Skocz do zawartości
Nerwica.com

Raj nie jest dla mnie.


heartofice

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć. Przybyłem tutaj resztkami sił, za namową dobrej duszy.

Mam 22 lata i jestem nieszczęśliwy. Nie wiem jak opowiadać o swoim problemie, od czego zacząć. Jest mi bardzo źle. Czuję się jak w ruchomych piaskach. Im bardziej chce się z nich wydostać, tym bardziej się pogrążam i wpadam w jeszcze gorszy stan psychiczny.

JA:

 

Mieszkam w domu z toksyczną matką i równie toksycznym, despotycznym, ojcem alkoholikiem. 3 lata temu, po skończeniu liceum, minimalnie zdałem sobie z tego sprawę, ale z góry usprawiedliwiłem problem - rodziny się nie wybiera, każdy ma jakieś problemy, trzeba nauczyć się z tym żyć itd... Nie poszedłem na studia, bo nie miałem za co. W domu przez alkoholizm ojca zawsze nie ma pieniędzy. Oczywiście on tego nie widzi. Traci na swoje przyjemności 1500zł miesięcznie. Ciągle mu to wypominam podczas awantur, on się usprawiedliwia - pracuję, utrzymuję was, więc mogę pić i palić, ile będę chciał, a wy możecie zdechnąć z głodu.

Szukałem pracy, wszędzie gdzie się da i na wszystkich stanowiskach jakie mogę objąć, żeby tylko coś zarobić i na zawsze stąd odejść. I nic. W mieście (miasteczku), w którym mieszkam nie ma dla mnie pracy. Próbowałem w pubie i restauracji - oczekują książeczki sanepidu, a mnie na nią nie stać. Ojciec nie da, ja sam nie mam (paradoks - w końcu pracowałbym na siebie, miałbym swoje pieniądze, ale zdaniem ojca, przecież do niczego się nie nadaję i od nowa awantura - znajdź sobie normalną pracę).

W telemarketingu chcą ode mnie statusu studenta, mnie na studia w innym mieście nie stać. Nie mogę liczyć nawet na stypendium dla biedniejszych uczniów, bo tam trzeba zaświadczeń, a ojciec powiedział, że mi nie pomoże, że sam sobie na taki los zasłużyłem.

 

Ojciec i matka:

 

Alkoholik i tyran. Niepowodzenia w pracy, problemy domowe, a nawet brak fajek w sklepie wyładowuje na mnie i na matce. Ciągłe awantury, zaczepki, krzyki i przepychanki. A kiedy jest dobrze (u ojca w pracy) w domu jest tak słodko, że zbiera mi się na wymioty. Całe życie to jedna wielka sinusoida.

Matka wcale nie jest lepsza. Nic jej nie pasuje, ciągle jest jej źle. Wiecznie udręczona altruistka. Przejmuje się wszystkim, tylko nie sobą. Pieprzona matka Teresa. Zamiast postawić się ojcu, spełnia każde jego polecenie. Biega do sklepu po "promile", bo myśli głupia idiotka, że jak ojciec dostanie butelkę na czas to może nie będzie krzyków i awantur. A jest odwrotnie.

Albo jestem gównem, zerem, debilem i ich wpadką albo najwspanialszym, najukochańszym synkiem. Przy tym zero zrozumienia, zero rozmów, zero miłości. Uświadomiłem sobie, że ja nigdy z nimi poważnie nie rozmawiałem, tak jak rodzice z dzieckiem - szczerze, ciepło, z uczuciem. Zawsze były komunikaty - co w szkole? Jesteś chory? - Weź to...., Mamo, mam problem - Nie mam teraz do tego głowy, (a jak miała słyszałem - nie wiem, nie znam się na tym, nie pomogę Ci)

 

Teraz, po kilku latach ślepej wiary i miłości w końcu się obudziłem. O kilka lat za późno. Nie chcę już tak żyć. Jestem emocjonalną sierotą i na prawdę jestem w stanie zrobić wszystko, podpiszę nawet pakt z diabłem, aby w końcu zacząć żyć i realizować swoje marzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Przybyłem tutaj resztkami sił, za namową dobrej duszy.

Mam 22 lata i jestem nieszczęśliwy. Nie wiem jak opowiadać o swoim problemie, od czego zacząć. Jest mi bardzo źle. Czuję się jak w ruchomych piaskach. Im bardziej chce się z nich wydostać, tym bardziej się pogrążam i wpadam w jeszcze gorszy stan psychiczny.

JA:

 

Mieszkam w domu z toksyczną matką i równie toksycznym, despotycznym, ojcem alkoholikiem. 3 lata temu, po skończeniu liceum, minimalnie zdałem sobie z tego sprawę, ale z góry usprawiedliwiłem problem - rodziny się nie wybiera, każdy ma jakieś problemy, trzeba nauczyć się z tym żyć itd... Nie poszedłem na studia, bo nie miałem za co. W domu przez alkoholizm ojca zawsze nie ma pieniędzy. Oczywiście on tego nie widzi. Traci na swoje przyjemności 1500zł miesięcznie. Ciągle mu to wypominam podczas awantur, on się usprawiedliwia - pracuję, utrzymuję was, więc mogę pić i palić, ile będę chciał, a wy możecie zdechnąć z głodu.

Szukałem pracy, wszędzie gdzie się da i na wszystkich stanowiskach jakie mogę objąć, żeby tylko coś zarobić i na zawsze stąd odejść. I nic. W mieście (miasteczku), w którym mieszkam nie ma dla mnie pracy. Próbowałem w pubie i restauracji - oczekują książeczki sanepidu, a mnie na nią nie stać. Ojciec nie da, ja sam nie mam (paradoks - w końcu pracowałbym na siebie, miałbym swoje pieniądze, ale zdaniem ojca, przecież do niczego się nie nadaję i od nowa awantura - znajdź sobie normalną pracę).

W telemarketingu chcą ode mnie statusu studenta, mnie na studia w innym mieście nie stać. Nie mogę liczyć nawet na stypendium dla biedniejszych uczniów, bo tam trzeba zaświadczeń, a ojciec powiedział, że mi nie pomoże, że sam sobie na taki los zasłużyłem.

 

Ojciec i matka:

 

Alkoholik i tyran. Niepowodzenia w pracy, problemy domowe, a nawet brak fajek w sklepie wyładowuje na mnie i na matce. Ciągłe awantury, zaczepki, krzyki i przepychanki. A kiedy jest dobrze (u ojca w pracy) w domu jest tak słodko, że zbiera mi się na wymioty. Całe życie to jedna wielka sinusoida.

Matka wcale nie jest lepsza. Nic jej nie pasuje, ciągle jest jej źle. Wiecznie udręczona altruistka. Przejmuje się wszystkim, tylko nie sobą. Pieprzona matka Teresa. Zamiast postawić się ojcu, spełnia każde jego polecenie. Biega do sklepu po "promile", bo myśli głupia idiotka, że jak ojciec dostanie butelkę na czas to może nie będzie krzyków i awantur. A jest odwrotnie.

Albo jestem gównem, zerem, debilem i ich wpadką albo najwspanialszym, najukochańszym synkiem. Przy tym zero zrozumienia, zero rozmów, zero miłości. Uświadomiłem sobie, że ja nigdy z nimi poważnie nie rozmawiałem, tak jak rodzice z dzieckiem - szczerze, ciepło, z uczuciem. Zawsze były komunikaty - co w szkole? Jesteś chory? - Weź to...., Mamo, mam problem - Nie mam teraz do tego głowy, (a jak miała słyszałem - nie wiem, nie znam się na tym, nie pomogę Ci)

 

Teraz, po kilku latach ślepej wiary i miłości w końcu się obudziłem. O kilka lat za późno. Nie chcę już tak żyć. Jestem emocjonalną sierotą i na prawdę jestem w stanie zrobić wszystko, podpiszę nawet pakt z diabłem, aby w końcu zacząć żyć i realizować swoje marzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołączam się do koleżanki Regzy :) Nie jesteś sam. heartofice, dobrze, że się obudziłeś. Lepiej późno niż wcale. Powiem Ci szczerze, że jesteś w dobrej sytuacji, bo jesteś młodym człowiekiem i już zauważyłeś i zdałeś sobie sprawę z własnego DDA. Mi to zajęło o wiele dłużej (dopiero po 30-ce), ale ważne że to się stało.

Idź do przodu i się nie poddawaj! Walcz o siebie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację, lepiej późno niż wcale. Ale to i tak mnie nie pociesza. Świadomość, że mój "dom" był emocjonalnym więzieniem mnie przeraża. Jak mogłem na to pozwolić, dlaczego nie reagowałem, kiedy było mi źle. Albo to że moje życie było huśtawką uzależnioną od ojca i matki. Było dobrze - ja byłem cacy, było źle - byłem nikim.

Czuję się teraz jak sierota. Nie wytrzymuję, kiedy ktoś mi mówi "należy szanować ojca i matkę" albo "musisz być dla nich dobry, bo powołali Cię do życia".

Kiedyś pewna wiedźma powiedziała mi coś, co zapamiętam do końca życia: Ty nie jesteś nic winien swoim rodzicom i nie myśl o tym, bo ten jak Ci się wydaję - dług, spłacisz wychowując własne dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoje uczucia są zależne od nastroju i humorów ojca, chodzi o to żebyś się od niego uniezależnił. Jeśli ojciec jest zły to Ty też, jeśli jest szczęśliwy to Ty jesteś spokojny. Keraj prowadzi mitingi dla DDA przez internet może dołączysz do nas?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba pierwszy krok już zrobiłem. Tydzień temu był zły, ogromnie zły. Nie wiem dlaczego. Miałem mu pomóc, ale poczułem w sobie tak wielką blokadę, większą niż dotychczas. Czułem się jakby moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. To chyba przez książkę S. Forward. Wyzywał mnie od najgorszych, po czym rzucił we mnie lampą.

Powiedziałem dość i wyszedłem. Matka od razu stanęła po silniejszej stronie, zrobiła awanturę i zmieszała mnie z błotem.

A ja od tygodnia siedzę w swoim pokoju, nie odzywam się do nich i tak sobie działam powoli, metodą małych kroków.

Miting dla DDA? Mogę dołączyć, o ile wcześniej ojciec z nudów nie wyrwie kabla od internetu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×