Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zdobywanie szacunku, 'rangi', poważania - 17latek


Wombwell00

Rekomendowane odpowiedzi

W tym temacie chciałbym poruszyć tylko jedną kwestie: kwestie szacunku, nietykalności w grupie młodzieżowej. Od tego tak naprawde zaczęła się moja przygoda z depresją. Zostałem uznany za dobry obiekt do kpin, żartów wśród koleżeńskim gronie, miałem wtedy 11lat. Teraz mam 17, za pare miesięcy osiągnę pełnoletność i widze jak mało się w tej kwestii zmieniło. Mimo iż jestem w dobrym Liceum, ludzie się wielce intelektualnie nie zmienili. Postanowiłem, że musze coś z tym zrobić, ale nie mam pojęcia jak.

 

Często w takich 'grupach' są ludzie z jakiegoś powodu 'nietykalni'. Ludzie, o których inni staraja się szacunek, takich, który nikt nigdy nie wyzywa/obraża itp. Czasem (naprawde rzadko) wynika to z charakteru, ale nie władczego, tylko po prostu bycia 'spoko'. Częściej wynika to jedynie ze strachu. Niektórzy ludzie albo sa wysocy, silni albo utalentowani, coś na czymś moga 'stanac' w budowaniu tego szacunku. Niestety ja nigdy czegoś takiego nie miałem. Zawsze byłem jednym z tych nizszych (aktualnie mam 173cm), nigdy nie byłem wielce w czyms utalentowany, zawsze byłem cichy, nieśmiały, wrażliwy, zakompleksiony. Nie miałem tego 'zaplecza'. Ale zawsze byłem spoko wobec innych: nigdy nikogo nie wyzywałem, nie biłem, nikomu nie dokazywałem. Zawsze byłem postrzegany jako 'dobry kumpel', a mimo to przytrafiało mi się sporo przykrości.

 

Po prostu nie wiem jak reagować. W 2 kl. podstawówki pamiętam jeden koleś zawsze mnie kopnął gdy mnie spotkał: no, ale wtedy wystarczyło powiedziec pani i problem zniknął.

Chce tylko byście to zrozumieli.

Np. przypuścmy taką sytuacje. Rozmawiam sobie w gronie paru osób, nagle ktoś mnie wyzwie (nie mam problemu jeżeli ma to forme żartobliwa, ale czesciej jest to niestety inna forma, byle by dokopac). Nagle trace całą pewnośc siebie, nic nie mówie, a jeśli już coś powiem, to jedynie coś czym się 'pogrążę' jeszcze bardziej. Nie widze wad innej osoby, by powiedziec cos na jej temat, ale widze tylko swoje. Nagle czuje jakby wszyscy byli przeciw mnie. Tak to wygląda niemal zawsze. Nie wiem czemu tak się dzieje, ani co z tym zrobić. Gdzies w podswiadomosci wiem, ze oni moga isc i miec innych koleżków i że mnie nie potrzebują, a ja ich niestety tak. Zawsze jakies zarciki itp. zdarzaly sie mnie, nie potrafie powiedziec czemu.

 

Naprawde sam nie potrafie tego wytłumaczyć. Tak to długo już wszystko 'tłumie', że czasem sam nie wiem co robie, myslę, czuje. Jestem bardzo wrażliwy na tym punkcie i mimo iż próbuje o tym nie myśleć, lub udawać, że mnie to nie rusza to rozrywa mnie to od środka.

Powiecie 'zmien kolegow' ale i tak kolejni będą tacy sami, albo i gorsi, to nie w nich jest problem.

Może to błaha kwestia, ale naprawe powoduje ona znacznie więcej niż się wydaje.

Pomijając dawne mysli samobójcze i pogłębiony stan depresji, sam mogę powiedziec co się zmieniło na przełomie chociaby ostatniego roku. Straciłem cały zapał do nauki czekogolwiek, jestem zagrozony z dwóch przedmiotów, mimo iż poprzedni rok skonczylem ze średnią ponad 4. Straciłem pewność siebie, często mam ochotę się jedynie odizolowac, a to znów pogłębia depresje itp. i się kółko kręci. Trace zainteresowanie ludzmi, ambicje już straciłem, celów nigdy nie miałem, każdy dzień spędzam niemal w tej samej rutyne, jedynie by dotrwac do nastepnego dnia i znów się godzić na kolejne upokorzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mialem podoby problem w liceum z jednym gosciem. Dla niego byly to banalne zarty a ja to bardzo przezywalem. Raz mu sie przeciwstawilem silowo ale to niewiele dalo, po prostu bylem postrzegany jako osoba ktora i tak nikomu krzywdy by nie zrobila. W koncu to olalem i ten problem po prostu zmalal. 3 lata minely i tak na prawdę to teraz sobie przypominialem o tamtej sytuacji. Moral z ttego wynika jeden: Twoj problem za pare lat wydawal bedzie Ci sie kompletnie nieistotny, dlatego skup sie na nauce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle to ja już sam wiem. Naprawdę niewiele potrzeba mi do szczęścia, potrafie się cieszyć naprawdę małymi pierdołami, ale to mi naprawdę uprzakrza całe życie. Nie moge tego olać, po prostu taki jestem, a z tym ludzmi widuje się często: w szkole i w weekendy. Nie moge nic z tym zrobic. Banalny problem wiem - ale z tego przerodziło się już wiele innego złego, a będzie pewnie jeszcze gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim zrób coś ze swoją depresją - jeśli nie chodzisz do psychiatry, pójdź. Jeśli chodzisz, a leki nie dają rezultatów, postaraj się porozmawiać o tym z lekarzem, może inne będą lepsze. Poza tym wydaje mi się, że przydałby Ci się również psycholog, a przede wszystkim - dużo chęci do zawalczenia o lepszy stan. To, że inni Cię nie poważają wynika z tego, że sam myślisz o sobie nie najlepiej, doszukujesz się swoich wad, krytykujesz siebie (pewnie zdarza Ci się robić to także publicznie, a nawet jeśli nie - wysyłasz wszystkim nieświadomie takie sygnały). To, że ludzie Cię w ten sposób traktują nie zależy od tego, że faktycznie masz jakieś wady i jesteś gorszy od innych - po prostu sam tak się przedstawiasz, a niektórzy lubią wykorzystywać słabości kolegów. Przede wszystkim powinieneś postarać się przestać o sobie myśleć źle. To absolutna podstawa, jeśli chcesz coś zmienić. Przygotuj się na to, że nie będzie to łatwe zadanie. Być może nauczono Cię tego, że złe myślenie o sobie jest słuszne, że trzeba być skromnym, nie widzieć swoich talentów, nieustannie za to idealizować innych - mnie nauczono tego samego i wiem, że nie jest łatwo z tego wyjść. Ja jestem w trakcie :). Zaczęłam od tego, że porządnie wszystko przemyślałam: czy chcę być "skromna", a więc opętana myślami samobójczymi, nazywająca się w myślach śmieciem, bojąca się wszystkiego i przekonana, że wszyscy wokół mnie nienawidzą, czy spokojna, a więc miła dla innych, ale też dla siebie, nie dająca się wykorzystywać, uczynna, ale dopóki nie narusza to pewnych granic, myśląca o sobie dobrze. Pierwszym stylem myślenia o sobie można osiągnąć albo pobyt w szpitalu psychiatrycznym (i zawalenie studiów w moim przypadku), albo popełnienie samobójstwa (wielka krzywda dla rodziny). Żyjąc na drugi sposób można mieć dobre stosunki z innymi, mieć zainteresowania, mieć o wiele mniej problemów (wtedy wizyta w sklepie nie jest już wielkim stresem), osiągać sukcesy i się ich nie wstydzić. Wybór jest dla mnie jasny. Dlatego kiedy zaczynam myśleć o sobie źle, coś wymyślać na swój temat, zadaję sobie pytanie: "jaki masz cel w takim myśleniu?". Celu, rzecz jasna, nie ma. Jeśli więc jakaś myśl ma mi służyć źle - staram się ją odrzucić i zamienić jakąś inną. Nawet jeśli popełnię jakiś błąd, staram się z całej siły nie karać siebie zań podwójnie - przebaczyć sobie, usprawiedliwić się - tak jak robią normalni ludzie i tak, jak przebaczyłabym w ciągu sekundy komuś innemu. Po jakimś czasie takich praktyk naprawdę to wszystko daje efekty - czuję się pewniej. Dodam, że jako kobieta mam tutaj łatwiej, bo wśród kobiet nieśmiałe, uległe ofiary są bardziej tolerowane przez społeczeństwo, męska hierarchia niestety jest czymś o wiele bardziej sztywnym i bezwzględnym. Mimo wszystko nie załamuj się, próbuj. Znajdź sobie zainteresowania. Jeśli nie wiesz jak, zastanów się, co robisz w ciągu dnia, co sprawia Ci jakąkolwiek przyjemność i dlaczego. Np. jeśli lubisz siedzieć na forum, może jesteś zainteresowany psychologią, postępowaniem ludzi? Przejdź się więc do empiku czy jakiejś biblioteki z czasopismami i poczytaj sobie "Charaktery" czy jakieś inne czasopismo. Jak już zorientujesz się, że najbardziej interesuje Cię np. psychologia eksperymentalna, ewolucyjna czy jakaś inna, poszukaj jakiejś popularnonaukowej książki na ten temat. Jesteś wrażliwy? Może zainteresujesz się poezją czy malarstwem? Zastanów się nad okresem, który najbardziej Ci się podoba, poczytaj coś o nim... Podobnie z każdym innym tematem! Brak motywacji do nauki, no cóż, sama mam z tym duży problem (przez I rok studiów przebrnęłam chyba cudem, teraz już boję się, że mi się ta sztuka nie uda). To, co w moim przypadku trochę działa to przydzielanie sobie nagród za naukę - np. wyznaczasz sobie cel: codziennie przez godzinę będę uczył się jakiegoś tam przedmiotu, i jeśli przez tydzień Ci się uda (zaznaczaj w kalendarzu), dajesz sobie nagrodę: bilet do kina, książkę, jakieś ubranie, cokolwiek, na co nie chciałeś sobie pozwolić wcześniej ze względów finansowych, czasowych czy innych. Musisz się za każdy taki mały sukces chwalić w myślach! Kiedy już uregulujesz sprawę z krytykowaniem siebie, inni też dostrzegą w Tobie inne cechy. Jeśli ktoś prosi Cię o coś, czego nie masz ochoty załatwiać - nie załatwiaj! Bądź asertywny - poprawa na tym polu wydaje mi się jedną z łatwiejszych, trzeba nauczyć się mówić "nie" i to nie dlatego, że coś Ci wypadło, że masz za dużo nauki, że coś tam, ale dlatego, że taka jest Twoja decyzja, bez usprawiedliwień. Poczytaj sobie coś w internecie o tym. Kiedy sam się podbudujesz, nie będziesz dobrym obiektem do kpin! Życzę Ci powodzenia, mam nadzieję, że uda Ci się trochę zmienić swoją sytuację! Zresztą widać, że naprawdę sympatyczny z Ciebie człowiek, pora tylko to pokazać! Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy naprawdę rania Cię opinie i durne słowa Kiepów ? Kiepy musza kogoś zdolować , żeby sie dowartościowac i tym sie karmią.. W czym ten ktos jest lepszy od ciebie , na logikę rzecz biorąc?? Jeśli nagle i bez powodu Ciebie wyzywa , to sorry , ale czy na pewno jest NORMALNY? Ma oklaskiwaczow ? To takie same kiepy , jak i on.. Nie przejmuj się tym , co mysli o Tobie taki chlam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@MMonika

Na początek chcę ci po prostu powiedzieć... dziękuje. Ten post spośród tysięcy które przeczytałem na tym forum chyba jako nieliczny dał mi jakąs motywacje do ostatecznego rozwiązania tego problemu.

mimo iż wiedziałem to wszystko co napisałaś to naprawdę... potrzebowałem tego.

 

W ostatnią sobotę wydarzyło się coś dziwnego, sądziłem, że nigdy tego nie zrobie, nie odważe się. Będąc bardzo rozdrażniony, znosząc kolejne opryskliwości rzuciłem się na człowieka. Pierwszy raz, nie licząc podstawówkowych bójek. Nic się nie stało, skonczylo sie po minucie, ale sam nie wiem czy to dobrze, że nastąpiłem ten efekt 'przełamania' czy nie.

Tak czy siak... przynajmniej od czegoś zacząłem. Jako niepełnoletni i nie wypłacalny narazie (nie bede wciagac w ta sprawe rodzicow) mogę skorzystac z psychologa z miejskiej poradni psychologiczno-pedagogicznej, ale nawet nie wiem czy taki 'darmowy' psycholog się w ogóle postara. Obiecuje sobie, że przynajmniej spróbuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej zawsze miałem te same problemy....

 

W podstawówce byłem gnębiony

 

W liceum też zawsze byłem zakompleksionym, nieśmiałym bez talentów chłopakiem - obiektem drwin.

 

Na studiach skupiłem się bardzo na nauce i właściwie odciąłem od życia towarzyskiego i to w sumie skończyło się załamaniem nerwowym.

 

Teraz mam 26 lat i ludzie w pracy mnie nie szanują i też mi docinają a kierownik wręcz zatruwa mi życie.

Nie wiem jak sobie z tym poradzić.

Kiedyś myślałem, że docinki to okres podstawówki, niestety słabeuszy spotyka to zawsze i wszędzie....

 

Pozdro

 

mmonika dobry post ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×