Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przegrałam życie


Aja

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 48 lat i nie widzę sensu życia. O razu uspokajam, nie zamierzam popełnić samobójstwa w najbliższej przyszłosci.

Myślałam, że wszelkie depresje i nerwice już zostawiłam za sobą. A tu małe zdarzenie i ogrom strachu.

Już opisuję. Kasa z LO robi spotkanie po latach. Dzwonek do drzwi i staje kolezanka z która wudziałam się 15 lat temu na ulicy. Oczywiście zadbana, ładny płaszczyk- zawsze o takim marzyłam, chociaż ciuchy ogólnie nie robia na mnie wrażenia. I czy bym nie przyszła. Nie zaprosiłam jej do środka, powiedziałam że mnie to nie interesuje. Zamknełam drzwi

Obiektywnie: klasa była sympatyczna, Co prawda powtarzałam rok i byłam z nimi 3 lata, ale ludzie byli fajni. Chociaż z nikim się jakoś blisko nie zaprzyjaźniłam.

 

Subiektywnie: Czuję atak paniki gdy tylko sobie o tym przypomnę, nawet teraz. Wypaliłam tego dnia dwie paczki papierosów i cała się trzęsłam i zastanawiałam się czy się nie upić,ale na szczęście mam syna i męża-więc był by obciach.

 

Obiektywnie: Na spotkanie bym i tak nie poszła bo nie pasuję. Tam lekarze, doktorzy i inni, a ja się ciszyłam jak dostałam sprzatanie sklepu na zlecenie. Po prostu finansowo i zawodowo to totalne dno! I jakoś da się z tym żyć... (cenzura) Zastanawiam się czy to zawiść czy jakieś inne

Nie mam fobii społecznej, na wszelkich zebranaich w róznych grupach to ja się odzywam. Nie mam tez kompleksów, Jak sie komuś nie podobam jaka jestem to jego sprawa.

Tak myślałam do tej pory.

Nerwicę miałam kilka razy. Pierwszy raz to jeszcze jako przedszkolak i pamietam ze brałam thioradyzynę po której podobno swirowałam:)

Nie mam znajomych i, pracy i pieniedzy. Choć chyba doskwiera mi to w odwrotnej kolejności. Ale się przyzwycziłam.

A teraz od kilku dni czuje co chwiła paniczny strach, nie mogę spać i myślę że tego nie wytrzymam bo zwariuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aja, Witaj nerwicy nie ma się kilka razy ,jesli jest zdiagnozowana to po prostu jest,sa tylko okresy remisji w których dolegliwości nie dają znać o sobie.Masz bardzo niska samoocenę nigdy nie byłaś na terapii?Akurat to wydarzenie wywołało u Ciebie takie emocje bo poczułaś sie gorszą niepotrzebnie.Porównywanie się z innymi to nie jest dobry pomysł zawsze znajdzie sie ktoś lepszy czy gorszy więc pomyśl o tym jakie masz zalety,bo masz wypisz je na kartce przeczytaj i idz do specjalisty skoro czujesz się tak bardzo przygnębiona.Czy masz oparcie w mężu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na terapii byłam kilka razy. Terapia owszem pomaga, ale sytuacji życiowej nie zmienia.

Dla mnie zawsze najważniejsze były pieniadze. (wiem,brzmi to strasznie).Może dlatego, że w domu była bieda i czułam sie gorsza.

A teraz dziczeję. Siedzę sama w domu, czasem mam jakieś zlecenia na komputerze. 2 razy do roku jadę do teściów, czasem w odwiedziny przyjezdza brat męża. Syn w szkole, wraca późno. Mąz w pracy, też wraca póżno, chociaż ostatno w niedziele i soboty jest w domu.(Co mi przeszkadza- to już syndrom żony marynarza chyba.)

Ostatnio gorzej u niego w pracy, i ciagle mamy zaległości w jakiś opłatach. Mąż też mnie dołuje czasem, a może jestem już przewrażliwiona. Ogólnie nie można narzekać :P bo jak to mówią nie pije i nie bje.A nawet w końcu utrzymuje mnie od 10 lat.

 

NO własnie moje zycie to raczej zmierza ku gorszemu po 40. I nie widzę mozliwości żeby to zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na terapii byłam kilka razy.

hmm.. chyba u psychologa? Terapia to cykl czasami kilkuletni od poczatku do konca prowadzony przez psychoterapeute.

Terapia owszem pomaga, ale sytuacji życiowej nie zmienia.

Moja zmienila diametralnie. Zaczelam inaczej postrzegac siebie i otoczenie a co za tym idzie wprowadzilam radykalne zmiany w moim zyciu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aja, Pomyslalaś ze zwykła stagnacja może Cię dołować?masz hobby?pasje?cos co lubisz robic sprawie Ci przyjemność .Mogłabys zrobić jakis kurs samorealizowac sie takze w zyciu,a nie tylko być zoną ,matką tym bardziej że nie masz blizszych kolezanek z którymi mogłabyś spedzac czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na terapię chodziłam na studiach. Trwało pół roku i nic nie pomogło .Od psychiatry dostałam coś z bromem (jakieś białe granulki, kiedyś mąż się smiał że on to w wojsku dostawał ) A psycholog była jakaś taka beznadziejna. Cały czas miałam wrażenie że rozmawiam z idiotką.

Drugą terapię (mozna tak chyba to nazwać) miałam jakieś 3 lata temu. Chodziłam prywatnie do pani doktor (gastrologa, chociaż miała dr nauk medycznych, ale chyba specjalizacji z pstychiatrii nie) Wtedy myslałam, że umieram, a własciwie byłam tego pewna. Bo nie normalny strach i bicie serca,tylko jakieś dziwne bóle biegunki, tachykardia, ogromne fizyczne osłabienie. Jeśli wchodzisz na I pietro i po tym jesteś cała mokra i nie mozesz złapać tchu i jeszcze drżą kolana to nie wyglada to na nerwicę. Wszelkie badania w normie. Chodziłam do niej wpierw co tydzień potem co dwa i zawsze długo rozmawiałyśmy. Ona twierdziła,że to nerwica. W końcu wyciagneła mnie z tego, ale trwało rok.

 

Co do terapii. @Candy 14- Jakie radykalne zmiany mogę wprowadzić w życiu? To nie ten wiek.

Mam w sumie dwa problemy- jeden to brak pracy i pieniędzy- ale to chyba nie było by normalne cieszyć się z tego. Drugi to brak znajomych i izolacja. Ten drugi wynika z pierwszego.

Dwa lata temu byłam u koleżanki na imieninach. A tam rozmowy typu wycieczka do Tybetu czy Japonii, kto robi najlepsze inplanty, nianie i panie sprzątajace i ceny działek pod Krakowem. Jeśli nijestem nienormalna,że źle się tam czułam to chyba wolę taką zostać. Co ciekawe moj mąż chodzi czasem z drugą połową(męską) tych znajomych na wódke i jemu to nie przeszkadza. No ale on pracuje i zarabia i w ogóle jest wyjatkowy :).

 

Co nie znaczy,że moje życie nie ma drobnych radości. Lubię czytać, lubię internet, lubię swoje akwarium i kwiatki. Dla niektórych jestem nawet pewnym autorytetem.

Tylko jak mężowi coś się stanie to wyląduje na ulicy.

 

@Saraid tak tylko hobby też niestety kosztuje. Jak wygram w totka to kupię chałupę ze szklarnia i postawie z 10 akwariów:).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Co do terapii. @Candy 14- Jakie radykalne zmiany mogę wprowadzić w życiu? To nie ten wiek.

Mam w sumie dwa problemy- jeden to brak pracy i pieniędzy- ale to chyba nie było by normalne cieszyć się z tego. Drugi to brak znajomych i izolacja. Ten drugi wynika z pierwszego.

Dwa lata temu byłam u koleżanki na imieninach. A tam rozmowy typu wycieczka do Tybetu czy Japonii, kto robi najlepsze inplanty, nianie i panie sprzątajace i ceny działek pod Krakowem. Jeśli nijestem nienormalna,że źle się tam czułam to chyba wolę taką zostać. Co ciekawe moj mąż chodzi czasem z drugą połową(męską) tych znajomych na wódke i jemu to nie przeszkadza. No ale on pracuje i zarabia i w ogóle jest wyjatkowy :).

 

Co nie znaczy,że moje życie nie ma drobnych radości. Lubię czytać, lubię internet, lubię swoje akwarium i kwiatki. Dla niektórych jestem nawet pewnym autorytetem.

Tylko jak mężowi coś się stanie to wyląduje na ulicy.

Chodziłaś na terapia do gastrologa :shock: nic juz nie rozumiem skoro ktos prowadzi psychoterapie musi mieć odpowiednie certyfikaty,upowarznienia do tego .Psychoterapia w kazdym wieku może cos zmienic jesli się uczciwie nad sobą pracuje i to długo.Natomiast zrób cos dal siebie idz na jakis kurs,nabądz nowych umejetności które także mogłyby Ci przynosić jakies dochody poczułabyś sie lepiej.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do terapii. @Candy 14- Jakie radykalne zmiany mogę wprowadzić w życiu? To nie ten wiek.

Kazdy wiek jest dobry na zmiany :) Ja rozwiodlam sie po 40stce i zaczelam nowe zycie. Terapia pozwolila mi stanac na nogi . Wzyciu nie czulam sie tak dobrze jak teraz. Poszukaj porzadnego psychoterapeuty.

 

-- 12 lut 2013, 20:50 --

 

Poczytaj sobie ten temat post1136448.html#p1136448

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisałam o mojej drugiej terapii, że można to tak nazwać. I ja to tak odczuwałam właśnie rozmowy, analizowanie co nasila objawy,co mnie denerwuje itp jak sobie z tym radzić dobieranie leków itp. i pomogło chociaz nie wierzyłam. Pierwsza terapia była do d.

A jeszcze byłam na kiedyś na spotkaniu z psychologiem z jakiej fundacji dla bezrobotnych.

Saraid nie bardzo wypada mi Cie krytykować ale własnie takie porady Natomiast zrób cos dal siebie idz na jakis kurs,nabądz nowych umejetności które także mogłyby Ci przynosić jakies dochody poczułabyś sie lepiej.dostałam od psychologa z tej fundacji i wyszłam wkurzona po drugim spotkaniu

Dlaczego?

 

Po prostu zrobiłam juz tyle róznych kursów i nabyłam nowych umiejetności,że hej... Za kila miesiecy pewnie bedę mogła zrobić kolejny kurs z UP.

No to się pochwalę ?sarkazm/

Kurs animacji w studio rysunkowym które nie istnieje- z 60 osób ukończyło 5

Kurs prezentacji wiedzy i ilustracji biologicznej

Kurs grafiki komputerowej

Kurs liternictwa

Kurs księgowosci i audytu- pół roku po 8 godzin zajęć- byłam w pierwszej 10 na 200 osób

I rok informatyki zaocznie- zrezygnowałam bo poziom był ponizej krytyki a sama płaciłam

obsługa dzwigu samojezdnego dziwego typu plus uprawniwnia do pracy na wysokosci

Kurs doradcy III filaru (w końcu egzaminu nie zdawałam bo tylko jeden fundusz i My jestesmy najlepsi i piramida finansowa -jak wyszkolisz następnych to od ich zysków dostajesz jakis procent)

Pewnie jakbym pogrzebała w papierach to by sie cos znalazło

 

Pozostaje mi kurs obsługi wózków widłowych- ale chyba mam za wysokie wykształcenie i florystyka. Na florystyke się wybiorę bo miły temat :)

 

A tak na poważnie.

zastanawiam się jak to jest z nerwica, depresja i życiem. Czasmi zdażaja sie sytuacje, że mówimy on miał dobra pracę, rodzinę fajną zonei popełnił smbójstwo. Wiadomo wartościowanie własnego zycia jest bardzo subiektywne. Czyli obiektywnie nie ma przyczyn, ale ta osoba jakieś widzi. A co jeśli są przyczyny obiektywne? Np ktoś umierajacy na raka ma depresję czy nerwicę. Czy może wtedy jest to do pewnych granic stan normalny?

 

No tak rozpisuje się strasznie. To że brakuje mi do kogos do pogadania, wiem. Jęsli już macie mnie dość to zniknę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam w sumie dwa problemy- jeden to brak pracy i pieniędzy- ale to chyba nie było by normalne cieszyć się z tego. Drugi to brak znajomych i izolacja. Ten drugi wynika z pierwszego.
Hm, a może prace chociażby dorywcze typu niania ? z doświadczenia wiem, że na takie "kobiece" umiejętności zawsze jest popyt, ale najczęściej w szarej strefie. Pieniądze oczywiście są potrzebne, ale nie widze korelacji między brakiem pracy a brakiem znajomych, uważam że jedno nie ma z drugim nic wspólnego. Znajomych i przyjaciół się posiada niezaleznie od statusu majątkowego. Moze ci bogatsi inaczej spędzają czas niż mniej zamożni, ale co z tego ? Tez nie jeżdżę do Japonii, natomiast chętnie posłucham o tym kraju od kogos, kto miał okazje tam wyjechać. Jednym słowem, mozna znaleźć wspólna płaszczyznę porozumienia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic na to nie poradzę, ale jestem mocno nienormalna- nie cierpię dzieci. (z wyjatkiem własnego, ale też dojadanie po nim było obrzydliwe dla mnie).

Niestety znajomych z młodości mam z wysokiej półki. Oni zyją w innym świecie, ale jak się zarabia 6 i więcej tysiecy... Więc czuję się nie na miejscu. i dlatego u mnie brak pracy i kasy stanowi tu problem(ostatnio pracowałam jako sprzątaczka w sklepie) to jednak korelacja jest. Tak poszperałam po NK i facebooku i innych i z mojej starej klasy najnizszy status to położna. Reszta to lekarze, stomatolodzy , dr hab, na uczelniach, jeden weterynarz. jedna dziwczyna zgineła w wypadku w Himalajach chyba

 

Chodzi o to że nie jeden wyjechał i opowiada, tylko że wszyscy jężdzą na jakieś egzotyczne wyjazdy. A ja w życiu nie byłam na wczasach czy innych takich nawet w Polsce. Więc jak zapytają to obciach . Jak brat męża opowiadał o Izraelu to było ciekawe.

No właśnie z ta płaszczyzną jest nie tak. Po narzekaniach na sprzątaczki chciałam zapytać czy któraś mnie nie zatrudni. Ale było gadanie że z taka osobą to nie spoufalać się ,tylko na Pani a ja jestem z nimi na TY :smile::smile:

Po prostu tu dla mnie moje zachowanie jest racjonalne i nie ma nic wspólnego z tematyką forum

Własnie czytam wątek o terapiach i przegladam forum. Wiem, że terapia czy farmakoterapia zlikwiduje pewne objawy.Właśnie przy ostatniej nerwicy zawsze odczuwałam srtach czy wyłaczyłam wszystko itp. Więc przy wyjściu karteczka z pozycjami żelazko-woda- gaz-zamknięcie drzwi. Jechałam na zakupy w autobusie - karteczka ze mną.Wiem że wszystko ok. A strach taki, że cała mokra i pampers prewencyjnie by się przydał. KOSZMAR Wiem jedno a czuję drugie.

Zyski: uwierzyłam że moje objawy to jednak była nerwica. Bo byłam pewna że to : chłoniak, AIDS, jakś egzotyczna choroba albo borelioza. Ale tachykardia i podwyższona temperatura mi zostały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po narzekaniach na sprzątaczki chciałam zapytać czy któraś mnie nie zatrudni. Ale było gadanie że z taka osobą to nie spoufalać się ,tylko na Pani a ja jestem z nimi na TY

wiesz co zmien znajomych ;) az tak Ci na TYCH znajomych własnie zależy snobistycznych że aż przypisujesz sobie objawy nerwicowe żeby tylko sie przed nimi nie zdradzić? Ja mam znajomych z róznej półki i tych dr. hab i sprzątaczki i wiesz co wszystkich traktuję normalnie i oni mnie też a jak jest ktoś kto wyzej sra niż dupe ma to sie z nim nie zadaję. Jeżeli myślisz że przegrałaś swoje zycie bo nie robisz tego co twoi znajomi albo nie jeździsz tam gdzie oni i nie masz sprzątaczki to wybacz to też troszkę snobistyczne. :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam co zmieniać znajomych bo ich nie mam. Chyba,że za podtrzymywanie znajomości uznamy 2 spotkania w ciągu 10 lat. Oni nie są snobistyczni tylko zyją w innym swiecie niż ja i dlatego właściwie zerwałam kontakt. Dostałam z ZUS wyliczenie mojej emerytury 220 zł,ale może nie dożyję.

Co do przegrania życia. Zawsze zależało mi na somodzielności finansowej. Czy mogę zmienić swoje życie? Tak, gdybym tylko znalazła pracę. Taka idealna, to blisko i na etat. No ale cudów nie ma. Po prostu jak wysyłam gdzieś CV to patrzą na wiek i ląduje w koszu. Jeszcze przez internet da sie zdobyc czasem jakies zlecenia , ale pod warunkiem,że kogoś nie interesuje moje CV tylko efekty. Bo przeważnie są oferty w młodym dynamicznym zespole.

Czuję się po prostu bardzo samotna. Ostatnio miałam urodziny i imieniny, mąż zapomniał, Ja też :) a nikogo kto by złożył życzenia nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aja, skoro mąż zapmniał i reszta spóznione ,ale szczere :smile:

941kosz6.gif

 

Zyczę Ci abyś jednak znalazła wymarzoną pracę,dość siły by pokonać trudności i aby uśmiech towarzyszył Ci kazdego dnia.Jakość Twojego życia w dużej mierze zależy od Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O moich urodzinach i imieninach też nikt nie pamięta. Do tego w tym samym dniu ma urodziny ktoś inny z rodziny. I wtedy zdarza mi się być zaproszoną na te urodziny... a gdy kiedyś przypomniałam, że to też dzień moich urodzin, zostało to skwitowane krótkim: "aha".

Aja - jeśli uda mi się pokonać chorobę ( całkiem realne) i znaleźć dobrze płatną pracę z umową, zgodną z kodeksem pracy i nie wykorzystywaniem pracownika ( w tym kraju raczej słabo realne), to też będę samodzielna finansowo i też będę w stanie zmienić swoje życie.

Niby pieniądze szczęścia nie dają, a jednak... Ich brak jest poważną przeszkodą, jeśli chodzi o życie towarzyskie, rozwijanie swoich pasji, czy po prostu normalne, codzienne życie na godnym poziomie ( godny poziom, nie oznacza super luksusów).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga Aju, ja również mam nerwicę. Przełom nastąpił, gdy pomyślałam sobie tak: codziennie myślę czy nie umrę, ale kurde - ciągle żyję, więc dopóki żyję nie ma sensu tracić tego życia. Trzeba walczyć. Zaczęłam wychodzić z domu. Mogę już jeździć autobusem :) Kolejny krok - praca. Długo jej szukałam i wiem, że nie jest łatwo. Teraz ją mam, ale nie jestem z niej zadowolona w myśl zasady "lepsze to niż nic". Znajomi? Przybyło ich od czasu gdy mam pracę, ale wcześniej nawet przyjaciółka unikała ze mną kontaktu (może byłam zbyt zdołowana ;) ). Dlaczego o tym piszę? Nie wiem czy Ci to pomoże, ale mi pomogło uświadomienie sobie, że tylko ja mogę zapracować na swoje szczęście (bez względu na wiek). Przyłapałam się na tym, że dobre chwile zdarzają mi się niezależnie od tego, czy mam w danym momencie kasę czy nie. Oczywiście, z pieniędzmi jest łatwiej. Czytając Twoje wypowiedzi zauważyłam, że jesteś silną osobą. Postaraj się to wykorzystać. Skup się na tym, co TY lubisz, co jest dla CIEBIE dobre. Szukaj pracy i życzliwych ludzi ( ja mam znajomego z doktoratem, którego unikam jak ognia, bo mądrością nie grzeszy ;) i fajną koleżankę sprzątaczkę - bardzo mądra kobieta ). Nie pamiętali o urodzinach? Sama zrób sobie małą niespodziankę - wbij sobie do głowy, że nie przegrałaś życia i to będzie najlepszy prezent, którego nikt Ci nie zabierze. Ja też się czułam samotna, nie lubiłam swojego towarzystwa, bo bałam się własnych myśli. Od kiedy zaczęłam mieć dobre myśli ( czasem nawet na siłę ) nie boję się samotności, a ludzie jakoś sami zaczęli do mnie lgnąć. Szczęście jest w Tobie. Brzmi jak z reklamy ;). Ale, to prawda. Nie chcesz iść na spotkanie, to nie idziesz i nie patrz na to w ten sposób, że inni coś osiągnęli. Nie wiesz, czy są szczęśliwi. To TY masz być szczęśliwa. Nie odpuszczaj, szukaj pracy, przypomnij sobie jakie masz zainteresowania, a znajomi też się pojawią. Trzymam za Ciebie kciuki :)

 

-- 13 lut 2013, 13:56 --

 

Przypomniała mi się jeszcze moja Pani woźna z liceum. Nie miała zbyt dużo pieniędzy, ale była najbardziej elegancką i miłą kobietą w szkole. Miała w sobie tyle klasy, że przebiła wszystkie profesorki :) Kiedyś pochwaliłam jej śliczny płaszczyk, a ona mrugnęła i z uśmiechem oznajmiła, że kupiła go na wyprzedaży w lumpeksie. Po prostu biło od niej ciepło i poczucie humoru. Widać, że była szczęśliwa. Sądzę, że sekret tkwił w tym, że ona cieszyła się z drobnych rzeczy, a to bardzo pomaga :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Praca woźnej wydaje mi się nieosiagalmym szczytem :(

Bardzo dziękuję za życzenia i miłe słowa.

Ech bo z tą psychiką to jest tak dziwnie. Ktoś napisał tu wczesniej że nerwicy nie da się całkowicie wyleczyć. Wiem, że co jakiś czas wraca.

Tylko brak dochodów, bez perspektyw na przyszłość jest "nerwicogenna". Bywało finansowo gorzej jakiś komornik, przymusowe odchudznie po zakupie piecuka gazowego (-7 kg).Tylko wtedy miałam nadzieję, że będzie lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja wierzę, że można wyleczyć nerwicę. Tak jak inne choroby. Mojej cioci zdiagnozowano nowotwór, nienadający się do operacji. Myśleliśmy, że się załamie, a ona się tak zawzięła, że wypisała się ze szpitala na własne żądanie. Wszyscy byli temu przeciwni. Od tej pory minęło kilkanaście lat, a ciocia żyje do dziś i czuje się dobrze. Wiem, że nie wszyscy mają tyle szczęścia, ale gdyby ona wtedy się poddała, to wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. Można pokonać gorsze choroby niż nerwica.

Niestety, zła sytuacja finansowa faktycznie może być "nerwicogenna". Wiem to po sobie. Może ten brak nadziei wynika z depresji. Ona często łączy się z nerwicą. Na szczęście jedno i drugie można wyleczyć.

Wiem jak głupio brzmią wtedy słowa "głowa do góry" albo "weź się w garść". Uczucie, że nikt dookoła nie rozumie mojej sytuacji, albo że wymyśliłam sobie te lęki. W sumie w pewnym momencie straciłam nadzieję na pomoc nawet od najbliższych. Wtedy pomyślałam "o nie.. tak łatwo się nie dam". To był jakiś taki kop, coś co popchnęło mnie do działania.

Nie jesteś sama - zobacz, choćby tutaj znalazłaś życzliwe osoby. To, że napisałaś o swoich problemach, to już duży krok do przodu. Nie poprzestań na tym :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwicę da się wyleczyć:) Moja ciocia walczyła z nerwicą bardzo długo i wyleczyła się, powiedziała mi ostatnio, że co prawda, czasem w bardzo stresujących sytuacjach nerwica do Niej wraca, ale nie jest już tak silna i jest to tylko chwilowa reakcja organizmu na stres:)

 

NIE MA SIĘ CO ZAŁAMYWAĆ JA TAM WALCZĘ I WYGRAM :) Przecież to tylko nerwica :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×