Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia nie działa


KrzysztofT

Rekomendowane odpowiedzi

No a ja znam faceta który od kilkunastu lat niewychodzi z domu,przynajmniej nigdy niewidziałem zeby gdzies wyszedł,wugule nie zdawałem sobie sprawy z jego istnienia,ze ktos taki mieszka w moim bloku,z tego co wiem to jest zdrowy ogląda cały dzien telewizje normalnie sie odżywia,z jakiegos powodu niechce wyjsc nigdzie

 

[Dodane po edycji:]

 

Ja doszedłem do wniosku że niechce poswiecac znowu iluś tam lat życia na szukaniu w sobie róznych niedoskonałosci,przezywaniu,zamartwianiu,narzekaniu a własnie terapia miedzy innymi na tym polega ze sie przychodzi i narzeka,wracaja jakies nieprzyjemne wspomnienia.Uswiadomiłem sobie ze to niema sensu po co tracic na to czas,zmieniac sie na siłe,niemam wcale najgorzej w życiu,cierpienia nieda sie w zyciu uniknąć,jak pojawi sie znowu jeszcze kiedys nerwica czy depresja to poprostu to przeczekam tak jak do tej pory,na to sie przecierz nie umiera.Od dłuzszego czasu jest mniej wiecej spokój funkcjonuje normalnie,pracuje, ucze sie prowadze w miare ustabilizowane zycie,wielu żeczy które bym chciał miec niemam ale niestety niemozna miec wszystkiego.Lepiej widziec pozytywne aspekty zycia,cieszyc sie ze ma sie internet,ma sie gdzie spac,co jesc itd bo i tego mogłoby nie być.Przez dłuzszy czas sądziłem ze terapia jest rzeczywiscie skuteczna ale to było oszukiwanie siebie,niemiała żadnego wpływu na bieg życia,na to co sie dzieje wokół mnie.Uznałem że to poprostu zbędny wydatek,bo kluczowych spraw na których mi zależy ta psychoterapia i tak nie zmieni

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No a ja znam faceta który od kilkunastu lat niewychodzi z domu,przynajmniej nigdy niewidziałem zeby gdzies wyszedł,wugule nie zdawałem sobie sprawy z jego istnienia,ze ktos taki mieszka w moim bloku,z tego co wiem to jest zdrowy ogląda cały dzien telewizje normalnie sie odżywia,z jakiegos powodu niechce wyjsc nigdzie

 

Mam wątpliwości co do jego zdrowia. jesteśmy stworami stadnymi i jeśli izolacja przybiera taki kształt .To znak ze źle się dzieje .

Wiem o czym pisze ,niedawno bylem takim facetem .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

problemy zawsze istniały istnieja i istniec beda,niema na swiecie czlowieka który niczym by sie nie musiał martwic,tylko ze no własnie czy jest sens sie tak tym wszystkim przejmowac,mówic o tym obcej osobie

 

[Dodane po edycji:]

 

zycie składa sie przeciez z problemów,dla kazdego co innego jest problemem,rozwiazesz jeden problem zaraz pojawi sie nastepny i tak cale zycie,psychoterapeuta przeciez nie sprawi ze niebede miał problemów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myślę ze ma sens ,bo ta obca osoba zazwyczaj ma wiedzę i mandat ..ku temu ,żeby pomóc nam spojrzeć na siebie samych z większa dawka obiektywizmu . Co moim zdaniem jest niezwykle istotne .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no dobrze ale co to zmieni w moim zyciu,ze ta obca osoba spojrzy na mnie tak czy inaczej,pójde do pieciu psychoterapeutów i zapewne usłysze pięc róznych opinii,sam bede miał pięc róznych wniosków na sprawe,będe sie zastanawiał nad tym przezywał,szukał w sobie "usterek"

tylko po co?Niema ludzi idealnych i taki sie nigdy przecierz nie stane,tylko zawsze bede myslał ze cos ze mna jest nie tak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No takiego stanu żeby niemógł wstac sam z łóżka,ubrac sie normalnie myslec to nie doswiadczyłem raczej,ale miałem rózne inne stany bolesne stany psychiczne,czułem sie bardzo nie komfortowo,nie mogłem wielu rzeczy zrobic ale z czasem przechodziło,leki brałem tylko przez kilka dni bo tak zalecił lekarz,pózniej wyrzucałem te leki do kosza i nic sie złego mi niedziało,wszystko leczył poprostu czas.Na terapie wybrałem sie tylko raz z depresja ale zauważyłem ze terapia nie działa pomimo mojego duzego zaangazowania.Wkoncu kiedys sie wkurzyłem zakonczyłem tą terapie i jest lepiej.Nie zamierzam jzu nigdy wiecej isc na zadna terapie,miec depresji nerwic itd znudziło mnie to juz;)poprostu niechce tego miec,i niebede miał

 

To fajnie, że Ci przeszło. Piszesz, że nie chcesz mieć depresji i nerwic więc ich nie będziesz miał. To się nazywa myślenie życzeniowe. Szczerze życzę ci zdrowia, ale mam co do tego wątpliwości. To znaczy nie piszę tego złośliwie tylko sam mam takie doświadczenia, że depresja u mnie pojawiała się, znikała ale potem znowu wracała. Też brałem leki, zaczynałem się lepiej czuć i odstawiałem. Na terapii zaczynało się robić nieprzyjemnie, bo babka obalała mój obraz siebie świata, więc rezygnowałem. Dziwnym trafem też myślałem, że sam powinienem sobie poradzić, bo tylko słabeusze chodzą na terapię. Teraz z perspektywy czasu wiem, że to była moja wymówka żeby nie podejmować trudnej terapii i uniknąć zmian.

 

Po kolejnym epizodzie depresyjnym postanowiłem spróbować terapii, chociaż sam byłem sceptycznie nastawiony, ale w sumie nie miałem już nic do stracenia. Teraz wiem, że była to dobra decyzja. A u ciebie Stary Góral nie wiem jak jest. Może rzeczywiście samo Cu przeszło. Nie twierdzę że to nie jest możliwe. Tylko dlaczego chcesz wszystkich przekonać, że psychoterapia to strata czasu?

 

Ciągle piszesz, że terapia ci nie pomogła więc może napisz konkretnie czego od niej oczekiwałeś. Na jakiej podstawie stwierdziłeś, że jest nie skuteczna i po ilu spotkaniach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez sadze, ze psychoterapia nie dziala...Co wiecej znam wiele przypadkow, w ktorych ta metoda nic nie dala...Nie wiem,moze to dziala na osoby z natury zamkniete w sobie,nieumiejace rozmawiac o swoich emocjach,lub takie,ktore nie maja komu sie zwierzyc. Ja mowie kazdemu o mojej nerwicy,dziele sie obawami i lekami,po coz mialabym wiec mowic to jeszcze kolejnej,totalnie nieznanej osobie-terapeucie? Generalnie wierze tylko w farmakologie plus w terapie poznawczo-bechawioralna (i zadna inna) u nerwicowcow.Wyleczenie z nerwicy polega na zmianie postrzegania i widzenia atakow paniki,takimi jakimi sa-panika i lekiem,a nie zwiastunem smierci. Tego myslenia i sposobow radzenia sobie z atakami poprzez tzw.stopniowe narazanie podczas terapii,trzeba sie nauczyc i ZAKODOWAC w glowie,tak samo,jak wczesniej zakodowalismy sobie bledny tok myslenia.Inne rodzaje terapii nic na to nie pomoga,roztrzasanie przeszlosci w wielu przypadkach niczemu nie sluzy(no chyba,ze ktos mial traumatyczne przezycia)...Trzeba sie skupic na tym,co jest teraz!

 

U mnie akurat "nowe" pozytywne myslenie daje sie zakodowac na krotko(pare miesiecy,czasem wiecej),pozniej nerwica wraca ale generalnie wole to niz ciagle napiecie i lek,bez tych miesiecy wytchnienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że psychoterapia może jak najbardziej stanowić efektywny sposób rozwiązywania problemów mających swoje podłoże w nerwicach, ale w niektórych przypadkach okazuje się mało skuteczna. Pomijam tutaj kwestie najbardziej oczywiste takie jak nawiązanie swego rodzaju więzi w relacji pacjent -terapeuta oraz umiejętność odpowiedniego zaangażowania się w sprawę tego ostatniego. Myślę, że jednym z podstawowych warunków umożliwiających czerpanie wymiernych korzyści z tej formy leczenia jest w przypadku pacjenta komunikatywność na odpowiednim poziomie oraz, co właściwie wiąże się z tym bezpośrednio, umiejętność przekazania swoich odczuć w zorganizowanej i czytelnej dla dla drugiej osoby postaci. Ja sam dla przykładu, kompletnie nie potrafię porozumieć się ze swoim lekarzem i chcąc dostarczyć mu rzeczowych informacji na temat stanu, w jakim się znajduję, musiałbym chyba sporządzać na bieżąco notatki jego dotyczące. W swoich przemyśleniach doszedłem do wniosku, że nie mam już ani czasu, ani ochoty angażować się w poszukiwania odpowiedniego specjalisty, dojeżdżać na regularne konsultacje, nie mogę też za bardzo pozwolić sobie na ryzyko związane z ponoszeniem kosztów długotrwałego leczenia prywatnego bez żadnej gwarancji jego powodzenia. Być może jestem w błędzie, ale mam wrażenie, że na poziomie co najmniej porównywalnym jestem w stanie pracować nad rozwiązywaniem własnych problemów indywidualnie i przy niewielkim jedynie wsparciu farmakologicznym, którego wyeliminować, przynajmniej na razie, nie sposób. Jeśli więc ktoś odczuwa potrzebę wzięcia udziału w psychoterapii, celem chociażby zapoznania się z tego rodzaju metodami pracy nad sobą, nie zniechęcam. Ja natomiast stawiam na własną kreatywność w tym zakresie... Cokolwiek nie miałoby to oznaczać ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Ja sam dla przykładu, kompletnie nie potrafię porozumieć się ze swoim lekarzem i chcąc dostarczyć mu rzeczowych informacji na temat stanu, w jakim się znajduję, musiałbym chyba sporządzać na bieżąco notatki jego dotyczące."

 

 

Jak niemal kazdy facet:) Na praktykach z przerazeniem myslalam o tym, ze bede rozmawiac z mezczyzna,tj.ze mezczyzna bedzie moim "pacjentem". To jak droga przez meke, ciezko bylo cos sensownego wyciagnac;) Kobiety za to sa w wiekszosci mega komunikatywne i szybko pokonuja opory w mowieniu:)

 

"Być może jestem w błędzie, ale mam wrażenie, że na poziomie co najmniej porównywalnym jestem w stanie pracować nad rozwiązywaniem własnych problemów indywidualnie"

 

Dokladnie tak samo uwazam. Ja rowniez tak robie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej człowiek poznaje siebie i sprawdza w działaniu i relacjach z innymi.

Najlepszym psychoterapeutą jest życie i wiara, nadzieja i miłość.

 

Niekoniecznie. Nieraz jesteśmy tak pogubieni,że musimy zwrócić sie do innych i poprosic o pomocną dłoń. Mam na myśli specjalistów; terapeutów i lekarzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że jednym z podstawowych warunków umożliwiających czerpanie wymiernych korzyści z tej formy leczenia jest w przypadku pacjenta komunikatywność na odpowiednim poziomie oraz, co właściwie wiąże się z tym bezpośrednio, umiejętność przekazania swoich odczuć w zorganizowanej i czytelnej dla dla drugiej osoby postaci. Ja sam dla przykładu, kompletnie nie potrafię porozumieć się ze swoim lekarzem i chcąc dostarczyć mu rzeczowych informacji na temat stanu, w jakim się znajduję, musiałbym chyba sporządzać na bieżąco notatki jego dotyczące.

 

Już nie wkręcaj, że masz taki problem z komunikacją, bo jakoś Twój post jest zrozumiały. Po za tym z tymi notatkami to nie jest zły pomysł.

 

W swoich przemyśleniach doszedłem do wniosku, że nie mam już ani czasu, ani ochoty angażować się w poszukiwania odpowiedniego specjalisty, dojeżdżać na regularne konsultacje, nie mogę też za bardzo pozwolić sobie na ryzyko związane z ponoszeniem kosztów długotrwałego leczenia prywatnego bez żadnej gwarancji jego powodzenia.

 

To już jest problem motywacji.

 

Być może jestem w błędzie, ale mam wrażenie, że na poziomie co najmniej porównywalnym jestem w stanie pracować nad rozwiązywaniem własnych problemów indywidualnie i przy niewielkim jedynie wsparciu farmakologicznym, którego wyeliminować, przynajmniej na razie, nie sposób.

 

Jesteś w błędzie. Samoleczenie opiera się na założeniu, że wiesz już wszystko i znasz swoje mechanizmy psychiczne, a to jest niemożliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak niemal kazdy facet:) Na praktykach z przerazeniem myslalam o tym, ze bede rozmawiac z mezczyzna,tj.ze mezczyzna bedzie moim "pacjentem". To jak droga przez meke, ciezko bylo cos sensownego wyciagnac;) Kobiety za to sa w wiekszosci mega komunikatywne i szybko pokonuja opory w mowieniu:)

Trudno mi oceniać czy w przypadku mężczyzn jest to rzeczywiście jakąś regułą. W każdym razie, sama idea wypłakiwania się na ramieniu drugiemu osobnikowi tej samej płci ot tak, z marszu, wydaje mi się odrobinę popaprana ;). Z kobietami w roli terapeutów jest zupełnie inaczej. O wiele łatwiej się przed nimi otworzyć i złapać głębszy kontakt. -Pomijam tutaj rzecz jasna fakt, kiedy mam naprzeciwko siebie sprawiającą wrażenie znudzonej, kompletnie nie zainteresowanej tym co usiłuję jej przekazać babę, która gotowa jest jedynie skwitować wszystko co właśnie usłyszała jakimś idiotycznym komentarzem. Znalazłem się już w przeszłości w podobnej sytuacji i... ręce mi po prostu opadły :?.

Jesteś w błędzie. Samoleczenie opiera się na założeniu, że wiesz już wszystko i znasz swoje mechanizmy psychiczne, a to jest niemożliwe.

Wszystkiego z pewnością nie wiem, ale nie będzie tego również wiedział mój potencjalny terapeuta ;). Jego sugestie mogą okazać się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę bądź kompletnie chybionymi uwagami, których próba wcielenia w życie pochłonie tylko niepotrzebnie mój czas i energię. Dodam, że niezależnie od rezultatu, w przypadku leczenia prywatnego, opłaty za każdą sesję zmuszony będę uiszczać regularnie. Po co więc zadawać sobie zbędny trud w sytuacji, kiedy moje własne metody wydają się sprawdzać całkiem nieźle. Tak jak wspomniałeś jest to w znacznym stopniu kwestią motywacji a ja czuję się aktualnie znacznie lepiej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Mam w związku z tym przynajmniej pewne podstawy przypuszczać, że udział w terapii nie jest dla mnie rzeczą niezbędną... ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

" Z kobietami w roli terapeutów jest zupełnie inaczej. O wiele łatwiej się przed nimi otworzyć i złapać głębszy kontakt. -Pomijam tutaj rzecz jasna fakt, kiedy mam naprzeciwko siebie sprawiającą wrażenie znudzonej, kompletnie nie zainteresowanej tym co usiłuję jej przekazać babę"

 

Ojej, mam nadzieje, ze nie bylam taka okropna baba ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ojej, mam nadzieje, ze nie bylam taka okropna baba ;D

Coś mi podpowiada, że daleko Ci do negatywnego przykładu podanego przeze mnie powyżej;) "Znudzone baby" to chyba przede wszystkim pozostałość po minionej epoce w połączeniu z syndromem wypalenia zawodowego.

Jeśli wolno mi spytać, dlaczego nie zajmujesz się już psychologią?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A tak jakos wyszlo;) Z biegiem studiow znalazlam prace niezwiazana z kierunkiem i jakos psychologia przestala byc dla mnie interesujaca... Zreszta nie wiem, czy bym sie nadawala - wprawdzie jestem sympatyczna, empatyczna i wyrozumiala, ale z drugiej strony mloda, nieco roztrzepana i glosna, chaotyczna, przeskakujaca z watku na watek, podczas rozmowy - nie wiem, czy tak wlasnie prezentuje sie swietny terapeuta;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja podpisuję sie pod tym co pisał Stary Góral, Mimo szczerych chęci, psychoterapia ograniczyła sie do gadania z babą o jakiś totalnych pierdach, bądź grzebaniu w przeszłości np. co robiłem gdy miałem 10 lat i jak układały się relecaje z rodzicami. Miałem łącznie chyba z 3 podejścia. Po jeden psychoterapi powinienem iść do ojca i powiedzieć ''wybaczam'' :mrgreen: Zapewne to jest niedoborem noradrenaliny i dopaminy :mrgreen:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jednemu takie wygadanie sie moze pomoc a drugiemu potrzebny jest spec od wplywania na podswiadomosc, to wszystko uzaleznione jest od osobowosci pacjenta. ja chodze ponad pol roku i postep jest malutki. aczkolwiek nie wiadomo co by bylo gdybym nie chodzil na psychoterapie. na pewno probowac trzeba . i nie zrazac sie poczatkowym brakiem efektow bo cudow nie bedzie od razu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×