Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czym grozi długoletnia izolacja?


Korat

Rekomendowane odpowiedzi

8 lat żyję w izolacji. Abstrahując od tego co mi dolega przytoczę dolegliwości , które moim zdaniem wynikają wprost z izolacji:

- jestem niczym dzikie zwierze trzymane w klatce, gdy pojawiam się w innym środowisku niż mój pokój ,to tracę orientację, ogarniają mnie idee odniesienia i paranoiczne myśli

- tracę umiejętności interpersonalne

- jestem niedostosowany do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie , mam problem z załatwianiem prostych spraw na mieście.

- postrzegam rzeczywistość z innej perspektywy . Ludzie wzbudzają we mnie poczucie zagrożenia i nieufność.

- chyba pogłębia się stępienie uczuć poprzez długotrwałą izolację.

- nieumiejętność odczuwania przyjemności z obcowania z innymi ludźmi

- jeszcze większa chęć izolacji.

- stres związany z perspektywą spotkań z innymi ludźmi.

- być może derealizacja czy też depersonalizacja w skrajnych przypadkach.

- nasilenie depresji

pewnie znalazłbym więcej ,ale nie mogę zbytnio myśleć teraz. Tak w ogóle to i te objawy , które tutaj wypisałem mogą być efektem zaburzeń ,ale izolacja na pewno je nasila.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wiele już lat żyję w izolacji, z przerwami, bo były jakieś tam próby wyjścia z niej. Teraz znów próbuję..trochę próbuję, ale to jest teraz takie trudne. Tym chyba skutkuje m.in.zbyt długa izolacja, trudno z niej wyjść, im dłuższe życie w izolacji, tym trudniej z niej wyjść. Co jeszcze? Można ześwirować i zdziczeć. Wszystkie smutki, lęki, niepokoje są jeszcze bardziej smutne, straszne i głębokie, bo człowiek koncentruje się tylko na nich, a im bardziej się koncentruje, tym bardziej się nakręca.. W takiej np.depresji to ja myślę, że izolacja może być niebezpieczna. Tak to widzę i czuję,na własnej skórze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Badacze próbujący ustalić dlaczego izolacja społeczna może niekorzystnie wpływać na zejście chorób układu sercowo-naczyniowego dowiedli, że przyczyną mogą być niekorzystne zachowania zdrowotne, wynikające właśnie z izolacji społecznej.

 

Badania pokazują, że ludzie, którzy mają więcej przyjaciół odmiennej płci, lepiej się rozwijają. Wyjątkowo dużo wynoszą z tego mężczyźni.

 

Pod wpływem długotrwałej izolacji spostrzeganie przedmiotów i ludzi staje się mniej adekwatne. W skrajnych przypadkach może to prowadzić do halucynacji, urojeń, myśli prześladowczych. Pogłębiająca się izolacja wobec otoczenia sprawia, że w relacje społeczne wkrada się pewien rodzaj dezorientacji, nieporadności towarzyskiej, nieumiejętności bycia z drugimi. Nieudane próby wejścia w relacje społeczne wzmacniają przekonanie o bezsensowności wysiłku kochania lub przyjaźni.

 

Na świecie przeprowadzono setki badań, które dowiodły, że ludzie, którzy mają przyjaciół, żyją dłużej i są szczęśliwsi od tych, którzy przyjaciół nie mają.

 

Badania eksperymentalne przeprowadzane na małpach wykazały, że izolacja społeczna przyspiesza rozwój miażdżycy. Inne badania eksperymentalne dostarczyły dowodów na to, że miażdżycorodny efekt przewlekłego stresu psychospołecznego jest zależny od aktywacji układu współczulnego.

 

Nie mogę spać, więc przejrzałam google. To fragmenty z różnych str. Wygląda na to, że natura stworzyła nas do funkcjonowania w grupie i izolacja nie przyniesie nic dobrego. Psychiatria obfituje w badania pt. "Dobre relacje z innymi zwiększają szansę na wyleczenie się z.../ Mnogość kontaktów społecznych zmniejsza ryzyko zachorowania na...". Jak ktoś chce niech poszuka dalej idąc tym tropem.

 

Nawet myszy znoszą lepiej chorobę w towarzystwie:

A new study in mice shows how social support can help minimize some of the worst physical damages to the brain caused by a heart attack.

 

From cell death to depressive symptoms to regulation of the heart, mice that lived with a partner after a heart attack suffered less damage than did similar mice that were housed alone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A z tego wynika, że izolacja zwiększa ryzyko rozwoju psychopatologii(?) i pogarsza konsekwencje stresu.

Social isolation can exacerbate the negative consequences of stress and increase the risk of developing psychopathology.

 

 

Jeśli chodzi o mnie to przyczyna izolacji jest bliżej nieznana. Przypuszczam, że to przez ogromny stres spowodowany maturą i samym oczekiwaniem na nią. Zmęczenie psychiczno-fizyczne, stres, lęk przed przyszłością. Rzekłabym nawet załamanie nerwowe. Tyle, że moja izolacja nie trwa jakoś strasznie długo, bo raptem kilka miesięcy. W październiku początek studiów, więc będę zmuszona do kontaktów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niecnota, temat który poruszasz jest mi strasznie bliski. Też ze mną nieciekawie i jak narazie nie zapowiada się że skończę kiedykolwiek brać leki, bo bez nich praktycznie nie funkcjonuję. Moim problemem teraz jest głównie izolacja. Nie wychodzę z domu z przerwami od ponad dwóch lat. Próby życia jak kiedyś, czyli jakieś kluby, szkoła, praca kończą się źle. Zazwyczaj na powrót wracam do swojej nory. Pytanie ile można tak żyć, jak czytam Wasze wypowiedzi widze że jednak długo... Izolacja nie jest dobra, choćby przykładem na to jest reakcja mojego psychiatry - na siłę wysyła mnie na oddział dzienny. A jak to nie skutkuje na grupy terapeutyczne i terapie indywidualną, a wszystko przez to że się izoluję i nie żyję normalnie, bo inne objawy które miałam w miarę ustąpiły... Co widzę po sobie obcowanie z ludźmi sprawia mi trudności, człowiek staje się zdziczały i ciężej reaguje i każde wyjście z nory to stres. Nie wiem czy izolacja była przyczyną Twojej psychozy ale powiem Ci że u mnie na początku tez wystąpiła izolacja i w tym czasie miałam epizod psychotyczny, więc coś w tym jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

martini.,a izolujesz sie tak sam z siebie,czy cos sie kiedys zlego dzialo?

bo u mnie np to takie zachowanie trochę nabyte.

kiedyś żyłam normalnie, wyjechałam na studia, mieszkałam z koleżankami, wszystko się zaczeło gdy pojawiły się problemy na studiach, w pracy i w mieszkaniu studenckim. To było głownie powodem mojej izolacji i pogorszenia samopoczucia. A potem to już zaczeły się dziać nieprzyjemne rzeczy ze mną i tak tkwie w rozsypce do dziś. Z tym że niektóre objawy ustąpiły ale wciąż się izoluję i chyba nawet nie chcę na nowo zacząć żyć. To naprawde trudne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zaczęłam izolowac się od V klasy szkoly podstawowej, strach i lęk wywołany tzw. prześladowaniami w szkole, doprowadziły do tego, że jako dziecko potrafiłam przesiedzieć całe wakacje w domu, bałam się wychodzić, żeby ich nie spotkać na mieście, jak ktoś zadzwonił z moich koleżanek a nie było ich dużo, żeby wyjść to przeważnie nie miałam ochoty właśnie z braku poczucia pewności, a moja rodzina zamiast zorganizować mi jakąś pomoc już wtedy, to mówiła sobie, a nie chce wychodzić z domu, później trochę się uspokoiło, ale ciągle to poczucie lęku pozostawało, potem jakieś niepowodzenia szkolne, zawiedzenie samej siebie, toksyczna rodzina, która za każdym razem kiedy wychodziłam powatrzała coś w tym stylu nie idź, ktoś napadnie, zgubisz pieniądze, no ku...nie czuję się pwnie sama na ulicy, w miejscu publicznym to zależy w centrum handlowym to luz bo tam pijaki i inne menelstwo nie wchodzi, ale ogólnie nie mam życia towarzystkiego, siedzę sama w domu już z wyboru...i nic mnie nie cieszy w życiu realnym.

 

Izolacja grozi tylko pogłębianiem stanów...terapie grupowe mają pewnie w tym przypadku cudotworcze działanie, warsztaty itp. Pomimo tego, że jestem w takim stanie, mój charakter i otoczenie nie pomagają mi zachowac spokoju ducha to dopinguje innych, warto jednak walczyć o lepsze życie. :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie się zaczeło w podstawówce, byłem klasowym dziwakiem, bo z nikim nie gadałem, z nikim się nie kolegowałem, na dodatek byłem obiektem drwin z powodu nadwagi. Miałem swoją super paczkę, taką blokową, osiedlową nawet, koleżanki i kolegów, dzięki którym chyba w ogóle to pojebane dzieciństwo przetrwałem (oczywiście nikt o niczym nie wiedział). Potem, już po podstawówce powoli zacząłem się wycofywać, bo czułem się gorszy, głupszy, wręcz wymyśliłem sobie, że oni na pewno już nie chcą się ze mną kolegować, bo jak można się kolegować z takim nikim? W szkole średniej wychowawca wzywał matkę i pytał co się ze mną dzieje, bo ja jakiś dziwny jestem... Byłem. Dziś to widzę jaki byłem dziwny. Potem zmieniłem szkołę, trochę się jakby poprawiło, ale tylko na te 4 lata liceum. Potem znów izolacja. Trwała do 2003 roku, wtedy mnie coś odmieniło, zacząłem spotykać się z ludźmi, wychodziłem do kina, na piwo, na jakieś ogniska jeździłem. Czułem się co prawda bardzo nieporadnie w kontaktach z ludźmi, ale jakoś nie rezygnowałem. Potem umarł mój brat i odechciało mi się jakichkolwiek kontaktów ze światem. Dziś doszło do tego, że jakikolwiek kontakt z ludźmi to dla mnie tylko lęk i stres. Oduczyłem się jak to jest być z ludźmi. Czuję się jak outsider, kosmita. Mam wrażenie, że nigdzie nie pasuję, nigdzie nie ma dla mnie m-ca, że ludzie mnie nie lubią, nie polubią, i że cokolwiek zrobię, to i tak nic nie da.

W rodzinie czuję się podobnie. I może dałoby się z tym żyć, gdyby nie to, że ja lubię ludzi, strasznie mi ich brakuje, jeszcze bardziej potrzebuje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niecnota, Co znaczy zdziczenie ?

A no to -

Najlepiej czuje się w lesie ( nie żartuje) ubrany w full kamuflaże ...i na widok człowieka zamierający za jakimś krzaczkiem w bezruchu.

Wśród ludzi zaś ,na ulicy ..czuje się jak bym był odrębnym gatunkiem i mam wrażenie ze jest to widoczne dla ludzi ,boje się ich ,czasem mam ochotę kogoś "puncznąć " w nos ..a czasem opluć, akceptuje ( w środowisku miejskim) tylko bezdomnych,śmieciarzy,żebraków i bezpańskie zwierzęta ...czyli wszystkich którzy znajdują się na marginesie lub poza nim ..jebanego systemu,chorego społeczeństwa .Wrednego,wstrętnego,chciwego,plastikowego .

 

[Dodane po edycji:]

 

Krwiopij, z racicami to jeszcze nie ,ale szczecinę na twarzy mam dość obfitą :)

 

[Dodane po edycji:]

 

Roberrrto, U mnie tez w podstawówce ,bylem takim człowiekiem środka ...dogadywałem się i z kujonami i z łobuzami . Wszyscy mieli ze mną dobry układ ,jednak nie utożsamiałem się z żadną grupa . Bylem takim łącznikiem,pieprzonym peacemakerem ..

Rzygać mi się chce jak o tym pomyśle ,bylem ważny tylko wtedy gdy potrzebny ...a później stawałem się dla innych niewidzialny .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×