Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moja zbyt długa historia


nadrważliwa

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Was wszystkich. Nie umiem mówić o sobie, nikomu nigdy o moim życiu nie opowiadałam, jednak czuję, że naprawdę potrzebuję się wygadać, potrzebuję pomocy i wsparcia. W tym roku skończę 21 lat, a początki swoich problemów umiejscawiam w wieku około 10, 11 lat – wtedy, gdy przestajemy tak naiwnie i dziecinnie odbierać świat i gdy zaczynamy przejmować się opinią innych... Tak więc od początku.

 

Urodziłam się ze znamieniem barwnikowym pokrywającym całą prawą dłoń. Niby nic, znamię jak znamię, jednak od lekarzy wiem, że jedyne w swoim rodzaju. Było ogromne, ciemne, skóra była zupełnie inna... Po prostu brzydka. W przedszkolu, na początku podstawówki zupełnie mi to nie przeszkadzało. Później zaczęły się wyzwiska ze strony dzieciaków... I tak to wszystko poszło. Ja zaczęłam się z tym kryć, kompletnie straciłam pewność siebie. Od tamtego czasu nigdy nie wyszłam z domu na krótki rękaw, poza jakimiś wakacjami z rodzicami nad morzem, albo kilka razy zasłaniając dłoń, np. przewieszając sobie sweter. Nigdy, nawet w najgorsze upały. Lato było dla mnie katorgą. Siedziałam w domu, płakałam, odsunęłam się od znajomych.

 

W wieku 14 lat zaczęłam się odchudzać. Nie wiem, nie pamiętam jak to się zaczęło, zaciera mi się tamten czas. Pamiętam, że nic nie jadłam, brałam popularne wtedy tabletki, piłam hektolitry kawy i ćwiczyłam do upadłego. W 3 gimnazjum byłam wychudzona, czułam się cudownie, pewność siebie wzrosła mi bardzo dużo.

 

W tym samym roku kilka miesięcy w wakacje spędziłam w szpitalu, miałam operację usunięcia tego znamienia daleko od domu. Dwa skomplikowane zabiegi, naskórek pobrany z uda (wielka prostokątna blizna na całe udo do dzisiaj – jednak to mnie jakoś nie przejmuje, to tylko blizna), długi czas spędzony w szpitalu, do tego przytyłam... Jednak po wyjściu czułam się lepiej, poczułam jakąś nadzieję na lepsze życie, czekałam na tą operację całe życie... Okazało się, że nie do końca jest tak kolorowo. Skóra, która mam teraz jest sztuczną skórą z moim własnym naskórkiem na wierzchu. Nie wygląda to jak naturalna skóra, owszem, wygląda o niebo lepiej niż ciemnobrązowe brodawkowate, włochate znamię, ale wciąż wygląda sztucznie. Nie potrafię tego opisać... Nie wygląda to jak skóra po oparzeniu, ani jak żadna blizna... Po prostu nigdy czegoś takiego nie widziałam u nikogo.

 

Na pierwszym roku studiów nie radziłam sobie zupełnie. Kierując się wygórowanymi ambicjami wybrałam sobie ciężki kierunek na najlepszej uczelni w Polsce, który w ogóle mnie nie interesował. Stres, nerwy, pierwsza wizyta u psychiatry, bo czułam się już na skraju. Przez jakiś czas brałam Bioxetin, później dawka została zwiększona, później jakiś inny lek (nazwy niestety nie pamiętam, ale mam gdzieś resztki, musiałabym poszperać) i nic, nic a nic nie działało. Dałam sobie spokój. Zostawiłam studia przez sesją i wróciłam do domu bo bałam się, że zostając sama coś sobie zrobię.

 

Przez te lata cały czas się odchudzałam, kontrola wagi dawała mi jakąś taką siłę... Kilka lat wstecz zaczęły się napady obżarstwa, wymioty. Napady obżarstwa i okropne wyrzuty sumienia trwają do dzisiaj.

 

Wyjechałam z rodzicami za granicę. Mieszkam tu od listopada. Coraz bardziej dochodzę do wniosku, że muszę coś zrobić ze swoim życiem, muszę zacząć normalnie żyć, dać sobie jakoś pomóc. Coraz bardziej doskwiera mi samotność, mam powodzenie i wiem, że jestem naprawdę atrakcyjną dziewczyną, ale sama siebie nie potrafię zaakceptować. Miałam kilku chłopaków, mimo to żadnemu nie pozwoliłam zbliżyć się do siebie zbyt mocno. Byłam bliżej z dwoma chłopakami, im problem mojej ręki nie przeszkadzał, jednak mi tak... Jeden z nich zauważył to dopiero po kilku miesiącach znajomości, ale wiem, ze to nie dlatego, że wcale nie widać różnicy pomiędzy zdrową, a tą 'inną' skórą, ale dlatego, że ja to potrafię tak dobrze kamuflować. Jednak wiem, że nie ukryję tego jak dojdzie do zbliżenia... Z poprzednim chłopakiem rozstałam się z powodu seksu, a raczej jego braku. Ja nie potrafiłam zaakceptować siebie, nie czułam się przy nim swobodnie, on w żaden sposób nie starał mi się w tym pomóc, mimochodem nalegał na zbliżenie... Postanowiłam, że wolę być sama. Chcę związać się z kimś na poważnie, jednak wiem, że żeby się przemóc że muszę zacząć od samoakceptacji, jednak nie wiem jak to zrobić po tylu latach kamuflażu i nienawiści do samej siebie...

Próbuję sobie wmawiać, że jestem wartościowa i wyjątkowa, jednak to mnie nie przekonuje aż na tyle. Wczoraj chciałam zrobić ten pierwszy krok, wyszłam na zakupy na miasto, starałam się nie zakrywać dłoni, jednak wzrok jednej dziewczyny stojącej za mną przy kasie odebrał mi resztkę sił... Tak, jakby to była moja wina :(

 

Zaczynam coraz poważniej myśleć o psychologu, ale ciężko będzie znaleźć mi polskiego psychologa w moich okolicach.

 

Przepraszam za składnie, za błędy i chaos, jednak nigdy nikomu nie mówiłam o tym problemie, ale już zwyczajnie brak mi sił... Potrafiłam to tak dobrze chować, że nawet moi przyjaciele o tym nie wiedzą. Teraz wiem, że najwyższa pora żeby coś z tym zrobić i bardzo, ale to bardzo proszę o Waszą pomoc i dziękuję za przeczytanie mojego postu.

 

 

Edit: Nawet nie zauważyłam, że mam literówkę w swoim nicku :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć :) Mieszkam w Anglii. Mogłabym spróbować wizyty u angielskiego psychologa, jednak nie potrafię w pełni wyrażać swoich uczuć i mówić swobodnie o sobie we własnym języku, a co dopiero języku obcym...

Moze to napisz?i daj do przeczytania psychologowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×