Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cześć wszystkim !


Suicide_silence

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich,

 

na początek pewnie pasowałoby się przedstawić, jednak wolę pominąć ten krok. Mam 20 lat, jestem studentem informatyki. Trafiłem na to forum, bo od pewnego czasu(prawie 2 lata) zmagam się z depresją, zaburzeniami lękowymi i czymś co przez jednych nazywane jest zespołem jelita drażliwego, a przez innych nerwicą żołądka. Wstydzę się swoich dolegliwości. Mam już ich dość, nie wiem co ze sobą zrobić. Pomyślałem jednak, że może poszukam jakiegoś forum o tej tematyce, bo zauważyłem, że ani rodzice, ani znajomi, nikt nie jest w stanie mnie zrozumieć. I dlatego tu jestem. Chciałbym gdzieś opowiedzieć dokładniej swoją historię(powinienem to zrobić tutaj, czy gdzieś indziej?) i przeczytać, że jest ktoś kto to rozumie, ktoś kto potrafi dodać otuchy. Aaa i uprzedzając pytania: tak, leczę się i u psychiatry i u psychologa od dłuższego czasu(w zasadzie prawie od samego początku występowania dolegliwości).

 

Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby ktoś doradził mi w jakim wątku mógłbym przedstawić swoją historię i czy to w ogóle ma jakiś sens...

 

Pozdrawiam !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lęk jest spowodowany przezyciami z dzieciństwa,....może rodzice za często Cie krytykowali ...Zresztą Sam wiesz ile złych słów słyszałeś pod swoim adresem.Czasem od rówiesników , nauczycieli itd. To powoduje obniżenie poczucia własnej wartości...a czasem bezwartościowości ...Wtedy człowiek się źle czuje ,,,Jego natura się buntuje .Powstaje konflikt wewnętrzny ,co powoduje różne dolegliwosci ....Poczytaj co tu ludzie piszą ; czyli zawroty głowy , słabość itd...... Należy odbudować poczucie własnej wartości ...Co jest do zrobienia. ...A swoją historie możesz tu opisać ...Na pewno coś Ci doradzę ..a i wszyscy są tu bardzo życzliwi ,to podniosą Cię na duchu ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedzi. No więc dobrze, postaram się przedstawić swoją sytuację, ale uprzedzam: będzie długo ;)

 

Jeszcze zanim zacznę właściwy wywód, to chciałbym zaznaczyć, że przeważnie nigdy nie rozmawiam z nikim(poza lekarzami, ale o tym później...) o swoich problemach, po pierwsze dlatego, że się zwyczajnie wstydze, a po drugie, że od zawsze uczono mnie, że mężczyźnie nie wypada okazywać uczuć, a już na pewno nie uczuć typu lęk czy coś w tym stylu. Innymi słowy: okazywanie jakichkolwiek uczuć oznacza słabość. No i coś chyba nie wypaliło, bo zamiast stać się "zimnym skur****nem", stałem się zlepkiem nerwów. Ale do rzeczy:

 

Zacznę jeszcze od czasów przed chorobą bo wiem, że to ma jakieś tam znaczenie. olan wspomniała o przeżyciach z dzieciństwa, psychologowie również często wypytywali mnie o dzieciństwo. Problem(lub nie) w tym, że swoje dzieciństwo wspominam bardzo dobrze. Żadnych traumatycznych wspomnień. Rodzice zawsze dużo ode mnie wymagali jeśli chodzi o szkołę, ale nauka przychodziła mi łatwo, więc to nie stanowiło problemu. Całe popołudnia spędzałem przeważnie z kolegami grając w piłkę(byłem nawet nienajgorszy, do momentu zachorowania grałem w klubie), albo jeżdżąc na rowerze. Jedyne potencjalnie niemiłe wspomnienie to to, kiedy w pierwszej klasie podstawówki wykryto u mnie astmę oskrzelową. Napisałem "potencjalnie", bo tak na prawdę niczego to nie zmieniło, przez jakiś czas brałem leki(może z 2 lata) i już nigdy więcej nie miałem z tym problemów, chociaż nawet teraz, zawsze mam gdzieś w pobliżu inhalator(używam go zazwyczaj jak mam duszności podczas ataku paniki). Zawsze byłem raczej lubiany przez rówieśników, dodam nawet, że zawsze wybierali mnie na przewodniczącego klasy, a później też i szkoły : ) Z gimnazjum mam w zasadzie tylko jedno niemiłe wspomnienie, a mianowicie tzw. pierwszą miłość, którą teraz mógłbym opisać jednym słowem, powszechnie uważanym za wulgarne. Jestem natomiast daleki od stwierdzenia, że ma to jakikolwiek wpływ na mój obecny stan, no bo przecież chyba każdy to kiedyś przeżył i wie o co chodzi. Przed pierwszym dniem w nowej szkole(technikum informatyczne), byłem trochę zestresowany, nigdy nie lubiłem zmian otoczenia, a tam przecież byli nowi koledzy, nowi nauczyciele, bałem się czy dam rade utrzymać poziom, którego się zawsze trzymałem(świadectwo z czerwonym paskiem). Poszło z górki, dałem radę, przynajmniej przez pierwsze 2,5 roku. I w tym momencie następuje punkt przełomowy całej historii. Była to bodajże wiosna w 3 klasie technikum.

Zaczęło się niewinnie. Myślałem, że złapałem jakąś grypę żołądkową, czy coś w tym stylu, po prostu non-stop ból brzucha, po każdym posiłku biegunka. Po tygodniu męczarni sytuacja nie poprawiała się i doszedłem do wniosku, że czas iść do lekarza. Lekarz oczywiście wysłał mnie na badania, do gastrologa, gastrolog wysłał mnie na kolejne badania, w każdym bądź razie po miesiącu badań(i nieobecności w szkole) lekarze powiedzieli mi, że z mój układ pokarmowy wygląda okej, wszystkie badania wyszły dobrze, zatem to musi być zespół jelita drażliwego. Przez swój stan nie byłem w stanie wyjść nawet do sklepu, czy do kościoła w niedzielę, ale nie z powodu jakiegoś lęku(to przyszło później), tylko z powodu, że się po prostu beznadziejnie czułem. Mama nie była zachwycona z faktu, że już drugi miesiąc siedziałem w domu i pomimo iż rozmawiała z lekarzami, to dochodziło do sytuacji, że np. wyrzucała wszystkie moje rzeczy przez balkon stwierdzając żebym "wypieprzał, bo ona nie będzie trzymać w domu darmozjada". Po jakimś czasie brania jakichś tabletek od gastrologa, sytuacja zaczęła się nieco poprawiać, jeśli chodzi o brzuch. Wtedy pojawił się lęk. Nie wiem skąd. Mimo iż teoretycznie nieźle się czułem, to nie dałem rady wyjść z domu, bo prześladowała mnie myśl "o co jeśli nagle się źle poczujesz, co wtedy zrobisz" itp. Dalej wszystko potoczyło się jak lawina. Lęki stawały się coraz gorsze, wystąpiły pierwsze napady paniki, sytuacja zaczęła mnie przytłaczać. To wszystko doprowadziło do tego, że życie straciło sens, czyli do depresji. Byłem wtedy praktycznie odcięty od świata, całe dnie spędzałem leżąc w łóżku. Z pomocą przyszła mi pewna ciocia, która jest byłą pielęgniarką i widząc co się święci, dała mi kontakt do pewnego znajomego psychiatry. Leki wziąłem pierwszy raz po ok. 2 miesiącach od pierwszych objawów. Był to arketis, początkowo jedna tabletki, po ok. miesiącu bez większych rezultatów, poza bezsennością, zacząłem brać 2 tabletki + tabletki nasenne + ścisła dieta na dolegliwości jelitowe. W międzyczasie udało mi się skończyć 3 klasę technikum, ale chyba tylko dlatego, że nauczyciele wiedzieli na co mnie stać i nie robili mi żadnych problemów o nieobecności. Celem na wakacje było doprowadzenie mnie do takiego stanu, żebym mógł skończyć czwartą klasę i zdać maturę. Był też problem z dojazdem, bo do szkoły miałem ok. 30km, a panicznie bałem się jazdy autobusem, ogólnie panicznie bałem(i chyba nadal to mam) się większych skupisk ludzi. Nigdy nie byłem za bardzo rozrywkowy, ale gdzieś od tamtego momentu, moje życie towarzyskie praktycznie przestało istnieć(trwa to do dziś). Zacząłem też pracować z psychologiem, jednak po ok. 3 miesiącach zrezygnowałem bo jakoś nie widziałem w tym sensu, pani psycholog szukała dziury w całym(może zły psycholog ?). Niemniej jednak z mniejszymi lub większymi trudnościami udało się skończyć 4. klasę i to z niezła średnią(ponad 5). Wyglądało to tak, że na 7 dni w tygodniu 1-3 dni się źle czułem i mnie nie było, a w pozostałe byłem, więc czasem byłem cały tydzień, czasem tylko dzień czy dwa. Cały czas jechałem na arketisie 20mg, 2 tabletki + początkowo leki nasenne, a po jakimś czasie 2 tabletki Miansec na sen(stosuję do dziś, bez tego nie zasnę). Myślałem, że jak zdam matury i egzamin zawodowy to da mi to kopa i może z tego wszystkiego wyjdę. Udało się połowicznie, tzn. zdałem matury i egzamin(z całkiem bardzo dobrymi wynikami), ale dolegliwości pozostały. Udało się dostać na wymarzony kierunek na studiach, ale na tym dobre rzeczy się skończyły. Wraz z rozpoczęciem roku akademickiego, sytuacja zaczęła się pogarszać coraz bardziej i bardziej. Na 7 dni w tygodniu, może 1-2 czuję się dobrze, reszta - beznadziejnie. To nie koniec. Nawet jeśli już czuję się dobrze, to zdarzyło mi się kilka razy, że pojechałem na zajęcia(jeżdżę swoim autem, autobusem sobie nawet nie wyobrażam :( ), ale nie wyszedłem z samochodu bo dopadał mnie atak paniki(potworne mdłości, potworne "przelewania" w brzuchu, miękkie nogi, bicie gorąca, duszności, zawroty głowy). Lekarz kazał mi zmienić lek na Oriven 150mg(biorę od ok. 3 tygodni) i póki co niestety nie widzę poprawy(wiem, że te leki nie działają od zaraz..). Nie mam już sił, na dodatek mama zaczyna mnie dobijać swoim szyderczym uśmiechem i docinkami żebym "szedł do roboty" i że "na moje miejsce na pewno by sie znalazł ktoś, kto moze sie tak dobrze nie uczy, ale przynajmniej by chodził". Na prawde nie mam już sił. Nie mam sił żyć, a tu muszę jeszcze dbać o "zapierdziel" na uczelni, póki co nie idzie źle(Dziekan zaoferował pomoc przy nieobecnościach), ale to jest męczarnia.. Na dodatek zacząłem strasznie chudnąć i przy 178cm wzrostu w miesiąc spadłem z 73kg do 65(wiem, że jeszcze tragedii nie ma, ale dłuuuugie lata grałem w piłkę i mam dość mocno umięśnione nogi). Próbowałem już wielu metod, sportu, ziółek itp, ale wszystko na nic.. Chciałem się tu wypowiedzieć, bo czuję, że nikt mnie nie rozumie, zresztą nie chwalę się swoją chorobą, wręcz unikam rozmów o niej, a w towarzystwie gram dawnego siebie: uśmiechniętego i pewnego swego. Mam dość.

 

Uff, trochę tego wyszło, jeśli ktoś przeczytał całe to mogę powiedzieć tylko jedno: DZIĘKUJĘ!

 

-- 11 gru 2013, 15:00 --

 

podbijam bo gdzies przepadł ten mój post a ja no yyy troche szukam pomocy :S

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×