Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak wychowywać dzieci??


kokos7

Jaką uznajesz metodę wychowania  

52 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Jaką uznajesz metodę wychowania

    • Klaps jeszcze nikomu nie zaszkodził
      8
    • Niekiedy trzeba sięgnąć po pasek czy kabel
      6
    • Rozmowa z dzieckiem, nagrody i kary za dobre i złe zachowanie
      52
    • Wychowanie "bezstresowe"
      2


Rekomendowane odpowiedzi

Kurcze, z tym biciem - nie rozumiem dlaczego ludzie chcą tę "metodę" przekazywać dalej. Dziecko nie powinno bać się postąpić źle ze względu na karę fizyczną, ale rozumieć, że nie powinno czegoś robić. Przecież rodzice m.in. od tego są żeby dziecko tego nauczyć. Nie chciałabym żeby moje dziecko nie robiło czegoś bo boi się bólu. Wychowanie to proces i nawet jeśli dzieciak popełnia te same "błędy" to wg mnie powinno się znaleźć na tyle cierpliwości żeby z dzieckiem o tym rozmawiać, wałkować temat aż zrozumie. Odbieram bicie jako drogę na skróty - po co tłumaczyć n-ty raz to samo skoro można przylać i dzieciak będzie się bał psocić... tylko ja wychowania nie chciałabym wiązać ze strachem.

 

No ale to takie teoretyzowanie moje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, z tym biciem - nie rozumiem dlaczego ludzie chcą tę "metodę" przekazywać dalej. Dziecko nie powinno bać się postąpić źle ze względu na karę fizyczną, ale rozumieć, że nie powinno czegoś robić. Przecież rodzice m.in. od tego są żeby dziecko tego nauczyć. Nie chciałabym żeby moje dziecko nie robiło czegoś bo boi się bólu. Wychowanie to proces i nawet jeśli dzieciak popełnia te same "błędy" to wg mnie powinno się znaleźć na tyle cierpliwości żeby z dzieckiem o tym rozmawiać, wałkować temat aż zrozumie. Odbieram bicie jako drogę na skróty - po co tłumaczyć n-ty raz to samo skoro można przylać i dzieciak będzie się bał psocić... tylko ja wychowania nie chciałabym wiązać ze strachem.

 

No ale to takie teoretyzowanie moje.

Akurat co do bicia, to ja jestem przeciwny; a klaps to nie bicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym nie demonizował tych klapsów...zdarza się, choć rzeczywiście nie jest to nic dobrego...co innego bicie i kary cielesne. Na początku chciałem sobie zrobić żart w tym wątku i napisać tylko :wpierdol, wpierdol, wpierdol... zrezygnowałem po przeżytym szoku, że nie którzy autentycznie uważają że należy stosować kary cielesne i to te drastyczne... Moga wybrać różne opcje, ale tą uznali za najważniejszą. Bicie na zimno i wymierzanie kar cielesnych jest bardzo dewastujące dla psychiki dziecka...co innego klaps na gorąco....To tak jak z ta kobietą co zabiła dzieciaka za sznurowadło. Ona stosowała bicie żeby z dzieciaka dziecko "wytłuc"...Nie chodziło o konkretne sytuacje, tylko o ogólną wizję relacji międzyludzkich i tresurę...Bicie to jest tresura...To jest dla mnie przerażające biorąc pod uwagę na jakim forum jesteśmy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na początku chciałem sobie zrobić żart w tym wątku i napisać tylko :wpierdol, wpierdol, wpierdol... zrezygnowałem po przeżytym szoku, że nie którzy autentycznie uważają że należy stosować kary cielesne i to te drastyczne...

:shock: Że, znaczy, tu? W tym wątku? Ktośkolwiek pisał że popiera lub ma zamiar stosować wyrafinowane, drastyczne kary cielesne? :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wyrafinowane kary cielesne nie...nie mówię że ktoś pisał"Jak będę rodzicem to jak mnie z roboty wywalą, to będę przywiązywał dzieciaka do łóżka i przypalał papierosami"...Chodzi o to, że jednak coś sie wybrało jako główna opcja...A za tą opcją dla mnie kryje sie pewien model relacji, pewien model zachowania i pewien model traktowania...No jest napisane "niekiedy trzeba sięgnąć po pasek czy kabel" dla mnie to jest skrajne i drastyczne...No tu chodzi o to żeby sprawiać ból. Nie starcza już dać klapsa, tylko chce sie i uważa sie, że sie powinno dzieciaka bić kablem, żeby ból fizyczny był większy...No tak to wygląda. To nie jest wyrafinowane, ale to jest podjęcie decyzji, że trzeba sprawiać ból w bardzo dotkliwy sposób...już "zwykły" klaps to za mało...No dla mnie to jest drastyczne i szokujące. Przecież jak dorosły przypieprzy dzieciakowi to boli...no ale dla niektórych to za mało. Musi bolec jeszcze bardziej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie pamiętam kto to był...ewakułował się z wątku...nie wiem czy pisał na serio, ale pisał że dzieciaka trzeba bić bo dzieci są złe...trzeba je napierd...ać bo na to zasługują ze swej natury...no to jest dla mnie dziwne. No chyba że to dziwny żart, albo prowokacja...ale jednak dla mnie to dobrze obrazuje co tak na prawde za tym sie kryje, a czesto kryje sie właśnie takie podejście

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twarz to dużo bardziej wrażliwe miejsce.

aaaaa wiec mozna bic w niewrazliwe? Czyli jak ktos silniejszy od Cibie kopnie Cie publicznie w tylek to wszystko ok?

Mnie to nawet kop niepubliczny i od kogoś nie silniejszego ode mnie bolał by fizycznie i emocjonalnie; ale jakbym zrobił coś bardzo złego i ktoś by mnie kopnął za to w tyłek, to chyba w pewnym sensie zrobiłby dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie to nawet kop niepubliczny i od kogoś nie silniejszego ode mnie bolał by fizycznie i emocjonalnie;

a dziecko to nie boli?

 

ale jakbym zrobił coś bardzo złego i ktoś by mnie kopnął za to w tyłek, to chyba w pewnym sensie zrobiłby dobrze.

a nie leiej wytlumaczyc ze co zrobiles zle ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, z tym biciem - nie rozumiem dlaczego ludzie chcą tę "metodę" przekazywać dalej. Dziecko nie powinno bać się postąpić źle ze względu na karę fizyczną, ale rozumieć, że nie powinno czegoś robić. Przecież rodzice m.in. od tego są żeby dziecko tego nauczyć. Nie chciałabym żeby moje dziecko nie robiło czegoś bo boi się bólu. Wychowanie to proces i nawet jeśli dzieciak popełnia te same "błędy" to wg mnie powinno się znaleźć na tyle cierpliwości żeby z dzieckiem o tym rozmawiać, wałkować temat aż zrozumie. Odbieram bicie jako drogę na skróty - po co tłumaczyć n-ty raz to samo skoro można przylać i dzieciak będzie się bał psocić... tylko ja wychowania nie chciałabym wiązać ze strachem.

 

No ale to takie teoretyzowanie moje.

 

:brawo: Oby więcej osób z takim myśleniem!

 

-- 14 gru 2013, 16:19 --

 

nie pamiętam kto to był...ewakułował się z wątku...nie wiem czy pisał na serio, ale pisał że dzieciaka trzeba bić bo dzieci są złe...trzeba je napierd...ać bo na to zasługują ze swej natury...no to jest dla mnie dziwne. No chyba że to dziwny żart, albo prowokacja...ale jednak dla mnie to dobrze obrazuje co tak na prawde za tym sie kryje, a czesto kryje sie właśnie takie podejście

 

Nie, to nie był żart i pisał to Nikita. Na szczęście on jest aseksualny,więc dzieci posiadać raczej nie będzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie chyba musieliby wychować jacyś profesorowie psychologii dziecięcej, żeby nie wpłynąć negatywnie na moją psychikę.

 

a dziecko to nie boli?

Jeśli dziecko zostanie kopnięte przez rodziców, to na pewno boli, ale klaps ręką uważam, że w większości przypadków może boleć fizycznie, a emocjonalnie to lekko lub wcale.

 

a nie leiej wytlumaczyc ze co zrobiles zle ?

Lepiej, ale jakby ktoś kopnął to też w pewnym sensie miałby rację.

W przypadku dorosłego jest większe prawdopodobieństwo, że metoda wytłumaczenia zadziała, natomiast w przypadku dziecka, mniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam na psychologii, że dla dziecka najlepszy jest system nagród i kar. Jeśli chcemy, żeby dziecko myło zęby - zachęcamy je w postaci nagrody, i jeśli robi to - nagrody dajemy coraz rzadziej, aż samo nauczy się, że trzeba tak robić. Nie jestem pewna czy to dobry sposób, jak każda metoda - ma swoje minusy. W tym wypadku minusem jest to, że wyrabiamy w dziecku materializm... Robi coś, ale za coś - i taki mały wyrasta na osobę, dla której liczy się tylko zysk, nie umie zrobić niczego bez własnej korzyści. Wiadomo, że nagrody mobilizują bardziej niż kary, ale kary są po to, by pokazać, że dziecko zrobiło coś złego. Dlatego ja jestem za systemem nagród i kar, ale w takich sprawach jak - dziecko odpowiednio się zachowało, zasługuje na nagrodę, zrobiło coś źle - kara. Nie jestem za tym, by codziennie przez tydzień dawać na zachętę jakieś nagrody za umycie zębów, a potem raz na dwa tygodnie, raz na miesiąc, bo dziecku w końcu może to się znudzić. Ja na miejscu tego dziecka myślałabym w sposób : "Acha, na początku dostawałam więcej, teraz mniej, więc musiałabym przestać myć ząbki, a znów zacznę dostawać więcej" - pamiętajmy, że dzieci są strasznymi manipulatorami :) Potrafią walczyć o swoje.

Więc odpowiedź: Jestem za systemem kar i nagród, ale wszystko z umiarem. Uczmy dzieci swoim własnym prawidłowym zachowaniem, a dzieci będą popełniać mniej błędów. Bądźmy dla nich przykładem...

 

Nie mam dziecka, ale mam jakiś już pogląd, bo jednak nie trzeba mieć dziecka, by wiedzieć, jak chcemy wychowywać swoje dzieci w moim przypadku - w przyszłości. ;) Dalekiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W przypadku dorosłego jest większe prawdopodobieństwo, że metoda wytłumaczenia zadziała, natomiast w przypadku dziecka, mniejsze.

z mojego doswiadczenia wynika ze wrecz przeciwnie

Mam na myśli ogólnie w miarę normalnych dorosłych.

 

Ja miałam na psychologii, że dla dziecka najlepszy jest system nagród i kar. Jeśli chcemy, żeby dziecko myło zęby - zachęcamy je w postaci nagrody, i jeśli robi to - nagrody dajemy coraz rzadziej, aż samo nauczy się, że trzeba tak robić. Nie jestem pewna czy to dobry sposób, jak każda metoda - ma swoje minusy. W tym wypadku minusem jest to, że wyrabiamy w dziecku materializm... Robi coś, ale za coś - i taki mały wyrasta na osobę, dla której liczy się tylko zysk, nie umie zrobić niczego bez własnej korzyści. Wiadomo, że nagrody mobilizują bardziej niż kary, ale kary są po to, by pokazać, że dziecko zrobiło coś złego. Dlatego ja jestem za systemem nagród i kar, ale w takich sprawach jak - dziecko odpowiednio się zachowało, zasługuje na nagrodę, zrobiło coś źle - kara. Nie jestem za tym, by codziennie przez tydzień dawać na zachętę jakieś nagrody za umycie zębów, a potem raz na dwa tygodnie, raz na miesiąc, bo dziecku w końcu może to się znudzić. Ja na miejscu tego dziecka myślałabym w sposób : "Acha, na początku dostawałam więcej, teraz mniej, więc musiałabym przestać myć ząbki, a znów zacznę dostawać więcej" - pamiętajmy, że dzieci są strasznymi manipulatorami :) Potrafią walczyć o swoje.

Mnie nagrody nigdy jakoś nie mobilizowały; jak dostałem jakąś nagrodę za coś, to się cieszyłem, ale nigdy specjalnie nie dążyłem, by zrobić coś, za co mógłbym dostać nagrodę. Teksty, że jak zrobię coś tam, to dostanę jakąś nagrodę, też mnie nie mobilizowały. Skuteczniejsze były kary z powodu mojego lęku przed złością, karą. O wiele bardziej zależało mi na unikaniu stresu, niż na nagrodach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość SmutnaTęcza

Co sądzicie o rodzicach wychowujących dzieci według zasady "dopóki nogi pod mój stół kładziesz, będziesz myśleć i robić jak ja uważam odpowiednie"?

 

 

 

Do tej zasady stosują się niestety moi rodzice. Choć myślę, że nawet gdybym zrozumiała te słowa dosłownie i zaczęła "kłaść nogi pod własny stół", tzn, wyprowadziła się, to oni i tak dalej narzucaliby mi swój światopogląd, sposób myślenia, system wartości, poglądy religijne (głównie o nie chodzi). Jestem przekonana, że nieźle oberwałoby mi się (słownie?) za zerwanie z Kościołem.

Rodzice poszerzyliby tę zasadę od wyprowadzki z domu aż do... "Jak umrę, to ty chyba przestaniesz chodzić do kościoła" - tak często powtarza moja mama. Wydaje mi się, że pozostanę zależna od ich zdania, ich przekonań do końca życia, bo nie będę potrafiła się im sprzeciwić, nie będę chciała ich urazić (?), przyznać, że mam inne zdanie. Ukrywam się, a gdy tylko zdarzy mi się o czymś napomknąć, od razu jestem krytykowana i uznana za "tę najgorszą".

Nie mogę mieć własnego zdania. Nie będę miała siły się uwolnić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie zmuszanie do czegokolwiek (w tym i uczestniczenia we mszach i spowiedzi) skończyło się jakoś w gimnazjum. Do bierzmowania już nie poszłam, z własnej woli. Teraz w ogóle nie chodzę do kościoła, nie spowiadam się, nie przyjmuję księdza po kolędzie i jest mi z tym dobrze :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spowiedż szczególnie gdzieś do 15lat ale i później tez była to dla mnie jakaś wielka trauma, rzuciłem ją jeszcze wcześniej niż kościół, teraz jak idę raz do roku to nie mogę słuchać tych głupot co oni tam gadają. Jakby moja dalsza rodzina od strony matki( megaultrakatolicka do kwadratu) dowiedziała się że nie chodzę do kościoła to nie wiem co by się stało, ale nie utrzymuję na szczęście z nimi bliższych kontaktów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, spowiedź to była dla mnie prawdziwa trauma... Nigdy nie rozumiałam dlaczego mam opowiadać o swoich grzechach, facetowi w kiecce, który ma pewnie więcej na sumieniu niż ja sama...

Przed pierwszą komunią całą noc wymiotowałam z nerwów, a następnego dnia byłam blada jak ściana, więc moja matka pomalowała mi policzki swoim różem, żebym ładnie wyszła na zdjęciach (po kiego malować dziecko???) :?:roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×