Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja egzystencjalna - jak sobie z nia radzic?


Paweł1979

Rekomendowane odpowiedzi

wiem, że dużo ludzi ma ten problem i z tego co zauważyłem szukają szeroko pojętej ścieżki rozwoju, żeby być w czymś coraz lepszym.

przykładowo zaczynają grać w szachy, Carlsena Magnusa nie pokonają ale będą pokonywać coraz lepszych przeciwników, dodatkowo nawiązywać relacje, jeździć na turnieje, coś się będzie działo.

albo zapisują się na jogę, chcąc być coraz bardziej sprawnym, dodatkowo też wychodzą do ludzi to samo medytacje, tutaj chcą się rozwijać duchowo.

no w taki sposób ludzie próbują załatwić tą pustkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myśle ze sam wiesz lepiej co cie blokuje i jak to rozwiązać i czy w ogóle to mozna zrobić. A jak nie mozna to zmiana perspektywy, tak jak mówiles, akceptacja, czasem to wszystko zmienia sie z wiekiem.

 

Poki co to kojarzy mi sie z pogodzeniem sie a to dla mnie rownoznaczne jest z akcpetacja i poddaniem sie, dostosowaniem do sytuacji. Ja nie na naleze do osob, ktore chodza na kompromisy a juz w ogole do takich, ktore rezygnuja, szczegolnie wtedy gdy rezygnacja jest wymuszona przez czynniki zewnetrzne.

 

atic -> przerabialem to. W moim przypadku aobo bede robic i zyc jak chce albo nie bede robic nic (i zyc pewnie tez nie, bo bezdmoni raczej dlugo nie zyja),

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paweł1979, a jesteś pewny, że takie życie to coś czego byś chciał, czy może tylko na bazie wyobrażenia zbudowałeś to pragnienie?

 

Jestem pewny, poniewaz staram sie tak zyc ale jest cholernie ciezko i satysfakcja z tego jest niewspolmierna do nerwow i frustracji. Plus to ze doszedlem ostatnio do wniosku, ze moze skoro tak topornie idzie, ze nie wybralem odpowiedniej sciezki zycia kiedy decydowalem sie na nia i to dodatkowo rodzi poczucie zmarnowanych lat i frustracji wynikajacej, ze odpuscilem to, co kiedys wydawalo mi sie moim celem, pragnieniem, droga ktora chce podazac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paweł1979, chodzi o to, że takie życie wymaga sporych środków, a organizacja tych środków to zapieprz i nerwy?

 

Tez ale nie tylko. To kwestia odpowiednich uwarunkowan ekonomicznych a takze znalezienie miejsca, gdzie tak moglbym fukcjonowac. A ze mamy coraz gorszy wyscig szczurow, coraz gorzej platna prace i co najgorsze, coraz mniejsze wymagania przecietnego zjadacza chleba, zyc po swojemu (kiedy nie ma sie tych funduszy, choc to nie jedyny problem) staje sie niemozliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a to nawet trudno mi się postawić na twoim miejscu, bo ja potrzebuje pieniędzy o tyle o ile by sobie zapewnić względne poczucie bezpieczeństwa, a tak to jakieś 300 zł na luźne wydatki miesięcznie mi wystarczy do tego bym czuł się "na syto".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a to nawet trudno mi się postawić na twoim miejscu, bo ja potrzebuje pieniędzy o tyle o ile by sobie zapewnić względne poczucie bezpieczeństwa, a tak to jakieś 300 zł na luźne wydatki miesięcznie mi wystarczy do tego bym czuł się "na syto".

 

Ja niestety nie. Niestety, dzis wszystko jest wylacznie na sprzedaz. Ale brak ich jakos bym mogl przezyc przynajmniej na poczatek, gorzej ze rowniez miejsc pracy czy mozliwosci wykonywania zawodow, zajec ktore mnie pociagaja i ktore chcialbym wykonywac w taki a nie inny sposob rowniez nie widac. I kolo sie zamyka. Czuje sie jak w wiezieniu, w dodatku takim gdzie trzeba zarobic sobie na swoja ,,cele". To juz chyba wole byc bezdomnym, przynajmniej nie trzeba wtedy nic.

 

Plus kwestie osobiste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie zdaje egzamin pierwotne zadziwienie rzeczywistością i próba jej eksploracji poprzez podążanie za myślą najwybitniejszych współczesnych myślicieli. to jest ta strawa duchowa + szachy. towarzysko to spotkanie się raz na jakiś czas w zaufanym gronie (to niestety kuleje od jakiegoś czasu) a materialnie? wyskoczenie na pyszną pizze, na jogę, kupienie sobie jakiegoś fajnego gadżetu raz na jakiś czas, takie drobiazgi...

 

to nie temat o mnie, ale zastanów się czy takie coś by cie nie urządzało też.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie zdaje egzamin pierwotne zadziwienie rzeczywistością i próba jej eksploracji poprzez podążanie za myślą najwybitniejszych współczesnych myślicieli. to jest ta strawa duchowa + szachy. towarzysko to spotkanie się raz na jakiś czas w zaufanym gronie (to niestety kuleje od jakiegoś czasu) a materialnie? wyskoczenie na pyszną pizze, na jogę, kupienie sobie jakiegoś fajnego gadżetu raz na jakiś czas, takie drobiazgi...

 

to nie temat o mnie, ale zastanów się czy takie coś by cie nie urządzało też.

 

Zastanawialem sie wielokrotnie i po prostu nie potrafie sie cieszyc tym, co jest dookola. Taki juz jestem, wiem czego chce a czego nie. A wspolczesna rzeczywistosc dziala na mnie odpychajaco-nie identyfikuje sie z nia w zadnym stopniu. Moglaby dla mnie przestac istniec i tez raczej nie poczulbym straty czegokolwiek.

 

Inaczej juz dawno wciagnalbym sie w cos, co jest teraz, co nas otacza ale ze nie czuje z tym czyms jakiejkolwiek tozsamosci, jestem gdzie jestem czyli w zawieszeniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to czuje tak, ze przez te wszystkie niesprzyjajace okolicznosci ktore nagromadzily sie przez wiele lat totalnie sie wypalilem. Nic mi sie nie chce, ani podjac jakakolwiek zmiane ani cokolwiek ruszyc do przodu. Czuje sie bez energii i pomyslow na dalsze zycie. Apatia czasami nie daje mi robic nic poza podstawowymi czynnosciami zyciowymi.

 

Co mona zrobic w takiej sytuacji? Siegnac po leki antydepresyjne? Zle mi sie kojarza, podobnie jak psychoterapia bo wiekszosc terapeutow w ogole nie rozumie tego, o czym ja mowie. Zreszta ludzie podobnie, inaczej mialbym sporo znajomych :).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja sobie od czasu do czasu walne taki jeden magiczny lek, aby poczuć tego kopa, chodzi o wybicie się i spojrzenie z inne perspektywy, zakręcenie kołem i to mi dobrze robi, nie muszę być cały czas w tym stanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, mi potrzeba duzo bardziej trwalej zmiany w percepcji. Czegos, co przywroci mnie do zycia i co pozwoli sie nim cieszyc. A nie slyszalem jeszczeo substancji, ktora robi to sama z siebie i moze dobrze, bo wtedy kazdy by to bral bez opamietania.

 

Tak czy tak czuje, ze za duzo doswiadczylem zlego i teraz nie potrafie z tego stanu apatii i zniechecenia do czegokolwiek juz wyjsc bo nie widze niczego, co by mnie inspirowalo a wylacznie rzeczy, ktore odbieram jako ograniczjace moja wolnosc i mozliwosc robienia tego, co chcialem badz jeszcze chce robic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a może np. zazen, jakieś hardcorowe odosobnienie itp.

wiem, że Leonard Cohen tylko w tym znalazł sposób na swoją depresję, a próbował wielu rzeczy i środki też miał spore ;)

no ale tak szczerze to nie znam się na tym, to raczej taki strzał.

 

nie mogę znaleźć całego wywiadu, znalazłem tylko ten frgament jego wypowiedzi:

 

"Cierpiałem na depresję i bardzo istotna część mojej aktywności poświęcona

była walce z nią. Naprawdę próbowałem wielu rzeczy - wielu filozofii, wielu

narkotyków, wielu kobiet. Szukałem ratunku w piciu i w sztuce. Ale nic mi nie

pomagało. Do czasu, kiedy zostałem mnichem w klasztorze i zamknąłem się przed

światem na kilka lat"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a może np. zazen, jakieś hardcorowe odosobnienie itp.

wiem, że Leonard Cohen tylko w tym znalazł sposób na swoją depresję, a próbował wielu rzeczy i środki też miał spore ;)

no ale tak szczerze to nie znam się na tym, to raczej taki strzał.

 

nie mogę znaleźć całego wywiadu, znalazłem tylko ten frgament jego wypowiedzi:

 

"Cierpiałem na depresję i bardzo istotna część mojej aktywności poświęcona

była walce z nią. Naprawdę próbowałem wielu rzeczy - wielu filozofii, wielu

narkotyków, wielu kobiet. Szukałem ratunku w piciu i w sztuce. Ale nic mi nie

pomagało. Do czasu, kiedy zostałem mnichem w klasztorze i zamknąłem się przed

światem na kilka lat"

 

Nie odrzucam takiej opcji, tym bardziej ze jesli dalej tak pojdzie to i tak nie bede miec innego wyjscia bo nie pracujac nigdzie raczej nie bede mial mozliwosci samodzielnego utrzymania sie. Choc nie wiem, czy w Polsce znalazlbym taki osrodek. Badz co badz swiat zachodni, mimo wielu wad i konsumpcyjnego podejscia do zycia oferuje jednak duzo wieksze mozliwosci rozwoju niz Polska, gdzie panuje klimat w ktorym trudno znalezc cos ambitnego i zyc po swojemu. Przynajmniej dla mnie tak sie wydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moge powiedziec, ze doswiadczam czegos takiego, ze stracilem calkowicie poczucie glebszego sensu egzystencji. Zwykle uciechy zycia nie pociagaja mnie juz, te bardziej glebokie wydaja sie nie byc dostepne w dzisiejszych czasach a jesli sa, sa mocno zdeterminowane przez takie czynniki, jak religia czy uwarunkowania spoleczne, z ktorymi to nie zgadzam sie na calej rozciaglosci. Troche przypomina to pustynie, na ktorej nie ma doslownie nic. Wtedy zycie czlowieka nabiera cech ogromnej monotonii i poczucia pustki, alienacji, bez mozliwosci powrotu do tego, co stare.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moge powiedziec, ze doswiadczam czegos takiego, ze stracilem calkowicie poczucie glebszego sensu egzystencji.
A co było tym sensem?

 

Zalezy o jaki okres zycia pytasz. Ale mowiac dosc ogolnie, byly nim moje cele, w ktore wierzylem. Jednak im bardziej konfrontowalem sie z otaczajaca mnie rzeczywistoscia, tym mniej realne te cele sie stawaly. Musialbym dosc mocno nagiac sie do tego, co oferuje rzeczywistosc aby te cele zrealizowac. Problem jednak w tym, ze to nie bylyby juz wtedy moje cele lecz cele wyznaczone przez rzeczywistosc. Tak jak na wolnym rynku rzadzi (teoretycznie) podaz i ten, kto chce zarobic musi oferwac cos, co inni od niego kupia tak w przypadku moich celow musialbym zaczac dzialac podlug czyis regul, aby te cele mogly sie zmaterializowac. Jednak taka forma mi nie odpowiadala, poniewaz czulem, ze wtedy oszukiwalbym samego siebie.

 

Cele odpadly, powstala pustka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zalezy o jaki okres zycia pytasz.
No ten sprzed utraty sensu.

 

Jakie to były cele, które nadawały Twojemu życiu sens?

 

Musialbym dosc mocno nagiac sie do tego, co oferuje rzeczywistosc aby te cele zrealizowac.
Czyli jeszcze widzisz szanse na realizację ?

A może nie, bo:

Jednak taka forma mi nie odpowiadala, poniewaz czulem, ze wtedy oszukiwalbym samego siebie.
Dla Ciebie bardziej sensem życia nie były cele same w sobie, ale sposób ich realizacji, który zastana rzeczywistość Ci uniemożliwia by to wcielać życie? czy dobrze rozumiem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×