Skocz do zawartości
Nerwica.com

heartofice

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia heartofice

  1. Co masz na myśli? Chcesz, aby Twój utwór był do posłuchania tylko dla wybranych?
  2. Witaj na forum Dobrze, że jesteś. Wysłałem Ci PW.
  3. heartofice

    Skojarzenia

    praca - marzenia
  4. heartofice

    Trzy pytania

    1. Muzyka 2. Tak 3. Nie 1. Pierwsze wspomnienie z dzieciństwa. 2. Lubiane cechy Twojego wygladu / Nielubiane 3. Lubiane cechy Twojego charakteru / Nielubiane
  5. Do tego jeszcze bezwartościowość, bezużyteczność, bezradność i smutek. Ogromny smutek.
  6. Dostałem ofertę pracy. Pierwsza myśl - super, yes, yes, yes, nareszcie ruszam do przodu. W następnej sekundzie w mojej głowie bilion negatywnych myśli - a co jak nie dam rady, tam potrzebują kogoś ogarniętego, a ja chyba nie jestem ogarnięty, jestem za głupi, nie będzie ze mnie pożytku, wywalą mnie po pierwszym dniu itd. itd. Potem pojawia się wojownik - dam radę, mam was wszystkich gdzieś, uzbieram pieniądze i w końcu stąd wyjadę. Na scenę wchodzi kat - jesteś debilem, nie dasz rady, nie oszukuj się, jesteś niezdolny do pracy I znowu wojownik, i znowu kat, wojownik i kat, aż głowa mnie boli. Jak się tego pozbyć? Jak zaprzyjaźnić się z wojownikiem, żeby kata wrzucić np. do studni? Dobrze, że przynajmniej szefem jest kobieta.
  7. Chyba pierwszy krok już zrobiłem. Tydzień temu był zły, ogromnie zły. Nie wiem dlaczego. Miałem mu pomóc, ale poczułem w sobie tak wielką blokadę, większą niż dotychczas. Czułem się jakby moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. To chyba przez książkę S. Forward. Wyzywał mnie od najgorszych, po czym rzucił we mnie lampą. Powiedziałem dość i wyszedłem. Matka od razu stanęła po silniejszej stronie, zrobiła awanturę i zmieszała mnie z błotem. A ja od tygodnia siedzę w swoim pokoju, nie odzywam się do nich i tak sobie działam powoli, metodą małych kroków. Miting dla DDA? Mogę dołączyć, o ile wcześniej ojciec z nudów nie wyrwie kabla od internetu.
  8. Masz rację, lepiej późno niż wcale. Ale to i tak mnie nie pociesza. Świadomość, że mój "dom" był emocjonalnym więzieniem mnie przeraża. Jak mogłem na to pozwolić, dlaczego nie reagowałem, kiedy było mi źle. Albo to że moje życie było huśtawką uzależnioną od ojca i matki. Było dobrze - ja byłem cacy, było źle - byłem nikim. Czuję się teraz jak sierota. Nie wytrzymuję, kiedy ktoś mi mówi "należy szanować ojca i matkę" albo "musisz być dla nich dobry, bo powołali Cię do życia". Kiedyś pewna wiedźma powiedziała mi coś, co zapamiętam do końca życia: Ty nie jesteś nic winien swoim rodzicom i nie myśl o tym, bo ten jak Ci się wydaję - dług, spłacisz wychowując własne dzieci.
  9. heartofice

    Witajcie

    Mam na imię Kuba, jestem DDA+DDD.
  10. [videoyoutube=KKgQLCM6sBg][/videoyoutube]
  11. Cześć. Przybyłem tutaj resztkami sił, za namową dobrej duszy. Mam 22 lata i jestem nieszczęśliwy. Nie wiem jak opowiadać o swoim problemie, od czego zacząć. Jest mi bardzo źle. Czuję się jak w ruchomych piaskach. Im bardziej chce się z nich wydostać, tym bardziej się pogrążam i wpadam w jeszcze gorszy stan psychiczny. JA: Mieszkam w domu z toksyczną matką i równie toksycznym, despotycznym, ojcem alkoholikiem. 3 lata temu, po skończeniu liceum, minimalnie zdałem sobie z tego sprawę, ale z góry usprawiedliwiłem problem - rodziny się nie wybiera, każdy ma jakieś problemy, trzeba nauczyć się z tym żyć itd... Nie poszedłem na studia, bo nie miałem za co. W domu przez alkoholizm ojca zawsze nie ma pieniędzy. Oczywiście on tego nie widzi. Traci na swoje przyjemności 1500zł miesięcznie. Ciągle mu to wypominam podczas awantur, on się usprawiedliwia - pracuję, utrzymuję was, więc mogę pić i palić, ile będę chciał, a wy możecie zdechnąć z głodu. Szukałem pracy, wszędzie gdzie się da i na wszystkich stanowiskach jakie mogę objąć, żeby tylko coś zarobić i na zawsze stąd odejść. I nic. W mieście (miasteczku), w którym mieszkam nie ma dla mnie pracy. Próbowałem w pubie i restauracji - oczekują książeczki sanepidu, a mnie na nią nie stać. Ojciec nie da, ja sam nie mam (paradoks - w końcu pracowałbym na siebie, miałbym swoje pieniądze, ale zdaniem ojca, przecież do niczego się nie nadaję i od nowa awantura - znajdź sobie normalną pracę). W telemarketingu chcą ode mnie statusu studenta, mnie na studia w innym mieście nie stać. Nie mogę liczyć nawet na stypendium dla biedniejszych uczniów, bo tam trzeba zaświadczeń, a ojciec powiedział, że mi nie pomoże, że sam sobie na taki los zasłużyłem. Ojciec i matka: Alkoholik i tyran. Niepowodzenia w pracy, problemy domowe, a nawet brak fajek w sklepie wyładowuje na mnie i na matce. Ciągłe awantury, zaczepki, krzyki i przepychanki. A kiedy jest dobrze (u ojca w pracy) w domu jest tak słodko, że zbiera mi się na wymioty. Całe życie to jedna wielka sinusoida. Matka wcale nie jest lepsza. Nic jej nie pasuje, ciągle jest jej źle. Wiecznie udręczona altruistka. Przejmuje się wszystkim, tylko nie sobą. Pieprzona matka Teresa. Zamiast postawić się ojcu, spełnia każde jego polecenie. Biega do sklepu po "promile", bo myśli głupia idiotka, że jak ojciec dostanie butelkę na czas to może nie będzie krzyków i awantur. A jest odwrotnie. Albo jestem gównem, zerem, debilem i ich wpadką albo najwspanialszym, najukochańszym synkiem. Przy tym zero zrozumienia, zero rozmów, zero miłości. Uświadomiłem sobie, że ja nigdy z nimi poważnie nie rozmawiałem, tak jak rodzice z dzieckiem - szczerze, ciepło, z uczuciem. Zawsze były komunikaty - co w szkole? Jesteś chory? - Weź to...., Mamo, mam problem - Nie mam teraz do tego głowy, (a jak miała słyszałem - nie wiem, nie znam się na tym, nie pomogę Ci) Teraz, po kilku latach ślepej wiary i miłości w końcu się obudziłem. O kilka lat za późno. Nie chcę już tak żyć. Jestem emocjonalną sierotą i na prawdę jestem w stanie zrobić wszystko, podpiszę nawet pakt z diabłem, aby w końcu zacząć żyć i realizować swoje marzenia.
  12. Cześć. Przybyłem tutaj resztkami sił, za namową dobrej duszy. Mam 22 lata i jestem nieszczęśliwy. Nie wiem jak opowiadać o swoim problemie, od czego zacząć. Jest mi bardzo źle. Czuję się jak w ruchomych piaskach. Im bardziej chce się z nich wydostać, tym bardziej się pogrążam i wpadam w jeszcze gorszy stan psychiczny. JA: Mieszkam w domu z toksyczną matką i równie toksycznym, despotycznym, ojcem alkoholikiem. 3 lata temu, po skończeniu liceum, minimalnie zdałem sobie z tego sprawę, ale z góry usprawiedliwiłem problem - rodziny się nie wybiera, każdy ma jakieś problemy, trzeba nauczyć się z tym żyć itd... Nie poszedłem na studia, bo nie miałem za co. W domu przez alkoholizm ojca zawsze nie ma pieniędzy. Oczywiście on tego nie widzi. Traci na swoje przyjemności 1500zł miesięcznie. Ciągle mu to wypominam podczas awantur, on się usprawiedliwia - pracuję, utrzymuję was, więc mogę pić i palić, ile będę chciał, a wy możecie zdechnąć z głodu. Szukałem pracy, wszędzie gdzie się da i na wszystkich stanowiskach jakie mogę objąć, żeby tylko coś zarobić i na zawsze stąd odejść. I nic. W mieście (miasteczku), w którym mieszkam nie ma dla mnie pracy. Próbowałem w pubie i restauracji - oczekują książeczki sanepidu, a mnie na nią nie stać. Ojciec nie da, ja sam nie mam (paradoks - w końcu pracowałbym na siebie, miałbym swoje pieniądze, ale zdaniem ojca, przecież do niczego się nie nadaję i od nowa awantura - znajdź sobie normalną pracę). W telemarketingu chcą ode mnie statusu studenta, mnie na studia w innym mieście nie stać. Nie mogę liczyć nawet na stypendium dla biedniejszych uczniów, bo tam trzeba zaświadczeń, a ojciec powiedział, że mi nie pomoże, że sam sobie na taki los zasłużyłem. Ojciec i matka: Alkoholik i tyran. Niepowodzenia w pracy, problemy domowe, a nawet brak fajek w sklepie wyładowuje na mnie i na matce. Ciągłe awantury, zaczepki, krzyki i przepychanki. A kiedy jest dobrze (u ojca w pracy) w domu jest tak słodko, że zbiera mi się na wymioty. Całe życie to jedna wielka sinusoida. Matka wcale nie jest lepsza. Nic jej nie pasuje, ciągle jest jej źle. Wiecznie udręczona altruistka. Przejmuje się wszystkim, tylko nie sobą. Pieprzona matka Teresa. Zamiast postawić się ojcu, spełnia każde jego polecenie. Biega do sklepu po "promile", bo myśli głupia idiotka, że jak ojciec dostanie butelkę na czas to może nie będzie krzyków i awantur. A jest odwrotnie. Albo jestem gównem, zerem, debilem i ich wpadką albo najwspanialszym, najukochańszym synkiem. Przy tym zero zrozumienia, zero rozmów, zero miłości. Uświadomiłem sobie, że ja nigdy z nimi poważnie nie rozmawiałem, tak jak rodzice z dzieckiem - szczerze, ciepło, z uczuciem. Zawsze były komunikaty - co w szkole? Jesteś chory? - Weź to...., Mamo, mam problem - Nie mam teraz do tego głowy, (a jak miała słyszałem - nie wiem, nie znam się na tym, nie pomogę Ci) Teraz, po kilku latach ślepej wiary i miłości w końcu się obudziłem. O kilka lat za późno. Nie chcę już tak żyć. Jestem emocjonalną sierotą i na prawdę jestem w stanie zrobić wszystko, podpiszę nawet pakt z diabłem, aby w końcu zacząć żyć i realizować swoje marzenia.
×