Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie o związkach, nie o rodzinie


Rekomendowane odpowiedzi

Witam, wiem, że podobne tematy były kiedyś na forum, ale są to archiwa. Poza tym nie do końca ujmują mój problem. Druga sprawa - wiem, że to nie o rodzinie ani nie o bliskich relacjach, nie wiedziałem gdzie podpiąć wątek.

 

Chodzi mi o miejsce pracy. Codziennie chodzę do pracy. I non stop jestem w kontakcie z ludźmi, z "normalnymi" ludźmi, bez zaburzeń osobowości. Widzę, że są szczęśliwi, piękni, zdrowi (fizycznie i psychicznie) tryskają energią, mają świetne poczucie humoru, porozumiewają się bez trudności. W tych osobach nie widzę kompleksów, nie widzę... wad. I mnie to frustruje. Bo dla mnie prawie każda rozmowa, każde zadanie to wyzwanie i spory wysiłek. Dla mnie każdy dzień oznacza udawanie pewności siebie, udawanie, że jestem w formie, udawanie, że coś mnie bawi i sprawia mi przyjemność. Ludzie wychodzą z pracy i wracają do swoich przyjaciół i rodzin. A ja mam problemy, aby nawiązać z kimś bliższą znajomość. Więc wracam tylko do siebie, rozmyślając o dialogach z całego dnia, zastanawiając się, gdzie i kiedy palnąłem jakąś głupotę, czy nie zdradziłem swojego lęku i złego samopoczucia. Zastanawiam się wówczas, czy nie wyszedłem na idiotę lub dziwaka, przez moje ograniczenia, o których praktycznie nikt w pracy nie wie, a ja staram się je przykrywać pod maską rzekomo fajnego faceta.

 

Czy macie podobne odczucia, frustracje, zazdrość o to, że nie jesteście tacy jak inni? Jak sobie wtedy radzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mansun, czesc ja tez jestem z wawy, zapraszam na forumowe spotkanie :) Natomiast co do glownej kwestii, to masz racje, ale czesciowo. Wiesz na mnie kto teraz popatrzy to tez by nie pomyslal, ze mam jakies problemy itp. Bo wyglad bywa mylacy, nie zobaczysz tego co czlowiek nosi w srodku. Niektorzy sa tacy, ze maja na wierzchu uczucia -smutek na twarzy, niektorzy nie. Warto tez zrozumiec, ze to niczyja wina ze jest jak jest, roznie sie w zyciu uklada, a moze tacy ludzie juz sobie poradzili z tym co ich boli. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agusiaww - zgadzam się, z pewnością wiele osób, które spotykamy nosi coś w sobie, tylko tego nie objawiają. Inni z czymś się już uporali albo pogodzili się z losem, nie noszą frustracji. Jednak jest tak, że jedni od urodzenia są "skrzywieni", a inni w czepku urodzeni i realizują się bez przeszkód. Dorównać szczęściarzom łatwo nie jest, przyjaźnić się z nimi też nie. W pracy muszę współpracować z ludźmi, którzy są pewni siebie, szczęśliwi, przebojowi, pełni ekspresji, panują nad emocjami, mową ciała i odnoszą sukcesy. A ja wychodzę na ich tle za dziwaka, kogoś, kto im bardziej stara się wszystkim dorównać, chce im zaimponować, to tym bardziej się kompromituje*. Bo po prostu jestem inny i na równoprawnego partnera - kolegę się nie nadaję. Czuję się tolerowany, akceptowany, ale nie czuję się częścią zespołu, nie jestem kimś, kogo zaprasza się po pracy na piwo...

--

*Tu mam na myśli zwykłą atrakcyjność osobowości."Normalni" mają pasje, zainteresowania, przygody, podróżują po świecie itd. Ja - wycofany, np. z przykrymi reakcjami organizmu na stres oraz wysiłek fizyczny i psychiczny jestem z konieczności nudnym domatorem, prowadzę żywot emeryta a nawet rencisty ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

--

*Tu mam na myśli zwykłą atrakcyjność osobowości."Normalni" mają pasje, zainteresowania, przygody, podróżują po świecie itd. Ja - wycofany, np. z przykrymi reakcjami organizmu na stres oraz wysiłek fizyczny i psychiczny jestem z konieczności nudnym domatorem, prowadzę żywot emeryta a nawet rencisty ;)

 

To się może zmienić,naprawdę.Sama doświadczylam tego na sobie.Obecnie znowu jestem w dolku,bo dostalam kopa w tylek,ale na wlasnym przykladzie wiem,że szczęśliwe,dobre życie jest możliwe..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bardzo podobne myslenie co autor tematu mialem ja gdy pracowalem jeszcze. bylem tak skupiony na sobie ze ciezko mi przychodzilo wypelnianie obowiazkow. po pracy analizowanie tego co mowilem , zrobilem, tego jak reagowalem na pewne sytuacje...praca nie dawala mi satysfakcji...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bardzo podobne myslenie co autor tematu mialem ja gdy pracowalem jeszcze. bylem tak skupiony na sobie ze ciezko mi przychodzilo wypelnianie obowiazkow. po pracy analizowanie tego co mowilem , zrobilem, tego jak reagowalem na pewne sytuacje...praca nie dawala mi satysfakcji...

 

Ano właśnie. U mnie w dodatku większość pracowników to kobiety. W normalnych warunkach cieszyłbym się z tego, a tak... stale sprawdzam czy koszula nie zrobiła mi się mokra od potu, czy kawałek kanapki nie został mi na brodzie... czy zostawiłem toaletę po sobie czystą... Jeszcze jak słyszę jak te kobity obgadują moich kolegów i domyślam się, że też bywam na językach... :D Wpadam w paranoję i jakoś się temu nie dziwię ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w moim miejscu pracy tez bylo troche kobiet mlodszych i starszych i ciagle zastanawialem sie czy wygladam chociaz przyzwoicie czy jednak przypalowo. tez czesto sprawdzalem reka czy na plecach nie ma nadmiaru potu i glowilem sie czy to widac. ja mialem nawet drzenia rąk i nog. zeby to ukryc naprawde trzeba bylo nie lada wysilku i skupienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×