, dostałam uspokajacz i polecenie zgłoszenia się do psychiatry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zalatana23,

Ataki paniki są strasznym przeżyciem:( Najgorszemu wrogowi nie życzę... denerwuje mnie i wkurza jak ktoś gada - ale weź się w garść, jak można doprowadzić się do takiego stanu, przesadzasz, nie możesz tego opanować?! Ale sceny robisz...

 

Łatwo powiedzieć, tak jakby człowiek znajdował uwielbienie w wołaniu po pomoc pogotowie...:( Jak ktos nie przeżył tego to nie zdaje sobie sprawy jakie to przerażające doświadczenie:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takiego ataku paniki o którym mówicie jeszcze nie przeżyłem. U mnie jest raczej na zasadzie lęku wolnopłynącego czyli lęki przez kilka godzin albo cały dzień. Chociaż jakby mi serce tak waliło cały czas to nie wiem co by było. Póki co jest to na ustabilizowanym poziomie, nie zauważyłem aby jakoś częściej występowało, pożyjemy zobaczymy. Może jakiś cud się zdarzy i się poprawi..

wytrwałości..

 

-- 16 lut 2014, 00:36 --

 

pozwolę sobie odświeżyć temat.

Uderzenia serducha jakie były takie są, dobrze chociaż, że występują w takim samym nasileniu. Czasem są lepsze dni czasem gorsze, w sumie to już do tego przywykłem i jakoś nie panikuje tak jak na początku. Jednak złe samopoczucie pozostało...ech ciężkie to życie, derealka i duszności potrafią się utrzymywać cały dzień, szkoda gadać :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×