Skocz do zawartości
Nerwica.com

Proszę o pomoc - samotna walka o życie


Narshy

Rekomendowane odpowiedzi

Witam 🙂 

Mam 25 lat i od dawna choruję na nerwicę natręctw oraz wpadam w stany depresyjne. Objawia się to głównie uporczywymi myślami, strasznymi obrazami w głowie, które gdzieś zobaczyłam, najgorsze są myśli bluźniercze i erotyczne, dotyczące bliskich mi osób i krwawe wyobrażenia jak w horrorach oraz skupianie się na swojej anatomii (oddychanie, przełykanie, świadoma gestykulacja w trakcie rozmowy). Depresja z kolei powoduje u mnie brak sił na cokolwiek, potrafię spać po 12-16 h, jeść jeden posiłek dziennie albo i nie, zaniedbuję higienę osobistą i obowiązki. Przez to wszystko zupełnie zawaliłam studia, nie czuję w sobie wewnętrznej siły ani motywacji, żeby wstać z łóżka, a co dopiero chodzić na zajęcia, mam 4 lata w plecy, to samo z szukaniem pracy i skończeniem prawa jazdy. Do tego dochodzi silny lęk przed ludźmi w powyższych sytuacjach, przed nieporadzeniem sobie i krytyką. Czuję, że od tych 4 latach stoję w miejscu ze wszystkim, nie rozwijam się.

 

W przeszłości wiele przeszłam, straciłam przyjaciółkę w wypadku, potem moja ukochana mama zmarła, w której tak na prawdę jako jedynej miałam wsparcie i była dla mnie wszystkim, potem babcia i ciocia. Od półtora roku jestem w toksycznym związku z chłopkiem, którego kocham, a zarazem nienawidzę. On jest uzależniony od narkotyków, takich jak amfetamina i dopalaczu - kryształ, a bardziej od „zmienionych stanów świadomości”, czasami wpada w niekontrolowaną złość i wtedy mnie wyzywa i staje się bardzo chamski; był w szpitalu psychiatrycznym, stwierdzono u niego psychozę drugiego stopnia z objawami schizofrenii czy jakoś tak… Przez moją bezsilność i lęk nie potrafię z nim zerwać, wiem że by się mścił i nie chciał mi dać spokoju.
 

Najgorsze w tej sytuacji jest poczucie bezradności i całkowitej samotności, w chłopaku nie mam za bardzo wsparcia, mamę straciłam, ojciec ze mną nie spędza czasu i mało rozmawia, bardziej zajmuje się swoją partnerką, z resztą rodziny rzadko się widuję, oni sądzą, „jakie ja mogę mieć problemy w tak młodym wieku”, mam 2 dobre koleżanki, ale jedna mieszka daleko, a druga też walczy ze swoimi zaburzeniami, nie ufam jej do końca, bo długo nie miałyśmy kontaktu. Nie wiem już co robić, często płaczę i proszę Boga, żeby pozwolił mi umrzeć, żebym mogła być z mamą, bo mam dosyć walki z chorobą i samotności, tylko ona tak na prawdę w pełni mnie kochała i zawsze przy mnie była albo jeśli Boga nie ma to żebym przestała istnieć i cierpieć. Mam dosyć, przez dostęp do substancji psychoaktywnych sama zaczęłam brać, boję się że się uzależnię, ale tylko to pomaga mi przetrwać i chociaż na chwilę nie czuć bólu. Terapia u psychoterapeuty nie pomaga, nie widzę żadnej zmiany. Proszę o pomoc, jak z tego wyjść, kiedy brakuje sił na jakiekolwiek zmiany. 😞

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Narshy napisał(a):

Witam 🙂 

Mam 25 lat i od dawna choruję na nerwicę natręctw oraz wpadam w stany depresyjne. Objawia się to głównie uporczywymi myślami, strasznymi obrazami w głowie, które gdzieś zobaczyłam, najgorsze są myśli bluźniercze i erotyczne, dotyczące bliskich mi osób i krwawe wyobrażenia jak w horrorach oraz skupianie się na swojej anatomii (oddychanie, przełykanie, świadoma gestykulacja w trakcie rozmowy). Depresja z kolei powoduje u mnie brak sił na cokolwiek, potrafię spać po 12-16 h, jeść jeden posiłek dziennie albo i nie, zaniedbuję higienę osobistą i obowiązki. Przez to wszystko zupełnie zawaliłam studia, nie czuję w sobie wewnętrznej siły ani motywacji, żeby wstać z łóżka, a co dopiero chodzić na zajęcia, mam 4 lata w plecy, to samo z szukaniem pracy i skończeniem prawa jazdy. Do tego dochodzi silny lęk przed ludźmi w powyższych sytuacjach, przed nieporadzeniem sobie i krytyką. Czuję, że od tych 4 latach stoję w miejscu ze wszystkim, nie rozwijam się.

 

W przeszłości wiele przeszłam, straciłam przyjaciółkę w wypadku, potem moja ukochana mama zmarła, w której tak na prawdę jako jedynej miałam wsparcie i była dla mnie wszystkim, potem babcia i ciocia. Od półtora roku jestem w toksycznym związku z chłopkiem, którego kocham, a zarazem nienawidzę. On jest uzależniony od narkotyków, takich jak amfetamina i dopalaczu - kryształ, a bardziej od „zmienionych stanów świadomości”, czasami wpada w niekontrolowaną złość i wtedy mnie wyzywa i staje się bardzo chamski; był w szpitalu psychiatrycznym, stwierdzono u niego psychozę drugiego stopnia z objawami schizofrenii czy jakoś tak… Przez moją bezsilność i lęk nie potrafię z nim zerwać, wiem że by się mścił i nie chciał mi dać spokoju.
 

Najgorsze w tej sytuacji jest poczucie bezradności i całkowitej samotności, w chłopaku nie mam za bardzo wsparcia, mamę straciłam, ojciec ze mną nie spędza czasu i mało rozmawia, bardziej zajmuje się swoją partnerką, z resztą rodziny rzadko się widuję, oni sądzą, „jakie ja mogę mieć problemy w tak młodym wieku”, mam 2 dobre koleżanki, ale jedna mieszka daleko, a druga też walczy ze swoimi zaburzeniami, nie ufam jej do końca, bo długo nie miałyśmy kontaktu. Nie wiem już co robić, często płaczę i proszę Boga, żeby pozwolił mi umrzeć, żebym mogła być z mamą, bo mam dosyć walki z chorobą i samotności, tylko ona tak na prawdę w pełni mnie kochała i zawsze przy mnie była albo jeśli Boga nie ma to żebym przestała istnieć i cierpieć. Mam dosyć, przez dostęp do substancji psychoaktywnych sama zaczęłam brać, boję się że się uzależnię, ale tylko to pomaga mi przetrwać i chociaż na chwilę nie czuć bólu. Terapia u psychoterapeuty nie pomaga, nie widzę żadnej zmiany. Proszę o pomoc, jak z tego wyjść, kiedy brakuje sił na jakiekolwiek zmiany. 😞

Terapeuta nie skierował Cie do lekarza psychiatry? Najpierw musisz się ustabilizować. Od kiedy chodzisz na terapię? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Illi napisał(a):

Terapeuta nie skierował Cie do lekarza psychiatry? Najpierw musisz się ustabilizować. Od kiedy chodzisz na terapię? 

IIIi nie dostałam skierowania, terapeuta uznał że w mojej sytuacji terapia będzie wystarczająca. Odnośnie terapii uczęszczałam przez kilka miesięcy na terapię łączącą różne nurty, ale nie było poprawy. Teraz od pół roku nurt poznawczo - behawioralny. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Narshy napisał(a):

nie dostałam skierowania

Do psychiatry nie potrzeba skierowania. 

A dwa, że półroczna terapia, to jest zdecydowanie za mało. Co do nurtu się nie wypowiem, bo ja akurat p-b nie lubię. Pewnie psychiatra by tu najlepszy nurt zasugerował. No i samo ćpanie, nawet "okazyjne" tu na pewno nie pomaga, wręcz przeciwnie.

Nie wspominając o tym, że ogranicza mocno ewentualne możliwości lekarzowi psychiatrze, bo wiele leków odpada na starcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Narshy napisał(a):

IIIi nie dostałam skierowania, terapeuta uznał że w mojej sytuacji terapia będzie wystarczająca. Odnośnie terapii uczęszczałam przez kilka miesięcy na terapię łączącą różne nurty, ale nie było poprawy. Teraz od pół roku nurt poznawczo - behawioralny. 

Skierowania nie trzeba, tak jak już wspomniała acherontia. Czytając Twoją wypowiedź jestem lekko zdziwiona, że terapeuta stwierdził, że sama terapia wystarczy. Zwłaszcza, że nie jest to przepracowanie przeszłości i jakichś schematów, tylko Ty nadal jesteś w przemocowym związku, nadal masz dostęp do używek... dla mnie to raczej wspierająca niż terapia przebudowująca. Nurt w sumie wydaje mi się najmniej istotny w tym wszystkim. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Illi napisał(a):

Czytając Twoją wypowiedź jestem lekko zdziwiona, że terapeuta stwierdził, że sama terapia wystarczy.

Widocznie trafiła na terapeutów o wysokim ego 😂 ale też mnie to dziwi, bo moja terapeutka no fanką leków ewidentnie nie jest, ale też nie uważa, że sama terapia wszystko załatwi  i bywały momenty, że sama kazała mi się kontaktować z psychiatrą wcześniej niż miałam zaplanowaną wizytę.

 

16 minut temu, Illi napisał(a):

Nurt w sumie wydaje mi się najmniej istotny w tym wszystkim. 

P-b jest dość powierzchowną terapią i jak z OCD może by sobie poradziła, tak z resztą już moim zdaniem nie do końca. Ciut "głębszy" nurt by pewnie był lepszy, chociażby schematów, czy DBT. Psychodynamiczna znowu na tym etapie za "głęboka" i psychodynamiczny terapeuta mógłby się nie przyjąć osoby zażywającej substancje psychoaktywne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, acherontia styx napisał(a):

Widocznie trafiła na terapeutów o wysokim ego 😂 ale też mnie to dziwi, bo moja terapeutka no fanką leków ewidentnie nie jest, ale też nie uważa, że sama terapia wszystko załatwi  i bywały momenty, że sama kazała mi się kontaktować z psychiatrą wcześniej niż miałam zaplanowaną wizytę.

 

mam dokładnie to samo... od 3 tygodni słyszę o wizycie u psychiatry, chociaż też nie jest fanką leków....

 

2 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

P-b jest dość powierzchowną terapią i jak z OCD może by sobie poradziła, tak z resztą już moim zdaniem nie do końca. Ciut "głębszy" nurt by pewnie był lepszy, chociażby schematów, czy DBT. Psychodynamiczna znowu na tym etapie za "głęboka" i psychodynamiczny terapeuta mógłby się nie przyjąć osoby zażywającej substancje psychoaktywne.

nie no, wiadomo. Jednak w tej chwili to nie nurt wydaje się najbardziej istotny, a jednak leki i próba uwolnienia się od tego co niszczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, acherontia styx napisał(a):

Do psychiatry nie potrzeba skierowania. 

A dwa, że półroczna terapia, to jest zdecydowanie za mało. Co do nurtu się nie wypowiem, bo ja akurat p-b nie lubię. Pewnie psychiatra by tu najlepszy nurt zasugerował. No i samo ćpanie, nawet "okazyjne" tu na pewno nie pomaga, wręcz przeciwnie.

Nie wspominając o tym, że ogranicza mocno ewentualne możliwości lekarzowi psychiatrze, bo wiele leków odpada na starcie.

Zapiszę się do psychiatry, zobaczymy co powie i jakie leki przepisze. Co do ćpania, staram się jak najrzadziej sięgać po substancje psychoaktywne, bo wiem że to już jest jakiś stopień uzależnienia, skoro o tym myślę i odczuwam lekkie napięcie, żeby coś wziąć. 
Zastanawiam się też jak poradzić sobie z tą samotnością, bo ona bardzo źle wpływa na mój stan, trwa to od 2 lat albo dłużej. Myślałam nad poznaniem nowych ludzi na grupach na FB, ale niestety zazwyczaj szybko przestają się odzywać, z kolei na zajęcia dodatkowe na razie nie mam sił uczęszczać, gdzie mogłabym też swoje zainteresowania rozwijać. 

20 godzin temu, Illi napisał(a):

mam dokładnie to samo... od 3 tygodni słyszę o wizycie u psychiatry, chociaż też nie jest fanką leków....

 

nie no, wiadomo. Jednak w tej chwili to nie nurt wydaje się najbardziej istotny, a jednak leki i próba uwolnienia się od tego co niszczy.

Dokładnie, najbardziej chciałabym się uwolnić od tego co mnie niszczy, później zająć się traumami z przeszłości. Związek próbowałam już kilka razy zakończyć, ale cały czas w nim tkwię, boję się że mój partner zacznie mnie nachodzić, wyjawi jakieś moje tajemnice z przeszłości ojcu, czego wolałabym uniknąć. 
Fanką leków też nie jestem, bo dawno temu stosowałam pewien lek, po którym bardzo źle się czułam, byłam zamulona i strasznie mi się koszmary nasiliły 😅

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.05.2024 o 20:29, Narshy napisał(a):

IIIi nie dostałam skierowania, terapeuta uznał że w mojej sytuacji terapia będzie wystarczająca. Odnośnie terapii uczęszczałam przez kilka miesięcy na terapię łączącą różne nurty, ale nie było poprawy. Teraz od pół roku nurt poznawczo - behawioralny. 

Przemyśl terapię w nurcie psychodynamicznym, jest zdecydowanie bardziej skuteczna  być może w takich przypadkach jak Twój też się sprawdzi. Jednak mocniej się angażujesz i praca przed Tobą ale potrafi dotrzeć tam gdzie trzeba. Ja zaczynam właśnie, trochę poszperałam w sieci i wszystko mi się klei. Też mi mówiono, że behawior ale zdecydowania za mały efekt. Poczytaj, popytaj, może akurat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Narshywspółczuję...

1. koniecznie umów się do psychiatry

2. Odstaw używki bo to jest g.wno i tylko Ciebie pogrąży

3. Twój facet nie ma prawa do Twojego życia. Tylko Ty masz prawo do swojego życia. Jeżeli on ćpa to raczej w jego towarzystwie będzie Tobie trudno walczyć z chorobą. Jeżeli zdecydujesz się na zakończenie tego związku a on zacznie Cię zastraszać itp, to pamiętaj, że są organizacje, które pomagają kobietom w podobnej sytuacji.

4. Życie przed Tobą! Mi właśnie stuknęła 50tka ale walczę o wyjście z choroby (depresja i natrętne myśli, sceny, obrazy)

5. Nie proś Boga o śmierć... proś o Nowe Życie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.05.2024 o 18:47, Narshy napisał(a):

Witam 🙂 

Mam 25 lat i od dawna choruję na nerwicę natręctw oraz wpadam w stany depresyjne. Objawia się to głównie uporczywymi myślami, strasznymi obrazami w głowie, które gdzieś zobaczyłam, najgorsze są myśli bluźniercze i erotyczne, dotyczące bliskich mi osób i krwawe wyobrażenia jak w horrorach oraz skupianie się na swojej anatomii (oddychanie, przełykanie, świadoma gestykulacja w trakcie rozmowy). Depresja z kolei powoduje u mnie brak sił na cokolwiek, potrafię spać po 12-16 h, jeść jeden posiłek dziennie albo i nie, zaniedbuję higienę osobistą i obowiązki. Przez to wszystko zupełnie zawaliłam studia, nie czuję w sobie wewnętrznej siły ani motywacji, żeby wstać z łóżka, a co dopiero chodzić na zajęcia, mam 4 lata w plecy, to samo z szukaniem pracy i skończeniem prawa jazdy. Do tego dochodzi silny lęk przed ludźmi w powyższych sytuacjach, przed nieporadzeniem sobie i krytyką. Czuję, że od tych 4 latach stoję w miejscu ze wszystkim, nie rozwijam się.

 

W przeszłości wiele przeszłam, straciłam przyjaciółkę w wypadku, potem moja ukochana mama zmarła, w której tak na prawdę jako jedynej miałam wsparcie i była dla mnie wszystkim, potem babcia i ciocia. Od półtora roku jestem w toksycznym związku z chłopkiem, którego kocham, a zarazem nienawidzę. On jest uzależniony od narkotyków, takich jak amfetamina i dopalaczu - kryształ, a bardziej od „zmienionych stanów świadomości”, czasami wpada w niekontrolowaną złość i wtedy mnie wyzywa i staje się bardzo chamski; był w szpitalu psychiatrycznym, stwierdzono u niego psychozę drugiego stopnia z objawami schizofrenii czy jakoś tak… Przez moją bezsilność i lęk nie potrafię z nim zerwać, wiem że by się mścił i nie chciał mi dać spokoju.
 

Najgorsze w tej sytuacji jest poczucie bezradności i całkowitej samotności, w chłopaku nie mam za bardzo wsparcia, mamę straciłam, ojciec ze mną nie spędza czasu i mało rozmawia, bardziej zajmuje się swoją partnerką, z resztą rodziny rzadko się widuję, oni sądzą, „jakie ja mogę mieć problemy w tak młodym wieku”, mam 2 dobre koleżanki, ale jedna mieszka daleko, a druga też walczy ze swoimi zaburzeniami, nie ufam jej do końca, bo długo nie miałyśmy kontaktu. Nie wiem już co robić, często płaczę i proszę Boga, żeby pozwolił mi umrzeć, żebym mogła być z mamą, bo mam dosyć walki z chorobą i samotności, tylko ona tak na prawdę w pełni mnie kochała i zawsze przy mnie była albo jeśli Boga nie ma to żebym przestała istnieć i cierpieć. Mam dosyć, przez dostęp do substancji psychoaktywnych sama zaczęłam brać, boję się że się uzależnię, ale tylko to pomaga mi przetrwać i chociaż na chwilę nie czuć bólu. Terapia u psychoterapeuty nie pomaga, nie widzę żadnej zmiany. Proszę o pomoc, jak z tego wyjść, kiedy brakuje sił na jakiekolwiek zmiany. 😞

 

W dniu 7.05.2024 o 18:47, Narshy napisał(a):

Witam 🙂 

Mam 25 lat i od dawna choruję na nerwicę natręctw oraz wpadam w stany depresyjne. Objawia się to głównie uporczywymi myślami, strasznymi obrazami w głowie, które gdzieś zobaczyłam, najgorsze są myśli bluźniercze i erotyczne, dotyczące bliskich mi osób i krwawe wyobrażenia jak w horrorach oraz skupianie się na swojej anatomii (oddychanie, przełykanie, świadoma gestykulacja w trakcie rozmowy). Depresja z kolei powoduje u mnie brak sił na cokolwiek, potrafię spać po 12-16 h, jeść jeden posiłek dziennie albo i nie, zaniedbuję higienę osobistą i obowiązki. Przez to wszystko zupełnie zawaliłam studia, nie czuję w sobie wewnętrznej siły ani motywacji, żeby wstać z łóżka, a co dopiero chodzić na zajęcia, mam 4 lata w plecy, to samo z szukaniem pracy i skończeniem prawa jazdy. Do tego dochodzi silny lęk przed ludźmi w powyższych sytuacjach, przed nieporadzeniem sobie i krytyką. Czuję, że od tych 4 latach stoję w miejscu ze wszystkim, nie rozwijam się.

 

W przeszłości wiele przeszłam, straciłam przyjaciółkę w wypadku, potem moja ukochana mama zmarła, w której tak na prawdę jako jedynej miałam wsparcie i była dla mnie wszystkim, potem babcia i ciocia. Od półtora roku jestem w toksycznym związku z chłopkiem, którego kocham, a zarazem nienawidzę. On jest uzależniony od narkotyków, takich jak amfetamina i dopalaczu - kryształ, a bardziej od „zmienionych stanów świadomości”, czasami wpada w niekontrolowaną złość i wtedy mnie wyzywa i staje się bardzo chamski; był w szpitalu psychiatrycznym, stwierdzono u niego psychozę drugiego stopnia z objawami schizofrenii czy jakoś tak… Przez moją bezsilność i lęk nie potrafię z nim zerwać, wiem że by się mścił i nie chciał mi dać spokoju.
 

Najgorsze w tej sytuacji jest poczucie bezradności i całkowitej samotności, w chłopaku nie mam za bardzo wsparcia, mamę straciłam, ojciec ze mną nie spędza czasu i mało rozmawia, bardziej zajmuje się swoją partnerką, z resztą rodziny rzadko się widuję, oni sądzą, „jakie ja mogę mieć problemy w tak młodym wieku”, mam 2 dobre koleżanki, ale jedna mieszka daleko, a druga też walczy ze swoimi zaburzeniami, nie ufam jej do końca, bo długo nie miałyśmy kontaktu. Nie wiem już co robić, często płaczę i proszę Boga, żeby pozwolił mi umrzeć, żebym mogła być z mamą, bo mam dosyć walki z chorobą i samotności, tylko ona tak na prawdę w pełni mnie kochała i zawsze przy mnie była albo jeśli Boga nie ma to żebym przestała istnieć i cierpieć. Mam dosyć, przez dostęp do substancji psychoaktywnych sama zaczęłam brać, boję się że się uzależnię, ale tylko to pomaga mi przetrwać i chociaż na chwilę nie czuć bólu. Terapia u psychoterapeuty nie pomaga, nie widzę żadnej zmiany. Proszę o pomoc, jak z tego wyjść, kiedy brakuje sił na jakiekolwiek zmiany. 😞

Tak jak Narshy napisała i inni poprzednicy niezbędny kontakt z psychiatrą. Z mojej strony doradzam Ośrodek leczenia uzależnień w Szklarskiej Porębie Średniej "Radzimowice" na 6 tygodni. Odpoczniesz sobie wśród ludzi z podobnymi problemami, ciągły kontakt z gronem terapeutycznym, po górach sobie pochodzisz i ustabilizujesz się. Nabierzesz sił psychicznych i witalnych. Gorąco polecam i odsyłam na ich stronę a także na you tube. Ośrodek najlepszy w Polsce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.05.2024 o 18:47, Narshy napisał(a):

Mam 25 lat i od dawna choruję na nerwicę natręctw oraz wpadam w stany depresyjne.

Cześć , a masz możliwość uczestniczyć w jakiejś akcji charytatywnej, spróbować pomagać innym ludziom ? Wejść w inne środowisko , wprowadzić zmianę do swojego życia . 

Edytowane przez Robinmario

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×