Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia dziala!Czekam na każdego posta z wasza opinia


maura

Rekomendowane odpowiedzi

Ja też zapisywałam sobie czasem, co chciałabym powiedzieć, o co zapytać. Bez problemu mogłam zajrzeć do zapisków, a P.Psychoterapeutce to nie przeszkadzało w ogóle. Jak ja bardzo Ją polubiłam...

Tak świetnie czułam się po każdym spotkaniu, brakuje mi trochę tego.

Tak wiele zawdzięczam psychoterapii...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ala1983, a jesli mozna wiedziec na co się leczylas/w czym ta terapia Ci pomogla ? Ja aktualnie "zalatwiam" sobie psychoterapie w szpitalu psych. i chciałbym sie jakos podbudowac bo u mnie leki jakos nie dzialaja a strasznie meczy mnie choroba. Cierpie na zaburzenia lekowe z objawami wegetatywnymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niecierpliwy, Jeszcze nie wyzdrowiałam, i nie wiadomo czy i kiedy to nastąpi. Mam depresyjną osobowość (jeśli można to tak nazwać potocznie) już od dziecka, do tego lęki, które z roku na rok stawały się coraz silniejsze. Lekarze zabijali mi to prochami (aż wstyd pisać ile czasu to trwało :mhm: na prawdę im ufałam i wierzyłam, że wiedzą co robią :roll: )

W końcu postanowiłam coś z tym zrobić, bo nic się nie zmieniało a wręcz było gorzej :time: Ponad 2 lata temu trafiłam na b.dobrą psychoterapeutkę, która nie zbyła takiego przypadku jak ja (co wczesniej się zdarzało).

 

A terapia pomaga mi radzić sobie w życiu (juz prawie bez prochów, ale jeszcze).. długo by pisać.. najlepiej to przeżyć taką terapię na własnej skórze ;) Nie mam za bardzo weny, bo rano do pracy i muszę kończyć :P

 

Ps. Będę jeszcze często na ten temat pisać. pa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chciałbym sie jakos podbudowac bo u mnie leki jakos nie dzialaja a strasznie meczy mnie choroba. Cierpie na zaburzenia lekowe z objawami wegetatywnymi.

Leki mogą tylko złagodzić objawy, chociaż nie zawsze i nie do końca. Tu chodzi o trudności , z jakimi się borykasz i nieświadomy lęk.

Fajnie byłoby, gdybyś trafił na kompetentnego terapeutę i uczęszczał na terapię.

Ja też jestem zadowolona, to była trafiona decyzja, której nie żałuję. Terapię zakończyłam po ponad trzech latach w grudniu.

 

Jestem w szoku. Myślałam, że w moim przypadku już nic nie pomoże. Terapia była ostatnią deską ratunku po jaką sięgnęłam aby sobie pomóc. Kto by przewidział tak radykalne zmiany za pomoca tej metody

 

Mogłabyś Alu określić, napisać jakie trudności nie są już trudnościami w Twoim przypadku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chciałbym sie jakos podbudowac bo u mnie leki jakos nie dzialaja a strasznie meczy mnie choroba. Cierpie na zaburzenia lekowe z objawami wegetatywnymi.

Leki mogą tylko złagodzić objawy, chociaż nie zawsze i nie do końca. Tu chodzi o trudności , z jakimi się borykasz i nieświadomy lęk.

Fajnie byłoby, gdybyś trafił na kompetentnego terapeutę i uczęszczał na terapię.

Ja też jestem zadowolona, to była trafiona decyzja, której nie żałuję. Terapię zakończyłam po ponad trzech latach w grudniu.

 

Jestem w szoku. Myślałam, że w moim przypadku już nic nie pomoże. Terapia była ostatnią deską ratunku po jaką sięgnęłam aby sobie pomóc. Kto by przewidział tak radykalne zmiany za pomoca tej metody

 

Mogłabyś Alu określić, napisać jakie trudności nie są już trudnościami w Twoim przypadku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chciałbym sie jakos podbudowac bo u mnie leki jakos nie dzialaja a strasznie meczy mnie choroba. Cierpie na zaburzenia lekowe z objawami wegetatywnymi.

Leki mogą tylko złagodzić objawy, chociaż nie zawsze i nie do końca. Tu chodzi o trudności , z jakimi się borykasz i nieświadomy lęk.

Fajnie byłoby, gdybyś trafił na kompetentnego terapeutę i uczęszczał na terapię.

Ja też jestem zadowolona, to była trafiona decyzja, której nie żałuję. Terapię zakończyłam po ponad trzech latach w grudniu.

 

Jestem w szoku. Myślałam, że w moim przypadku już nic nie pomoże. Terapia była ostatnią deską ratunku po jaką sięgnęłam aby sobie pomóc. Kto by przewidział tak radykalne zmiany za pomoca tej metody

 

Mogłabyś Alu określić, napisać jakie trudności nie są już trudnościami w Twoim przypadku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już piszę Moniko.. terapia zmienia mój sposób myślenia, postrzegania rzeczywistości. Nie myślałam, że po tylu latach można zmienić swoje błędne mechanizmy obronne. A jednak widać jakieś zmiany. Nabrałam dystansu do życia, do problemów, nie ciągną mnie już tak w dół. Ostatnio miałam nieprzyjemną sytuację, po której jeszcze jakiś czas temu długo nie doszłabym do siebie. Przeleżałam co prawda pół dnia w łóżku nie mając siły i ochoty wstać, ale już druga połowa dnia była zupełnie inna. Pozbierałam się, wytłumaczyłam sobie i zrobiło się znowu lepiej. Przestałam się zamartwiać. Moje ulubione zdanie, które ostatnio ciągle powtarzam to „ mam wszystko w dupie” :-) dla mnie to znaczy, „robię co mogę a resztę zostawiam swojemu biegowi”.

Krytyka innych osób też już prawie nie robi na mnie wrażenia. Jeszcze potrafię odpowiednio odpowiedzieć, co kiedyś graniczyło z cudem.

Dużo pracy jeszcze przede mną. Staram się w każdej sytuacji dostrzegać jakieś pozytywy, kiedyś pesymizm dosłownie mnie zżerał. Np. teraz kiedy muszę płacić za terapię, często ubolewam, że tyle kasy na to idzie, ale pozytywem jest to, że moje leczenie przyspieszyło się dziesięciokrotnie. Mój psychiatra ostatnio powiedziała, że bardzo dobrze, że tak się stało, że muszę płacić, bo w przeciwnym wypadku ciągnęłabym to pewnie w nieskończoność. Mam nie zapominać, że „ta mama każe płacić i pamiętać, że to tylko jej praca. Nic nas więcej nie łączy“. To znowu buduje we mnie dystans do mojej terapeutki w sensie pozytywnym.

Najważniejsze do osiągnięcia jeszcze przede mną a mianowicie - poczuć się bezpiecznie sama z sobą, bo przecież "wszystko jest kwestią psychiki".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już piszę Moniko.. terapia zmienia mój sposób myślenia, postrzegania rzeczywistości. Nie myślałam, że po tylu latach można zmienić swoje błędne mechanizmy obronne. A jednak widać jakieś zmiany. Nabrałam dystansu do życia, do problemów, nie ciągną mnie już tak w dół. Ostatnio miałam nieprzyjemną sytuację, po której jeszcze jakiś czas temu długo nie doszłabym do siebie. Przeleżałam co prawda pół dnia w łóżku nie mając siły i ochoty wstać, ale już druga połowa dnia była zupełnie inna. Pozbierałam się, wytłumaczyłam sobie i zrobiło się znowu lepiej. Przestałam się zamartwiać. Moje ulubione zdanie, które ostatnio ciągle powtarzam to „ mam wszystko w dupie” :-) dla mnie to znaczy, „robię co mogę a resztę zostawiam swojemu biegowi”.

Krytyka innych osób też już prawie nie robi na mnie wrażenia. Jeszcze potrafię odpowiednio odpowiedzieć, co kiedyś graniczyło z cudem.

Dużo pracy jeszcze przede mną. Staram się w każdej sytuacji dostrzegać jakieś pozytywy, kiedyś pesymizm dosłownie mnie zżerał. Np. teraz kiedy muszę płacić za terapię, często ubolewam, że tyle kasy na to idzie, ale pozytywem jest to, że moje leczenie przyspieszyło się dziesięciokrotnie. Mój psychiatra ostatnio powiedziała, że bardzo dobrze, że tak się stało, że muszę płacić, bo w przeciwnym wypadku ciągnęłabym to pewnie w nieskończoność. Mam nie zapominać, że „ta mama każe płacić i pamiętać, że to tylko jej praca. Nic nas więcej nie łączy“. To znowu buduje we mnie dystans do mojej terapeutki w sensie pozytywnym.

Najważniejsze do osiągnięcia jeszcze przede mną a mianowicie - poczuć się bezpiecznie sama z sobą, bo przecież "wszystko jest kwestią psychiki".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już piszę Moniko.. terapia zmienia mój sposób myślenia, postrzegania rzeczywistości. Nie myślałam, że po tylu latach można zmienić swoje błędne mechanizmy obronne. A jednak widać jakieś zmiany. Nabrałam dystansu do życia, do problemów, nie ciągną mnie już tak w dół. Ostatnio miałam nieprzyjemną sytuację, po której jeszcze jakiś czas temu długo nie doszłabym do siebie. Przeleżałam co prawda pół dnia w łóżku nie mając siły i ochoty wstać, ale już druga połowa dnia była zupełnie inna. Pozbierałam się, wytłumaczyłam sobie i zrobiło się znowu lepiej. Przestałam się zamartwiać. Moje ulubione zdanie, które ostatnio ciągle powtarzam to „ mam wszystko w dupie” :-) dla mnie to znaczy, „robię co mogę a resztę zostawiam swojemu biegowi”.

Krytyka innych osób też już prawie nie robi na mnie wrażenia. Jeszcze potrafię odpowiednio odpowiedzieć, co kiedyś graniczyło z cudem.

Dużo pracy jeszcze przede mną. Staram się w każdej sytuacji dostrzegać jakieś pozytywy, kiedyś pesymizm dosłownie mnie zżerał. Np. teraz kiedy muszę płacić za terapię, często ubolewam, że tyle kasy na to idzie, ale pozytywem jest to, że moje leczenie przyspieszyło się dziesięciokrotnie. Mój psychiatra ostatnio powiedziała, że bardzo dobrze, że tak się stało, że muszę płacić, bo w przeciwnym wypadku ciągnęłabym to pewnie w nieskończoność. Mam nie zapominać, że „ta mama każe płacić i pamiętać, że to tylko jej praca. Nic nas więcej nie łączy“. To znowu buduje we mnie dystans do mojej terapeutki w sensie pozytywnym.

Najważniejsze do osiągnięcia jeszcze przede mną a mianowicie - poczuć się bezpiecznie sama z sobą, bo przecież "wszystko jest kwestią psychiki".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mogę się doczekać następnej terapii. Wiem o czym mam mówić nawet sobie na kartce napisałam. Moja terapeutka zgadza się abym czytała co tam napisałam na kartce(czyli to co chce powiedzieć). Może zacznę prowadzić swój ''dziennik terapeutyczny'' w którym będę pisała ''co powiedzieć'', ''co przerobić'', ''ogólnie moje refleksje''.

 

Ja mam swój zeszyt. Mam tam "złote myśli", wykonane zadania, to o czym chcę powiedzieć, co jest dla mnie ważne zapisuję, najczęściej hasłowo, aby nie zapomnieć.

 

-- 15 lut 2013, 23:38 --

 

Rafka, 2 razy chciałam coś przekazać podpierając się notatkami, terapeutka oznajmiła, ze woli, żebym to powiedziała. Tak też uczyniłam.

 

Mi terapeutka też powiedziała coś takiego i ja tak robię, notuję hasła aby nie zapomnieć,nie czytam ich tylko opowiadam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mogę się doczekać następnej terapii. Wiem o czym mam mówić nawet sobie na kartce napisałam. Moja terapeutka zgadza się abym czytała co tam napisałam na kartce(czyli to co chce powiedzieć). Może zacznę prowadzić swój ''dziennik terapeutyczny'' w którym będę pisała ''co powiedzieć'', ''co przerobić'', ''ogólnie moje refleksje''.

 

Ja mam swój zeszyt. Mam tam "złote myśli", wykonane zadania, to o czym chcę powiedzieć, co jest dla mnie ważne zapisuję, najczęściej hasłowo, aby nie zapomnieć.

 

-- 15 lut 2013, 23:38 --

 

Rafka, 2 razy chciałam coś przekazać podpierając się notatkami, terapeutka oznajmiła, ze woli, żebym to powiedziała. Tak też uczyniłam.

 

Mi terapeutka też powiedziała coś takiego i ja tak robię, notuję hasła aby nie zapomnieć,nie czytam ich tylko opowiadam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mogę się doczekać następnej terapii. Wiem o czym mam mówić nawet sobie na kartce napisałam. Moja terapeutka zgadza się abym czytała co tam napisałam na kartce(czyli to co chce powiedzieć). Może zacznę prowadzić swój ''dziennik terapeutyczny'' w którym będę pisała ''co powiedzieć'', ''co przerobić'', ''ogólnie moje refleksje''.

 

Ja mam swój zeszyt. Mam tam "złote myśli", wykonane zadania, to o czym chcę powiedzieć, co jest dla mnie ważne zapisuję, najczęściej hasłowo, aby nie zapomnieć.

 

-- 15 lut 2013, 23:38 --

 

Rafka, 2 razy chciałam coś przekazać podpierając się notatkami, terapeutka oznajmiła, ze woli, żebym to powiedziała. Tak też uczyniłam.

 

Mi terapeutka też powiedziała coś takiego i ja tak robię, notuję hasła aby nie zapomnieć,nie czytam ich tylko opowiadam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ala1983, No, rzeczywiście wielki krok w przód zrobiłaś.

Nie żałuj ani jednej złotówki, ja nie żałuję.

Jeśli trudności, o których napisałaś nie są już Twoimi słabościami w sensie, że umiesz nabrać dystansu...to brawo.

Może już jesteś w połowie drogi. A to dobrze wróży. I najważniejsze...,że nabrałaś dystansu do terapeutki. Jeśli będziesz traktowała ją jako fachowca, zobaczysz ile się jeszcze u Ciebie zmieni, do jakich dojdziesz wniosków.

Myślę, że możesz być z siebie dumna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ala1983, No, rzeczywiście wielki krok w przód zrobiłaś.

Nie żałuj ani jednej złotówki, ja nie żałuję.

Jeśli trudności, o których napisałaś nie są już Twoimi słabościami w sensie, że umiesz nabrać dystansu...to brawo.

Może już jesteś w połowie drogi. A to dobrze wróży. I najważniejsze...,że nabrałaś dystansu do terapeutki. Jeśli będziesz traktowała ją jako fachowca, zobaczysz ile się jeszcze u Ciebie zmieni, do jakich dojdziesz wniosków.

Myślę, że możesz być z siebie dumna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ala1983, No, rzeczywiście wielki krok w przód zrobiłaś.

Nie żałuj ani jednej złotówki, ja nie żałuję.

Jeśli trudności, o których napisałaś nie są już Twoimi słabościami w sensie, że umiesz nabrać dystansu...to brawo.

Może już jesteś w połowie drogi. A to dobrze wróży. I najważniejsze...,że nabrałaś dystansu do terapeutki. Jeśli będziesz traktowała ją jako fachowca, zobaczysz ile się jeszcze u Ciebie zmieni, do jakich dojdziesz wniosków.

Myślę, że możesz być z siebie dumna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety musiałem przerwać swoją psychoterapię psychodynamiczną, z racji braku pieniędzy. Jednak zaliczone 55 godzin tej terapii nie poszło na marne: z paranoicznego lękowca zmieniłem się w osobe, która jest świadoma swojego potencjału i śmiało idzie do przodu. Pozostały resztki depresji ale i one znikają bo znalazłem świetnego psychiatrę z powołania. A teraz powróciłem do czegoś w rodzaju "autopsychoterapii psychoanalitycznej". Po prostu piszę jak najwięcej w czymś w rodzaju dziennika, co pozwala mi na spojrzenie na siebie z boku. Samą terapię jednak wspominam jako ciężką. Terapeutka często mi "dowalała" ale wyszło mi to na dobre. I zmieniła mój stosunek do lekarzy i świata, kazała na siebie patrzec jako osobę bez diagnoz medycznych. Tęsknie za terapią, a na NFZ trudno ją dostać moja lekarka sama mówi że mnie juz niepotrzebna żadna terapia.

Pozdrawiam wszystkich pozostających w terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety musiałem przerwać swoją psychoterapię psychodynamiczną, z racji braku pieniędzy. Jednak zaliczone 55 godzin tej terapii nie poszło na marne: z paranoicznego lękowca zmieniłem się w osobe, która jest świadoma swojego potencjału i śmiało idzie do przodu. Pozostały resztki depresji ale i one znikają bo znalazłem świetnego psychiatrę z powołania. A teraz powróciłem do czegoś w rodzaju "autopsychoterapii psychoanalitycznej". Po prostu piszę jak najwięcej w czymś w rodzaju dziennika, co pozwala mi na spojrzenie na siebie z boku. Samą terapię jednak wspominam jako ciężką. Terapeutka często mi "dowalała" ale wyszło mi to na dobre. I zmieniła mój stosunek do lekarzy i świata, kazała na siebie patrzec jako osobę bez diagnoz medycznych. Tęsknie za terapią, a na NFZ trudno ją dostać moja lekarka sama mówi że mnie juz niepotrzebna żadna terapia.

Pozdrawiam wszystkich pozostających w terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety musiałem przerwać swoją psychoterapię psychodynamiczną, z racji braku pieniędzy. Jednak zaliczone 55 godzin tej terapii nie poszło na marne: z paranoicznego lękowca zmieniłem się w osobe, która jest świadoma swojego potencjału i śmiało idzie do przodu. Pozostały resztki depresji ale i one znikają bo znalazłem świetnego psychiatrę z powołania. A teraz powróciłem do czegoś w rodzaju "autopsychoterapii psychoanalitycznej". Po prostu piszę jak najwięcej w czymś w rodzaju dziennika, co pozwala mi na spojrzenie na siebie z boku. Samą terapię jednak wspominam jako ciężką. Terapeutka często mi "dowalała" ale wyszło mi to na dobre. I zmieniła mój stosunek do lekarzy i świata, kazała na siebie patrzec jako osobę bez diagnoz medycznych. Tęsknie za terapią, a na NFZ trudno ją dostać moja lekarka sama mówi że mnie juz niepotrzebna żadna terapia.

Pozdrawiam wszystkich pozostających w terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×