Skocz do zawartości
Nerwica.com

WOLNOŚĆ


Gość Autodestrukcja

Rekomendowane odpowiedzi

czym jest wolność? chcemy jej ale jednocześnie uciekamy od niej jako że wiąże ze sobą pojęcie takie jak odpowiedzialność i pewnego rodzaju samotność?

co nas wciąż powstrzymuje przed byciem wolnym człowiekiem? czy cała ta samoanaliza, labirynt pojęciowy zwany psychologią depresje, w gruncie rzeczy swiadome balansowanie o mechanizmach psychologicznych nie jest pozbawieniem się wolnosci wynikająsym ze strachu ( przed sobą, odpowiedzialnoscią) ?

 

wiem ze takie slowa mogą wywolac wzburzenie w wielu osobach borykających się z depresją czy nerwicą. myslę jednak ze temat samej wolnosci moze byc dobrym tropem ( z resztą odkrywcza ne jestem, w konczu dzial nazywa sie droga do wolnosci ).

oczywiscie, ze choroby psychiczne zawdzieczamy wrazliwej emocjonalnosci, hormonom itp. jednak podstawą konieczną do stanięcia na nogi jest moim zdaniem dosiegniecie mentalne istoty sprawy. podczas swoich zmagan z samą sobą czesto zadawałam/zadaje sobie pytanie: dlaczego nie moge odpuscic? dlaczego sama sie ograniczam jakims tam mysleniem? co nie daje mi zamknąć przeszlosci za sobą, co nie pozwala mi sie uwolnic, odciac, budowac swojego zycia i pewnosci siebie na zaufaniu samej sobie? dlaczego nie mogę być wolnym czlowiekiem? W pewnym momencie moim priorytetem stala sie wolnosc osobista, mentalna. zdalam sobie sprawe z tego jak daleko zaszłam analizując się w kolko, tworząc teorie, szukając mechanizmow, przyczyn choroby. zbudowalam bunkier do spraw samoanalizy w ktorym zaszylam się, pozbawiając realnego kontaktu z rzeczywistoscią, sprawnosci umysłu. paradoksalnie demaskując mechanizmy m.in manipulacji stalam sie na nie bardziej podatna. analizowanie stalo sie sztuką dla sztuki. Od jakis 4 lat czuje sie ,,nieswoja"... niemoc, odmóżdżenie, paraliz, lęki, depresje, stosy dzialan kompulsywnych, niemoznosc rozwijania siebie a in swoich zdolnosci, potencjalu... generalnie marnacja. i myślę sobie tak: wóz albo przewóz. zycie niewolnicze to mogila, zniewolony umysl to dla mnie koniec. chcę się rozwijac, myslec, dzialac. ZBADAC swoje mozliwosci, jak wysoko moge byc, a nie jak dotąd jak nisko. to jest jedyny i mysle ze sluszny sens jaki obecnie widzę w tym zeby wstawac z lozka i kontynuowac poki co obecne studia. mam na co sie w zywocie swym wkurzac ale w tym momencie chcę odebrać tym faktom moc niszczącą mnie. mysle ze dojrzewam do osiagniecia perspektywy z ktorej jakas tam przeszlosc nie ma az takiego znaczenia zeby determinowac moje zycie. wierzę w to, że wolę życia można wypielęgnować i sprowokować do zapuszczenia listków.

zdaję sobie oczywiscie sprawę że trudno jest wznieść się ponad swoją kondycję, ale myślę, że to przekraczanie jej, nadaje jakiegoś sensu w życiu. wiadomo że to nic wobec smierci i takich tam, ale wiara w mozliwosc przekroczenia kondycji to swiat w ktorym zawsze są perspektywy, a przed nami zawsze jest jakas droga. warto jest przekonywac siebie, ze nie jest się skonczonym ani za pomocą jakis mechanizmow i traum z dziecinstwa, ani genotypem... po prostu sie jest i fajnie by bylo dac sobie troche szansy, powietrza.

to co mi pomaga to uswiadomienie sobie ze sama pielegnuje poczucie skrzywdzenia. sama sie wiąże. dluga chyba jeszcze przede mna droga do wolnosci. nie umiem na przyklad nawiązywac bliskich relacji, mam kompleks nizszosci taki ze nie wiem.. generalnie choc bylam super zdolna ponoc, sama sie nauczylam czytac i atk dalej, to ledwo przezylam liceum, ledwo doczolgalam sie na mature i na studia... po pierwszym roku niekoniecznie zadowalajacych mnie studiow pozawalalam sobie kolejne mozliwosci, zyje jak w letargu, w tym roku bylam bliska ciezkawej depresji, ale jakos sie wykaraskalam i to w sumie po tym jak zobaczylam jak stalam sie bezradna i jak marnuje caly swoj jakis tam potencjal. inna sparwa ze zawalilam sobie w czasie tego stanu depresyjnego mnostwo rzeczy... co jakis czas przypomina mi sie wszystko co mnie spotkalo i sprawilo ze wycfalam sie z zycia i utwierdzilam w poczuciu beznadziei ale ogolnie jest o wiele lepiej. widzę jaką mogę mieć włądzę ( choc niestety nie nieograniczoną) nad emocjami. moge inaczej jesc, zmienic nawyki, inaczej zyc.

mam ochote powiedziec ,,OK, jak trzeba wezme antydepresanty, ale bede istniec samodzielnie, bede myslec samodzielnie, bede działać, nie będę wiecej umierac tylko dlatego ze cos tam mnie spotkalo" . nie chcę zeby moje postrzeganie rzeczywistosci bylo zaburzon e depresją albo innymi emocjami. wiem, ze to wszystko brzmi jak strasznyu banal, czasem jednak i banałem zarzucić trzeba :)

 

a poza tym polecam książkę Ericha Fromma ,,Ucieczka od wolności" :) w ogole polecam Fromma ; ]

 

pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×