Skocz do zawartości
Nerwica.com

PROSZĘ O POMOC!!!


0lenstwo

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

W sumie to sama nie wiem jak zacząć...

Jesteśmy małżeństwem od sierpnia ubiegłego roku, mój mąż od 10 lat leczy się na depresję i nerwice... niby objawy depresji minęły, bo od przeprowadzki był spokój, odstawił nawet leki po części konsultując to z lekarzem (po części, bo lekarz kazał stopniowo zmniejszać dawki, a on odstawił na dobre) nie zażywa leków od września. Myślałam, że będzie już spokój ale od pewnego czasu zaczyna mnie martwić jego zachowanie... Podejrzewam, że to objawy nerwicy... od kilku dni ma straszne huśtawki nastrojów, po kilka razy powtarza pewne czynności, momentami mam wrażenie że boi sie sam siebie... np. ostatnio wychodząc ze sklepu poprosiłam go żeby wrócił po paragon, wrócił ale dwa razy... za pierwszym razem po paragon, a za dugim żeby sprawdzić czy przypadkiem nie zrobił czegoś sprzedawcy... kilka dni temu gdy wrócił z pracy do domu, zadzwonił do firmy w sumie po nic konkretnego, później przyznał się że zadzwonił żeby sprawdzić czy jest wszystko ok bo myślał że wychodząc z pracy uderzył koleżankę drzwiami... mogłabym takich sytuacji mnóstwo przytoczyć... mówi mi że ma świadomość tego że nie zrobił pewnych rzeczy ale musi to sprawdzić... kolejną rzeczą jaka mnie niepokoi to jego dłonie... pewnego dnia gdy miały miejsce te straszne mrozy wrócił z pracy po nocce z popękanymi dłońmi, twierdził że to od mrozu, na początku uwierzyłam, ale wczoraj mrozów nie było a sytuacja się powtórzyła, zauważyłam natomiast że bardzo często myje ręce... staram się mu pomóc, bardzo dużo romawiamy, ale boje się że to nie wystarczy... ostatnio stwierdził że nie pójdzie do lekarza bo ma dosyć leków ktore go ogłupiają i nie dają mu normalnie funkcjonować... po ślubie myśleliśmy o dziecku ale w tej sytuacji nie wiem czy to dobry pomysł... nie wiem co robić :( proszę pomóżcie... doradźcie coś...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

choruje od 10 lat, ale to nie znaczy że tyle lat zażywał leki... tak naprawdę to najdłuższy czas kiedy brał leki regularnie to 6-8 miesięcy... ostatnim razem brał przez pół roku i po pół roku stopniowo a później całkowicie odstawił je... po lekach wcale tak dobrze się nie czuł, albo inaczej nie miał objawów chorobowych ale kompletnie nie nadawał się do normalnego funkcjonowania, potrafił przespać cały dzień (ponieważ pracuje na zmiany, to czasami bałam się jak chodził na noc bo potrafił zasnąć w pracy i to tak twardo że nie mogli go dobudzić), a jak już udawało mu się zwlec z łóżka to nie mógł się skupić na czynnościach które wykonywał...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szczerze mówiąc to nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, z mężem znamy się niecałe dwa lata... przez czas naszej znajomości miał tylko jeden taki poważniejszy 'atak' i wtedy wrócił do leków... z tego co mi opowiadał to zaraz na początku jak zaczął chorować to leczył się w szpitalu (wtedy jeszcze na depresje)... dopiero po jakimś czasie stwierdzono u niego nerwicę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

0lenstwo, to jeśli nie jesteś pewna jego przeszłości, to z nim o niej porozmawiaj.

Szczerze proponuje Tobie, abyś Ty zaproponowała mężowi rozpoczęcie psychoterapii, dzięki której pozbędzie się tej choroby raz na zawsze. Leki tylko tłumią objawy..

 

Pozdrawiam

 

[*EDIT*]

 

0lenstwo, to jeśli nie jesteś pewna jego przeszłości, to z nim o niej porozmawiaj.

Szczerze proponuje Tobie, abyś Ty zaproponowała mężowi rozpoczęcie psychoterapii, dzięki której pozbędzie się tej choroby raz na zawsze. Leki tylko tłumią objawy..

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

0lenstwo, myślę że rzeczywiście psychoterapia była by możlwie bardzo sukteczna w tym wypadku , bowiem twój mąż ma nerwice i wygląda to wszystko na silne natręctwa, kiedys psychiatra mi powiedział że dobrze to leczy właśnie terapia. Porozmawiaj z mężem, bo rzeczywiście leki.... to z nimi jest różnie, fakt że często stawiają na nogi ale zawsze po jakimś czasie i tak coś się dzieje, fajnie że wspierasz męża bo ta choroba tego potrzebuje, a nawet jak bedzie trzeba to warto zmieniać lekarza aż będzie naprawdę w stanie pomóc. Trzymajcie się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Olenstwo - moim zdaniem niezbędny może się okazać powrót do leków, ale do takich, które Twój mąż będzie tolerował. Jak dla mnie to nerwica natręctw, więc leki antydepresyjne (może nowej generacji) będą odpowiednie. Mają mniej skutków ubocznych. Ale swoją drogą psychoterapia (choć trudno się zgodzić, że w silnej NN sama psychoterapia pomoże), może w połączeniu z lekami. Przede wszystkim mąż musi wybrać się do lekarza, by dalej nie męczyć siebie i otoczenia. Życzę zdrowia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj!

Na nerwicę lękową moim zdaniem to nie wygląda... Zdecydowanie na nerwicę natręctw i może coś jeszcze do tego... zaniepokoiły mnie sformułowania, że mąż poszedł sprawdzić czy nie uderzył kogoś...Boże, czy ma jakieś urojenia??? to wygląda dość dziwnie... jakaś tlumiona agresja? Oleństwo musisz bardzo dokladnie z mężęm porozmawiać o jego samopoczucie, co się działo z nim w przeszłości... może były jakieś traumatyczne zdarzenia, ktore spowodowały u niego po czasie różne skutki... może przepytaj rodzinę mężą?

NO a druga sprawa to jak najszybciej powinnaś z nim iść do lekarza...Nie czekaj z tym.

Trzymaj się ciepło!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeżeli chodzi o sformułowania które są niepokojące to raczej nie jest związane z agresją, mój mąż jest bardzo wrażliwym i uczuciowym człowiekiem i nie byłby w stanie kogokolwiek skrzywdzić, prędzej to jakieś jego obawy przed tym żeby kogoś nie skrzywdzić przez przypadek... przeszłość jego bardzo dobrze znam (po tragicznej śmierci swojej mamy nie miał wsparcia w nikim, ani w rodzinie, ani w ojcu - wręcz przeciwnie), natomiast jego przebieg choroby bardzo pobieżnie ponieważ jemu ciężko o tym rozmawiać... za każdym razem jak o to pytam to widzę że męczy się z tym i mimo że pewne sytuacje miały miejsce 5-10 lat wstecz to dla niego nie jest to takie łatwe... wiem na pewno że nie będzie chciał wrócił do leków, często mi powtarza że jemu wystarczają rozmowy ze mną ale ja staram się go namówić na jakąś terapie bo przyznam że sama czasami już nie wiem co robić i co mówić żeby pomóc...

 

Katarzynka35 zastanawia mnie jednak to co napisałaś apropos tych urojeń, bardzo proszę przybliż mi ten temat chociaż trochę, jak to poznać, jak się leczy urojenia i czy można się z tego wyleczyć...

 

Przyznam szczerze że od kilku dni czuje się strasznie bezsilna... :(

A może jest ktoś kto byłby w stanie mi doradzić, jaka terapia, może ja też powinnam chodzić z mężem na taką terapie, no i gdzie (Kraków) może znacie jakiegoś dobrego psychoterapeutę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Urojenie to silne przekonanie o czymś. Podam Ci przykład.

Najłatwiej urojenia przedstawiać chyba na schizofrenii czy psychozie bo w końcu też na tym te choroby się opierają. Innymi słowy, jak pacjenci twierdzą, że widza jakichś ludzi, ufo itd. W sytuacjach , gdzie tak naprawdę ich nie ma. Nie wierzą innym, że tych osób, które widzą naprawdę nie ma,bo dla nich ich widok jest zbyt realny, by w to nie uwierzyć. Innym przykładem może być też, jak pacjenci uważają, żę ściaga ich mafia lub ktoś chce ich otruć, gdzie w istocie tak naprawdę im nic nie grozi i prowadzą "spokojne życie obywatela RP" ( nie mogłem się powstrzymać od ironii :P ). Mimo wszystko pacjenci uważają , że tak jest, są ścigani lub truci i koniec kropka!

Na tym polega urojenie. Na usilnej wierze w dane "coś".

 

Twój mąż jest świadomy, że nic nikomu nie zrobił, ale mimo wszystko sprawdza to. ( tak przynajmniej napisałaś ) - Nie wygląda to na urojenie. Bardziej na natręctwa, które go zmuszają i popychają do sprawdzania tych absurdów.

A dlaczego tak się dzieje w przypadku zachowań "agresywnych"? Być może twój mąż przeżył jakąs traumę z tym związaną, lub od dziecka żywił urazę do przemocy, lub się jej wstydził...

Domysłów wymieniać można wiele. Ja jednak nie jestem lekarzem i nie staram się w ten sposób stawiać mu diagnozy, tylko wyrażam swoją opinię. Najlepiej dla niego byłoby skontaktować się z psychoterapeutą, skoro nie chce iść do psychiatry po leki, które go "ogłupiają". Psychoterapia poznawczo-behawioralna bodajże, będzie mogła mu naprawdę pomóc, lokalizując i neutralizujac źródło tych natręctw. Dzięki temu dowie się dlaczego on tak się zachowuje, co pozwoli mu na naukę , jak się opierać temu zachowaniu. Nie wykluczone też, że będzie musiał brać leki, ale z góry nie ma co szykować najgorszych scenariuszy.

Najważniejsze jest aby twojemu mężowi pomóc, i aby on sam zechciał pozwolić udzielić sobie pomocy.

Gdzie i jakiego polecanego terapeute w Krakowie, znaleźć możesz w dziale "Oferty" na tym forum.

 

Tyle odemnie i liczę, że razem pokonacie trapiący twojego męża problem.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego tak się dzieje w przypadku zachowań "agresywnych"? Być może twój mąż przeżył jakąs traumę z tym związaną, lub od dziecka żywił urazę do przemocy, lub się jej wstydził...

Zgadzam się z tym. To co kolega Carlos wyżej napisał jest informacją, wiedzą, jakąś porcją pojęć. Oznacza to, że nawet jeśli Twój mąż przeżył jakąś traumę w przeszłości i nawet jeśli się o tym teraz przypomni (np. zapytasz go czy takie coś miało miejsce) to nic to nie da, póki się nie uświadomi, póki nie zrozumie. Dlatego jak wcześniej pisałem, proponuje psychologa, który pomaga zrozumieć.

 

Pozdrawiam

 

[*EDIT*]

 

PS: Czy Twój mąż ma jakieś powtarzające się sny?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Urojenia to to nie są. Bez paniki. Trauma była i trzeba ją przepracować. Jeśli nie chce brać leków (w sumie mu się nie dziwię, choć czasem to naprawdę pomaga - zwłaszcza w NN), to kontakt z terapeutą jest niezbędny, bo same rozmowy z Tobą nie pomogą, a nerwica może wracać i co wtedy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powtarzających się snów nie ma, ale bardzo często ma koszmary... nie zawsze jest mi wstanie powiedzieć co mu się śniło, bo po prostu nie pamięta...

 

A teraz pytanie, tylko bardzo proszę o szczerą odpowiedź...

Jakiś czas temu mój mąż postanowił zacznie robić prawo jazdy, boję sie że to będzie kolejny powód przez który będzie się stresował (sami wiecie jak to jest z tym egzaminem, nie zawsze udaje się za pierwszym razem)

i drugie pytanie NAJWAŻNIEJSZE...

czy myślicie że zakładanie rodziny to rozsądne? wiem że to może egoistycznie zabrzmi, ale bardzo chciałabym mieć dziecko, zresztą mój mąż również, kiedyś nawet pomyślałam, że może taka mała istotka coś by zmieniła... powiedzcie co o tym myślicie, szczerze mówiąc to czasami sama szukam dla męża głupich powodów dla których nie powinniśmy jeszcze starać się o potomka mimo że BARDZO tego CHCEMY!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robienie prawka może być stresujące, ale nie wiem, czy przyczyni się do zaostrzenia objawów itd. Być może, ale nie w tym tkwi problem. Problem, który przyczynia się do tego, że Twój mąż czuje się gorzej, tkwi głęboko w jego psychice i terapia powinna go stamtąd wydobyć.

 

Na drugie pytanie nikt chyba nie jest Ci w stanie odpowiedzieć. Choć można próbować. Trzeba rozważyć plusy i minusy. Wiesz, najlepiej pogadać z psychologiem, ze znajomymi, przyjaciółmi. Jeśli czujesz się teraz niepewnie (a chyba tak się czujesz, skoro zadajesz nam pytania, radzisz się, obawiasz itd.), to to z pewnością nie jest najlepszy moment na dziecko. Sama pewnie wiesz, jaki stres ma wpływ na ciążę. A i mówienie, że dziecko coś zmieni, może się okazać złudne. Sytuacja nie jest fajna: mąż nie chce słyszeć o lekach, a jednak jego zaburzenia (bo tak trzeba to nazwać) są uciążliwe. Z drugiej strony na co czekać i po co? Jeśli oboje tego chcecie... Jeśli jesteś pewna, że będzie Ci pomagał itd. Choć może być i tak, że to on będzie wymagał opieki, pocieszenia, więc nie będzie to łatwe. Cóż, tak czy inaczej trzeba to głęboko przemyśleć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coraz bardziej przekonuje się do tego że terapia pomoże, mamy nawet już ustalony termin wizyty spotkania z lekarzem przed terapią... boję się jednak, że mąż nie będzie w stanie powiedzieć tego wszystkiego, prosił mnie żebym weszła z nim do gabinetu (i zgodziłam się) żebym w razie jakby się zaciął ja mówiła, tylko czy to dobry pomysł, z jednej strony to przecież on musi z siebie to wydusić, a z drugiej boję się że jak już zacznę mówić to będzie miał pretensje, że coś za dużo powiedziałam... co radzicie? :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×