Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

mnie rodzice w ogóle odbierali jako wstrętną zołzę.

kiedyś nawet usłyszałam,że całe życie będę sama jeśli się nie zmienię.

 

kiedyś dostałam na urodziny taką figurkę czarownicy z tekstem, że ja taka jestem i życzą mi, żebym się zmieniła.....................

 

nie muszę chyba pisać jak bardzo się cieszyłam.

kurwa, za 1,5 muszę wyjść a już się rozwyłam :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ja po prostu nie wyobrażam sobie jak można ukochaną (!) osobę spychać na taki boczny tor. Po prostu nie odebrałam Twoich stosunków z G. jako w ogóle miłosnych, tylko jak brat-siostra. Bo mam wrażenie, ze trochę go tak traktujesz.

Owszem, martwisz się o niego, dbasz o niego, ale jakoś tak... bez uniesień, pożądania, namiętności... W ogóle wg mnie nie piszesz o nim jako o swoim obiekcie westchnień, o kimś z kim chciałabyś spędzić resztę życia.

 

dokładnie tak samo odbieram Twoje stosunki z G., Moniko, i takie właśnie sprawiasz wrażenie - że traktujesz G. nie jak kogoś, w kim jesteś zakochana tylko jako osobę, która dobrze, że jest, bo jest, bo czasem się przyda, bo jest z kim gdzie wyjść, bo nie jesteś samotna... nie chcę Cię urazić, ale takie są moje odczucia... :oops:

 

odbieram to podobnie jak dziewczyny

 

-- 17 maja 2011, 10:09 --

 

paradoksy, Basiu, myślałam, że miałaś dobre stosunki z mamą..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak ja w ogole nic nie czuję do mojego factea poza ogolną niechecią do niego jak do wszystkiego i wszystkich? Nie ma chyba bardziej patologicznego związku niz nasz...widuję się znim z rozsądku, bo ja wszystko robię z rozsądku bez uczuc...znow od rana czuję straszne cierpienie bez przyczyny, nic nie robię i myslę o samobojstwie...dzien jak codzien...chyba naprawdę jestem nasmutniejszym przypadkiem w Polsce....nie wiem po co żyję...jak to trwa kilka lat, to jaka jest szansa, że zacznę z powrotem odczuwac uczucia wyzsze i przyjemne?chcę umrzeć, ale boję się, że pojdę do piekla, bo zbyt wiele rzeczy mam niepoukladanych i nie potrafię nawet isc do dpowiedzi....do tego znow się nie wyspalam...a pozalatwaic musze masę rzeczy....moje zycie to jedno wielkie cierpienie....nie mogę uwierzyc, ze to jest mozlie w ogole...ze to się naprawdę dzieje...wszystkie zyczliwe osoby mnie zalują

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najsmutniejszych przypadków jest tyle, ilu użytkowników forum.

 

Nie wiem, czy masz na myśli to, że każdy tutaj się wywyższa (w sensie "nikt na świecie nie cierpi bardziej ode mnie, tyle cierpień, co dał mi los, nie dostał nikt inny, jestem najbardziej poszkodowany") czy to, że cierpień człowieka nie można porównywać i licytować (bo pomniejsza się wtedy innych). Jeśli to drugie to zgadzam się w pełni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, nie zauważyłem jeszcze by ktoś na forum się jakoś wywyższał, choć nie wątpię, że każdy uznaje swoje cierpienie za wyjątkowe, co akurat jest normalne.

Możliwe, że miałem na myśli właśnie to:

że cierpień człowieka nie można porównywać i licytować (bo pomniejsza się wtedy innych)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, nie zauważyłem jeszcze by ktoś na forum się jakoś wywyższał

 

No, ja zauważyłam. Właśnie w postach Brak Uczuć.

 

-- 17 maja 2011, 13:18 --

 

choć nie wątpię, że każdy uznaje swoje cierpienie za wyjątkowe

 

Wyjątkowe, w sensie: indywidualne, niepowtarzalne, oparte na własnych doświadczeniach, których nikt inny nie miał w identycznej konstelacji, odczuwane tylko przez siebie samego - tak. To oczywiste.

 

Ale wyjątkowe w sensie: nikt nie cierpi TAK BARDZO jak JA, JA jestem tą/tym, który cierpi BARDZIEJ od Was wszystkich, NAJBARDZIEJ w Polsce - to już jest pomniejszanie innych ludzi. I na to jestem wyczulona. Temu się sprzeciwiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale wyjątkowe w sensie: nikt nie cierpi TAK BARDZO jak JA, JA jestem tą/tym, który cierpi BARDZIEJ od Was wszystkich, NAJBARDZIEJ w Polsce - to już jest pomniejszanie innych ludzi. I na to jestem wyczulona. Temu się sprzeciwiam.

 

Oj tam, każdemu może się wymsknąć. Staram się zrozumieć wszystko, wszak forum to grupa mocno rozchwiana, a i sam - tak mi się zdaje - czasem palnę coś, co może kogoś zagotuje z lekka. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki BOgu jade zaraz do terapeutki...jesli ona uzna, ze naprawde jest tak, zle to mnie lekarka przyjmie w szybyszm terminie...nie moge juz...czuje jakby mnie suisły obrzydliwe złe emocje, ale nie moge ich dotknac, poczuc...chcialabym je zwymiotowac doslownie...znow mysle o samobojstwie

 

-- 17 maja 2011, 13:29 --

 

to już jest pomniejszanie innych ludzi.

Wybacz, to paranoja co piszesz. Jesteś chyba nie wyczulona, a przewrażliwiona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybacz, to paranoja co piszesz. Jesteś chyba nie wyczulona, a przewrażliwiona

 

Nie jestem przewrażliwiona. Napisałaś czarno na białym: że chyba jesteś najsmutniejszym przypadkiem w Polsce. Co jest równoznaczne z tym, że wszyscy pozostali nie są w tak tragicznej, Twoim zdaniem, sytuacji, jak Ty. Czyli wywyższasz się ponad "smutki" innych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem przewrażliwiona. Napisałaś czarno na białym: że chyba jesteś najsmutniejszym przypadkiem w Polsce. Co jest równoznaczne z tym, że wszyscy pozostali nie są w tak tragicznej, Twoim zdaniem, sytuacji, jak Ty. Czyli wywyższasz się ponad "smutki" innych ludzi.

Tak jak napisałam w innym wątku - ja już nie mam siły na to, że to trwa tak długo i nie ma remisji - żebym miała chociaż dni, w które czuję uczucia wyższe i przyjemne...ale dobra, przesadziłam...Janusz Świtaj jest w równie tragicznej sytuacji...ludzie z zanikiem mięsni, ludzie po udarach, którzy nie mogą ruszyć nawet powieką i przekazać otoczeniu swych myśli i uczuć - są w jeszcze gprszej sytuacji, ludzie z cukrzycą z gnijącymi konczynami - też w strasznej... ale myślę, że zrozumiesz, że jak coś trwa kilka lat bez dnia poprawy, to odbiera do reszty nadzieję i polaryzuje myślenie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już tak miałam od dziecka. Mogłam sama od siebie coś posprzątać, ale gdy mama mówiła "zrób to i tamto", to natychmiast był opór "a właśnie, że nie". Nienawidzę czuć się do czegoś przymuszana. Nawet w pracy trzeba do mnie w odpowiedni sposób mówić. Kilkakrotnie miałam w pracy scysje, gdy kolega mówił do mnie tonem rozkazującym. Najpierw robiłam mu na opak, a potem jeszcze była awantura... W końcu mu powiedziałam "zwracaj się do mnie w odpowiedni sposób, to będziemy dobrze ze sobą żyć"....

 

Kasia......... :hide: Właśnie sobie uświadomiłam,że gdy G. się do mnie zwraca w ten sposób.....utożasamiam go chyba z mamą, dlatego tak to na mnie działa.

To jest to, o czym pisałam wczoraj.

 

Moniko, przeczytałam to, co napisałaś – zrobiłaś duuuuży progres!!! Sama dawno zauważyłam, że we wcześniejszych Twoich opisach sesji królował temat pracy. Owszem, to ważny temat, ale są także inne, które wcześniej nie za bardzo poruszałaś, unikałaś ich. Na przykład G. Jak widać czekały na odpowiedni moment – aż będziesz na to gotowa – żeby się trochę odsłonić. I nie tłumaczyć racjonalnie, ale odczuwać, przeżyć te emocje.

 

Terapeutka powiedziała,że nie dopuszczałam tych emocji.

Teraz coś się zaczyna zmieniać, ale nie wiem dlaczego.

Podobno zaczęlam się lękać, gdy postawił granice.

 

Czyli Joasiu, gdyby terapeutka postawiła granice....wściekłabyś się?Byłabyś zła, robiłabyś z przekorą na opak?

 

 

Pamiętasz Monia, że często pytałam Cię o G. i o to dlaczego nic o nim nie piszesz

 

Tak Kasiu, zawsze mnie pytałaś. A ja mówiłam,że nie wiem,albo unikałam tematu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, dokładnie. I tak robię. :hide: Skoro terapeutka odebrała mi możliwość czytania przez nią moich wiadomości (zamiast tego mogę dzwonić) a ja się nie mogę z tym pogodzić to i tak sobie do niej piszę choć ona tego nie czyta :twisted: i nie gadam o tym potem na sesji choć wiele spraw jest dla mnie ważnych, albo się kaleczę w ramach rozładowania. Wiem, że działam na swoją szkodę a mimo to tak robię, staję okoniem, bo cholera nie zaakceptowałam do tej pory tego faktu!!!! i jak ktoś robi coś wbrew mnie to ja na pewno będę stawiać jeszcze większy opór. I jutro mam zamiar jej to powiedzieć, bo to cały czas powoduje jakiś mój właśnie wewnętrzny opór i blokadę na sesjach, dodatkowe napięcie oraz chęć pokazania jej, że nie będzie tak jak ona chce. A to nie jest dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, Moniko.

Nie wiem do końca jak wyglądają stosunki Twoje z rodzicami - nie wiem, czy to ominęłam, czy mało o tym pisałaś.

Natomiast jeśli chodzi o G. - ja to odbieram, jakbyś czuła wręcz do niego niechęć. Mało co o nim piszesz,a jeśli już to tylko, że np. Cię obraził, że się na niego obraziłaś itp.

Ja po prostu nie wyobrażam sobie jak można ukochaną (!) osobę spychać na taki boczny tor. Po prostu nie odebrałam Twoich stosunków z G. jako w ogóle miłosnych, tylko jak brat-siostra. Bo mam wrażenie, ze trochę go tak traktujesz.

Owszem, martwisz się o niego, dbasz o niego, ale jakoś tak... bez uniesień, pożądania, namiętności... W ogóle wg mnie nie piszesz o nim jako o swoim obiekcie westchnień, o kimś z kim chciałabyś spędzić resztę życia.

 

Zawsze przy mamie, zawsze z mamą, zawsze pod wpływem mamy.

Pisałam Basiu.....może nie zwróciłaś uwagi na moje relacje wcześniejsze i teraźniejsze z rodzicami.

 

To...w jaki sposób piszesz o moich relacjach z G. zgadzam się, chociaż mi się to teraz nie podoba.

Nie to, w jaki sposób napisałaś....bo to calkowita prawda. Tylko moje zachowanie w stosunku do Niego.

Jest mi przyko jak patrzę wstecz. Nie chcę się nawet tłumaczyć.

Zawsze powtarzałam terapeutce,że nie rozumiem siebie.

A Ona...zawsze mi powtarzała,że G. jest dla mnie ważny, tylko trzeba zobaczyć i poprzyglądać się dlaczego tak się dzieje.

Ja jej nawet nie wierzyłam....w to co mówiła.

 

 

 

Aśko? A w stosunku do swojej mamy też stawiasz taki opór? Tak jakbyś robiła coś na przekór, specjalnie. Nawet, gdyby mama miała rację, to chciałabyś pokazać swoje na wierzchu?

 

 

 

Monika, w sumie odbyłam 3 terapie po 6 spotkań co tydzień, w przeciągu ostatnich 2 lat kiedy to depresja + lęki i nerwica wróciły. Na nerwicę a potem depresję, zachorowałam pierwszy raz mając 14 lat, potem było leczenie w CZD + terapia,wyszłam w tego jakoś koło 18 rż.Nawrót nerwicy odezwał się po kilku latach po traumatycznym przeżyciu na wycieczce zagranicznej , nasilił po rozpadzie małżeństwa- terapia i leczenie trwały 2 lata;potem względny spokój i życie bez leków , terapii jakieś 13 lat.Wszystko wróciło znów 2 lata temu z powodu bardzo nieszcżęsliwego zbiegu wielu okolicznosci w moim życiu (tragiczna śmierć, taty,bankructwo, zajęcie przez komornika domu itd.)

 

Czyli 18 sesji?

Ojej..........to chyba mało........ :?

Ja patrzę przez swój pryzmat. Nie złość się. 18 sesji zaliczyłam przez okres 2 miesięcy z hakiem. A chodzę na terapię od 20-tu miesięcy. Nie licytuję się. Tylko odnoszę takie wrażenie,że gdzie tam jeszcze koniec. Tak jakbym "nie kumała" szybciej. No, ale zdaję sobie sprawę,że toproces i musi potrwać bo to nie strupek na twarzy czy rana na ręce.To psychika. Zresztą co Cię będę uświadamiała. Sama wiesz.

Jak tak czytam to co napisałaś to nasuwa mi się jedna myśl i wspólna cecha Twoich przeżyć - strata, utrata

Napewno dobrze by było pod tym kątem rozpocząć terapię.

A mogę zapytac ile masz lat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Egocentryzm. Nie oceniam - stwierdzam. Chyba bardzo brakuje Ci uwagi (ludzi, znajomych, matki?) - to może być ważny trop

Kotku przestań OCENIAĆ mnie, lepiej się zajmij sobą...a ponadto - niedwno napisałaś, że nie lubisz przypinania łatek - a zobacz co zrobiłaś powyżej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyglądam się z boku narazie. naranja, brak uczuć,

 

brak uczuć, Wiem jak ciężko jest przyjąć krytykę do siebie. Nieraz warto skorzystać z jakiś uwag kogoś innego.To może być nawet konstruktywne.

Dużo pisałaś o swojej mamie i trochę o Waszych relacjach.

Naranję możesz tak traktować bo może się kojarzyć nieświadomie z Twoją mamą. Delikatnie wskazuje Tobie na pewne kwestie, a Ty ją odpychasz i nie dajesz sobie powiedzieć.

Zauważyłam takie podobieństwo między Twoimi relacjami z mamą, a Tobą i osobami, które chcą Ci coś przekazać, doradzic, wesprzeć.

Ty sobie nie dasz nic powiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, nie brażaj się. Jest sens pisania. Napewno jest.

Ale popatrz.....jaki jest sens pisania z kimś, kto nie słucha?

 

Wiem,że cierpisz, nie byłoby Cię tu.

Szukasz zainteresowania sobą, zauważenia, uwagi.

Ale naprawdę....nikt tu dla Ciebie nie chce źle.

Gdy ktoś doradzi....spotyka się ze złym odbiorem. A tu nie o to chyba chodzi.

Bądź tutaj. Daj sobie coś czasem powiedzieć.

:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o... już ktoś niedawno rzucił tutaj tekstem w stylu "nie chce mi się z wami gadać bo nie postępujecie ze mną po mojej myśli"

bierna obserwacja też potrafi dostarczyć ciekawych wniosków...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×