Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak wam się zaczęła nerwica?


lalulala

Rekomendowane odpowiedzi

Pamiętacie początek?

Był to w miarę wyraźny początek czy też narastało to w was przez cale życie?

Widzicie przyczynę (punkt zapalny) w jakimś wydarzeniu? Czy może w swoim charakterze? Czy w czymś jeszcze innym?

 

Ja próbuję znaleźć przyczynę i nie potrafię. Nie mogę uwierzyć że można tak po prostu "zgłupieć" z dnia na dzień - a raczej z miesiąca na miesiąc. Ja swój przypadek widzę właśnie tak. Czy ktoś tu też tak miał, że zaczęło mu się nagle bez wyraźnej przyczyny?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lalulala, Przyczyna nie bierze się znikąd.

Przeważnie wychowanie, relacje z rodzicami mają ogromny wpływ na nasze życie. Na relacjach z rodzicami opieramy w swoim życiu relacje w innymi.

Do w/w przyczyn mogą zaliczać się jeszcze inne czynniki.

Nieumiejętność radzenia sobie z trudnościami skutkuje zaburzeniami, jest ich cała masa.

Nawarstwianie się trudności utwierdza nas w przekonaniu swej beznadziejności.

Jeśli rodzice popełniali rażące błędy wychowawcze, niestety......my ponosimy tego skutki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jesli chodzi o rodzine wiem,ze czesto poruszany jest ten watek przy nerwicy..ale w moim przypadku chyba nie jest to prawda...jedyna kwestia wada ale dla mnie zaleta byla nadopiekunczosc moich rodzicow..wychowywalam sie w normalnym domu pelnym milosci..wiec rodzicom nie mam nic do zarzucenia..nei bylam tez nigdy swiadkiem patolgicznych zachowan z ich strony do nas dzieci czy ich zachowan do siebie nawzajem...

moj psychiatra stwierdzil,ze wynika to z mojej przeszlosci,ze jest to wydarzenie traumatyczne z przeszlosci(zaczelam chorowac po 2latach od rozwodu)..mialam wszystko czego pragnelam niemal..kazde moje marzenie sie spelnialo..miala wspaniala rodzine, mialam wspanialego meza(nie mielismy dzieci ale to nie bylo az takim problemem bo bylismy mlodzi), konczylam studia, mialam nie najgorzej platna prace i satysfakcjonujaca(kontakt z ludzmi)...zycie jak z bajki....a jednak czar prysl..prawie wszystko na co pracowalam kilk lat..zawalilo sie w jeden miesiac....starcilam prace..stracilam meza...przerwalam studia na 3roku...(w tym roku wrocilam po 2latach)...to byl szok..3miesiace niemal nie wychodzilam z lozka....tylko wl/wyl tv..odpalalam fajke od fajki..pilam...pozniej znajomi imprezy i tak w kolko..dzien w dzien alko i imprezy....pozniej doszla praca..kolejny facet ktory mi pomog sie podniesc...a potem zostawil przed samymi zareczynami.....i znow znajomi i alko i praca i tak w kolko..mialam wyrzuty do samej siebie..jednakl nie potrafilam inaczej....nie bylam alko...ale pilam codzien dla towarzystwa...a towarzystwo szukalo takich jak ja..takie samo..dopiero niedawno sie ogarnelam..wracam do normalnosci...rodzina sie za mnie wziela:)..zaczela sie choroba.......i to ona mi uswiadamia duzo..ona pozwala mi poznac siebie i swoje potzreby...wg mnie choroba ma nas czegos nauczyc...teraz potrafie siedziec sama i sie nie nudzic..wrocilam na studia do ksiazek i znajomych ale nie koniecznie z alko....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po czesi moze i tak..ale jestem osoba,ktora soebie sama poradzi w zyciu..nie jestem typem osoby co nie odnajduje sie w zyciu..tak rodzice odrabiali za mnie lekcje zalatwiiali wszystko..ale to bylo kiedys..gdy wyszlam z domu radzilam sobie duuuuzo lepiej niz oni przypouszczali..z niemal wszystkim...do dzis mi tak zostalo..potrafilabym wyjechac gdziekolwiek i zyc...moglabym zyc wszedzie i bym sie odnalzla..nawet gdybym nie miala pomocy z ich strony...a kwesti nadopiekunczosci..skonczylo sie to w momencie kiedy..rodzice mowili mi nie mozesz..a ja na przekor im(nawet nie majac na to ochoty)mowilam,a wlasnie ze tak..i szlam badz robilam to..i tak wychowalam soebie rodzicow:)..a tak serio to nauczylo mnie i ich wspolpracy:)...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

petra251, A jak wytłumaczysz swoje trudności?

Miałaś wszystko jak określiłaś, czyli byłaś przyzwyczajona do tego, czego pragnęłaś i to się spełniało, miałaś życie jak z bajki , jak to napisałaś.

Czyli w tamtym okresie nie rozwiązywałaś trudności życiowych bo ich po prostu nie miałaś.

Potem zostawił Cię mąż...........i od tego się zaczęło...pierwsza trudność dla Ciebie. A, ze nie byłaś nauczona rozwiązywania trudności i radzenia sobie z frustracją, stąd pociąg do alkoholu. A przecież były inne sposoby. Tylko ich nie znałaś no bo i skąd, skoro wcześniej miałaś, to co chciałaś, życie z bajki..............

Widzisz to wszystko? Potrafisz to zrozumieć?

Myślę, że w pewnym sensie borykasz się z niedojrzałością.

Jak tak czytam to, co piszesz o relacjach z rodzicami.....to nie były ona takie poprawne.

No, ale nie mnie oceniać.

Rodzice krzywdzą swoją małpią miłością, albo z braku tej miłości do własnego dziecka wyrządzają mu krzywdę.

I tak źle, i tak niedobrze. Skrajności są nie wskazane. Najlepszy jest złoty środek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mialam trudnosci..kazdy je ma..ale mialam kogos z kim moglam o tym porozmawiac kogos na kim moge sie "oprzec"..kogos kto trwal przy mnei na dobre i zle...ja poprostu nie umiem zyc w pojedynke..moze i po czesci masz racje z ta nadopiekunczoscia..anie bede tego tak oceniac...od czasu mojego "buntu" mlodzienczego zylam jak chcialam..rodzice nie jednokrotnie mi doradzali i wyrazali swoje zdanie..ale nie narzucali..wiec mialam wolnosc mysli i slowa i czynow....ale..mysle,ze moja choroba moze sie po czesci z tym laczyc.......ale nie tylko...z tym..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×