Skocz do zawartości
Nerwica.com

Złe decyzje życiowe....


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

Wracam tu po jakimś czasie bo jak to bywa w naszym przypadku- nie da sie raz na zawsze "uleczyc" psychiki. Bylam na terapii DDA i bylo po kiej super, duzo mi to dalo. 

Ale teraz mam znowu wrażenie, ze sięgnęłam juz dna dna.... Żałuję kazdej decyzji zyciowej....

Przeprowadzki do duzego miasta ( za lepszą pracą bo musze sama sobie radzic od zawsze), związku (z totalnie odmienną osobą)... Czuje sie w tym taka nieszczesliwa... Mam wrazenie, ze leki na nerwice zniekształciły mi tak rzeczywistość, ze zaczelam wierzyc, ze jest ok w moim życiu i dokonalam zlych wyborow. Odstawilam je 2 lata temu ( przed ciążą) i teraz mam wrazenie, ze moje zycie jest beznadziejne. Macierzynstwo okazalo sie trudne, pokazalo jak ciezko byc rodzicem w obcym miejscu, bez bliskich.  Jak bardzo nie pasujemy do siebie z partnerem- On jest aspoleczny, tzw "zimny chow", ja zawsze kochalam ludzi i kontakt z Nimi. Nie lubie jezdzic do Jego rodziny, On w mojej zachowuje sie jak introwertyk albo czasami gbur. Przy dziecku ciezko o odrebne zycie, wypady w pojedynke itp. I ta odmiennosc charakterow strasznie przeszkadza. Chcialam innego zycia, innej rodziny... Milosci, poczucia jak juz nie szczęścia to chociaz zadowolenia ...

 

Juz nie wiem co robic. Wrocic do lekow i dalej żyć w zaklamanej rzeczywistosci? Isc na terapie par- ale jaki ma to sens? Nie zmienimy siebie nawzajem. 

Nie chce się rozstawać, nasze dziecko jest przeszczesliwe mając nas oboje przy sobie. Do tego jest male, kupa trudnych spraw przed nami, a w pojedynke noe jest to latwe. Przeprowadzka tez na razie nie wchodzi w gre. Z reszta dopoki czlowiek nie poprawi sobie "glowy" to nic to nie da ...

Jak sobie pomoc w czyms co wypala od srodka? Nie chce czuc sie jak wrak czlowieka...

 

Komus udalo sie "byc szczesliwym" lub zadowolonym w takiej sytuacji?

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestesmy ten sam rocznik🙂 ja również jestem po przeprowadzce, ale mi wyszło to tylko na lepsze. A też się bałam, czy dobrze robię, czy będę żałować itp. no jak narazie jestem zadowolona. 

Co do męża i sytuacji w małżeństwie to komuś z zewnątrz ciężko będzie cokolwiek doradzić. Piszesz, że jesteście niedopasowani, ale jednak coś was na początku połączyło. Może warto sobie przypomnieć co to było.  Powodzenia 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Malina1985 napisał(a):

Cześć,

Wracam tu po jakimś czasie bo jak to bywa w naszym przypadku- nie da sie raz na zawsze "uleczyc" psychiki. Bylam na terapii DDA i bylo po kiej super, duzo mi to dalo. 

Ale teraz mam znowu wrażenie, ze sięgnęłam juz dna dna.... Żałuję kazdej decyzji zyciowej....

Przeprowadzki do duzego miasta ( za lepszą pracą bo musze sama sobie radzic od zawsze), związku (z totalnie odmienną osobą)... Czuje sie w tym taka nieszczesliwa... Mam wrazenie, ze leki na nerwice zniekształciły mi tak rzeczywistość, ze zaczelam wierzyc, ze jest ok w moim życiu i dokonalam zlych wyborow. Odstawilam je 2 lata temu ( przed ciążą) i teraz mam wrazenie, ze moje zycie jest beznadziejne. Macierzynstwo okazalo sie trudne, pokazalo jak ciezko byc rodzicem w obcym miejscu, bez bliskich.  Jak bardzo nie pasujemy do siebie z partnerem- On jest aspoleczny, tzw "zimny chow", ja zawsze kochalam ludzi i kontakt z Nimi. Nie lubie jezdzic do Jego rodziny, On w mojej zachowuje sie jak introwertyk albo czasami gbur. Przy dziecku ciezko o odrebne zycie, wypady w pojedynke itp. I ta odmiennosc charakterow strasznie przeszkadza. Chcialam innego zycia, innej rodziny... Milosci, poczucia jak juz nie szczęścia to chociaz zadowolenia ...

 

Juz nie wiem co robic. Wrocic do lekow i dalej żyć w zaklamanej rzeczywistosci? Isc na terapie par- ale jaki ma to sens? Nie zmienimy siebie nawzajem. 

Nie chce się rozstawać, nasze dziecko jest przeszczesliwe mając nas oboje przy sobie. Do tego jest male, kupa trudnych spraw przed nami, a w pojedynke noe jest to latwe. Przeprowadzka tez na razie nie wchodzi w gre. Z reszta dopoki czlowiek nie poprawi sobie "glowy" to nic to nie da ...

Jak sobie pomoc w czyms co wypala od srodka? Nie chce czuc sie jak wrak czlowieka...

 

Komus udalo sie "byc szczesliwym" lub zadowolonym w takiej sytuacji?

 

 

 

 

Trza usiąść do stołu i porozmawiać o wszystkim ze swoim partnerem, co Ci leży, jak on to widzi, czego też oczekuje od Ciebie. Negocjacje to się nazywa:) bez poważnej rozmowy z nim nic nie zdziałasz bo nie dojdziesz do wniosku dlaczego tak jest, nie mając jego opinii:) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bylam w takim niedopasowanym zwiazku ogien-woda 3,5 roku i zle to na mnie wplynelo bardzo. Natomiast z racji ze jestescie po slowie i macie dzieci to zerwanie nie bedzie tu najlepszym wyjsciem w 1 rzucie.

Jak dla mnie poprawisz swoje samopoczucie psychiczne jak postawisz granice dla siebie najlepsze. Musisz pogadac z mezem i ustalcie cos, to znaczy ze jesli ty nie lubisz jego rodziny a on twojej, to nie robcie odwiedzin tytlko minimum kontaktu np w jakies swieta?? to chyba logiczne tak sie ustawic. Korzystajcie z wsparcia dziadkow, oni niech nie czuja sie wylaczeni z zycia wnukow, ty podrzucasz w odwiedziny dziecko do twoich rodzicow, innym razem on do tesciow, a ty masz wtedy czas dla siebie (lub dla partnera jesli moze byc przyjemnie). To tez zalezy ile dziecko ma lat... I ta moja rada jest od gówniary 24 letniej co nie ma dzieci, wiec to ile w niej sensu oceń sama 🙂

Zaraz dostane pewnie uwage ze o dziecku nie mowi sie ze mozna je "podrzucic jak przedmiot". A ja tak mowie, "podrzucic kogos gdzies" nie uwazam ze to zle. Pozdrawiam cie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Malina1985 po przeczytaniu Twojego postu odnoszę wrażenie, że problem wcale nie leży w tym, że jesteście niedopasowani, bo on aspołeczny a Ty towarzyska. Generalnie mam chyba podobnie w moim małżeństwie - też jestem aspołeczny i nie lubię spotkań z rodziną mojej Żony ani jej znajomymi - ona jest towarzyska i bywa w świecie, ale nie zmusza mnie do takiej aktywności z wyjątkiem absolutnie koniecznych przypadków (wtedy sam się jakoś zmuszam). Mimo tego nie sądzę, żebyśmy byli złym małżeństwem - czasem trzeba iść na kompromisy 🙂, generalnie jednak dobrze nam ze sobą. Tak sądzę. Opieką nad dzieckiem dzielimy się po równo - tak było od początku. I przede wszystkim - kochamy się, wspieramy (bardziej chyba ona mnie jak coś się dzieje).

Twój problem wydaje się inny. Wydaje mi się, że nie kochasz partnera, nie chcesz z nim być. Nie wiem jaki jest jego stosunek do Ciebie, może taki sam. Tak jak napisała @Blokada coś Was jednak na początku połączyło. Z jakiegoś powodu jesteście razem, spodobaliście się sobie. Warto sobie to przypomnieć. Bycie w związku nie jest proste, powiem, że na początku z Żoną kilka razy się rozstawaliśmy i znów wracaliśmy do siebie, docieraliśmy się. Żeby związek istniał potrzeba "pracy" i chęci z obydwu stron. Piszesz, że dla Ciebie macierzyństwo jest ciężkie bez bliskich - czyli mąż Ci nie pomaga? A może problem jest w tym, że przy małym dziecku nie ma czasu na zabawę? No tak to już jest, że jak dziecko jest małe czasu na inne rzeczy pozostaje niewiele. To ono jest na pierwszym planie, jednak nie można też zaniedbywać relacji pomiędzy partnerami.

Czy leki zakłamują rzeczywistość? Wątpię... Czasami sami sobie zakłamujemy rzeczywistość bardziej niż leki, których zadaniem jest sprawić raczej by rzeczywistość stała się znośna (dla nas i dla naszych bliskich).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Blokada napisał(a):

Jestesmy ten sam rocznik🙂 ja również jestem po przeprowadzce, ale mi wyszło to tylko na lepsze. A też się bałam, czy dobrze robię, czy będę żałować itp. no jak narazie jestem zadowolona. 

Co do męża i sytuacji w małżeństwie to komuś z zewnątrz ciężko będzie cokolwiek doradzić. Piszesz, że jesteście niedopasowani, ale jednak coś was na początku połączyło. Może warto sobie przypomnieć co to było.  Powodzenia 🙂

Dziekuje 🙂Ja wlasnie na poczatku bylam zadowolona, mialam wrazenie, ze cale zycie przede mną, a teraz mam wrazenie, ze jednak nie tego chcialam. Sama nie wiem czy to kwestia mojej osobowosci, ze po jakims czasie znajde jakies "ale". Tylko nie chce ciagle tego znajdywac tylko cieszyc sie tetazniejszoscia, nie wiem jak to zrobic. 

 

5 godzin temu, DEPERS napisał(a):

Trza usiąść do stołu i porozmawiać o wszystkim ze swoim partnerem, co Ci leży, jak on to widzi, czego też oczekuje od Ciebie. Negocjacje to się nazywa:) bez poważnej rozmowy z nim nic nie zdziałasz bo nie dojdziesz do wniosku dlaczego tak jest, nie mając jego opinii:) 

Fakt choc tu mam wrazenie, ze to juz nic nie da poza rozmową. Tak jakbym w środku byla pusta. 

 

1 godzinę temu, Dryagan napisał(a):

@Malina1985 po przeczytaniu Twojego postu odnoszę wrażenie, że problem wcale nie leży w tym, że jesteście niedopasowani, bo on aspołeczny a Ty towarzyska. Generalnie mam chyba podobnie w moim małżeństwie - też jestem aspołeczny i nie lubię spotkań z rodziną mojej Żony ani jej znajomymi - ona jest towarzyska i bywa w świecie, ale nie zmusza mnie do takiej aktywności z wyjątkiem absolutnie koniecznych przypadków (wtedy sam się jakoś zmuszam). Mimo tego nie sądzę, żebyśmy byli złym małżeństwem - czasem trzeba iść na kompromisy 🙂, generalnie jednak dobrze nam ze sobą. Tak sądzę. Opieką nad dzieckiem dzielimy się po równo - tak było od początku. I przede wszystkim - kochamy się, wspieramy (bardziej chyba ona mnie jak coś się dzieje).

Twój problem wydaje się inny. Wydaje mi się, że nie kochasz partnera, nie chcesz z nim być. Nie wiem jaki jest jego stosunek do Ciebie, może taki sam. Tak jak napisała @Blokada coś Was jednak na początku połączyło. Z jakiegoś powodu jesteście razem, spodobaliście się sobie. Warto sobie to przypomnieć. Bycie w związku nie jest proste, powiem, że na początku z Żoną kilka razy się rozstawaliśmy i znów wracaliśmy do siebie, docieraliśmy się. Żeby związek istniał potrzeba "pracy" i chęci z obydwu stron. Piszesz, że dla Ciebie macierzyństwo jest ciężkie bez bliskich - czyli mąż Ci nie pomaga? A może problem jest w tym, że przy małym dziecku nie ma czasu na zabawę? No tak to już jest, że jak dziecko jest małe czasu na inne rzeczy pozostaje niewiele. To ono jest na pierwszym planie, jednak nie można też zaniedbywać relacji pomiędzy partnerami.

Czy leki zakłamują rzeczywistość? Wątpię... Czasami sami sobie zakłamujemy rzeczywistość bardziej niż leki, których zadaniem jest sprawić raczej by rzeczywistość stała się znośna (dla nas i dla naszych bliskich).

Byc moze tak jest, ze gdzies to sie kiedys miedzy nami rozmyło. Mi to nawet nie chodzi o zabawę, On mnie w zaden sposob nigdy nie ograniczal. Tylko chyba o "oczekiwania" wzgledem tego jak wyobrazalam sobie kiedys swoj zwiazek, rodzinę... Dopoki nie bylo malenstwa, kazde mialo spora, swoja przestrzen- nie mialam bliskości w domu, ale dostawalam ją w wolontariacie, chcialam pojsc gdzies ze znajomymi to szlam, a jak chciwlismy odpoczac od swojego towarzystwa to ktores wybywalo z domu. Kazde moglo samo jechac do swojej rodziny. 

Tylko gdzie tak bardzo nie chcialabym, zeby to się tak po prostu rozeszlo albo bylo na sile. Chocby dlatego, ze mamy dziecko. 

 

Nie wiem czy dwoje skrajnych ludzi moze ponownie sie soba "zauroczyc" dzieki np terapii. A moze ja nie potrafie z kims byc przez syndrom DDA...

 

4 godziny temu, Dalja napisał(a):

Ja bylam w takim niedopasowanym zwiazku ogien-woda 3,5 roku i zle to na mnie wplynelo bardzo. Natomiast z racji ze jestescie po slowie i macie dzieci to zerwanie nie bedzie tu najlepszym wyjsciem w 1 rzucie.

Jak dla mnie poprawisz swoje samopoczucie psychiczne jak postawisz granice dla siebie najlepsze. Musisz pogadac z mezem i ustalcie cos, to znaczy ze jesli ty nie lubisz jego rodziny a on twojej, to nie robcie odwiedzin tytlko minimum kontaktu np w jakies swieta?? to chyba logiczne tak sie ustawic. Korzystajcie z wsparcia dziadkow, oni niech nie czuja sie wylaczeni z zycia wnukow, ty podrzucasz w odwiedziny dziecko do twoich rodzicow, innym razem on do tesciow, a ty masz wtedy czas dla siebie (lub dla partnera jesli moze byc przyjemnie). To tez zalezy ile dziecko ma lat... I ta moja rada jest od gówniary 24 letniej co nie ma dzieci, wiec to ile w niej sensu oceń sama 🙂

Zaraz dostane pewnie uwage ze o dziecku nie mowi sie ze mozna je "podrzucic jak przedmiot". A ja tak mowie, "podrzucic kogos gdzies" nie uwazam ze to zle. Pozdrawiam cie

Niestety dziadkowie mieszkaja daleko. Do tego maly nienawidzi jazdy autem wiec nawet w pojedynke nie da rady z Nim jechac, zawsze musimy we dwoje. Partner rowniez zajmuje sie tematami domowymi czy jak zostaje czas po pracy malym( ja jeszcze jestem na macierzyńskim). Ale mamy bardzo wymagajace dziecko, potrafi przetyrac ;) Bardzo nie chcialabym zaczynac czegos od nowa, ale kompletnie nie wiem jak wykrzesac z siebie radosc, zadowolenie bez leków 😏 A czuje, ze problemem jest to, ze czuje tez zawod, ze moje zycie jest inne niz chcialam zeby bylo ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Malina1985 napisał(a):

A czuje, ze problemem jest to, ze czuje tez zawod, ze moje zycie jest inne niz chcialam zeby bylo ...

hmm, wiem ze dokladnie tak samo wyladowala moja mama, i ona tez ma dda. Chyba z czasem sie pogodzila z tym, zycie plynie dalej. No tylko ze oni z ojcem sie kochaja, koniec koncow godzą mimo ze alko jest. A jak ty nie masz "tej miłości" to moze byc niemozliwe wytrwać przy tej osobie i bez jej milosci ;/

Edytowane przez Dalja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Malina1985 sądzę, że problem jest jednak w Tobie, może w Twoich doświadczeniach DDA. Dlatego myślę, że potrzebna Ci terapia, bo sama sobie nie poradzisz. To dlatego nie czujesz radości, właściwie sama napisałaś, że nic nie czujesz. Z innym facetem też nic nie poczujesz, póki sobie wszystkiego nie pokładasz w swojej głowie. Może na początek potrzebne będzie wspomaganie lekami.

A propos rodziny - piszesz, że na początku byłaś zadowolona, a teraz masz świadomość, że nie tego chciałaś. Może sformułuj (sobie) nawet na piśmie czego tak naprawdę chcesz? Jak sobie wyobrażasz tę idealną rodzinę? To byłby punkt wyjścia do naprawy swojego życia, a może też swojego myślenia. Realne życie to nie stąpanie po płatkach róż, a jeśli nawet... to te róże mają jednak kolce 🙂 trzeba mieć tego świadomość. Poza tym... piszesz, że dziecko jest wymagające - w sumie prawie każde takie jest. A może... może masz depresję poporodową i stąd ta pustka w sercu i taki brak radości, podobno taki stan jest możliwy nawet jakiś czas po urodzeniu dziecka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie rzuca się w oczy, że właściwie Twojemu mężowi nic nie można zarzucić. Ani nie napisałaś, że się zmienił, że Cię zaniedbuje, nie pije, nie bije, to skąd u Ciebie takie zniechęcenie do tego małżeństwa? Aspołeczny musiał być od początku. W takim się zakochałaś i to daje do myślenia. 

Ja na Twoim miejscu pogadalabym ze specjalistą. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×