Skocz do zawartości
Nerwica.com

zycie na emigracji :)


Gość wovacuum

Rekomendowane odpowiedzi

Dlugo myslalam nad zalozeniem tego tematu.Nie wiem-moze wczesniej braklo mi odwagi?? :twisted:

Pomyslam sobie,ze moglibysmy pisac tutaj o swoich przemysleniach dotyczàcych zycia na emigracji,o zaletach i wadach czyli o tèsknocie za ojczyznà,o relacjach z bliskimi-czy siè zalamujà czy tez wzmacniajà?

Moglibysmy pisac tutaj o kulturze kraju w ktorym obecnie mieszkamy,o miejscach wartych obejrzenia,o tym jak traktujà nas pracodawcy,jakie relacje mamy z obcokrajowcami,moglibysmy np;wrzucac jakies ciekawe zdjècia :D

Jak spèdzamy tutaj swièta,czego nam brakuje??

No i w koncu-jak siè majà nasze zarobki do tych w ojczyznie i czy warto bylo wyjezdzac?

Moze trochè rad-jak bezpiecznie wyjechac do pracy za granicà,pomoc w znalezieniu pracy,mieszkania,ubezpieczeniach??

Myslè ,ze ten temat siè przyda :D

Kochani! jesli ktos powrocil z zagranicy-piszcie jak bylo-co was urzeklo,a co przerazilo czy zniechècilo do dalszego pobytu poza granicami kraju.

 

zapraszam do dyskusji i przemyslen. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawy temat!Niestety i stety mnie dotyczy.Jak pisalam wczesniej,ze nic procz lepszych zarobkow,lepszej jakosci zycia emigracja duchowo mi nie daje.Czuje pustke emocjonalna.Zero jakichkolwiek pradziwych radosnych chwil.Szczesciem jest wplata na konto i zakupy,nic wiecej.Jestem 4 lata w UK,wczesniej bywalam u rodzinki w US.Wiem co znaczy smak emigracji i tym,ze jak dla mnie sa ta raczej ciemne stron niz te jasne.Istnieje tutaj na zasadzie,,przyzwyczajenia''.Gdy tylko moge zamiasta jechac nad lazurowe wybrzeza,pod palmy ja poprostu wracam do Polski.Mimo,ze Nasz kraj jest tak kontrowersyjny,biedny,pogmatwany to brakuje mi go kazdego dnia.Kazde smaki,zapachy,szczegoly,ktore nie mialy znaczenia w kraju, tutaj osiagaja rozmiar na miare zachwytu.Szukam podobienstw,ktorych malo i jak na lekarstwo.Niektorzy rodacy kpia z Polski,z tego skad pochodza.Dla mnie to jakby wyzbywanie sie swojej czesci,kultury w ktorej sie wyroslo.Oklamywanie samego siebie,aby poczuc sie lepszym.Zawsze otwarcie mowie-tesknie.To Polska mnie uksztaltowala i mysle,ze ,,zrobila'' to calkiem niezle.Kocham wszystko co polskie.Odczuwam wielki sentyment i mam nadzieje,ze keidys nadejdzie taki dzien ,ze wroce.Do mieszkania kupowalam meble,dekoracje tylko z mysla,jak kiedys to pomieszcze w ojczystym domu:)Moze niektorzy sie smieja,zupelnie to ignoruje.Nie chce zycia spedzic zagranica,gdyz bedac tutaj wiem,ze nie byloby ono w pelni takim jakim chce,aby bylo.Jestem osoba na wskros wrazliwa,intensywnie odczuwam emocje,wiec pozostanie tutaj do duchowe samobojstwo.Czuje sie jak Adam Mickiewicz na wygnaniu:)Moze i glupie porownanie,ale dobitne.

 

 

Piszcie ludziki!!Tez jestem ciekawa jak to z Waszej strony wyglada!

 

[Dodane po edycji:]

 

http://www.youtube.com/watch?v=o4Ma4V-hxW8

 

czesto wracam do utworu,,Taki kraj'' i poprostu placze.

 

[Dodane po edycji:]

 

Bede pisac napewno wiecej i postaram sie odpowedziec na pytania zawarte w poscie autora:)

Natomiast bardzo interesuja mnie odczucia odnosnie powrotu do kraju po kilku latach.Tych co wrocili.Jestem ciekawa Ich odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PhilosophyOfLife, doskonale Cię rozumiem - mimo iż tylko 2 lata byłam w Irlandii to tak samo tęsniłam i odczuwałam to samo. Poza dobrą kasą i zakupami nic mnie tam nie trzymało i jak tylko zebraliśmy dość kasy żeby kupić to co zamierzaliśmy od razu wróciliśmy do Polski i tutaj czuję się naprawdę szcześliwa, mimo iż kasa nie ta. Liczy się by być nie by mieć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mogę wypowiedzieć się od tej drugiej strony. Moja starsza siostra wyemigrowała razem z mężem i dziećmi cztery lata temu.. Ja do nich latam rzadko, oni w Polsce też bywają rzadko. Na szczęście jest Internet, który pozwala na utrzymanie jakiegoś kontaktu. Pomimo to bardzo oddalamy się od siebie. Rozmawiamy o rzeczach codziennych, o bzdetach. Jest to relacja dość płytka, wcześniej byłam bardzo blisko z moją siostrą, widywałyśmy się często, dużo gadałyśmy, spędzałyśmy ze sobą dużo czasu pomimo tego że już od dawna ze sobą nie mieszkałyśmy…

 

Światopoglądowo - totalna przepaść. Moja siostra staje się dla mnie obcą osobą, irytują mnie jej poglądy, jej podejście do życia, do pewnych spraw, stała się dość zarozumiałą osobą. Aż wstyd się przyznać, ale kiedy przyjeżdża razem z mężem i dzieciakami do Polski chcę, żeby jak najszybciej wyjechali :oops:

 

Mówią, że tęsknią, ale ich podróże do Polski stały się raczej taką „ciekawostką” i okazją do „pokazania się” niż podróżą w rodzinne strony spowodowaną szczerą tęsknotą. Czasem przyjeżdżają bo nie wypada nie przyjechać. Zresztą wiem, że nie lubią przyjeżdżać do Polski z powodu wielu różnic (przede wszystkim tych mentalnych), w Polsce nie czują się dobrze, przyzwyczaili się do swojego „nowego” kraju, tam mają swoje życie, swoje sprawy, znajomych…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wovacuum, haha:)))dobry jest.Chyba nie wczytal sie w temat:D

 

[Dodane po edycji:]

 

słońce_nie_wzejdzie, masz szczescie!Mnie poniekad zmusily problemy w rodzinie do ucieczki.Nastepnie mnie jak i mojego M zwykla ciekawosc nowych miejsc.Widac,teraz:D Ciekawosc do pierwszy stopien do piekla:D Duchowego.Od innych stron materialnych,socjalnych na UK nie mozna narzekac.Tutaj sama z chlopakiem wynajmuje duzy dom z ogrodem.Mamy wszytsko na co napewno w kraju bysmy pozwolic sobie nie mogli.Dobra opieka nad obywatelami,az za bardzo czasami.Ze sluzba zdrowia tylko nie zaciekawie.Zreszta to tez zalezy od sytuacji.Nie ma co uogolniacJednak istnieje cos wiecej jak np niekomfortowa sytuacja emocjonalna.Anglia jest przytlaczajaca,ponura,brudna,smierdzi frytkami i smazona w starym oleju ryba :mrgreen no niestety pochodzenia nie da rady sie wyprzec.Polacy owszem,co niektorzy sa okropni.Przynosza jedynie wstyd,uwazaja sie za lepszych znajac tylko dwa slowa po angielsku.Zenada!Mysla,ze Pana Boga za nogi zlapali.

Swoja sytuacje moge okreslic jednym stwierdzeniem-szczescie w nieszczesciu

Jednakze boje sie wrocic,nie moge narazie,boje sie,ze nigdy nie bede mogla;/wkurzaja mnie nawolywania znajomych-wroc.Gdyz kazdy ma inna sytuacje rodzinna,materialna.Jednak to jest wyzwanie zaczynac wszytsko od nowa.Nie jestem tutaj szczesliwa,ale poki co pragne spokoju.Nie naleze do tych odwaznych-niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(Jak zwykle), pomądruję się trochę. :twisted:

 

Myślę, że jako Polacy jesteśmy niezbyt tolerancyjni. Z jednej strony to przyczynia się do potrzeby łączenia się w większe wspólnoty w poszukiwaniu akceptacji, zrozumienia, jedności, a z drugiej strony to zjednoczenie jeszcze bardziej eskaluje naszą nietolerancję. Na porządku dziennym jest, by widząc na ulicy kogoś "innego" (w kolorowym stroju, włosach, o innym kolorze skóry), przynajmniej kilka osób "odprowadza" "inną osobę" wzrokiem. Wtedy właśnie tworzy się poczucie zjednoczenia, milczące zrozumienie wśród tych "odprowadzających" na zasadzie "my jesteśmy <>, a tamten tam to <>". :roll:

I w podobny sposób postępujemy na co dzień - jednoczymy się przeciw koledze/koleżance z pracy, który dostał/a podwyżkę (lub w szkole, gdy kolega/koleżanka dostał/a lepsza ocenę), jednoczymy się przeciw bogatszemu sąsiadowi - wspólnie zjednoczeni wyśmiewamy "inność", wybijanie się ponad "normę".

Podobnie chyba traktujemy naszych emigrantów - nie pozwalamy im na to, by się zmienili, nie chcemy tego. Oczekujemy, że ktoś, kto został ukształtowany w Polsce, poprzez wspólne zabawy na podwórku, poprzez polską rzeczywistość, poprzez podobną "jedność", później po kształtowaniu w innym środowisku, nadal będzie tą samą osobą, która się nie zmieniła, z którą nadal można rozmawiać na te same tematy... z którą nadal można się "jednoczyć" przeciw komuś. :?

 

Reasumując: chyba kluczem do tego, czy emigrancka tęsknota za Polską jest ogromna, czy nie, jest oparcie swoich potrzeb akceptacji, zrozumienia, jedności nie o szerokie kręgi znajomych, sąsiadów, rodziny, tylko o najbliższe osoby - męża/żonę, partnera/partnerkę, dzieci - podobnie jak to zrobiły społeczeństwa zachodnie. ;)

Po prostu chodzi o to, by emigranci pozwolili sami sobie, na zmianę tego, w czym wyrośli. Dla jednych będzie to wyrzekanie się siebie, wyrzekanie się własnej kultury, tożsamości, a dla innych nie. I chyba ci pierwsi będą zmęczeni wieczną tęsknotą, poczuciem wyobcowania, a ci drudzy będą szczęśliwi na obczyźnie. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dean, radze na poczatek wyjechac tam do kogos,zaobaczyc jak jest i jakbys sie tam czul(mam na mysli UK-to jest naprawde odbiegajacy od Europy kraj)Wlasnie zaluje,ze na poczatek nie zafundowalismy sobie zwyklego urlopu w UK.Byc moze bysmy nie wyjechali na stale.Nie warto nieraz rzucac sie na gleboka wode.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm moja ciocia wyjechała do Szwecji jakieś...20 lat temu, tutaj nic ją nie trzymało tak naprawdę, nie miała wykształcenia, pracy, męża.....jedynie dwóch małych synów którzy przez pierwszy okres czasu zostali pod opieką babci. Później ciocia ich do siebie zabrała. Czy tego żałuje - powiedziała, ze nie i gdyby miała stanąć drugi raz przed takim wyborem zrobiłaby to samo. Tam państwo zapewniło opiekę jej i dzieciom, było ją stać na mieszkanie, auto, pracowała i uczyła się w szkole języka. Z czasem skończyła tam szkołę średnia i studia I stopnia, ma świetny zawód i pracę, wyszła za mąż, urodziła tam córkę......jest jej tam najzwyczajniej w świecie dobrze, wyższe zarobki, wyższy standard życia - nie jest wyjątkowo bogata, ale stać ją żeby zmienić auto, zrobić remont, wyjechać na zagraniczne wakacje - bez odmawiania sobie czegokolwiek, z rodziną utrzymuje bliski kontakt, ona przyjeżdża tu, my jeździmy do niej, telefony, internet.

 

Czy ja bym mogła........nigdy nie rozważałam tego tak na poważnie, ale myślę, ze tak.....może nie na stałe...ale na kilka lat.....tylko w jakieś ciepłe miejsce ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

słońce_nie_wzejdzie, no nie koniecznie....bo jeszcze nie słyszałam, żeby przyjeżdżającą do Polski imigrantkę z dwójką dzieci, bez pracy, znajomości języka było stać na cokolwiek.

 

Ona dostała ogromną pomoc socjalną od państwa na początek i dopiero po kilku latach gdy skończyła szkołę i dostała dobrą pracę mogła pozwolić sobie na życie całkowicie na własny rachunek. Państwo pomogło jej zdobyć wykształcenie a do tego czasu pomagało dokładając się do czynszu, dając kasę na dzieci itd.

 

Nie porównuj poziomu życia Skandynawii do naszego...jeśli o to idzie to jeszcze nam brakuje.........eh, kiedy to u nas stanie się normą, ze młody, 18-19 letni człowiek po szkole idzie do pierwszej pracy a wraz z tym wydarzeniem wyprowadza się z domu i kupuje auto - i stać go na to....w Szwecji to naturalna kolej rzeczy.........

 

Gdyby wszędzie niezależnie od miejsca pobytu można było osiągnąć taki sam poziom życia tym samym nakładem sił - emigracja byłaby zjawiskiem marginalnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, sama sobie udzieliłaś odpowiedziałaś:

 

Ona dostała ogromną pomoc socjalną od państwa na początek i dopiero po kilku latach gdy skończyła szkołę i dostała dobrą pracę mogła pozwolić sobie na życie całkowicie na własny rachunek. Państwo pomogło jej zdobyć wykształcenie a do tego czasu pomagało dokładając się do czynszu, dając kasę na dzieci itd.

 

Ona dostała, jej państwo pomogło. W tej sytuacji, to trzeba być wyjątkowo niezaradnym życiowo, by nie poprawić swojego statusu materialnego. Bo sukcesem byłoby osiągnięcie tego samego w kraju, który nie dokłada do swoich obywateli. A jest to możliwe.

 

Jeżeli państwo polskie dokładałoby do mieszkań, do kształcenia i fundowało dolce vita wszystkim bezrobotnym, to zapewne część osób by dalej była w tym samym miejscu co wcześniej - tj. na państwowym garnuszku, zaś część faktycznie mogłaby awansować. Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Gdy położymy kulkę na pochylni, to zacznie się toczyć. Jak położymy klocek, to może się zsuwać, bądź gdy siła tarcia przewyższy siłę grawitacji, zostać na miejscu. Sukcesem jest osiągnąć to wszystko bez pomocy państwowej. Bo z pomocą państwową, to każdy głupi da radę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

słońce_nie_wzejdzie, dla ciebie nie jest to nic nadzwyczajnego a dla mnie jest. ja rozważam ten jeden przypadek i gdyby nie pomoc socjalna moja ciotka wróciłaby do Polski i klepała biedę....bo niestety nie byłaby w stanie tutaj, bez wykształcenia zdobić dobrej pracy, a do pracy musiałaby iść bo ktoś musi na dzieci zarobić........więc nie, wątpię czy dałoby się inaczej.

 

Dla mnie sukcesem jest to, że państwo dajmy na to Szwedzkie pomaga jednostkom słabym ( samotne matki, niepełnoletni, starsze osoby) i nie czuje z tego powodu uszczerbku na budżecie, nie ma tam ogromnej fali ludzi bezrobotnych - choć mogłoby być, bo zasiłek wypłacany jest do czasu aż pracy się nie znajdzie.......tam ludzie korzystają z pomocy aż staną na własne nogi a nie jak u nas doją państwo ile się da.....

 

To o czym mówisz jest w polskiej mentalności - na próżno szukać tego w Skandynawii........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, właśnie o tym mówię. Gdyby nie pomoc socjalna. Ludzie w wielu przypadkach nauczyli się liczyć na państwo, zamiast samemu wziąć się do pracy. Zauważ, że Twoja ciotka nie klepałaby biedy z powodu przypadków losowych, bo np. dom jej spłonął, ale z własnej winy. Nie miała wykształcenia, nie miała kwalifikacji i musiała się zajmować dziećmi. To nie jest kwestia mentalności, ale pewnego szacunku dla pracy i pieniądza. Ja np. zżywam się niesamowicie, że państwo zabiera część moich pieniędzy, by potem dawać je innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to chyba nie o to chodzi by sobie utrudniać życia a o to by ułatwiać.

 

Nie da się ukryć, że w wielu miejscach jest po prostu łatwiej niż w Polsce. Choć jest jednak tęsknota za krajem w którym się wychowaliśmy, za rodziną, ludźmi z którymi żyliśmy. Nawet za miejscami i zwyczajami.

 

I zapewne o to właśnie chodziło - jak to wyważyć - a dokładniej co kto z nas myśli na ten temat. I co znaczy być niezaradnym życiowo? To znaczy np. nie umieć oszukiwać? Bo np. w Polsce w wielu sprawach nie ma jak żyć uczciwie i tak by nie gwałcono praw człowieka krzywym prawem. Z drugiej strony to jednak nasz kraj bez względu na ciągłe zawody po kolejnych rządach i tą źle pojętą magnaterię władzy. Tyle, że tak naprawdę przecież nie tęsknimy do Polski jako do administracji rządowej, ale jako do Polski - czyli ludzi którzy w Polsce żyją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie nie da sie ukryc tesknoty.Codziennie jestem myslami na moich Włoclawskich ulicach,widze je oczyma wyobrazni:)Zastanawiam sie wtedy jaka jest pogoda na danej ulicy,ze zolte autobusy mkna,ludzie gdzies ida.Przenosze sie uczuciami np jak to bylo pieknie wracac do domu zatloczonym autobusem w zimowy dzien hehe.Gdzie trzaska mroz,w oknach blokowisk swieca swiatla i ten zapach powietrza.Emocje,ktore towarzyszyly mi kazdego dnia sa tak instensywnymi wspomnieniami,ze az serce sciska.Jestem w UK to odczuwam jakby trafilam na inna planete.Jestem wrazliwa,skonczylam w sumie szkole artystyczna,wiec uwazam,ze jestem w szczegolny sposob naznaczona,niekoniecznie dobry jak sie okazuje.Zbyt bardzo uwrazliwiona,juz taki typ ze mnie.Wczoraj caly dzien myslalam o sklepie Ogrodniczo-Nasiennym na ulicy Wysokiej:)Ten zapach nasion,wiosna,spacery z Mama po szkole do tegoz sklepu w celu zakupienia produktow na Nasza dzialke.Pozne lata 80-te,wczesne 90-te.Te moje wybujale emocje raczej prowadza do duchowej katorgi w jakiej tkwie od 4 lat.Jedno wiem,ze nigdy wczesniej w Pl nie zastanawialam sie nad tym co bylo,nad minionym czasem,latami dziecinstwa.Teraz odczuwam to bardzo intensywnie.

Doceniajcie to co macie!Wiem,ze ciezko jest zyc w Pl,ale nie warto tego rzucac czasami dla wiekszych pieniedzy.Tym bardziej jesli jestescie jednostka podobna do mnie :smile:

Wczoraj z sentymentu obejrzalam 4 filmy Kieslowskiego,a raczej Dekalogi(I,II,IV,VII).Tam mam szanse zobaczyc Polske taka jaka pamietam z lat 80 tych:)Przy okazji odswiezyc ludzkie wartosci.

 

[Dodane po edycji:]

 

namiestnik, oczywiscie,nie tesknimy za rzadem,za administracja!Teskni sie za zapachami,miejscami,ludzmi.Moj Tata kiedys mnie rozbawil mowiac-Jak wyjezdzalam z Polski to czulem taka pustke,przez 2 lata pobytu w US tesknilem nawet za glupim kamieniem lezacym gdzies na skrzyzowaniu ulic..

tak czul owczesnie majacy 30 lat mezczyzna:)Nie trzeba chyba komentowac.

Niby to takie blache sie wydaje,a jakze bardzo istotne:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

namiestnik, jeżeli w życiu Ci się nie ułożyło, to nie jest powód by z zawiści do tych wszystkich, którzy jakoś dali radę, oskarżać ich o czyny zabronione.

 

Że jak? Chyba Ci się coś pomyliło... To do mnie??? A już z całą pewnością wyciągasz błędne wnioski.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×