Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ilość waszych koleżanek/kolegów


alone05

Rekomendowane odpowiedzi

7 godzin temu, Mic43 napisał(a):

Ha, któż by nie chciał, żeby partner nie był najlepszym przyjacielem, kumplem i kochankiem w jedynym. Chyba o to, niestety, nie tak łatwo.

Nie rozumiem dlaczego o to tak trudno. To oczywiste dla mnie. Skoro z kimś decyduje się dzielić życie (nie tylko łóżko) to tak relacja wygląda...

6 godzin temu, little angel napisał(a):

noo chyba się tak nie da.... trzeba mieć farta trafić na taką 3w1

łatwiej mi znaleźć kasę na drodze

Jestem przerażona waszymi spostrzeżeniami. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Melodiaa napisał(a):

Nie rozumiem dlaczego o to tak trudno. To oczywiste dla mnie. Skoro z kimś decyduje się dzielić życie (nie tylko łóżko) to tak relacja wygląda...

Jestem przerażona waszymi spostrzeżeniami. 

Przecież to się zmienia, gdy staż związku rośnie. Nawet jak masz te 3w1 w danym momencie, to łatwo to utracić. Np. namiętność, mocno maleje z czasem, stąd tak dużo zdrad. 

Już nie pamiętam jakie są dokładnie statystyki, ale chyba blisko połowa małżeństw się rozpada. Mamy coraz więcej rodzin patchworkowych itp. 

A ze spadkiem namiętności ludzie radzą sobie poprzez otwarte związki, czy też wręcz poliamorię, albo po prostu - jak pisałem - zdradzają. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, little angel napisał(a):

em, ale ja się z tym zgadzam

po prostu mi jest trudno znaleźć taką osobę, która odpowiadałaby w każdej kwestii 

Wiem i rozumiem, że trudno ci znaleźć i to mnie przeraża. Niestety nigdy nie będzie tak, że ktoś będzie odpowiadał nam w 100% chyba, że to faza zakochania i różowych okularów gdy ignoruje się pewne rzeczy. Po czasie wychodzi wszystko a po 10-15 latach związku już trzeba szukać płomienia i go rozpalać. Jeżeli są solidne, dobre podstawy to nie takie trudne raczej. Gorzej jak zginie się w przywiązaniu a codzienność zaczyna nas pochłaniać i nagle gdzieś zacznie pojawiać się ktoś bardzo atrakcyjny, który zacznie spełniać braki naszego partnera. Tylko te braki to ok 10-20% całej relacji, które po latach mogą przysłonić wszystko a wtedy zapominamy o tych 80% bo są dla nas naturalne i nie doceniamy ich już na co dzień. Idziemy w te 20% procent kogoś nowego rozwalamy stabilne życie. Co się okazuje po krótkim czasie?  Mamy 20% braków byłego partnera, które tak mocno przeszkadzało ale ów ktoś kto ma 20% nie posiada w ogóle pozostałych 80% byłego już partnera życiowego. Budzimy się z ręką w nocniku. Chyba jestem bardzo lojalnym partnerem i wszelkie 20% szybko gonie :mrgreen: Ech...

10 minut temu, Mic43 napisał(a):

A ze spadkiem namiętności ludzie radzą sobie poprzez otwarte związki, czy też wręcz poliamorię, albo po prostu - jak pisałem - zdradzają. 

Opisałam to jak ja widzę @little angel. Otwarte związki nie dla mnie...nie lubię się aż tak dzielić. Ach ta namiętnoość...rozumiem ale mam chyba inne wartości choć pokusy bywają ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Melodiaa napisał(a):

Tylko te braki to ok 10-20% całej relacji, które po latach mogą przysłonić wszystko a wtedy zapominamy o tych 80% bo są dla nas naturalne i nie doceniamy ich już na co dzień. Idziemy w te 20% procent kogoś nowego rozwalamy stabilne życie. Co się okazuje po krótkim czasie?  Mamy 20% braków byłego partnera, które tak mocno przeszkadzało ale ów ktoś kto ma 20% nie posiada w ogóle pozostałych 80% byłego już partnera życiowego. Budzimy się z ręką w nocniku.

To prawda, często jest jak piszesz. No i ktoś nowy to zawsze zastrzyk dopaminy i wydaje się fajniejszy niż jest w rzeczywistości. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Mic43 napisał(a):

To prawda, często jest jak piszesz. No i ktoś nowy to zawsze zastrzyk dopaminy i wydaje się fajniejszy niż jest w rzeczywistości. 

O tak ten zastrzyk dopaminy. Czyż nie jest tak, że w obcych czasach pozwalamy sobie aby nasze pierwotne instynkty miały nad nami kontrolę? Bo cóż to jest pożądanie??? Raczej nieświadoma chęć przedłużenia gatunku :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Melodiaa napisał(a):

O tak ten zastrzyk dopaminy. Czyż nie jest tak, że w obcych czasach pozwalamy sobie aby nasze pierwotne instynkty miały nad nami kontrolę? Bo cóż to jest pożądanie??? Raczej nieświadoma chęć przedłużenia gatunku :mrgreen:

Hmmm nooo trochę tak, ale w ogólności wszystkie emocje i uczucia możnaby uznać za 'pierwotne' i w ostatecznym rozrachunku służące propagacji genów. Z ewolucyjnego punktu widzenia jest obojętne, czy będziemy szczęśliwi czy nie. 

Jeśli pary sobie radzą za pomocą otwartych związków to ok, choć dziwne się to wydaje na pierwszy rzut oka. I tak lepsze to niż zdrady. No i np. takie bordery podobno nie bardzo potrafią być wierne. No to jest złożone myślę, najgorszej, że odpowiedzi trzeba ciągle szukać, nie jak w matematyce czy innych dziedzinach ścisłych. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Melodiaa napisał(a):

Wiem i rozumiem, że trudno ci znaleźć i to mnie przeraża. Niestety nigdy nie będzie tak, że ktoś będzie odpowiadał nam w 100% chyba, że to faza zakochania i różowych okularów gdy ignoruje się pewne rzeczy. Po czasie wychodzi wszystko a po 10-15 latach związku już trzeba szukać płomienia i go rozpalać. Jeżeli są solidne, dobre podstawy to nie takie trudne raczej. Gorzej jak zginie się w przywiązaniu a codzienność zaczyna nas pochłaniać i nagle gdzieś zacznie pojawiać się ktoś bardzo atrakcyjny, który zacznie spełniać braki naszego partnera. Tylko te braki to ok 10-20% całej relacji, które po latach mogą przysłonić wszystko a wtedy zapominamy o tych 80% bo są dla nas naturalne i nie doceniamy ich już na co dzień. Idziemy w te 20% procent kogoś nowego rozwalamy stabilne życie. Co się okazuje po krótkim czasie?  Mamy 20% braków byłego partnera, które tak mocno przeszkadzało ale ów ktoś kto ma 20% nie posiada w ogóle pozostałych 80% byłego już partnera życiowego. Budzimy się z ręką w nocniku. Chyba jestem bardzo lojalnym partnerem i wszelkie 20% szybko gonie :mrgreen: Ech...

Opisałam to jak ja widzę @little angel. Otwarte związki nie dla mnie...nie lubię się aż tak dzielić. Ach ta namiętnoość...rozumiem ale mam chyba inne wartości choć pokusy bywają ;)

zgadzam się w całości z twoim kom

też bym nie mogła zdradzić, nigdy w życiu, krzywda i rysa na psychice przez całe życie... nikomu nie warto tego fundować

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Mic43 napisał(a):

Z ewolucyjnego punktu widzenia jest obojętne, czy będziemy szczęśliwi czy nie.

Nie do końca raczej. Szczęśliwsi ludzie mają większe szanse na przeżycie a w czasach pierwotnych raczej przetrwanie bylo celem nadrzędnym. Jaskiniowce mierzyli się z różnymi wyzwaniami a dziś kurczaki są w każdym supermarkecie 🤔 

 

28 minut temu, Mic43 napisał(a):

Jeśli pary sobie radzą za pomocą otwartych związków to ok, choć dziwne się to wydaje na pierwszy rzut oka

Każdy ma prawo żyć jak mu się podoba. Nie wnikam ale czy rzeczywiście do końca tak jest, że to bez konsekwencji całkiem jest dla związku. Nie wierzę, że takie pary nie spotykają się różnymi problemami. Nie ma idealnych sytuacji a  każda decyzja wiąże się z konsekwencjami, które poznamy tak naprawdę gdy zdecydujemy się na dany krok. Do momentu decyzji to tylko gdybanie. Kwestia osobowości i wartości życiowych też ma na to wpływ. 

28 minut temu, Mic43 napisał(a):

No to jest złożone myślę, najgorszej, że odpowiedzi trzeba ciągle szukać, nie jak w matematyce czy innych dziedzinach ścisłych. 

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi ale już teraz analizujemy racjonalnie. Plusy i minusy. Czyż to nie jest matematyka?

 

27 minut temu, little angel napisał(a):

zgadzam się w całości z twoim kom

też bym nie mogła zdradzić, nigdy w życiu, krzywda i rysa na psychice przez całe życie... nikomu nie warto tego fundować

Nie warto fundować nikomu i sama nie chciałabym aby mnie fundowano. Rozmawiałam z ludźmi zdradzonymi i zdradzającymi. Ci drudzy i tu wspomnę, że to mężczyźni bardziej potrafią się przyznać bardziej do skoku w bok często mówili, że z perspektywy czasu nie było warto. Poczucie winy gdzieś osadzone jest w psychice...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, little angel napisał(a):

noo chyba się tak nie da.... trzeba mieć farta trafić na taką 3w1

15 godzin temu, Mic43 napisał(a):

Ha, któż by nie chciał, żeby partner nie był najlepszym przyjacielem, kumplem i kochankiem w jedynym. Chyba o to, niestety, nie tak łatwo.

 

Takie 3 w jednym, to i tak są jeszcze te niższe wymagania. Może się jeszcze coś coś udać 😄

 

7 godzin temu, little angel napisał(a):

też bym nie mogła zdradzić, nigdy w życiu, krzywda i rysa na psychice przez całe życie... nikomu nie warto tego fundować

 

Ta niewierność w związkach myślę, że może też wynikać z takiego traktowania życia trochę zbyt poważnie. Że chciałoby się spróbować wszystkiego z tego „Tortu życia”, albo większość.  I dobrze jest raczej w pewnym momencie ustalić jakąś granicę, bo gdy wyobrażamy sobie siebie jako szczęśliwych, to nie w sytuacji gdy czegoś nam brakuje, a gdy już mamy ten luz i odpuszczamy. Tak jak @Melodiaa np. zaznaczyła, i że żadne już kombinowanie nie wchodzi w grę.

 

Kiedyś pamiętam, mówiło się często takie fajne luźne stwierdzenie jak: „Przeżyję”. Co znaczyło, że ktoś łatwo obejdzie się bez czegoś...

 

Kościół ma tutaj pewne konsekwentne podejście, i w naukach przedmałżeńskich można np. usłyszeć, gdy ktoś w wieku 20 lat  bierze ślub, to gdyby za 10 lat by się  rozszedł ze swoją żoną, to żeby miał tego świadomość, iż wtedy od wieku jeszcze zaledwie 30  innej żony już nie poślubi, bo kościół mu odmówi. Są pewne wyjątki, unieważnienia, ale to inna rzecz. To jest przynajmniej takie myślę, bardziej znaczące, że to nasze słowo, dane komuś ma faktycznie już jakaś uznawaną wartość. I tak wiem, że to bywa czasem trudniejszy życiowo temat, ale podaję tu te  przykłady, że można przeżyć życie i być komuś jednak wierny mimo ewentualnych pokus czy trudności. 


 

Edytowane przez Relfi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi się wydaje, że kiedy ktoś zdradzi lub myśli o zdradzie no to przestał kochać romantycznie? może kocha partnera tak jak przyjaciela życiowego i wciąż ta osoba może być bardzo ważna? Nie wiem🤔

Bo szczerze, jeśli się kogoś kocha, to aż lęk bierze na samą myśl że można by to zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Dalila_ napisał(a):

Mi się wydaje, że kiedy ktoś zdradzi lub myśli o zdradzie no to przestał kochać romantycznie? może kocha partnera tak jak przyjaciela życiowego i wciąż ta osoba może być bardzo ważna? Nie wiem🤔

Ma to sens. Fajnie to przedstawiłaś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Dalila_ napisał(a):

Mi się wydaje, że kiedy ktoś zdradzi lub myśli o zdradzie no to przestał kochać romantycznie? może kocha partnera tak jak przyjaciela życiowego i wciąż ta osoba może być bardzo ważna? Nie wiem🤔

Bo szczerze, jeśli się kogoś kocha, to aż lęk bierze na samą myśl że można by to zrobić.

Jak kogoś kochasz i wiesz, że to ta jedyna osoba to nie ma takiej opcji... czujesz, że jesteś we właściwym miejscu i czasie. 

Jesteś przy kimś nawet jak jest źle. 

Nie sztuką jest być jak jest dobrze. Sztuką jest być kiedy jest niedobrze... to nie ma wtedy znaczenia.  Chcesz być... to się czuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naszym ewolucyjnym celem wcale nie jest przeżycie jak najdłużej, tylko przeżyć wystarczająco długo, byśmy się rozmnożyli. Tak naprawdę w obecnych czasach żyjemy nienaturalnie długo.

Co do zdrad to raczej jakieś braki w związku, niekompatybilne libido lub personalne braki jednej z osób. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo nie wyobrażam sobie wyrzucać wszystkiego na śmietnik dla samego seksu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Mic43 napisał(a):

Ha, któż by nie chciał, żeby partner nie był najlepszym przyjacielem, kumplem i kochankiem w jedynym. Chyba o to, niestety, nie tak łatwo. Mnie póki co udało się mieć w jednej osobie te dwa spośród trzech elementów przez dłuższy czas. 🙂

A skąd takie rozróżnienie, że co innego bycie najlepszym przyjacielem a co innego kumplem, bo tak sporo osób powtarza te 3 rzeczy i nie wiem czy tylko ja czegoś nie rozumiem?:) jak dla mnie najlepszy kumpel i najlepszy przyjaciel to synonimy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, 123she napisał(a):

A skąd takie rozróżnienie, że co innego bycie najlepszym przyjacielem a co innego kumplem, bo tak sporo osób powtarza te 3 rzeczy i nie wiem czy tylko ja czegoś nie rozumiem?:) jak dla mnie najlepszy kumpel i najlepszy przyjaciel to synonimy

Hmm no nie do końca dla mnie. Kumpel to to taki to wygłupów, wspólnego spędzania czasu itp. Przyjaciel to ktoś z kim pewnie jakąś tam intymność też się dzięki, nie mam na myśli fizycznej. Przynajmniej ja to tak widzę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 22.10.2025 o 01:24, little angel napisał(a):

noo chyba się tak nie da.... trzeba mieć farta trafić na taką 3w1

łatwiej mi znaleźć kasę na drodze

Da się jak najbardziej, tylko że jedynie "na jakiś czas" 😐

 

W dniu 22.10.2025 o 22:10, Żaba Monika napisał(a):

Co do zdrad to raczej jakieś braki w związku, niekompatybilne libido lub personalne braki jednej z osób. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo nie wyobrażam sobie wyrzucać wszystkiego na śmietnik dla samego seksu.

To się nazywa racjonalizacja, wszyscy racjonalizujemy po fakcie żeby zwalić troche winy na innych i zawsze coś się znajdzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, conditioner napisał(a):

Da się jak najbardziej, tylko że jedynie "na jakiś czas" 😐

 

To się nazywa racjonalizacja, wszyscy racjonalizujemy po fakcie żeby zwalić troche winy na innych i zawsze coś się znajdzie

Nie wskazuje winnych w mojej wypowiedzi, tylko przyczyny zdrady, kazdy sam decyduje czy zdradza lub czy siedzi w niesatysfakcjonujacym go zwiazku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To znaczy, że jesteś szczęściarą, skoro widujesz się codziennie choćby z jedną koleżanką i z jednym kolegą! 🙂 Na pewno jesteś jeszcze młodą osobą i spotykasz się z nimi w szkole. Z doświadczenia mogę polecić, żebyś starała się jak najbardziej dbać o te relacje, bo gdy pójdziecie na inne studia, czy do innej pracy, przeprowadzicie się gdzieś dalej od siebie, to istnieje ryzyko, że wasze drogi się rozejdą. To, że kiedyś będziecie spotykać się rzadziej, to jest 'pewne' (prawie), ale warto postarać się, by te znajomości nie wyglądały tak, jak z Twoimi dwoma pozostałymi koleżankami (czyli zero kontaktu przez dwa miesiące...) - a w świecie dorosłych tak to niestety się przedstawia... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.10.2025 o 18:39, little angel napisał(a):

mam obecnie 1 najlepszego przyjaciela, też uważam go za bardzo wartościowego człowieka

chętnie bym poznała jeszcze jakieś koleżanki do wyjść, ale jakoś na żadną fajną (w moim znaczeniu fajności) nie mogę trafić :D może jakbym wychodziła z domu albo po prostu wznowiła poszukiwania w sieci... miałam kiedyś jedną, ale bardzo się różniłyśmy i w końcu zakończyłam tę znajomość, kiedyś sporo jeździłam na różne zloty, chciało mi się poznawać ludzi, ale 1 człowiek mi w sumie wystarczy :D 

Ja akurat nie chciałabym pisać ze znajomymi. Mam już po kokardę 🎀 relacji internetowych - one nie dają mi absolutnie żadnej satysfakcji, a wręcz mam wrażenie, że mnie uwsteczniają... Nigdy nie byłam jakoś wielce otwarta na nowe znajomości, ale potrafiłam być bardzo towarzyska jeśli chodzi o jakąś małą zaufaną grupkę koleżanek (to były czasy podstawówki... wiele się zmieniło). Przez wiele lat lubiłam/wolałam pisać, bo tak było łatwiej i wygodniej dla mnie i dla innych (nie trzeba nawet butów zakładać, tylko wziąć telefon w łapę i już mamy ze sobą "kontakt"...), ale teraz brakuje mi realnych koleżanek i kolegów. Nie powiem, że pisanie na messengerze to kompletna strata czasu, bo jednak jest to jakiś rodzaj kontaktu z osobami, które np. mieszkają daleko i nie możemy się 'tak po prostu' umówić na kawę... ale mierzi mnie to, że takich 'znajomości' mam więcej, niż realnych. Kiedy patrzę wstecz, to dochodzę do smutnego wniosku, że miałam o wiele głębsze i bardziej wartościowe relacje z koleżankami gdy byłam dzieckiem, niż teraz, kiedy jestem dorosła... Mogę pisać z nimi o sensie życie, własnych przemyśleniach, czy nawet o tym, co czuję w związku z jakąś sytuacją, a to i tak nie będzie miało żadnego podjazdu do głębi i intensywności tego, co towarzyszyło mi, gdy wybierałam lalkę, którą się będę bawić. Dlaczego? Dlatego, że to było REALNE, NAMACALNE i dlatego, że ta więź już się między nami wytworzyła - NA ŻYWO, w PRAWDZIWYM życiu, a nie przez ekran monitora czy przez słuchawkę telefonu... Telefon czy komputer powinien nam POMAGAĆ utrzymać relację, a nie ją w dziwny sposób przekształcać, czy w ogóle na tym ją budować.

 

W dniu 17.10.2025 o 18:39, little angel napisał(a):

choć wiadomo, zawsze fajnie byłoby popisać w jakiejś grupie, właśnie jak tu na forum, tylko nie na forum :D być przynależnym do jakiejś paczki znajomych etc.

ale to się jednak wiąże z ciągłym utrzymywaniem relacji... tu potrzeba wyrozumiałości na zniknięcia, a nie każdy taką wyrozumiałość posiada

dobrze więc, że istnieją jeszcze fora 

Po części rozumiem Twoje oczekiwania, ale one są nierealne. "Nie można mieć ciastko i zjeść ciastko"! Jak Ty sobie wyobrażasz przynależność do jakiejkolwiek paczki bez ciągłego utrzymywania relacji z ich członkami? Jeśli nie dbasz o stały kontakt z nimi, to z niej wypadniesz. Mylisz się co do tego, że "tu potrzebna jest duża tolerancja na zniknięcia". Nie wiem jak Ty, ale ja nie chciałabym mieć przyjaciółki, która co jakiś czas "znika", a kiedy wraca, to oczekuje, że przyjmę ją z otwartymi ramionami, i nie ma żadnego problemu. Nie twierdzę, że trzeba się spotykać codziennie, ale regularnie i często. Bo znikać to sobie może jakaś daleka koleżanka/znajoma, z którą spotkam się raz czy dwa razy w roku, ale w przyjaźni, bliskim koleżeństwie powinny obowiązywać jakieś zasady - m.in. ta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, RosePrick napisał(a):

Telefon czy komputer powinien nam POMAGAĆ utrzymać relację, a nie ją w dziwny sposób przekształcać, czy w ogóle na tym ją budować.

Prawda.

 

33 minuty temu, RosePrick napisał(a):

Po części rozumiem Twoje oczekiwania, ale one są nierealne. "Nie można mieć ciastko i zjeść ciastko"! Jak Ty sobie wyobrażasz przynależność do jakiejkolwiek paczki bez ciągłego utrzymywania relacji z ich członkami?

Normalnie. Jak tu na forum... jak chcę, to coś napiszę, jak nie, to nie. Nikt mi konta nie dezaktywuje.

 

34 minuty temu, RosePrick napisał(a):

Jeśli nie dbasz o stały kontakt z nimi, to z niej wypadniesz. Mylisz się co do tego, że "tu potrzebna jest duża tolerancja na zniknięcia".

To wypadnę. Na co mi tacy ludzie w takim razie... I tak jesteśmy wszyscy w jednej i tej samej paczce zwaną społeczeństwem. Wszędzie ludzie wpadają i wypadają. Nie mam z tym problemu.

 

35 minut temu, RosePrick napisał(a):

Nie wiem jak Ty, ale ja nie chciałabym mieć przyjaciółki, która co jakiś czas "znika", a kiedy wraca, to oczekuje, że przyjmę ją z otwartymi ramionami, i nie ma żadnego problemu.

A ja bym właśnie mogła taką mieć, bo bym ją w pełni rozumiała. Każdy przechodzi różne okresy w życiu, ja mam częściej takie, w których nie chcę się kontaktować w ogóle z nikim prywatnie i nawet nie wiem kiedy mijają te tygodnie, miesiące czy lata... Zresztą, pisali do mnie znajomi po latach - normalnie odpisywałam, nie miałam z tym problemu. Jeśli ktoś wyciąga do mnie rękę, to ją złapię, przyciągnę i przytulę tego człowieka. Nie jest mi przecież obcy, a to że się nie odzywał długo, no to co, widocznie miał lepsze rzeczy do roboty (i bardzo dobrze) lub mu się nie chciało (też dobrze, regenerował się po prostu). 

 

47 minut temu, RosePrick napisał(a):

Nie twierdzę, że trzeba się spotykać codziennie, ale regularnie i często. Bo znikać to sobie może jakaś daleka koleżanka/znajoma, z którą spotkam się raz czy dwa razy w roku, ale w przyjaźni, bliskim koleżeństwie powinny obowiązywać jakieś zasady - m.in. ta.

Jak często? Co z pracą, rodziną, dojazdami, dbaniem o siebie i swoje zainteresowania? Spotkanie dwa razy w roku by mi wystarczyło na podzielenie się większym updatem życiowym, który raczej i tak niewiele się zmienił... Chyba że jeszcze spotkać się można ot tak na wypad do sklepu czy gdzieś, związane z jakąś aktywnością. Nie chcę żadnych zasad, czy wypada czy nie wypada, chciałabym mieć taką przyjaciółkę, na którą wiem, że mogę liczyć, i vice-versa. Która po prostu jest. Istnieje sobie gdzieś tam i swobodnie w każdej chwili możemy do siebie zadzwonić, napisać, spotkać się lub, jak nie mamy ochoty, to w ogóle się nie kontaktować tygodniami i też będzie ok. No i żeby się tylko nie martwić o siebie, jak już mijają ze 2-3 tygodnie czy miesiące, to można napisać "sry, nie mam głowy do tego teraz, dam znać, jak będę chciała". Taka trochę siostra po prostu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×