Skocz do zawartości
Nerwica.com

Powitanie i prośba o odpowiedzi na dręczące pytania


Asmodeuss

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie i miło mi móc was poznać ! Na wstępie chciałbym poinformować że jestem tutaj nowy i kompletnie nie wiedziałem w jakim innym dziale mógłbym zamieścić swój wątek - z forami nie miałem za bardzo styczności, dotychczas tylko je przeglądałem... Dlatego wybaczcie jeżeli wstawiam to nie tu. Trafiłem tutaj przypadkiem, szukając osób które znalazły się w podobnych sytuacjach - przeczytałem kilka wątków jednak problemy były z goła inne....

 

Co się tyczy mojego problemu, wygląda to następująco (wybaczcie, ale trochę się rozpiszę) :

Mam 23 lata i czuję że zbłądziłem. Nagle wszystko stało mi się takie obojętne - jakby coś we mnie pękło...Nie wiem co dokładnie się stało, ale nie potrafię się pozbierać... Jestem osobą która żyje w ciągłym stresie (nie mam pojęcia czy jest to problem mojej osobowości czy kryje się za tym coś innego) - dotychczas byłem raczej z tych osób bardzo ambitnych, wyznaczałem sobie cele i skrupulatnie dążyłem do tego aby je osiągnąć a często wg. innych wymagałem od siebie za dużo - od zawsze najbardziej skupiałem się na pracy i karierze, poświęcałem całego siebie żeby osiągnąć jak najwięcej chcąc pomóc finansowo moim rodzicom na starość czy mojemu bratu...

 

Nigdy nie wymagali ode mnie jednak za dużo - na studia też nie chcieli się zgodzić, uważali że lepiej jak po ukończeniu technikum dorwę pierwszą lepszą pracę i byleby tylko móc zarabiać jakiekolwiek pieniądze. Po wielu wojnach zgodzili się, ale tylko jeśli pójdę do pracy i będę się im dorzucał finansowo no i studia opłacał sobie w pełni sam. Postanowiłem zostać grafikiem komputerowym a także projektować strony internetowe (po części siedząc także w branży IT) - każdy mój dzień miał podobny schemat : praca, powrót do domu i kolejna praca zdalnie a wieczorami projekty na studia (studiowałem zaocznie), trafiłem także do pewnej agencji reklamowej i o ile przez długi okres czasu wszystko szło świetnie o tyle w pewnym momencie coś się zaczęło psuć. Zaczęło się od tego że moja dziewczyna którą kochałem nagle ze mną zerwała po blisko dwóch latach - prawdopodobnym dowodem jak się okazało była zdrada i ktoś inny na boku, nie była nawet w stanie spotkać się ze mną i powiedzieć mi tego prosto w oczy, tylko przez telefon... Czułem się okropnie samotny, tęskniłem i w pewnym momencie załamałem się.

 

Nie potrafiłem się pozbierać a i tak od zawsze miałem dość depresyjną naturę - łatwo łapałem doły, miewałem bardzo często myśli samobójcze, problemy z nerwobólami... Wiele osób w ciężkich sytuacjach zwraca się do wiary, ja jednak wiarę utraciłem widząc jak bardzo bliska mi osoba umiera na moich oczach w sposób na jaki nie zasłużyła... Szukając pomocy postanowiłem udać się do psychiatry (byłem kiedyś u psychologa na 2 wizytach, ale nie czułem jakiejkolwiek poprawy ani sensu) - tutaj reakcja była inna, opowiedziałem o wszystkim i stwierdzona została u mnie depresja - przepisała mi także leki : Escipram (i Atarax wieczorami), tylko nie czułem się za nim za specjalnie - byłem taki przygaszony a w mojej pracy muszę "tryskać pomysłami" i ogarniać wiele rzeczy na raz...

 

Po tym leku miałem problemy ze skupieniem więc go odstawiłem. Postanowiłem nie rozmyślać tyle o problemach i skupić się na pracy (pracy w której często spotykały mnie przykre sytuacje) - pracowałem jeszcze więcej, projekt za projektem a szefostwo zaczęło przydzielać mi w pewnym momencie coraz więcej i więcej - w pewnym momencie już nie dawałem rady, nie byłem fizycznie w stanie tego ogarnąć (z racji deadline'ów) i powiedziałem że nie daje rady... Zamiast pomocy, zostałem wyśmiany przez szefa, który powiedział że muszę dawać radę i nie obchodzi go to że nie wyrabiam. W niedzielę wieczorem na myśl o tym że następnego dnia muszę tam wracać byłem załamany, miałem myśli samobójcze i w pewnym momencie coś we mnie pękło - przestało mi zależeć na wszystkim, pojawiła się myśl "Nawet jeśli to błąd to ten wiek i okoliczności są najlepsze na naukę na błędach"...

 

Wypisałem więc wypowiedzenie, wręczyłem kolejnego dnia - próbowano mnie odciągnąć od tej decyzji lecz twardo powiedziałem że dość tego. Obecnie jestem w trakcie okresu wypowiedzenia, wyczekuję dnia aż nie będe musiał jechać do tej firmy, obawiam się jednak o kolejną prace i nie wiem czy podjąłem dobrą decyzje. Jak myślicie ? Czy zrobiłem dobrze ?

Często sam siebie nie rozumiem...

 

Przepraszam jeżeli napisałem to wszystko zagmatwanie, ale i tak próbowałem wszystko skrócić jak tylko się dało.

Proszę o wasze opinie...

Czy znaleźliście się w podobnych sytuacjach ?

 

Z góry dziękuję za odpowiedzi / czas poświęcony na czytanie i chęć pomocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszesz, że ta praca wykańczała Cię fizycznie i psychicznie, więc pokusiłabym się o stwierdzenie, że to słuszna decyzja. Ważne, żebyś się teraz nie załamał, szukał nowej pracy i pomyślał o psychoterapii. Zdrowie, również psychiczne jest ważniejsze od pieniędzy i kariery, pamiętaj!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość weltschmerz

Cześć.

Jak długo brałeś escitalopram?

Decyzja odważna i myślę, że kiedyś wracając do niej nie będziesz żałował, wiem dobrze czym jest zbyt stresująca i absorbująca praca, w moim przypadku dochodziło również to, że się do niej nie nadawałem. I 2 razy popełniłem ten błąd, że ciągnąłem to do granic własnej wytrzymałości, co poskutkowało koniecznością wizyty u psychiatry i leczenia.

Masz 23 lata, zatem jeszcze poznasz kobietę, która nie potraktuje cię tak wrednie.

Wiele osób zwraca się w stronę wiary, bo ponoć to pomaga, ja np. nie umiałbym się zmusić do wiary w cokolwiek w rodzaju boga. To jest indywidualna sprawa.

Masz jakieś widoki na inną pracę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brałem go przez 2-3 tyg z tego co pamiętam.

Niestety też nie potrafię zmusić się do wiary... Mam nadzieję że wszystko się ułoży jednak nie ukrywam że często jest mi bardzo ciężko - nie jestem optymistą, bardziej realistą ze skłonnościami do pesymizmu i też nie potrafię tego zmienić.

Na upartego mógłbym przerzucić się z powrotem na IT, jednak od zawsze bardziej bardziej kręciła mnie praca kreatywna - niestety, jeżeli nic nie znajdę to będę musiał brać co tylko się trafi aby opłacić czesne... Nie chciałbym jednak zmarnować się w miejscu w którym nie powinno mnie być.

Co do kobiety to próbowałem umawiać się z innymi dziewczynami, jednak mimo że podobały mi się z wyglądu/charakteru to nic więcej nie czułem (nawet przy całowaniu), przez co nie potrafiłem bardziej się zaangażować - myślę przez to co mi się przytrafiło obawiam się otworzyć przed kolejną... Mam nadzieję że to minie bo od rozstania minęło już trochę czasu i poprawy nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość weltschmerz

2-3 tygodnie to mogło być za mało, aby zaczął w pełni działać. Teoretycznie powinien po 2 tygodniach już działać prawidłowo, znaczy leczniczo. Według ulotki "może minąć kilka tygodni, zanim pacjent zacznie odczuwać poprawę".

Rozstanie zawsze się odchorowuje, krócej lub dłużej, szczególnie pierwsze po poważnym związku może boleć dłużej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×