Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Hej wszystkim, nie było mnie tu sporo czasu bo ostatnio czulem sie lepiej..:) serce sie troche uspokoilo. Zrobiłem sobie wszystkie badania krwi i wyszly bdb, usg wezlow chlonnych ok, usg calej jamy brzusznej perfekcyjnie...a ja sie cxuje zle...po jedzeniu mam ssanie w zoladku , czuje sie troche oslabiony i ogolnie nieprzyjemne uczucie...bylo przez 1-2 dni ok i znow..nie wiem juz co z tym zrobic bo nie chce ciagle po lekarzach smigac. Czy mial ktos z Was cos takiego? Ssie mnie w zoladku...po zjedzeniu czegos na kilka minut ok i znow to samo. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam nerwuski! Carito zgadzam sie z Twoja wypowiedzią tabletki uzależniają i to bardzo wiem to po sobie,bo gdy tylko mowie sobie że dzis może wieczorem nie wezmę sympramolu. To w mojej głowie kłębią się myśli a może nie zasnę,może będę się zle czuc sama się nakręcam serce bije mocniej i szybciej i nie ma rady biorę choć wiem że i tak ich działanie osłabło jakby przestały działać bo na początku po sympramolu spałam a teraz wierce sie z boku na bok nie mogę zasnąc. I nie jest mi z tym lepiej uzależniają mimowolnie i faktycznie potrzeba dużo pracy w siebie włożyc ,cierpliwości by móc funkcjonować bez tego świństwa bo da się na pewno tylko trzeba zmienic myslenie choć nie jest łatwo. Ja mam dni lepsze i gorsze teraz boję sie przejść dla pieszych bo ostatnio na nim poczułam sie tak zle myslałam ze nie przejde na drugą stronę tak byłam słaba jakbym wszystkie siły nagle ze mnie uleciały słabo zlewne poty. Dziś musiałam przejść i było mi trudno zatrzymałam się ogarnął mnie strach i chwilę wahałam się ale przeszłam nic mi sie nie stało to tylko moja głowa tak zawodzi i zmusza do myślenia o tym czego się boję. Chciałabym nauczyc się panować nad tym wszystkim i może kiedyś sie uda :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W zeszlym roku jadac tramwajem w pewnym momencie zaczelo mnie zatykac i mialem problemy z oddechem...2 dni temu jadac tramwajem i mimo ze zapomnialem o tym to pewnie gdzies w podswiadomosci tak sie zakodowalo i juz mnie lekko zlapalo cos...ale powiedzialem sobie ze jest wszystko ok i przeszlo. Ale ja ogolnie czuje sie caly czas zle....oprocz takich napadowych atakow mam przewlekle zle samopoczucie...a to slaby, bez sily, boli brzuch, glowa itp...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cortezjusz, standard! Ja niemal ciągle czuję się do dupy mimo, że nie ma ku temu żadnych przesłanek medycznych. Hitem było jak ledwo szłam na badania, dosłownie słaniałam się na nogach, a wyniki książkowe. A z tym, że mózg pamięta to się zgodzę, dlatego w NLP tak ważne jest kotwiczenie, czyli w miejscu, w którym mieliśmy atak osadzić inne, fajne wspomnienia. Ja dziś byłam w Rossmanie i tam dosłownie ścina mnie od wejścia. Ale nie dałam się ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alu, ja z tym Rossmanem mam tak samo. Od razu zawroty i lęk. Co najlepsze, w Hebe jest lepiej, to może spróbuj Hebe jak jest w Twoim mieście :D

 

A tak na poważnie, jutro muszę się wybrać do miasta i już myślę, bo od wczoraj chodzę jak pijana , normalnie jak na kacu ta głowa, dzisiaj bałam się, że nie dotrwam w pracy do końca, łapią mnie lęki, że nie będę mogła np normalnie gdzieś jechać, bo ta głowa taka słaba i będę uzalezniona od złego samopoczucia.

Dzisiaj wróciłam z pracy i od razu do łózka, wstałam o 20 , teraz jest 2 w noc/y a ja w internecie.

 

Wy jesteście odważni, ja tak się boję strasznie badań :( Miałam tylko laryngologa- endoskopię nosa, gardła i uszu, poziom cukru, morfologię rok temu, a tak tylko psychiatra i psycholog. Wy jesteście przebadani, a ja dostaję ataku przed tym, że mialabym iść na krew teraz czy tk głowy.

 

Kładę sie , bo idzie zwariować, jak dobrze ze jutro nie musze do pracy, myślę już o zwolnieniu lekarskim, bo nie mam siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wam też czasem tak ciężko wszystko idzie? Mnie zwłaszcza w weekend, kiedy niby chcę dużo zrobić i fajnie odpocząć, a wieczorem w niedzielę okazuje się, że zrobiłam niezbędne minimum, poza tym czuje się rozdrażniona, niewypoczęta. Jeszcze od kilku dni staję się tak nagle bez zewnętrznego powodu podenerwowana i czuję czy słyszę wtedy, jak pulsuje mi krew w prawym uchu. Ciśnienie mam nie aż tak wysokie, teraz 130/85, a słyszę to pulsowanie. Ktoś tak ma?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carita, ja tak mam i to nie czasem. Tak czekam na weekend, bo w tygodniu jestem wykończona, w piatek ciesze sie że sobota, w sobotę martwię, że ona już mija, a w niedzielę już mi niedobrze przed poniedziałkiem. Do tego silne objawy somatyczne. Już jestem nerwowa przed jutrem, zwłaszcza ze praca mnie tak męczy ostatnio :( Kiedyś byłam tak pełna energii , radosna, a teraz nie mogę wyjśc z tego od 2 mcy :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi teraz praca pomaga, dostalem przyjemna ciekawa prace, mam fajnych ludzi z ktorymi moge pogadac i jest ok:)

 

A z tym brakiem chceci i sily to tez mam, nawet jak slie 8-9h to budze sie zmeczony, nie czuje sie zregenerowany nigdy, oprocz tego odpuszczam zdrowy tryb życia, treningi...obrastam tluszczem i chyba depresja z tego powodu mnie lapie:( ale niedługo nowy rok, nowe postanowienia, marzenia do zrealizowania itp..jedno wlasnie sie spelnilo...praca taka jaka chcialem :)

 

Mam pytanko! Jest ktos z Łodzi?:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dorzucam dziś jeszcze takie moje poweekendowe spostrzeżenie. O wiele lepiej funkcjonuję w moich przypadłościach w tygodniu niż w weekend. Dziś na przykład robię więcej niż muszę i sprawia mi to przyjemność. A w sobotę i niedzielę nic mi nie szło, źle się czułam i w ogóle koszmar. Taka mała rada z tego wynika dla tych, którzy w nerwicy mają przemożną ochotę, jak ja kiedyś, do wycofania się, do wzięcia półrocznego co najmniej urlopu z pracy i odpoczywaniu... Nie róbcie tego! Praca, obowiązki, przymus bycia i robienia czegoś na czas, czyli pewna systematyczność, to coś, co trzyma w pionie, nawet jak nam się wydaje, że nie damy rady. Ja teraz podjęłam eksperyment nowych zdań bojowych w pracy. Zacznie się od nowego roku. I mimo że mam czasem w związku z tymi nowymi obowiązkami potworne lęki (tak samo je miałam, tylko teraz temat tych lęków się zmienił), to zyskałam jakąś nową energię. Już ktoś kiedyś mądry powiedział, że praca jest najlepszym lekarstwem na wszystko. I mam nadzieję, że nie był to Marks czy Engles, bo to w naszym przypadku może być zbawienne ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carita, różnie to z tym bywa. U mnie praca potęgowała objawy, pojawiły się wieksze ataki, potworne lęki. W pracy nie mogłam na niczym sie skupić, wata w mózgu, totalne otumanienie. Tylko liczyłam czas do wyjścia, w żaden sposób mnie mnie zajmowała, choć jest baaardzo absorbująca. Wytrzymywałam, ale nie poprawiało to mojego stanu i nie mialam satysfakcji. Teraz jest trochę lepiej. Dzisiaj np faktycznie się zajęłam czym powinnam, ale wcześniej to był dla mnie koszmar. Nieraz trzeba poleżeć i zostać w domu, dla psychiki i poczucia wolności i ulgi. Mnie to pomaga, żeby wrócić.

 

Cieszę się, że Tobie pomaga i życzę sukcesów :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alexandra, ja też miałam w pracy straszne objawy, a teraz zdarza się, że nadal miewam. I są takie dni, że ledwo daję radę. Akurat w tym tygodniu mam energię. Wcześniej zdarzały się u mnie właśnie w pracy takie bloki paniki, że ktoś wchodził, coś do mnie mówił, a ja nie wiedziałam, kto to jest i co mówi i musiałam udawać, a w duchu się modliłam, żeby już wyszedł. Kilka razy uciekłam z pracy. Po prostu rzuciłam wszystko, pracę i wybiegłam, mówiąc tylko koleżance, że muszę wyjść i wrócę niebawem (nieraz nie wracałam). W tamtym czasie, gdyby ktoś dał mi możliwość miesięcznego, trzymiesięcznego czy półrocznego L4, to bym poszła w to jak w dym. Ale psychiatra, u którego się wtedy leczyłam, dał mi 2 tygodnie, a potem jeszcze raz 2 tygodnie (przy zmianie leków) i widziałam, że to nie jest jego metoda i raczej niechętnie urlopuje, dlatego go nie prosiłam o więcej. Dopiero dziś, kiedy jest ze mną lepiej, mogę powiedzieć, że bardzo dobrze się stało, że nie zrezygnowałam z pracy, że nijako zostałam zmuszona przez lekarza, partnera, przyjaciół, żeby pracować. Ostatnio, jak czekałam w kolejce do mojej obecnej psychiatry, siedziały dwie dziewczyny koło mnie i zastanawiały się głośno, czy dostaną kolejne L4, bo im się kończyło półroczne. Widziałam po nich, że pójście do pracy to ostatnia rzecz, na którą się zgodzą. To chyba trochę tak jak z wypadkiem samochodowym. Jak od razu nie wsiądziesz i nie pojedziesz, to po czasie już nie wsiądziesz za kierownicę. Wiem, ile kosztuje wsiąść po wypadku i jechać, ale wiem też, że to jedyny sposób na pokonanie lęku. Może to zależy od osobowości człowieka, ale niektórzy ludzie widać muszą się sami trzymać krótko, bez zbytnich sentymentów. Czytam książkę "Efekt placebo", którą ktoś tu polecił. Poza tym, że polowa tej książki to amerykański hurraoptymizm i łopatologia jak dla idiotów, to jak wycisnąć z niej sedno, to jest tam kilka bardzo wartościowych uwag właśnie o tym, jak można pomóc samemu sobie poświęcając czas na myślenie o pewnych rzeczach i totalne niemyślenie o innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carita, masz dużo racji. Ja w sumie ze względu na nerwicę w ogóle nie byłam na zwolnieniu, mimo że czasami ledwo wytrzymywałam. Myślalam o zwolnieniu dluższym, jednak uważam, że wtedy powrót byłby o wiele trudniejszy. Jak wróciłam po zwolnieniu lekarskim (angina) nie byłam w stanie sie przystosować , miałam lęki, że zemdleję i znowu pójdę na zwolnienie. Poza tym, jestem 5 mcy po rozstaniu z partnerem , sama się utrzymuję, muszę pracować. Myślę, że terapia zaczyna mi pomagać, rozumiem , że wi ększosć tych objawów: zawroty i wszelkie bóle dzień w dzień pojawiła się po rozpadzie związku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carita, niestety u mnie zaczęło się dużo wcześniej, miałam okresy remisji-nawet 5letniej, ale niestety depresja i nerwica u mnie niemalże od wieku dojrzewania. W rodzinie depresja cieżka kliniczna plus nerwica lękowa u 3 osób, więc duże prawdopodobieństwo , że to genetyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie dostałem nawrotu objawów nerwicy po 1,5 miesięcznej przerwie. Wydawało mi się że już jestem zdrowy.

 

Wczoraj to naprawdę kiepsko się czułem, wyszedłem godzinę wcześniej z pracy, wsiadłem do samochodu i czekałem jeszcze 20 minut na dziewczynę.

Doczekać się nie mogłem, czas mi się strasznie dłużył. Wsiadałem, wysiadałem, grzebałem w bagażniku żeby czymś się zająć.

Jak zwykle podczas jazdy objawy ustępowały. Może to dziwne ale pomaga mi jazda samochodem, uspokajam się, no chyba że jest mega korek wtedy kaplica.

 

Objawy tym razem to głównie: mocne zawroty głowy i oczywiście lęk. Czasami aż takie szarpnięcie że człowiek myśli że się przewróci. W głowie natłok myśli. Często też lęk przed tym że zwariuję i mnie zabiorą nieprzytomnego.

 

Paskudztwo to jest ta nerwica. Da się z tym żyć ale ostro człowiek dostaje w tyłek.

 

Co mi pomaga (warto spróbować):

 

-głębsze oddychanie

-zajęcie się czymś co skupia uwagę, na przykład liczenie czegoś

-rozmowa z kimś to mnie rozumie (podczas rozmowy czasami objawy lekowe zupełnie ustają)

-czytanie kawałów, oglądanie śmiesznych obrazków w internecie (wiem że to dziecinne trochę ale mi pomaga)

-picie wody (niegazowanej, ale oczywiście jak mam atak to nie mam nic zwykle pod ręka)

-nadmuch chłodnego powietrza na twarz, czy to w samochodzie czy w mieszkaniu załączam wiatrak, wogóle wolę zimno niż ciepło

-siedząc w domu wyłączenie rażącego oświetlenia

-pisanie na tym forum

 

 

Należy unikać dużych skupisk ludzi, sklepów jak hipermarkety oraz oczywiście stresujących sytuacji, konfrontacji, problemowych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masakra, ratujcie!

Właśnie wróciłem z Izby Przyjęć. Niestety dzisiaj dowiedziałem się, że mam dne moczanową. Wyszło z badań laboratoryjnych. Jestem tym załamany, gdyż objawy nie są jednoznaczne. Oczywiście nie wytrzymałem. Poczytałem w necie i wyszło, że takie wyniki mogą być przy nowotworach. Oczywiście na pierwszy plan ida jelita. A jak że, bóle brzucha, przelewanie, różnej masci stolce. Do tej pory każdy mówił że to jest jelito drażliwe. Jeśli nie? W dodatku wkręciłem sobie cukrzycę jakąś utajoną. Ogólny dramat. Wszystko w mojej głowie układa się w jedną całość choroby nowotworowej. Przejmowanie się wszystkim mnie zniszczyło. A ostatnią taką jazdę miałem jakieś 5 lat temu. Ratujcie. Jeszcze przeskakuje mi cos w biodrach, pod żebrami. Masakra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co? A ja właśnie siedzę w kafejce na dużym dworcu w dużym mieście wkoło galopują tłumy ludzi a ja się nie boję. Bałam się być tam, gdzie byłam i boję się być tam gdzie jadę, choć to niby najbliższe miejsca, najbliższe osoby. Moja nerwica to chyba właśnie moi najbliżsi. Nikt mnie nie doprowadził na dworzec, nikt mnie z niego nie odbierze. Nikomu się nie chce. Moi najbliżsi. Chyba tylko pies mnie kocha :-) Czy można mieć nerwicę z niebycia kochanym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carita, super że tak dobrze się czujesz! Jak widać, wszystko jest w Twojej głowie :)

 

Dirty Harry, ale dna moczanowa nie ma nic wspólnego z nowotworem. Mój tata też ją ma. Czy inne wyniki są jakieś niepokojące? Jaka masz hemoglobinę? Aczkolwiek rozumiem mechanizm lęku co do nowotworów.

 

Łukasz, ja mam identyczne objawy. Czy szarpnięcie, o którym piszesz jest taki szarpnięciem w głowie? Też tak miewam plus zawroty , ale ostatnio odpukac trochę jest lepiej.

 

Teraz mam jakiś dziwny objaw, że jak zasypiam, jest ciemno w nocy i zamykam oczy to widze jakby takie rozbłyski, coś jaśniejszego, białe kółka. Boję się, że to odwarstwienie siatkówki, bo mam męty oczne albo że coś jednak z mózgiem :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×