Skocz do zawartości
Nerwica.com

Proszę możecie coś napisać


aniam97

Rekomendowane odpowiedzi

Byłam pewna że mnie odrzuciliście. Nie pokazało mi się powiadomienie. 
Straszny stres w pracy. Nie cierpię gadać z ludźmi. Ze współpracownikami. Mam pustkę w głowie. Nie mam o czym gadać z ludźmi. Jestem żałosna. Wszyscy mnie traktują jak sierote w tej pracy i mają sporo racji. Klienci za mną nie przepadają. Zimne poty w nocy. Brak znajomych. Kolegów koleżanek.
Robię z siebie ofiarę? Przykro mi, to byłoby na tyle z wachlarza tego co mam do zaoferowania. 
Brak zdrowej więzi od najmłodszych lat. Matka która miała często rację ale nauczyła mnie nienawidzić jej i tego co ma mi do przekazania. Okrutna. Porzucająca. A jednocześnie nie umiem stworzyć z facetem niepatologicznej pary. Obsesyjnie staram się by ludzie mnie lubili. By kobiety takie jak moja matka mnie lubiły. Nie mam nic mądrego do powiedzenia, zdania na żaden temat. 
Wcale się nie dziwię czemu ludzie mają piękne domy, świetne kariery, rodziny i dzieci. Pracuję w najprostszej pracy i ledwo daję radę. Naprawdę nic nie wnoszę do świata. Tylko zużywam. 
Plany samobójcze były na niedziele ale nie dałam rady. 

Edytowane przez aniam97
.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.05.2025 o 19:40, aniam97 napisał(a):

Jestem żałosna. Wszyscy mnie traktują jak sierote w tej pracy i mają sporo racji.

Nie jesteś żałosna. A ci, którzy źle Cię traktują, nie mają racji.

Już samo to, że znalazłaś w sobie siłę, by opisać to wszystko o sobie i swojej rodzinie, świadczy o tym, że nie jesteś żałosna, tylko czynisz kroki, by sobie pomóc. To krok w dobrym kierunku. Możesz to sobie zapisać jako osiągnięcie.

 

Wywodzisz się z przemocowej rodziny i byłaś niechcianym dzieckiem, jak sama napisałaś. Ale przecież to nie Twoja wina.

Nie obwiniaj się o nic. Bo nie jesteś niczemu winna. Nie wybrałaś sobie takiej rodziny. Rodziny się nie wybiera.

Bycie niechcianym dzieckiem nie określa wartości osoby ani jej braku.

Dużo przeszłaś. To też nie Twoja wina. Tylko najwyżej Twoich rodziców i innych bliskich.

 

A z drugiej strony, warto pamiętać np., że posiadanie talentu nie jest zasługą - więc ludzie bardziej utalentowani od Ciebie nie są przez to zasłużeni ani lepsi. O wartości człowieka nie przesądza to, czy ma talent, czy nie - nawet jeśli część ludzi tak twierdzi lub ma takie poczucie.

Zaś brak talentu nie jest żadnym przewinieniem.

Nie daj sobie wmówić poczucia winy.

 

Nie jest Twoją winą, że w pracy masz do czynienia z ludźmi, którzy nie chcą lub nie potrafią pochylić się nad Tobą. Choć nie wykluczam możliwości, że jako pesymistka pełna czarnowidztwa dopowiadasz sobie pewne rzeczy, które wywodzisz z zachowania innych wobec Ciebie i tego, co mówią. A to nie musi być prawda.

 

Nie jest Twoją winą, że masz traumy i zespół stresu pourazowego.

Jesteś dobrą osobą, która przeszła złe rzeczy i była otoczona złymi i toksycznymi ludźmi. A może nadal jest.

W dniu 26.05.2025 o 19:40, aniam97 napisał(a):

Klienci za mną nie przepadają.

Z czego to wnioskujesz i w czym to się objawia?

W dniu 26.05.2025 o 19:40, aniam97 napisał(a):

Matka która miała często rację ale nauczyła mnie nienawidzić jej i tego co ma mi do przekazania. Okrutna. Porzucająca.

Ta matka nie miała racji.

I zasługuje najwyżej na zerwanie z nią wszelkich kontaktów. Chyba że byłabyś od niej np. zależna finansowo - wtedy zerwanie z nią kontaktu można odroczyć. Albo chyba że Twoi rodzice już nie żyją.

Jeśli ktoś jest żałosny i bezwartościowy, to przemocowy rodzic, który uczy swoje dziecko nienawidzić siebie.

Nie jest sztuką nauczyć kogoś nienawiści.

Sztuką jest nauczyć kogoś kochać i szanować. Siebie i innych.

Złym rodzicem jest rodzic, który nie uczy swojego dziecka szacunku do siebie i innych.

W dniu 26.05.2025 o 19:40, aniam97 napisał(a):

A jednocześnie nie umiem stworzyć z facetem niepatologicznej pary.

To też nie jest Twoja wina, tylko wina tego, co przeszłaś. I nieprzepracowanych traum.

W dniu 26.05.2025 o 19:40, aniam97 napisał(a):

Obsesyjnie staram się by ludzie mnie lubili. By kobiety takie jak moja matka mnie lubiły.

Bardziej korzystnie dla siebie byś zrobiła, gdybyś starała się, by lubiły Cię osoby niepodobne do Twojej matki.

Twoja matka nie zasłużyła na Twoją miłość ani szacunek. Jednak znajdziesz osoby, które na Twoją miłość i szacunek zasługują. Trzymam za Ciebie kciuki.

 

Odkryj w sobie wartość.

W dniu 26.05.2025 o 19:40, aniam97 napisał(a):

Pracuję w najprostszej pracy i ledwo daję radę. Naprawdę nic nie wnoszę do świata. Tylko zużywam. 

Nawet jeśli tak jest, to i tak Cię to nie określa. Nie decyduje o tym, kim i jaka jesteś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Kiusiu napisał(a):

Nie jesteś żałosna. A ci, którzy źle Cię traktują, nie mają racji.

Już samo to, że znalazłaś w sobie siłę, by opisać to wszystko o sobie i swojej rodzinie, świadczy o tym, że nie jesteś żałosna, tylko czynisz kroki, by sobie pomóc. To krok w dobrym kierunku. Możesz to sobie zapisać jako osiągnięcie.

 

Wywodzisz się z przemocowej rodziny i byłaś niechcianym dzieckiem, jak sama napisałaś. Ale przecież to nie Twoja wina.

Nie obwiniaj się o nic. Bo nie jesteś niczemu winna. Nie wybrałaś sobie takiej rodziny. Rodziny się nie wybiera.

Bycie niechcianym dzieckiem nie określa wartości osoby ani jej braku.

Dużo przeszłaś. To też nie Twoja wina. Tylko najwyżej Twoich rodziców i innych bliskich.

 

A z drugiej strony, warto pamiętać np., że posiadanie talentu nie jest zasługą - więc ludzie bardziej utalentowani od Ciebie nie są przez to zasłużeni ani lepsi. O wartości człowieka nie przesądza to, czy ma talent, czy nie - nawet jeśli część ludzi tak twierdzi lub ma takie poczucie.

Zaś brak talentu nie jest żadnym przewinieniem.

Nie daj sobie wmówić poczucia winy.

 

Nie jest Twoją winą, że w pracy masz do czynienia z ludźmi, którzy nie chcą lub nie potrafią pochylić się nad Tobą. Choć nie wykluczam możliwości, że jako pesymistka pełna czarnowidztwa dopowiadasz sobie pewne rzeczy, które wywodzisz z zachowania innych wobec Ciebie i tego, co mówią. A to nie musi być prawda.

 

Nie jest Twoją winą, że masz traumy i zespół stresu pourazowego.

Jesteś dobrą osobą, która przeszła złe rzeczy i była otoczona złymi i toksycznymi ludźmi. A może nadal jest.

Z czego to wnioskujesz i w czym to się objawia?

Ta matka nie miała racji.

I zasługuje najwyżej na zerwanie z nią wszelkich kontaktów. Chyba że byłabyś od niej np. zależna finansowo - wtedy zerwanie z nią kontaktu można odroczyć. Albo chyba że Twoi rodzice już nie żyją.

Jeśli ktoś jest żałosny i bezwartościowy, to przemocowy rodzic, który uczy swoje dziecko nienawidzić siebie.

Nie jest sztuką nauczyć kogoś nienawiści.

Sztuką jest nauczyć kogoś kochać i szanować. Siebie i innych.

Złym rodzicem jest rodzic, który nie uczy swojego dziecka szacunku do siebie i innych.

To też nie jest Twoja wina, tylko wina tego, co przeszłaś. I nieprzepracowanych traum.

Bardziej korzystnie dla siebie byś zrobiła, gdybyś starała się, by lubiły Cię osoby niepodobne do Twojej matki.

Twoja matka nie zasłużyła na Twoją miłość ani szacunek. Jednak znajdziesz osoby, które na Twoją miłość i szacunek zasługują. Trzymam za Ciebie kciuki.

 

Odkryj w sobie wartość.

Nawet jeśli tak jest, to i tak Cię to nie określa. Nie decyduje o tym, kim i jaka jesteś.


Dziękuję za odpowiedź. Ciężko przyjąć to co piszesz, część jest dla mnie wielkoduszna a w części czuję silny bunt i niezgodę.
Chodziło mi o to, że moja mama nie tyle miała rację dręcząc mnie, ale o to co w życiu ważne, ideały i wartości.
Rodzice twierdzili że byłam bardzo wyczekiwanym dzieckiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.05.2025 o 19:40, aniam97 napisał(a):

Plany samobójcze były na niedziele ale nie dałam rady. 

Nie to, że nie dałaś rady, co zadziałał Twój instynkt przetrwania. I dobrze, że nadal działa. To znaczy, że jeszcze się nie poddajesz.

6 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Ciężko przyjąć to co piszesz, część jest dla mnie wielkoduszna a w części czuję silny bunt i niezgodę.

Może napiszesz o tym coś więcej? Objaśnisz to bardziej?

6 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Chodziło mi o to, że moja mama nie tyle miała rację dręcząc mnie, ale o to co w życiu ważne, ideały i wartości.

Niezależnie od tego: nie żyje się po to, by spełniać oczekiwania innych. Ty również nie żyjesz dla matki. Ani dla kogokolwiek innego. Twoja matka za Ciebie życia nie przeżyje. Więc nie może wyznaczać Ci celów za Ciebie. A jeśli jej oczekiwania czy wymagania wobec Ciebie są czymś Cię obciążającym, to wytłumacz sobie, że będziesz żyć dla siebie i sama wyznaczać sobie cele.

6 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Rodzice twierdzili że byłam bardzo wyczekiwanym dzieckiem.

Samo takie stwierdzenie to nic złego. Gorzej, jeśli mówi się je, by komuś coś wymówić. To już toksyczne.

 

Ściskam cieplutko.

Nie poddawaj się.

Gdybym mógł, to bym Cię przytulił. Bo widać, że masz ciężko. Potrzebujesz wsparcia i zrozumienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Kiusiu
Poczułam bunt tutaj: boli mnie teza że nie mam talentu. Są też uczucia, które chcą zaciekle bronić mojej rodziny. Rozumiem to że się pojawiają i rozumiem, że mam myśli totalnie sprzeczne z tymi uczuciami.
Niestety jestem zależna od mamy finansowo...
Okej, problem w tym, że często wykrzacza mi się psychika, na tyle, że nie mogę funkcjonować. I wtedy ląduję w domu rodzinnym. Nie mam NIKOGO na kim mogłabym polegać, tylko mama
Jest jeszcze taki dziwny aspekt, że kiedy się wygadam tak jak tutaj mam poczucie przenoszenia odpowiedzialności ze mnie na np Ciebie.
Nie podoba mi się to, bo Ty nie będziesz w moim życiu wiecznie i prędzej czy później to się zawali.

Chęć przytulenia mnie jest miła 🙂

Edytowane przez aniam97
.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, aniam97 napisał(a):

boli mnie teza że nie mam talentu

Nie wysunąłem takiej tezy. To był tylko przykład. Ogólny, w ramach dygresji odnośnie porównywania się z innymi.

Sama to sobie dopowiedziałaś, choć nie miałem czegoś takiego na myśli.

Świadomość, że zawsze znajdzie się ktoś jeszcze lepszy od nas, jest istotna dla motywacji do samorozwoju i wytężonej pracy nad sobą. Jednak nie powinna być czymś, co nas dołuje i wpędza w kompleksy.

 

Wiele wskazuje na to, że ludzie mają o Tobie lepsze zdanie niż Ci się wydaje. Po prostu jesteś pesymistką i z tego względu wybierasz pesymistyczne interpretacje tego, co ktoś mówi na Twój temat.

16 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Okej, problem w tym, że często wykrzacza mi się psychika, na tyle, że nie mogę funkcjonować. I wtedy ląduję w domu rodzinnym. Nie mam NIKOGO na kim mogłabym polegać, tylko mama

Dlatego dobrze jest nawiązać relację z kimś, na kim możesz polegać, kto nie jest toksyczny, kto nie jest oceniający, osądzający ani piętnujący.

Są różne wydarzenia w miastach, także spotkania grup o tematyce psychologicznej, grup wsparcia itd. Polecam się zainteresować.

Dobrze jest mieć odskocznię.

16 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Jest jeszcze taki dziwny aspekt, że kiedy się wygadam tak jak tutaj mam poczucie przenoszenia odpowiedzialności ze mnie na np Ciebie.

To nie przenoszenie odpowiedzialności, tylko zwyczajna, ludzka chęć podzielenia się swoimi przeżyciami. Nie obwiniaj się o nią.

16 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Nie podoba mi się to, bo Ty nie będziesz w moim życiu wiecznie i prędzej czy później to się zawali.

Martwisz się o przyszłość i przejmujesz się nią. Z jednej strony to zrozumiałe, z drugiej: nie służy Ci, tylko pogarsza Ci nastrój.

Nie wiesz, co będzie.

Wczoraj to już historia, jutro to tajemnica. A dzisiaj to dar losu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie jest tak, że ludzie Cię nie lubię. To Ty nie lubisz siebie. Też to przerabiałam. Gdy w końcu doszłam ze sobą do zgody, to ludzie są mi bardziej przychylni, bo w swoim towarzystwie zaczęłam czuć się dobrze. Jestem wyluzowana w kontakcie z drugim człowiekiem i pewna siebie. Ludzie to lubią i szanują. Jednak gdy Ty siebie nie lubisz, to niekoniecznie jest tak, że inni Ciebie też nie lubią.. Oni po prostu widzą, że się od nich odgradzasz, więc szanują te bariery i Cię nie napastują. Dlatego też może Ci się "zdawać", że jesteś nielubiana. Ja też tak miałam, bardzo często. Wyniszczało mnie to totalnie. Moja rada: Zacznij o siebie dbać. O swoją psychikę. Zacznij np. medytować i czytać na takie tematy, które Cię rozwiną i w jakiś sposób pomogą uleczyć stare rany. Powodzenia! ❤️

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Kiusiu 

Irytuje mnie nazywanie mnie pesymistką, rozumiem że to może tak z zewnątrz wyglądać, czasem się mylę, ale to moje życie i to co nazywasz czarnowictwem to nie jest żaden mój wymysł tylko rzeczy toczą się często dokładnie tak jak przewiduję. Moja rzeczywistość po prostu jest ciemna. 

Na studiach wcale nie byłam mocno bardziej optymistyczna a jednak gorzko się rozczarowałam gdy te studia skończyłam i dotknęła mnie rzeczywistość.

To nie jest tak że ja się na niczym nie znam i przychodzę tutaj z trudnymi dla mnie treściami.

Przerabiałam już milion scenariuszy. 

Jak byłam mała w domu, gdy rodzice byli w pracy a babcia zajęta patrzyłam się po prostu w ścianę, jakbym była głupia, nie było we mnie poznawania, ciekawości świata, mieszkanie było moją klatką i znałam układ wszystkiego na pamięć. Naprawdę nie miałam chęci niczym się zajmować, teraz też tak mam. Oglądam rzeczy w internecie ale dbanie o siebie, Chryste, wyobraź sobie coś czego bardzo nie lubisz robić i tego unikasz. Właśnie tak mam z dbaniem o siebie. Nikt nie cieszył się na mój widok w domu. Ale nie jestem głupia. Gdyby moje problemy dało się rozwiązać prosto to by mnie tu nie było. Rozumiem intencje ale nie lubię gdy ktoś zakłada różne rzeczy na mój temat. Cdn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, aniam97 napisał(a):

Irytuje mnie nazywanie mnie pesymistką, rozumiem że to może tak z zewnątrz wyglądać, czasem się mylę, ale to moje życie i to co nazywasz czarnowictwem to nie jest żaden mój wymysł tylko rzeczy toczą się często dokładnie tak jak przewiduję. Moja rzeczywistość po prostu jest ciemna. 

A czy bierzesz pod uwagę możliwość samospełniającej się przepowiedni?

Gdy ktoś jest przekonany, że mu się nie uda, to na pewno mu się nie uda.

I być może słyszałaś o tym, że w walce z nowotworem bardzo ważne jest nastawienie i wola przeżycia. Nie tylko zresztą - to dotyczy wielu sytuacji. Wielu ludzi umiera dlatego, że poddają się i przestaje im zależeć. Można umrzeć z przekonania. Z kolei optymiści są bardziej długowieczni od pesymistów.

Stulatkowie, oprócz zdrowego trybu życia, charakteryzują się silnym optymizmem i tym, że się nie martwią. Tym, że są dla siebie dobrzy.

Przewlekle zbyt wysoki poziom kortyzolu ma bardzo zły wpływ na organizm.

To, co dzieje się w psychice, ma wpływ na to, co dzieje się z ciałem. I na odwrót - np. niedobór witamin, minerałów i Omega-3 może nasilać objawy depresji.

 

Bądź dobra dla siebie.

1 godzinę temu, aniam97 napisał(a):

Na studiach wcale nie byłam mocno bardziej optymistyczna a jednak gorzko się rozczarowałam gdy te studia skończyłam i dotknęła mnie rzeczywistość.

Ale jednak udało Ci się skończyć studia. Czy po tym byłaś z siebie dumna, wdzięczna i miałaś poczucie sukcesu? Czy doceniałaś siebie za odniesione sukcesy? Czy byłaś dla siebie dobra?

1 godzinę temu, aniam97 napisał(a):

To nie jest tak że ja się na niczym nie znam i przychodzę tutaj z trudnymi dla mnie treściami.

Dlaczego to piszesz, skoro przecież nikt tutaj nie stwierdził, że na niczym się nie znasz?

Mam wrażenie, że dyskutujesz tu z własnymi wyobrażeniami o tym, co ktoś mógł sobie o Tobie pomyśleć.

 

Jak napisałem: ludzie mają o Tobie lepsze zdanie niż Ci się wydaje.

Więc i Ty miej o sobie lepsze zdanie.

2 godziny temu, aniam97 napisał(a):

Jak byłam mała w domu, gdy rodzice byli w pracy a babcia zajęta patrzyłam się po prostu w ścianę, jakbym była głupia, nie było we mnie poznawania, ciekawości świata, mieszkanie było moją klatką i znałam układ wszystkiego na pamięć.

To przykre. Nie zasługiwałaś na takie traktowanie przez najbliższych.

Jednak przecież to nie Twoja wina.

To, że inni źle Cię traktowali (lub traktują) nie jest powodem, byś sama siebie źle traktowała.

Przynajmniej sama dobrze się traktuj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na końcu ostatniego posta napisałaś "cdn.", jednak póki co ciąg dalszy nie nastąpił. Trochę szkoda, bo chciałbym wiedzieć, co jeszcze miałaś zamiar napisać, wyrzucić z siebie. A także, co uważasz o tym, co Ci odpisałem. I odnieść się do tego.

W dniu 26.05.2025 o 19:40, aniam97 napisał(a):

jednocześnie nie umiem stworzyć z facetem niepatologicznej pary

Nauczysz się. I zrobisz to.

Nie jesteś na straconej pozycji.

Ludzie mają w sobie większy potencjał niż im się wydaje. Ty też.

Na pewno masz w sobie siłę i piękno, nawet jeśli zapominasz o tym albo w to nie wierzysz.

"Jeśli kiedyś zapomnisz, jaką siłę masz, jakie piękno w sobie masz, to ja odwiedzę cię i przypomnę ci, że siłę masz, że piękno masz".

 - dedykuję Ci tę piosenkę.

 

Ogólnie, wszystko to, co tu Ci odpisałem, napisałem w dobrej wierze. I jest to przykre, że odnośnie poszczególnych stwierdzeń wybrałaś ich najgorszą możliwą interpretację, której piszący nie miał na myśli. Przykre jako wpisujące się w Twoje czarnowidztwo, które jest przykre samo w sobie, w połączeniu z Twoimi ciężkimi przeżyciami.

Optymizmu można się nauczyć.

Dostrzeż dobro w sobie i dostrzeż dobro w innych. Jest to możliwe - nawet jeśli na pewnym etapie trudne z powodu różnych emocjonalnych blokad, bagażu życiowego i traum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko mi teraz odtworzyć co miałam na myśli.

Obudziłam się dziś i nie mogę sobie poradzić. Roztrzęsiona, nie poznaję własnej głowy, nie wiem co się dzieje, nie mogę oddychać, zimno mi, jakaś rozczarowana sobą, jadę 1 lipca do IPiNu zrobić pobyt od nowa, wszystko o czym jestem w stanie myśleć to że rok czekałam a opieprza mnie tylko że nie umiem myśleć sama, że coś jest nie tak z moją głową 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, aniam97 napisał(a):

Roztrzęsiona, nie poznaję własnej głowy, nie wiem co się dzieje, nie mogę oddychać, zimno mi, jakaś rozczarowana sobą

Bywałaś już u psychiatrów i w szpitalach, brałaś leki. Jak to wygląda teraz? I czy w ogóle wiesz, co Ci dolega? Co masz zdiagnozowanego? Czy aktualnie bierzesz jakieś psychotropy?

Na pewno jesteś osobą współuzależnioną - pisałaś o tym, że ojciec był na odwyku. Masz też traumy i depresję. Pytanie, czy to wszystko, czy coś jeszcze. I pytanie, czy np. źle dobrane leki mogły Ci bardziej zaszkodzić niż pomóc.

 

Dobrych psychiatrów jest mało. Takich, którzy są uważni, ostrożni, wnikliwi, dociekliwi, dopytujący, nieszablonowo myślący, zwracający uwagę na szczegóły, a przy tym empatyczni, biorący pod uwagę indywidualną wrażliwość pacjenta i kierujący się zasadą "Po pierwsze nie szkodzić".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lubię ordynatora w IPiNie, mówił że mam objawy zarówno borderline jak i cptsd. Mam taki ogromny lęk że go rozczaruję. W pracy są ze mnie niezadowoleni, weszłam w schemat w którym ciągle ktoś mnie wyręcza i  nie mogę odzyskać sprawczości. Byłam na terapii dda. Nie czuję się sobą. Nie mogę odzyskać inicjatywy 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, aniam97 napisał(a):

Mam taki ogromny lęk że go rozczaruję.

Podchodzisz do tego bardzo zadaniowo.

Jesteś dla siebie bardzo surowa. Jesteś dla siebie surowym sędzią.

Martwisz się na zapas.

Dostrzegasz przede wszystkim, albo tylko, złe strony - zarówno w sobie, jak i innych.

Jak sama piszesz, jest Ci bardzo źle z tym, że nie możesz znaleźć partnera i stworzyć szczęśliwego związku.

Ciąży Ci to, że Twoi najbliżsi są zaburzeni i wiele razy potraktowali Cię w toksyczny sposób.

Z tego, co piszesz, wynika, że masz emocjonalne blokady.

 

W związku z tym, nasuwają się istotne kwestie i pytania:

Czy kochasz siebie?

Czy potrafisz być dla siebie łagodna i życzliwa?

Czy potrafisz skupić się na tym, co tu i teraz, bez myślenia o przyszłości?

Czy potrafisz cieszyć się chwilą obecną i cieszyć się z małych rzeczy?

 

Jeśli nie, są to rzeczy do nauczenia się dla Ciebie, żebyś mogła osiągnąć szczęście.

Można się tego nauczyć.

Jeśli nie nauczysz się kochać siebie i być dla siebie łagodna i życzliwa, to nie pokochasz drugiej osoby i nie będziesz dla tej osoby łagodna i życzliwa.

Dlatego to, jak traktujesz i postrzegasz samą siebie, jest kluczowe.

 

Jakie miałaś robione testy psychologiczne? Czy miałaś np. test na zespół lęku uogólnionego?

 

Tak poza tym: gdy czytam to co tu piszesz, mam wrażenie, że o wiele bardziej niż leków potrzebujesz psychoterapii, przewartościowania oraz resetu w celu pozbycia się CPTSD.

Czy poruszałaś te kwestie na terapii? I czy terapeuta powiedział Ci to, co ja tutaj piszę? Czy poruszał m.in. temat emocjonalnych blokad oraz bycia dla siebie łagodną i życzliwą? Pytam m.in. dlatego, że nie wiem, jak wygląda terapia dda ani ile ma wspólnego z terapią poznawczo-behawioralną.

 

To, w jaki sposób Twoi rodzice Cię traktowali, na pewno wpłynęło na Twoje postrzeganie innych i to, że przypisujesz im złe intencje.

Jakiś zewnętrzny obserwator, może nawet jakiś kiepski psychiatra, mógłby stwierdzić, że użalasz się nad sobą oraz że masz paranoję - jednak sądząc po tym, co tu opisałaś, to wynik traum i związanych z tym emocjonalnych blokad.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Dziś obudziłam się zupełnie inną osobą, nie wiem co się dzieje

Co masz na myśli? Jak to "inną osobą"?

Chodzi o jakieś uczucie dysocjacji?

Pisałaś, że masz duże problemy z negatywnymi emocjami, zaniżoną samooceną i z traumami i że nie jesteś w stanie sobie z nimi poradzić, ale dysocjacja to już oznaka czegoś zdecydowanie poważniejszego. Rozmawiałaś o tym z terapeutą i/lub lekarzem, pytałaś o to?

 

Nie wiem, czy przeczytałaś mój poprzedni post - choć jeśli tak, to chciałbym wiedzieć, co o nim uważasz i jak się do tego odniesiesz.

 

Co do wspomnianych nieprzyjemnych emocji, to ogólnie: dobrze jest je zauważać, pozwolić im być, interesować się nimi i przy tym nie utożsamiać się z nimi (tzw. metoda RAIN, od angielskiego anagramu Recognize, Allow, Investigate i Nurture - to metoda z mindfulness). Bo nie jesteś swoimi emocjami. Tak samo, nie jesteś swoimi przekonaniami.

Nieutożsamianie się ze swoimi emocjami jest kluczowe dla poradzenia sobie z nimi.

 

Chciałem Cię jakoś wesprzeć i pomóc, choć jeśli rzeczywiście oprócz wcześniej opisywanych problemów miewasz dysocjację, to nie wiem, jak do tego podejść. Na pewno dobrze, jeśli porozmawiasz o tym z terapeutą i lekarzem. Tylko dobrym, zaangażowanym i wnikliwym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak, znam to "Jeśli nie nauczysz się kochać siebie i być dla siebie łagodna i życzliwa, to nie pokochasz drugiej osoby i nie będziesz dla tej osoby łagodna i życzliwa."

ciężko opisać ten stan. Chyba nie czuję sie tu jakos bezpiecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

okej więc od początku. 
Chyba miał mnie wychować ojciec.
Tak było na pewno w domu matki, gdzie babka wychowała głównie syna, a moja matka była oczkiem w głowie pracowitego z pewną mądrością życiową ojca. Tworzą się takie pary. I obserwuję to także w innych rodzinach. Kompleks Edypa/Elektry... może.

Tyle że u mnie się wszystko wykrzaczyło.
Rodzice pobrali się. Urodziłam się ja.
Matka porzucająca, ale kierująca wszystkim (tzw głowa rodziny) plus ojciec zdominowany przez nią, po problemach z własną matką.
Tata osłabł. Przyszedł z pewną pulą zasobów i sprawczości, ale postawiony niżej od mojej wiecznie mającej się za lepszą matki, po mału był redukowany. Do rozchwianego emocjonalnie małego chłopca, który w odwecie próbował wyśmiewać matkę na moich oczach. Te mało dojrzałe emocje wydają mi się adekwatne do dojrzałego faceta, dopiero na terapii terapeutka mi na to zwróciła uwagę. Że to zachowanie obrażonego chłopca. No i odziedziczyłam takie nastawienie do mojej matki po ojcu. Głos rozsądku wydaje mi się wart wyśmiania. 
Więc miałam wybór. Albo mama która mnie porzuciła. I była potwornie przykra i poniżająca. Ale to ona zapisywała mnie do lekarza. Albo tata. Tracący na znaczeniu, nieskuteczny. We własnych problemach.

Rzadko już pamiętam jaki był na początku. Zanim w pełni dopasował się do szuflady "ofiara losu' albo "dzwonnik z Notre Dame". Wcale nie był ofiarą losu.
To schemat. Mam taki w pracy. Przyszłam do niej naprawdę ze spoko nastawieniem.
Ale od początku - coraz częściej słyszałam w tej pracy co się nie podoba, co robię źle. No i nigdy że coś mi wyszło.
Układ zmiany jest taki -ja plus dwie inne koleżanki na sklepie.
Wpadłam w schemat w pracy. Zaczęłam tracić zdolność do inicjatywy.
Dwie "duże" koleżanki i ja jakaś taka bezwładna/podwładna, jakbym była niespełna rozumu, jakbym oddała tę kierowniczą rolę tym koleżankom. Bo w domu tak było.

Matka nigdy nie widząca że umiem coś sama zrobić, że umiem być samodzielna, nigdy nie pochwaliła. Silna pozycja kiedy była w parze z moją babką.
Po prostu przejmowała kierownictwo natychmiast jak mi coś nie wychodziło, zamiast pozwolić dać mi się nauczyć, zaczynałam czuć się taka bezwładna i kierowana. Bez wpływu na kluczowe sprawy w życiu.
I to trwało latami. Ja sama żyłam w przekonaniu, że właśnie takie mam możliwości.
Że jak mi dokuczają wszędzie jakim "słabym okazem", "przegrywem" jestem, to mają rację.
Spróbuj być swoim adwokatem jak sam wierzysz że jesteś winny. (ktoś by dyskutował, że prawnicy często nie wierzą w niewinność swoich klientów... nie o to chodzi. gdy ktoś nie szanuje moich granic to ja musze byc tam na miejscu w stanie taką granicę postawić a nie czuć się od razu pokonana...)
No i teraz tak jest w pracy. Te koleżanki nie gadają ze mną. Tylko się komunikują gdy chcą czegoś ode mnie albo mi coś każą zrobić, albo gdy ja czegoś od nich potrzebuję. Ja zatraciłam się w schemacie.
Ostatnio jak przyszedł do sklepu facet który rozbijał butelki dostałam instrukcję, żeby już mu więcej nie sprzedawać.
No i przyszedł ponownie i dokładnie tak nakreśliłam sytuację. Ale on się ze mną wykłócał, więc wezwałam jedną z dziewczyn. Usłyszałam wtedy od niej, że mam sobie sama z nim radzić...

Nigdy nie było w domu kogoś kto interesowałby się moim życiem wewnętrznym.
Dopiero w dorosłym życiu spotkałam kilka osób, szczególnie jedną, która była na mnie uważna. Czułam się przy niej bezpiecznie. Powiedzmy Karol. I w końcu mogłam się rozwijać. Zyskałam poczucie granic. 
Całe życie byłam wyśmiewana w domu i przez rówieśników. Że jestem ofiarą losu. Ja robiłam wszystko, by podobać się innym. By ktoś zaakceptował. W głowie miałam pustkę. 
A jak gadaliśmy ze sobą z Karolem okazało się że ta głowa nadaje się do czegoś. Że mam zasoby. I to niemałe. Zaczęłam dbać o siebie, rozwijać się... Albo po prostu widział mnie i poznał gdy odkryłam się na nowo jako osobę z inicjatywą, sprawczą... I wiedziałam, gdy ktoś mnie poniżał, że jest osoba która mnie zna z tej silnej strony, i wcale nie muszę się kulić i stawać się słabą i bezradną.
Nie mogę przeżyć, że jako dziecko nie miałam takiego Karola. Jednak nasza znajomość się zakończyła.
Nie ma Karola i nie ma zmian a przynajmniej wszystko znika.
Teraz jestem w stanie w miarę przejrzystego umysłu i opisałam to jak umiałam.
Ale ostatnio budzę się w takiej kondycji... Sprzed poznania Karola. W schemacie w pracy, że inicjatywa leży po drugiej stronie. Moje myśli stały się nieczytelne, wycofałam się w głąb siebie. Czuję się zagrożona przy ludziach, bardzo. Pozbawiona narzędzi. Zredukowana i mała. I czuję się uwięziona sama w sobie. Jak czasem mi zależy żeby opowiedzieć coś o sobie, albo pogadać z kimś znowu mam tę pustkę w głowie. Przecież już widziałam do czego byłam zdolna, ale znowu ląduję w ciele, które się duka z jakiegoś powodu i to wszystko. I poznaję nowych ludzi, i oni uważają że ja taka jestem, ograniczona, bez zdolności, śmieszna, godna pożałowania. A czuję że to potwornie niesprawiedliwe i tak mi z jakiegoś powodu zależy by ktoś mnie docenił, by otoczenie mnie zaakceptowało, a dostaję totalną odwrotność.

I nie umiem wyjść z tego matrixa. Spróbuj się bronić można by rzec. No właśnie jak próbuję, czuję się mała, piszcząca. Moja interwencja raczej bawi drugą stronę i utwierdza w przekonaniu że jestem niedorozwojem, niż działa na moją korzyść.
Mam wrażenie że ten ipin ma sens kiedy masz inicjatywę. 
A ja ostatnio jej nie mam. Czuję się jakbym miała niedowład siebie. Wycofana głęboko do wewnątrz. 
Mam poważne obawy i mam podstawy, żeby je mieć. Że ten ipin się nie uda, że szybko stamtąd wrócę. I dla mnie to będzie porażka i zaprzepaszczenie szansy.
Brakuje mi poczucia że jest Karol, że mnie zna silną, że wcale nie trzeba mnie pouczać, wręcz nie należy.

Nie wiem, czy to co opisałam jest czytelne. I czy odniosłam się a jeśli nie to do czego konkretnie? @Kiusiu

Te sytuacje konfrontacji z "dwiema silniejszymi kobietami" po prostu przenoszą mnie natychmiast w przeszłość. Przeszłość dosłownie odgrywa się z nowymi aktorami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, aniam97 napisał(a):

i tak mi z jakiegoś powodu zależy by ktoś mnie docenił, by otoczenie mnie zaakceptowało, a dostaję totalną odwrotność.

Czyli odczuwasz frustrację, bezradność i brak sprawczości, a przy tym dojmujący smutek. To rzeczywiście musi być przytłaczające, ten brak akceptacji ze strony innych.

To jak najbardziej zrozumiałe i naturalne, że potrzebujesz czuć się zaakceptowana, zwłaszcza jeśli w dzieciństwie tego nie doświadczyłaś, tylko miałaś przygnębiające dzieciństwo.

 

Nie poznałem Cię na żywo i nie widziałem Twoich zachowań ani mimiki, ani nie poznałem osób, z którymi na co dzień masz do czynienia, więc nie wiem, na ile wspomniane przez Ciebie wrażenie u innych, że jesteś nieporadna, jest "uniwersalne", na ile świadczące tylko o tych osobach, które Ci to mówią lub dają do zrozumienia, a na ile sama to sobie dopowiadasz na podstawie wcześniejszych przeżyć z dzieciństwa i relacji z toksyczną niewspierającą matką-malkontentką. Nie jestem w stanie tego określić.

W każdym razie, na pewno przeżycia z dzieciństwa rzutują na to, jak odbierasz komunikaty, słowne i niewerbalne, ze strony innych. Jak je odczytujesz. Tzn. że nawet w komunikatach, które mogą być neutralne lub nawet trochę pozytywne, dopatrujesz się negatywnych znaczeń.

12 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Usłyszałam wtedy od niej, że mam sobie sama z nim radzić...

I co jej na to odpowiedziałaś?

 

Ciekawe, czy gdybyś odpowiedziała wtedy twardo i z przekonaniem: "Nie - on tutaj sprawia problemy, trzeba go stąd wyrzucić, zrobimy to obie, bo we dwie mamy przewagę, - i zrobimy to teraz, chodź", odpowiednim tonem, z energią, wykonując przy tym odpowiedni gest ręką, z odpowiednią postawą ciała, to wtedy ta współpracownica by Cię posłuchała.

Nie wiem, czy i jak często zachowujesz się asertywnie i w sposób pokazujący jednoznacznie, że walczysz o siebie i swoje racje. A jak często okazujesz innym swoją uległość i bierność.

Gdy okazujemy słabość, inni to wyczuwają, a wtedy niekoniecznie okazują wsparcie. Wielu to wykorzystuje.

Można się domyślić, że z osób mających cięższą fazę depresji łatwo jest zrobić popychadło, gdy się chce.

12 godzin temu, aniam97 napisał(a):

okazało się że ta głowa nadaje się do czegoś. Że mam zasoby. I to niemałe. Zaczęłam dbać o siebie, rozwijać się... Albo po prostu widział mnie i poznał gdy odkryłam się na nowo jako osobę z inicjatywą, sprawczą

Czyli masz potencjał. I, wbrew temu, co tutaj napisałaś jakiś czas temu, wcale nie jesteś żałosna.

Myślę, że dobrze dla siebie byś zrobiła, gdybyś w chwilach smutku i przygnębienia, przypomniała sobie, jak się czułaś, gdy byłaś w relacji z, powiedzmy, Karolem. I pomyślała sobie, że na pewno jeszcze spotkasz drugą taką osobę, również wspierającą i pomagającą Ci w rozwijaniu się i dbaniu o siebie.

12 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Nie mogę przeżyć, że jako dziecko nie miałam takiego Karola.

Przeszłości już nie zmienimy - można najwyżej zapobiegać powtórzeniu się złych rzeczy z przeszłości. I to jest coś, na czym dobrze byś zrobiła, gdybyś się skupiła. Na celu.

Ruminacje są dokuczliwe i paskudne, zgadzam się z tym. Dobrze jest się ich pozbyć.

 

Ogólnie, można uznać za niesprawiedliwe, że z pięciu podstawowych ludzkich emocji - gniewu, smutku, strachu, odrazy i radości - cztery są nieprzyjemne, a jedna przyjemna. A także to, że nieprzyjemne doświadczenia oddziałują na nas, naszą pamięć i bagaż życiowy znacznie silniej niż przyjemne, i żeby to zrównoważyć, to na jedną nieprzyjemną rzecz potrzeba mieć siedem przyjemnych, inaczej będziemy się źle czuć i odczuwać ujemny bilans. Ewolucja tak nas ukształtowała.

Też uważam to za gorzki aspekt rzeczywistości.

Tyle że problemem nie są emocje same w sobie, tylko to, co z nimi robimy i jak sobie z nimi radzimy. Każdy odczuwa nieprzyjemne emocje, jednak jedni radzą sobie z nimi, bo się z nimi nie utożsamiają, a inni sobie nie radzą, bo te emocje za bardzo ich przytłaczają.

12 godzin temu, aniam97 napisał(a):

W schemacie w pracy, że inicjatywa leży po drugiej stronie.

A próbujesz coś z tym zrobić, przełamać to? Pokazać swoje zaangażowanie, pytać o różne rzeczy?

12 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Moje myśli stały się nieczytelne, wycofałam się w głąb siebie. Czuję się zagrożona przy ludziach, bardzo. Pozbawiona narzędzi. Zredukowana i mała.

I bardzo możliwe, że ta współpracownica ze sklepu, która kazała Ci radzić sobie samą z intruzem, wyczuła Twoje samopoczucie i zadziałała wg schematu "Na pochyłe drzewo kozy skaczą".

12 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Jak czasem mi zależy żeby opowiedzieć coś o sobie, albo pogadać z kimś znowu mam tę pustkę w głowie.

Ale akurat to przełamałaś, bo udało Ci się tutaj o tym napisać. To już pewne osiągnięcie. Możesz to sobie zapisać jako mały sukces.

Może zacznij prowadzić dziennik i zapisywać w nim swoje różne sukcesy i osiągnięcia. Część terapeutów zaleca taki sposób.

12 godzin temu, aniam97 napisał(a):

No właśnie jak próbuję, czuję się mała, piszcząca. Moja interwencja raczej bawi drugą stronę i utwierdza w przekonaniu że jestem niedorozwojem, niż działa na moją korzyść.

Może wynika to stąd, że Twoje poczucie słabości przebija z Twojej postawy i zachowania i sprawia, że gdy odczuwasz słabość i starasz się to wypierać, to wyglądasz na nieprzekonującą.

12 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Mam poważne obawy i mam podstawy, żeby je mieć. Że ten ipin się nie uda, że szybko stamtąd wrócę. I dla mnie to będzie porażka i zaprzepaszczenie szansy.

Skoro otwiera się przed Tobą szansa, to tak to potraktuj - jako szansę.

12 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Brakuje mi poczucia że jest Karol, że mnie zna silną, że wcale nie trzeba mnie pouczać, wręcz nie należy.

Ja wiem, że masz w sobie siłę, choć tłumioną i blokowaną - przez traumy i bagaż życiowy i emocjonalny.

Jeśli naprawdę jesteś przekonana o tym, że nie należy Cię pouczać, to w kontaktach z innymi przybieraj taką postawę, by inni też zobaczyli, że nie chcesz, nie lubisz i nie potrzebujesz być pouczana. Że chcesz i możesz się angażować, że masz siłę i energię i nie zawahasz się ich użyć.

13 godzin temu, aniam97 napisał(a):

tak, znam to "Jeśli nie nauczysz się kochać siebie i być dla siebie łagodna i życzliwa, to nie pokochasz drugiej osoby i nie będziesz dla tej osoby łagodna i życzliwa."

Wiem, że to brzmi jak banał, jednak dobrze jest w pełni to zrozumieć i przyjąć do wiadomości.

Dobrze dla siebie byś zrobiła, gdybyś to w pełni przyjęła i poszła za tym.

Przy czym, istotne jest, by łagodności i życzliwości dla siebie nie mylić z pobłażliwością. Bo pobłażliwość hamuje pracę nad sobą i rozwój, nie pozwala wykorzystać Twojego potencjału.

12 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Nie wiem, czy to co opisałam jest czytelne.

Tak, teraz jest.

Twój wcześniejszy post sprawiał wrażenie, że masz jakieś stany dysocjacyjne, i wydało mi się to niepokojące. Teraz wygląda na to, że jednak chodziło Ci o coś innego, bardziej "przyziemnego". Fuga dysocjacyjna czy dysocjacyjne zaburzenia tożsamości to naprawdę poważne sprawy. Dobrze przynajmniej, że ich (chyba) nie masz, mimo wielu innych problemów, z którymi się zmagasz.

12 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Te sytuacje konfrontacji z "dwiema silniejszymi kobietami" po prostu przenoszą mnie natychmiast w przeszłość. Przeszłość dosłownie odgrywa się z nowymi aktorami

Jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi: więc może czas, byś w końcu to Ty stała się silniejszą kobietą niż te dwie Twoje współpracownice?

Twoja matka i babcia były osobami, wobec których w pewien naturalny sposób byłaś podległa - i to na Ciebie źle wpłynęło.

 

Tak poza tym: co uważasz o wspomnianej przeze mnie metodzie RAIN?

Dałem Ci do myślenia przez to, co napisałem?

Mam nadzieję, że tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zwróciłam uwagę na tą metodę. Jest ciekawa i może mieć sens. Po prostu to kropla. 
Bardzo mnie frustruje i załamuje jak nie mogę sie z Tobą porozumiec i żebyś zrozumiał jak sie czuję i jakie są moje trudności, nie mogę wyjaśnić zależności przez które rzeczy o których piszesz wcale nie są takie proste.

ja wiem że chcesz pomóc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, aniam97 napisał(a):

Po prostu to kropla. 

Oczywiście, mindfulness nie zastąpi psychoterapii, choć może ją uzupełniać.

1 godzinę temu, aniam97 napisał(a):

Bardzo mnie frustruje i załamuje jak nie mogę sie z Tobą porozumiec i żebyś zrozumiał jak sie czuję i jakie są moje trudności

To może spróbuj to jakoś pełniej i dokładniej objaśnić, nakreślić tło i kontekst?

Postaram się zrozumieć.

Jeśli nie chcesz tutaj, to zawsze możesz napisać priv. Przeczytam i odpowiem.

1 godzinę temu, aniam97 napisał(a):

wcale nie są takie proste.

Mogę się domyślić. Jednak zawsze możesz spróbować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×